Narkotyk, Slayers fanfiction, Oneshot


Narkotyk

By Hoshiko

Dług. Znowu dług. I znów większy... Zamiast spłacić dług wdzięczności wobec niego, zaciągnęła największy dług, jaki istnieje. Wedle obyczaju - jeśli zażąda, jej życie należy do niego. Wiedziała, że on tego nie zrobi, ale to niczego nie zmieniało. Ba, było nawet gorzej. Bądź co bądź - ona go kochała. A on jeszcze ocalił jej życie... Z narażeniem swojego...

Czyżby...?

Nie. Z pewnością to ona naciąga fakty.

I co teraz ma zrobić?! Jedynie...

Zdeterminowana wstała i wyszła.

Co on zrobił...?! Jak mógł...? Przecież był gotów poświęcić dla niej wszystko... Jak mógł powiedzieć jej, że zażąda kiedyś... Spłaty...?

Skąd może wiedzieć, jak ona to zrozumiała? A jeśli...?

Dlaczego ją skrzywdził? Przecież ją kochał - a to, że nigdy jej tego nie powie, nie ma nic do rzeczy...

Zrobiłby wszystko, aby cofnąć czas.

Drzwi skrzypnęły lekko. Wiedział, że to ona - poznał po krokach, które odbijały się echem po korytarzu jeszcze przed chwilą, a których dźwięk znał na pamięć. Poznał po cichutkiej muzyce oddechu, niedosłyszalnej dla zwykłego ucha. On słyszał go. Zawsze.

Ona...

Zamknął oczy. Może pomyśli, że śpi.

-Nie, Xell. Nie pomyślę. Przecież wiem, że nie potrzebujesz snu.

Jakim sposobem ona zawsze wiedziała, jaki wybieg chce zastosować...?

Odwrócił się do niej.

-Taaak, Fiiiliiiaaaa-chan...?

Normalnie gotowałaby się z wściekłości. Teraz zignorowała to. Tak jak myślał. Wszystko zepsuł i już nic nie będzie jak dawniej.

-Przyszłam zapytać, dlaczego to zrobiłeś.

-Sore wa himitsu desu. ^^

“Bo cię kocham, Filia-chan!!!”

-Nie chcesz - nie mówisz. Ale na następne pytanie mi odpowiedz. Jak mogę... Spłacić...?

-O czym ty mówisz, Fiiiliiiaaaa-chan? - udał zdziwienie. Chyba kiepsko.

-Wiesz, o czym. Proszę, choć raz podaruj mi te twoje gierki i odpowiedz na pytanie... Szczerze.

-Cóóóóż... - zawahał się.

A właściwie - czemu by nie? Pomyśli, że chce jej dokuczyć... Może się nabierze... A on wybrnie z głupiej sytuacji. A może... Znowu będzie jeszcze normalnie...?

Ale znowu... „Namagomi...”

Cóż, trudno. Przyzwyczaił się. No, prawie...

-Buzi, Fiiiliiiaaaa-chan. ^^

-CO?! - nie mogła uwierzyć własnym uszom. Ten mazoku jest...

Zabrakło jej słów.

-Buziaczek. ^^ Po prostu mnie pocałuj, Fi.

To było za proste.

-A co mi się stanie, jak to zrobię? - spytała podejrzliwie.

-Nic. Spłacisz swój dług wobec mnie.

-Kręcisz - nadal mu niedowierzała.

-Ja...?! Nigdy. ^^ To co z tym moim całuskiem? - złożył usta w przezabawny dzióbek.

-Czekam, Filia-chan - dodał, otwierając jedno oko.

Coś w tym jest nie tak, pomyślała. O co mu może chodzić...? Przecież to niemożliwe, żeby zamiast płacić, miała spełnić swoje największe marze...

No jasne. Tyle razy o tym śniła... Więc co, jeśli zapomni się, zatraci całkiem i zdradzi ze wszystkim...?

Jeżeli on się dowie, że ona go...

Nie zniosłaby tego.

-Fi, ja tu jestem! - zniecierpliwił się.

Udawał zniecierpliwionego, poprawiła się w myślach. On zawsze udawał.

-Noo...?

Raz kozie... Lina Inverse.

Pochyliła się. „Tylko pamiętaj: dotknij jego ust i natychmiast się odsuń, inaczej po tobie...” - pomyślała jeszcze.

