Jak uszkodzony mózg odbudował świadomość
Wojciech Moskal
2006-07-05, ostatnia aktualizacja 2006-07-05 00:00
Niezwykłe badania amerykańskich neurobiologów opisują, jak mózg pacjenta ze szczątkowo zachowaną świadomością walczył przez 19 lat, by powrócić do życia. I to mu się udało
Co jakiś czas media obiega informacja o kimś, kto po kilku miesiącach czy nawet latach przebywania w stanie śpiączki powrócił do świata żywych. Medycyna nie była w stanie wyjaśnić tych przypadków - wielu zaliczało je wręcz do kategorii cudów. - To nie cud, ale raczej braki w naszej wiedzy o tym, jak naprawdę funkcjonuje ludzki mózg - odpowiadali lekarze. Teraz jednak nastąpił przełom. W najnowszym, lipcowym wydaniu "Journal of Clinical Investigation" naukowcy z amerykańskiego Uniwersytetu Cornella przedstawiają dowody na to, że nasz mózg jest w stanie dokonać samoistnej naprawy i sprawić, by pogrążony przez 19 lat w śpiączce człowiek odzyskał przytomność. O człowieku tym świat usłyszał niemal równo trzy lata temu.
Terry wita mamę
W lipcowe popołudnie 1984 r. 19-latek Terry Wallis wybrał się wraz z dwoma kolegami na przejażdżkę samochodową. Na autostradzie ich pojazd wypadł z drogi, przełamał barierki i wylądował w wyschniętym korycie rzeki. Jeden z przyjaciół Terry'ego zginął, drugi wyszedł z wypadku bez jednego zadrapania. On sam zapadł w tzw. stan minimalnej świadomości (MCS, od ang. minimally conscious state). W odróżnieniu od trwałego stanu wegetatywnego (to przypadek, w którym była słynna Terri Schiavo) pacjenci z MCS mogą nie tylko mieć zachowane pewne automatyczne odruchy, ale są również w stanie nawiązywać kontakt z otoczeniem, choć jest on szczątkowy i krótkotrwały.
Jeśli chodzi o Terry'ego, pierwsze lata po wypadku nie wskazywały, że można mieć nadzieję na jakąkolwiek poprawę sytuacji. Potem jednak pojawiło się światełko w tunelu. Rodzice młodego mężczyzny Angilee i Jerry Wallis zauważyli, że zaczął on reagować na dochodzące ze świata zewnętrznego bodźce - chrząkać, mrugać, kiwać głową. Według ojca potrafił się nawet okropnie skrzywić, gdy zobaczył rachunek wystawiony za pobyt w szpitalu (120 tys. dol.). Lekarze początkowo przyjmowali te informacje z dużą dozą sceptycyzmu, widząc w nich raczej odzwierciedlenie marzeń rodziców o powrocie ich dziecka do zdrowia. Jednak tego, co wydarzyło się 12 czerwca 2003 r., zignorować nie mógł już nikt.
Angilee jak co tydzień pojechała zobaczyć syna przebywającego w domu opieki. Po wejściu do pokoju towarzysząca jej pielęgniarka zadała pytanie: "Terry, kto cię odwiedził?". "Mama" - usłyszały zszokowane kobiety. Kolejnymi słowami, jakie wymówił Terry, były: "pepsi" (ulubiony napój) i "tata".
Przypadek 39-letniego już wówczas mężczyzny wzbudził ogromne zainteresowanie mediów. Dziennikarze na bieżąco śledzili postępy w intensywnej rehabilitacji, jakiej był teraz poddawany Terry. Nie tylko oni. Osiem miesięcy po "cudownym" przebudzeniu do rodziców mężczyzny zgłosił się Henning Voss, profesor medycyny z Uniwersytetu Cornella w stanie Nowy Jork. Voss wraz ze swoim zespołem prowadził badania nad ludźmi, których centralny system nerwowy uległ poważnemu uszkodzeniu na skutek choroby bądź urazu. Teraz uczony zyskał jedyną w swoim rodzaju szansę przebadania mózgu, który też uległ ciężkim obrażeniom, ale był w stanie sam je naprawić.
Nerwy znowu się łączą
Terry został przewieziony do Nowego Jorku, gdzie Voss poddał go szczegółowym badaniom. Zastosowano najnowsze techniki diagnozowania pracy mózgu. Jedną z nich była metoda zwana DTI, dzięki której można ocenić zarówno stopień uszkodzenia, jak i ewentualne ślady odbudowy istoty białej mózgu, którą tworzą włókna łączące komórki nerwowe.
