ADMINISTRACJA W SYSTEMIE POLITYCZNYM
Temat administracji cieszył się w ostatnich miesiącach dużym zainteresowaniem - rządu, prasy, jak i samych urzędników. A wszystko za sprawą nowej ustawy o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych i niektórych innych jednostkach sektora finansów publicznych w latach 2011-2013, którą chciał wprowadzić rząd. Cała sprawa związana była z oszczędnościami, które potrzebne były w przyszłorocznym budżecie, a jak wiadomo wydatki na administrację publiczną są jednymi z największych. Do tego sama administracja w ostatnich latach znacząco się rozrosła, bo aż o pół miliona urzędników - w roku 2010 zatrudnienie wzrosło do 440 tysięcy osób.
Celem ustawy jest redukcja etatów o około 10%, a jednym z rozwiązań miałoby być zmniejszenie limitu urzędników minowanych do pięciuset, czyli o połowę mniej niż w 2010 roku. Oczywiście pomysł spotkał się z szeroką krytyką, choćby dlatego, że mówi się, iż redukcja urzędników mianowanych doprowadzi do obniżenia jakości usług. Niestety najprawdopodobniej ustawa nie wejdzie w życie, gdyż prezydent przekazał ją do zbadania Trybunałowi Konstytucyjnemu. Są więc duże szanse, że zostanie ona uznana za niezgodną z Konstytucją. Ponad to w lipcu Polska przejmuje przewodnictwo w Unii Europejskiej, co może wymusić na pewnych instytucjach konieczność na dodatkowego zatrudnienia osób, które nie tylko posiadają odpowiednie kwalifikacje, ale znają również jeżyk obcy używany w UE - a to często stanowi duży problem wśród urzędników. Warto byłoby się także zastanowić, czy próba wprowadzenia tej ustawy nie była tylko populistycznym zagraniem politycznym, dla zdobycia niezbędnego poparcia politycznego przed zbliżającymi się jesiennymi wyborami. W końcu administracja, praca urzędników, jakość usług w poszczególnych urzędach są to elementy, z którymi zmaga się każdy obywatel i na który prawie każdy narzeka.
Dlaczego o tym w ogóle wspominam? Gdyż powszechne przekonanie głosi, że sprawy polityki nie są związane ze sprawami administracji publicznej - że działanie poszczególnych struktur administracji jest niezależne od polityków, czy zmieniających się rządów. Jak pisał Woodrow Wilson, jeden z prezydentów USA: „Administrowanie nie mieści się w obszarze polityki. Problemy administracyjne nie są problemami politycznymi. Polityka określa wprawdzie zadania dla administracji, ale nie powinna mieć wpływu na poszczególne urzędy. Administrowanie to przede wszystkim spokojne, wolne od pośpiechu i nieustannych konfliktów, załatwianie rozmaitych spraw; najczęściej nie ma to nic wspólnego z dyskusyjnymi zagadnieniami konstytucyjnymi. Jest ono częścią polityki w takiej samej mierze, w jakiej archiwum jest częścią życia społecznego; administrowanie wnosi swój wkład w politykę w tej samej mierze, w jakiej urządzenia techniczne przyczyniają się do wytworzenia określonego produktu”. Z myśli tej wprost wynika, że administracja ma być jedynie narzędziem stosowania prawa. Nie jest miejscem do toczenia bojów politycznych, walki o urzędy, czy dyskusji o słuszności, bądź błędzie rywala. W pewnym stopniu jest to oczywiście słuszne spostrzeżenie - przemawia za tym choćby fakt, że urzędnik, aby objąć swoje stanowisko musi zdać odpowiedni test i uzyskać mianowanie, albo podpisać umowę o pracę. Nie startuje w żadnych wyborach, nie prowadzi kampanii, nie zabiega o głosy wyborców obiecując efektywniejszą i cięższą pracę niż poprzednik.