To mogło się udać. Naprawdę mogło. Gdyby Xellosowi nie zakręciło się w głowie od jej bliskości. Gdyby nie przyciągnął jej do siebie i nie całował jak wariat... Bo przez to ona też zaczęła go całować i nie mogli już przestać. Całowali się zachłannie - byle jeszcze i jeszcze... Jak gdyby całe ich życie czekali tylko na to...

Kto wie - może czekali?

Na Shabbyego, on trzymał ją w ramionach...! Ją! Jego sen, jego marzenie, jego boginię...! Trzymał... Dopóki nie wyrwała mu się i nie uciekła.

Dlaczego...?

Nie rozumiał.

Przecież odwzajemniała jego pocałunki... Pragnęła ich... Czuł to przecież! A jednak... A może on ją jakoś skrzywdził? Ona była taka krucha w jego ramionach... Mógł ją wystraszyć... Być zbyt brutalny...

Czemu on zawsze ją ranił...?!

Czy to dlatego, że był...

Mazoku.

Tak...

I stało się. On wie już wszystko i teraz pewnie się z niej nabija.

„Namagomi! Namagomi! Ścierwo! Namagomi...!” - rozpłakała się. Łzy płynęły niekontrolowanym strumieniem. Jak on mógł... Jak ona mogła tak się przed nim odsłonić...?! Nigdy już nie będzie w stanie spojrzeć mu w oczy.

Nigdy.

Tonąc we łzach poczuła, jak ciepłe ramiona zamykają ją w silnym uścisku. Zamarła z przerażenia. Jasne, że wiedziała, czyje to ramiona... Czyj ciepły oddech muskał jej szyję... Czyj zapach działał na nią...

Jak narkotyk.

Bała się poruszyć, marzyła, by czas stanął w miejscu, ale...

Niedoczekanie twoje, namagomi. Nie dam ci tej satysfakcji. Nie włożę ci do ręki wiedzy o tym, że możesz zrobić ze mną...

Wszystko.

Zebrawszy całą siłę woli, spróbowała się wyrwać - jednak bezskutecznie. No jasne, był silniejszy. A ona o tym nie pomyślała. Ale to jego wina! To jego obecność pozbawiała ją umiejętności logicznego myślenia...!

Namagomi...

Mimo wszystko jeszcze raz usiłowała się wyrwać, tym razem z lepszym skutkiem. Prawdę mówiąc, przez ułamek sekundy myślała, że jej się udało, ale była w błędzie. To tylko jeszcze jedna z jego sztuczek - pozwolił jej się podnieść, ale jedynie po to, by posadzić ją sobie na kolanach i objąć jeszcze mocniej.

Była zła... Nie - była wściekła. Sama tylko nie wiedziała, czy na niego. Raczej na siebie - za to, że tylko udawała, że jej się to nie podoba. Za to, że było jej tak dobrze...

Za to, że tak go kochała...

Łzy same pociekły jej z oczu.

-Filia... Fi.

Jej imię, wymruczane przez niego do jej ucha, zabrzmiało jak muzyka. Pomyśleć, że uważała, że jest brzydkie...

Co on zrobił... znowu. Trzymał ją na kolanach... Ale trzymał przemocą, bo przecież się wyrywała... Ale zawsze tak było - jej ciepło, jej zapach, jej bliskość zupełnie pozbawiały go kontroli...

Jak narkotyk...

„Na Shabbyego, od takiego łatwo się uzależnić... I wcale nie chce się przestać...” - pomyślał.

-Filia... Fi.

Zawsze chciał tak do niej powiedzieć. Tak naprawdę, bez złośliwego zabarwienia. I tak bardzo chciał teraz ją pocałować... Ale nie, nie wolno mu. Straciłby ją na zawsze... A do tego nie mógł dopuścić. Przecież czuł, że nie był jej obojętny... Więc jeśli tylko dobrze to rozegra...

-Fi... Ja... Jeżeli... - zupełnie nie umiał do niej mówić, kiedy czuł, że płacze. Że drży, taka krucha w jego ramionach... Właściwie mógł myśleć tylko o jednym - jak bardzo pragnął osuszyć jej łzy pocałunkami. - Jeśli skrzywdziłem cię jakoś... Wybacz... Ja... Filia-chan, tak bardzo cię... - Poczuł, jak drgnęła, kiedy to powiedział. A więc znów coś nie tak... Czemu wiedział tak wiele rzeczy, tylko nie wiedział najważniejszego - jak ją uspokoić... Nie wiedział, jak powiedzieć to słowo, które przed chwilą nie mogło przejść mu przez ściśnięte gardło...