Oceniono stan fizyczny pacjenta. Po ośmiu miesiącach od przebudzenia Terry był w stanie lekko unosić nogi oraz lewą rękę. Potrafił też budować pełne zdania, jednak jego mowa była dość powolna i niewyraźna. Wiedział, kim jest, ale pytany o swój wiek określał go jako "mniej niż 20 lat". Był przekonany, że wciąż jest 1984 r., a prezydentem USA jest Ronald Reagan. Nie zdawał też sobie sprawy, że został przewieziony do Nowego Jorku.
18 miesięcy później Voss ponownie zbadał Terry'ego. Jego kończyny były znacznie sprawniejsze niż poprzednio, choć nadal nie potrafił jeszcze np. ująć ręką łyżki. Polepszeniu uległy jego zdolności intelektualne (np. liczenie bez zatrzymania od 1 do 25), a mowa stała się bardziej płynna. Największą niespodziankę przyniosły jednak badania w DTI. Zdjęcia mózgu Terry'ego pokazały, że w niektórych jego obszarach, m.in. w móżdżku oraz okolicy ciemieniowej i potylicznej, znacznie wzrosła gęstość włókien nerwowych. - Prawdopodobnie to właśnie te rozrastające się neurony i ich wypustki, które budują nowe szlaki nerwowe, sprawiły, że Wallis odzyskuje władzę w kończynach i może porozumiewać się z otoczeniem - uważa Voss. I przedstawia na to kolejne dowody.
Otóż zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej wizyty Terry'ego w Nowym Jorku oprócz rezonansu wykonano mu też badanie za pomocą pozytronowej tomografii emisyjnej (PET). Technika ta polega na wstrzyknięciu do organizmu radioaktywnej glukozy i śledzeniu jej wykorzystania przez mózg. Dzięki PET można oszacować jego aktywność. Okazało się, że u Terry'ego najbardziej aktywne były te regiony mózgu, w których tworzyło się najwięcej nowych połączeń nerwowych. Te wyniki porównano z przypadkiem 24-letniego mężczyzny pogrążonego w stanie minimalnej świadomości przez sześć lat (również wskutek wypadku samochodowego). W jego mózgu znaleziono co prawda pewne ślady nowych połączeń nerwowych, jednak były one bardzo chaotyczne i nie powodowały jakiejkolwiek poprawy stanu zdrowia chorego.
Pytania pozostają
Jakie znaczenie dla nauki i medycyny ma przypadek Terry'ego Wallisa? - Przede wszystkim pokazuje, że centralny system nerwowy człowieka jest o jeszcze bardziej odporny i plastyczny, niż dotychczas sądziliśmy - uważa prof. Voss.
- Zdarzały się przypadki odstępowania od akcji reanimacyjnej u pacjentów w MCS w sytuacji pogorszenia się ich stanu zdrowia. Lekarze wychodzili z założenia, że chorzy i tak nigdy by się nie obudzili. Historia Wallisa dowodzi, że MCS może być odwracalny, i to nawet po wielu latach. Najprawdopodobniej trzeba będzie zmienić zasady opieki i rehabilitacji tych pacjentów - komentuje wyniki amerykańskich badań Steven Laureys z Uniwersytetu w Liege w Belgii.
Oczywiście wciąż pozostaje wiele pytań. Czy mózgi wszystkich ludzi w MCS są w stanie się zregenerować? Kiedy ten proces się zaczyna, a kiedy kończy? Nie wiadomo też, w jaki sposób wieloletnie przebywanie w stanie minimalnej świadomości i zachodzące w tym czasie zmiany w mózgu wpływają na osobowość człowieka. Pewnego dnia Terry na pytanie swojej terapeutki: "Co mogę dla ciebie zrobić", odpowiedział: "Kochaj się ze mną". Zdaniem Jerry'ego Wallisa jego syn przed wypadkiem nigdy by w ten sposób nie postąpił.
Naukowcy są jednak zgodni - ten przypadek to z pewnością przełomowy, ale dopiero pierwszy krok w badaniach nad stanem minimalnej świadomości. - Podobne badania, jakim został poddany Terry Wallis, powinny zostać wykonane u osób, które dopiero co zapadły w MCS - zachęcają zarówno Voss, jak i Laureys. - Tylko wtedy możliwe będzie opracowanie metody diagnostycznej, która pozwoli na ocenę szans, jakie dany pacjent ma na powrót do zdrowia. A być może nauczymy się również tak się nim opiekować, by stało się to jak najszybciej - przekonują badacze.
3