Czesław Janczarski
O Burku kłótniku i jego przygodach
Był raz sobie bury psina,
Który ciągle sprzeczki wszczynał.
Stado kaczek wpędzał w wodę,
Koziołeczka chaps za brodę.
A indorek Pan Gulgorek
wciąż miał z Burkiem różne spory.
Oj źle żyje się z kłótnikiem,
Co to zgody nie chce z nikim.
próżno każdy mu tłumaczy:
Zacznij Burku żyć inaczej.
Czyż nie milej bury piesku
żyć nam w zgodzie po sąsiedzku?
Warknął Burek na kokoszke,
poturbował kota troszkę,
skubnął kozła, skubnął kurka,
ależ była awanturka.
No , a potem rzekł zuchwale:
Od dziś nie chcę znać was wcale
i mieszkanie swoje zmieniam.
W świat wyruszam, do widzenia.
Idzie Burek polem, borem.
Spotkał lisa przed wieczorem.
Już z daleka lis go wita
i o zdrowie czule pyta:
A to miły gość w dąbrowie!
Witaj Burku jakże zdrowie?
Nie warcz proszę drogi panie
Wiesz co? Zróbmy polowanie.
Spółka będzie znakomita.
Burek oraz lis Mikita.
Na to Burek odrzekł:
Zgoda!
Lis Burkowi łapę podał
i pobiegli za pagórek
dwaj wspólnicy: lis i Burek
Poprzez krzaczki : myku- myku!
Biegną, już są przy kurniku.
Burku – lis rzekł- czuwaj bacznie
Wrócę zanim świt się zacznie.
Będzie potem uczta suta.
Schrupiesz kurkę i koguta.
Usiadł Burek, czeka, czeka,
a czas płynie czas ucieka.
Wreszcie złożył łep na łapie,
usnął Burek, głośno chrapie.
A lis wkradł się do kurnika,
porwał kurkę, szybko zmyka.
Świt już wstaje ponad lasem,
Burek smacznie śpi tymczasem.
Gospodyni się zbudziła
kurze piórka zobaczyła.
Zobaczyła kurze piórka i śpiącego pieska Burka.
Wola z dala gospodyni: już cię kara nie ominie.
Dostał by pies cięgi spore,
Gdyby nie był uciekł w porę.
Lis tymczasem lisiątkami
Schrupał kurkę z kosteczkami.
Burek zwiesił ogon smutnie
Głodny jest i zły okrutnie.
Idzie Burek leśną drogą
Spuścił głowę, spuścił ogon
Naraz patrzy – strumień szybki.
W strumieniu się pluszczą rybki.
Przyczaił się Burek w trawie,
rybki patrzą nań ciekawie
Wysuwają z wody łepki,
Wytrzeszczają szklane ślepki.
Hops! Do wody Burek wskoczył,
Pysk błocił i sierść zamoczył.
Rozpierzchły się w wodzie rybki.
jak srebrzyste strzały szybkie.
Idzie biedny bury psina, oj
nie tęga coś ta mina.
Naraz patrzy zając chyży,
siedzi w miedzy, uchem strzyże.
Ejże złapie cię mój panie!
No i schrupie na śniadanie!
Zmyka zając co ma sil,
polem, droga i łąkami.
Burek za nim, Burek za nim..
Skomli, szczeka, parska, sapie…
Kto wie może zbiega złapie?
Już jest blisko…już o krok.
wtem zając dał susa w bok.
Burek miał kierunek prosty
i z rozpędem wpadł na osty..
Zając uciekł, zmylił ślad.
Burek idzie dalej w świat.
Idzie i tak mysli sobie:
-Cóż ja sam na świecie zrobię?
Czy nie lepiej było w zgodzie
z sąsiadami żyć w zagrodzie?
Miałem jadła pełną miskę,
budkę ciepłą, budkę niską.
Na podwórko pragnę wrócić
Z nikim się nie będę kłócił.
Wrócę, wrócę póki pora
i przeproszę tam indora,
świnkę, kurka też przeproszę,
kotka chociaż go nie znoszę.