7757


- 1 -

Niedawno opowiadano mi o pewnym człowieku, dyrektorze w dużej fabryce. Miał bardzo dobrego znajomego, który pracował w tej samej fabryce, ale jako ślusarz. Był więc podwładnym dyrektora. Obaj w życiu prywatnym, poza miejscem pracy, doskonale się rozumieli. Mieszkali w tej samej parafii, należeli nawet do tego samego klubu tenisowego, bardzo często odwiedzali siebie wzajemnie z całymi rodzinami. Mówili do siebie wtedy przez "ty". Jednak kiedy znajdowali się w fabryce, gdzie jeden był przełożonym, drugi podwładnym, nie zwracali się do siebie go imieniu. Ślusarz mówił wówczas do swego znajomego: "Panie dyrektorze". Dziwne! Tacy dobrzy znajomi, w domu po imieniu, a w pracy tak oficjalnie, urzędowo... Co sądzicie o takim postępowaniu? Niektórzy powiedzą: "Jaki ten dyrektor pyszny, ważny? Chce pokazać co to on nie znaczy". Inni z was odpowiedzą: "To zupełnie mądre, przecież dyrektor nie powinien nikogo ze swoich pracowników wyróżniać. Pozostali pracownicy czuliby się pokrzywdzeni". Uważam, że rzeczywiście obaj postępowali bardzo mądrze i słusznie. Wyobraźcie sobie, że wy pracujecie w tej samej co oni fabryce. Byłoby wam przyjemnie gdyby dyrektor wyróżniał jednego z pracowników? Z pewnością nie! A może przeżyliście już podobną sytuację? Na przykład w szkole pani, niechcący zresztą, ciągle wyróżnia jednego ucznia Jakie to przykre dla pozostałych uczniów: czują się pokrzywdzeni! A i ten wyróżniany wcale nie jest z pewnością zadowolony. Nie chciałby, aby go ciągle wyróżniano. Traci przez to nawet przyjaciół. Sądzę, że dyrektor, o którym mówiłem był bardzo mądry, rozsądny i roztropny. Chciał wszystkich pracowników jednakowo traktować. Dlatego nikogo nie wyróżniał, nikomu nie dawał specjalnych przywilejów.

  Ks. Andrzejewski R., Bóg nikogo nie wyróżnia, BK 6 /1986/, s. 276-277

- 2 -

Z przeżyć ostatnich wakacji pozostał mi w pamięci rejs żaglówką typu Beryl po jeziorze Śniardwy. Po biwaku na Czarciej Wyspie zdążaliśmy do przystani i nagle rozszalała się burza. Wszystkie żagle skryły się w zatoczkach. Tylko nasze mknęły przechylone do granic bezpieczeństwa, szarpane przez zmienny wiatr. Wszyscy poczuliśmy się tacy mali. Bo człowiek wśród burzy szuka opiekuńczej ręki. Wówczas  zauważa swoją słabość.

Jakże zrozumiały wydaje się nam przestrach uczniów Jezusa, gdy obudzili Go i zawołali: "Nauczycielu, nic to Cię nie obchodzi, że giniemy? On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz i ucisz się".

Ks. Szczepan Mitros - Zwycięstwo nad lękiem BK 85/5

- 3 -

Spotkałem kiedyś na ulicy swego byłego ucznia. Zdał maturę, pracę. Pytam o plany, osiągnięcia: pada odpowiedź: "Proszę księdza, oni udają że płacą, a ja udaję, że pracuję". Zbyszku, gdzie twój idealizm młodzieńczy, gdzie wiara w przemianę świata. Czy nie za wcześnie zestarzałeś się. Niepowodzenia, jakie przeżywasz, odebrały ci. inicjatywę. Boisz się być liderem, by nie podstawiono ci nogi. Kryjesz się gdzieś w środku, w czasie, bo "ostatnich gryzą psy", jak mówi piosenka. Stajesz się powoli człowiekiem stada. Tracisz swoją osobowość. Ślepo pozwalasz się prowadzić różnego rodzaju manipulantom. Zezwalasz, by ktoś inny za ciebie decydował. A ile razy przeżywałeś lęk przed opowiedzeniem się za prawdą? Bóg cię promował w sakramencie bierzmowania na swego obrońcę chciał, żebyś opowiedział się za Nim. Za Jego sprawą, a ty milczałeś!

Ks. Szczepan Mitros - Zwycięstwo nad lękiem BK 85/5

- 4 -

Po wzburzonym Morzu Północnym płynie duży statek. Zaniepokojeni pasażerowie w napięciu obserwują rosnące fale które coraz silniej. uderzają o burty. Tylko najodważniejsi ośmielają się co pewien czas wyjść na pokład. Sztorm wzmaga się coraz bardziej. Kilka przerażonych osób wbiega do kabiny kapitana. Jest tu tylko czteroletni jego syn. Porozkładał zabawki w kąciku i beztrosko je ustawia. Odrywa na chwilę oczy od zabawy i widząc przerażone twarze ze zdziwieniem pyta: Co się stało? Nie czujesz, jak rzuca, statkiem? Nie wiesz, że możemy utonąć?"