Jednakże z drugiej strony, tak samo mocnym jest stwierdzenie, że polityka ma duży wpływ na administrację. Po pierwsze nie można zaprzeczyć, że administracja jest integralną częścią systemu politycznego danego kraju. Można nawet powiedzieć, że bez administracji nie byłoby władzy. Bo jak w ferworze walki politycznej i ważnych spotkań zagranicznych poszczególny polityk poradziłby sobie z ogromem bieżących zadań, jakie na nim spoczywają? Chociażby minister, który odpowiada za swój resort - ma on w swoim władaniu tak szeroki zakres spraw, że bez gwardii urzędników, którzy znają się na rzeczy, nie byłby w stanie poradzić sobie sam. I do razu dochodzi drugi element - musimy pamiętać, że urzędnicy podlegają ministrowi i zobowiązani są wykonywać jego polecenia, a ministrowie zmieniają się najczęściej przy każdych wyborach, a czasem nawet częściej, jeżeli rządzące ugrupowanie polityczne nie może stworzyć trwałego rządu. Przenosząc to na realia, załóżmy, że dziś urzędnicy w resorcie zdrowia pracują z plecenia pani minister Ewy Kopacz nad regulacją dotyczącą finansowania zabiegów in vitro dla par małżeńskich. Pani minister ostatnio balansuje na krawędzi, bo opozycja jest z jej pracy bardzo niezadowolona i możliwe, że złoży wniosek o wotum nieufności. Zakładając, że zostanie on przegłosowany, trzeba będzie powołać nowego ministra zdrowia. Pomijając już kwestie przynależności partyjnej, jeżeli nowym ministrem zostałby zagorzały przeciwnik in vitro postarałby się o cofnięcie decyzji na temat pracy nad nowym projektem ustawy. Co wówczas by się stało? Cała praca urzędników zostałaby najprawdopodobniej włożona do szuflady i zapomniana. Jaki więc z tego wniosek? Administracja publiczna ściśle połączona jest z tym, co dzieje się w polityce i systemie politycznym.
Oczywiście nie zamierzam posuwać się w swoich stwierdzeniach zbyt daleko i mówić, że całe funkcjonowanie administracji zależne jest od zmieniających się na szczytach władzy polityków. Aby tego uniknąć wprowadzono w naszym kraju system decentralizacji, który pozwala pewne elementy ważne dla funkcjonowania społeczeństwa przenieść na szczebel samorządowy, jak choćby stanowienie o wysokości poszczególnych podatków i opłat. O jego pozytywnych i negatywnych aspektach też można by było dyskutować. W ramach dyskusji w mediach nad przywoływaną już przeze mnie na początku ustawą, przypominano społeczeństwu, że w samorządach, aby objąć urzędnicze stanowisko wystarczą znajomości, a organizowane konkursy są czystą fikcją. Ponad to najwyżsi rangą urzędnicy często nadawani są z klucza politycznego.
Niestety w ówczesnych realiach bez administracji, jak i bez polityki nie da się funkcjonować żyjąc w demokratycznym państwie. Pomimo wad i opieszałości musimy chodzić do urzędów załatwiać swoje sprawy. Oczywiście możemy próbować pracować nad poprawą obecnego stanu rzeczy, chociażby poprzez składanie skarg, czy pozwów, kiedy spotykamy się z przypadkami nadużyć. Ale jednej rzeczy nigdy nie uda się zmienić - administracja publiczna jest i będzie częścią systemu politycznego i polityka zawsze będzie miała na nią wpływ. Sami zresztą na to pozwalamy, chociażby kiedy w wyborach samorządowych wybierając kandydata na dane stanowisko kierujemy się jego przynależnością partyjną, a nie zwracając uwagę na cechy, jakie według nas powinien taki kandydat posiadać.
BIBLIOGRFIA:
B. Guy Peters, Administracja publiczna w systemie politycznym, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 1999.
Łukasz Piechowiak, Rząd ograniczy zatrudnienie - zmniejszy limit na ekspertów, [w:] http://www.bankier.pl/wiadomosc/Rzad-zmniejszy-limit-na-ekspertow-2336530.html