Ale w tym momencie - jednocześnie dla nich obojga - dawka narkotyku przestała być bezpieczna. Kiedy tylko Filia odwróciła się, by spojrzeć mu w oczy, zobaczyła w nich zbyt wiele. Usta same - wbrew jej woli - wypowiedziały jej tajemnicę:

-Xell... Ja t...

I w tym momencie nie wytrzymał on. Mimo, że tak bardzo chciał to usłyszeć, nie pozwolił jej dokończyć.

Zamykając jej usta pocałunkiem.

I jeszcze jednym.

I jeszcze.

Budził się nowy dzień i jak zwykle promień słońca świecił Filii prosto w oczy. Cóż - życie jest trudne. Wsunęła twarz w cień zagłębienia między szyją Xella a jego ramieniem i spałaby sobie dalej, gdyby nie to, że do jej sennego umysłu zapukała świadomość tego, że przecież...

Spała z facetem!

Z Xellem!!!

On leżał w jej łóżku... roznegliżowany...!

Na Cephieda!

Przypomniała sobie cały wczorajszy wieczór i ciemny rumieniec zalał jej czoło i policzki.

Mogła teraz już bez przeszkód wtulić się w niego i spać. A raczej mogłaby, ale czuła się tak doskonale szczęśliwa, że chciała smakować tą chwilę jak najdłużej... Czuła ciepło jego oddechu... Poczuła zniechęcenie na samą myśl, że w końcu trzeba będzie wstać. Ale jeszcze na szczęście nie teraz. Obudziłaby go.

Leżeć tak sobie i czuć jej słodkie ciepło było cudownym przeżyciem... Spełnieniem marzeń...

Jego Fi. Teraz już naprawdę jego.

„Mazoku i Ryuzoku”, pomyślał. „To nie może trwać.” Ale teraz liczyła się tylko ta chwila... I ona... W jego ramionach.

Nagle poczuł ciepło, bijące od jej policzków. Zerknął spod oka, tak, żeby nie zauważyła. Jak ona ślicznie się rumieni... „Ciekawe, o czym myśli...”, uśmiechnął się. Taaa... To była cudowna noc... Znaczy się, cudowny wieczór. ^^

Nie śpi już...

-Dzień dobry, Fi - pocałował ją w skroń.

-Xell...

-Hmm?

-Nic.

Pocałował ją w usta i zdecydował się zażartować:

-Wiesz, Fi... Teraz to ja chyba mam u ciebie pewien dług... Mogę odwdzięczyć ci się tym samym, naprawdę... To jak?

Zachichotała tylko, po czym powiedziała:

-Mam inny pomysł, zbereźniku.

Kurczę, a już miał nadzieję!

-Jaki, Fi?

-Buuuziiii, Xeeellooosss-chan.

Heh...

Cóż, prośbę spełnił. Tylko wybrał chyba nie to miejsce, w które się spodziewała owo buzi dostać.

-Xellos!

-Taa?

Odwróciła się, udając obrażoną, ale jej oczy mówiły wszystko.

-To może wstajemy? - wymruczał jej prosto w szyję.

-Teraz? Zapomnij.

W odpowiedzi uśmiechnął się jedynie... wiele mówiącym uśmiechem.

Filia jednak nie widziała tego. Poczuła tylko rozciągnięcie się warg, przyciśniętych do jej obojczyka.

Narkotyk działał.

Na ich oboje.

THE END.

(Boże, jestem beznadziejna. Jak ja mogłam to napisać...?)

pandziusia@poczta.onet.pl

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Domek z kart, Slayers fanfiction, Oneshot
Kiblowe perypetie, Slayers fanfiction, Oneshot
Szkarłat, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajka bez tytułu, Slayers fanfiction, Oneshot
Przeznaczenie, Slayers fanfiction, Oneshot
Familiada, Slayers fanfiction, Oneshot
1+1+1=2, Slayers fanfiction, Oneshot
W domu Xella, Slayers fanfiction, Oneshot
Bajarz, Slayers fanfiction, Oneshot
Reakcja, Slayers fanfiction, Oneshot
Droga, Slayers fanfiction, Oneshot
Królowa Gołębi, Slayers fanfiction, Oneshot
Die, Slayers fanfiction, Oneshot
Wielki - Większy Dzień, Slayers fanfiction, Oneshot
Czekolada, Slayers fanfiction, Oneshot
Związki Zawodowe, Slayers fanfiction, Oneshot
Bambo 2, Slayers fanfiction, Oneshot
Doubt, Slayers fanfiction, Oneshot
Już Nigdy, Slayers fanfiction, Oneshot

więcej podobnych podstron