"A czy jest na statku mój tatuś ?" - z lekkim niepokojem pyta dziecko.

„Jest" - pada odpowiedź. - To nie musimy się bać - z uśmiechem mówi chłopiec i znów spokojnie pochyla się nad swoimi zabawkami.

Ks. Antoni Boszko - Zwycięstwo nad lękiem BK 85/5

- 5 -

Jeden z największych malarzy naszego stulecia, Picasso, malował obrazy dziwne w swojej wymowie. Postacie na jego płótnach to czasem ludzkie karykatury o kilku twarzach. Brak w nich proporcji, harmonii rysów i kształtów. Ale czy taki karykaturalny wygląd człowieka nie jest obrazem dzisiejszej ludzkości, ludzi o kilku twarzach, dla których zewnętrzna poza staje się ważniejsza niż sam człowiek? Czyż nie przywiązuje się większej wagi do stanowiska, wyglądu zewnętrznego czy pieniędzy, niż do takich ludzkich wartości, jak uczciwość, dobroć, pracowitość. Taki styl bycia wdziera się nie tylko w nasze życie rodzinne i społeczne, ale również w życie religijne. Często ocenia się życie z Bogiem według chodzenia do kościoła, czy składanych ofiar na potrzeby parafialne. Za wielki grzech uważa niejeden katolik opuszczenie pacierza, czy zaklęcie, za nic natomiast poczytuje sobie obmowy, oszczerstwa, trwanie w gniewie lub nienawiści czy nawet rozbijanie cudzego małżeństwa.

CHRYSTUS WZGARDZONY W DRUGIM CZŁOWIEKU BK 89

- 6 - 

Kardynał Salioge przez szereg ostatnich lat przed śmiercią był dotknięty paraliżem. W swoim pamiętniku zapisał: "Tak bardzo lubiłem chodzić i Bóg zabrał mi nogi, lubiłem mówić, a Bóg odjął mi mowę. On może wszystko wziąć, bo Mu wszystko dałem". Umieśćmy i my w centrum naszego życia miłość. Bez niej ani życie, ani cierpienie nie ma sensu.

On wzorem do naśladowania: "Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie samego zatraci i szkodę poniesie" (Łk 9,25). Głęboko te słowa Chrystusa są wpisane w życie świętych i błogosławionych. To oni swoim życiem udowodnili, że nic nad Boga. Powie św. Paweł: "Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa" (Flp 3,8).

Dewizą życia świętego Franciszka było: "Bóg mój i wszystko moje". A święty Augustyn powtarzał: "Kochaj i czyń, co chcesz".

CHRYSTUS WZGARDZONY W DRUGIM CZŁOWIEKU BK 89

  - 7 -

Słowa młodzieżowej piosenki, śpiewanej często przez oazową i pielgrzymkową młodzież, doskonale oddają myśl czytań zawartych w liturgii słowa dzisiejszej niedzieli.

Przed kilkoma laty telewizja nadała audycję, w czasie której zadano młodzieży pytanie: czy warto poświęcić swoje życie wyższym ideałom, jak to uczynili np. św. Maksymilian, Matka Teresa, Albert Schweitzer i inni? Zgromadzona przed kamerami młodzież w ogromnej większości wypowiadała się, że ideały te są bardzo piękne, ale "niedzisiejsze", że niby warto, lecz niezupełnie tak do końca, bo przecież im się też coś z życia należy, że wolą zostać zwykłymi, szarymi zjadaczami chleba. Jeden spośród uczestników tej grupy dyskutantów wręcz ostentacyjnie twierdził, że to nie ma najmniejszego sensu, bo on chce tylko od życia "brać" - nic nie dając w zamian. Na tę tak skrajnie negatywną wypowiedź nikt wtedy nie zareagował stanowiskiem przeciwnym, które by było zgodne z nauką Chrystusa, a statystycznie rzecz biorąc jest nas bardzo dużo ludzi wierzących i tacy na pewno w tej grupie byli...

CHRYSTUS WZGARDZONY W DRUGIM CZŁOWIEKU BK 89

- 8 -

Ciekawe refleksje na temat śmierci Chrystusa snuje Romano Guardini:

"Jezus na początku nie mówił o swojej śmierci. Gdyby ludzie otworzyli swe serca, spełniłyby się przepowiednie proroków. Zbawienie dokonałoby się poprzez głoszenie Dobrej Nowiny i wiary, historia zmieniłaby bieg. Dopóki taka możliwość istniała, Pan Jezus zdaje się nie wspominać o swojej śmierci, w każdym razie czyni to w sposób bardzo zawoalowany. Ale potem przywódcy zatwardzają serca, lud odwraca, się i Pan Jezus - nie dowiemy się, w jakiej ciężkiej godzinie próby wchodzi na drogę śmierci, aby dokonać zbawienia...

Za każdym razem jednak obraz śmierci wiąże się z obrazem zmartwychwstania, zapowiedziom męki towarzyszy zapowiedź zmartwychwstania, z obrazem pierwszego dnia wiąże się obraz dnia trzeciego. Tu by z tego wynikało, że Jezus nie umiera ludzką śmiercią, nadającą śmiercią będącą skutkiem grzechu, lecz przyjmuje śmierć z woli Ojca jako Ten, nad którym śmierć nie ma mocy. Jezus mówi tu zupełnie wyraźnie: "Mam moc je oddać (swoje życie) i mam moc znów je odzyskać" (J 10,18). Jezus idzie na śmierć przez swoją moc, nie z konieczności. I dlatego w drodze do Jerozolimy wydarza się to tajemnicze Przemienienie. Daje to przedsmak tego, co wypełni się do końca w czasie wydarzeń wielkanocnych. Śmierć Pana Jezusa związana jest od początku z ubóstwieniem, umiera On bowiem nie ze słabości, lecz z pełni życia".

Romano Guardini, Bóg daleki, Bóg bliski, Poznań 1991, s. 201.

Kazanie Rok C

- 9 -

Czy my rzeczywiście mamy poczucie tej jedności opartej na Bogu jako naszym wspólnym Ojcu? Miała je w wybitnym stopniu Sigrid Undset i dała tego liczne dowody.

Sigrid Undset (1883 -1949), wybitna powieściopisarka norweska, nawrócona na katolicyzm w 1929 roku, laureatka Nagrody Nobla, czuła się solidarną z ludźmi potrzebującymi pomocy, zwłaszcza z katolikami. Ta solidarność przejawiała się u niej w wielkiej ofiarności na różne cele dobroczynne. Na cele dobroczynne poświęciła Nagrodę Nobla.

Podzieliła ją na trzy części: jedną przeznaczyła na pomoc dla norweskiego związku literatów, drugą na wspieranie rodzin mających upośledzone dzieci, trzecią część tej ogromnej sumy przeznaczyła rodzinom katolickim na potrzeby związane z religijnym wychowaniem dzieci.

Convertis du XX-e siecle, Paris 1959, t. III, s. 69-70.

Kazanie Rok C

- 10 -

Dzisiejsza Ewangelia według św. Łukasza przynosi nam kilka odpowiedzi na pytanie: Kim jest Chrystus? Najwłaściwszą dał św. Piotr. Jeden z Piotrów XX wieku, papież Paweł VI, z wyjątkowym pietyzmem, wielokrotnie i przy różnych okazjach również wypowiadał się na temat Chrystusa. Jego myśli zestawił ks: Franciszek Bogdan, pisząc, że według Pawła VI Chrystus: "jest szczytem ludzkich tęsknot; jest ostatecznym przedmiotem naszych nadziei i naszych modlitw; jest punktem ogniskującym w sobie pragnienia dziejów i cywilizacji; jest Mesjasze; więc centralnym ośrodkiem ludzkości; jest Tym, który nadaje sens kolejom ludzkich losów i wartość ludzkim poczynaniom; jest Tym, który powoduje radość i wypełnia pragnienia wszystkich serc. On, prawdziwy Człowiek, Wzór doskonałości, piękności i świętości, postawiony przez Boga, by uosabiał właściwy model i prawdziwe piękno człowieka, Brata wszystkich ludzi, Przyjaciela niezastąpionego, jedynego, który godny jest zaufania i wszelkiej miłości. Równocześnie jest On źródłem wszelkiego prawdziwego naszego powodzenia; jest Światłem, w którym wszechświat nabiera proporcji, kształtów, piękności i cieni; jest Słowem, które wszystko określa, wszystko porządkuje, wszystko odnawia; jest zasadą naszego życia duchowego i moralnego. Uczy, co należy czynić, a do wykonania użycza siły i łaski... To Chrystus Bóg, Mistrz, Zbawiciel i Życie".

Ks. Franciszek Bogdan, Najmilsze pozdrowienie, Kraków 1997, s. 116

Kazanie Rok C

- 11 -

W przedziale podmiejskiego pociągu grupa wracających ze szkoły licealistów bawi się treścią "Ody do młodości". Celem dość prymitywnych popisów jest cyniczne kpienie z poetyckich sformułowań arcydzieła. Na tym „obszarze gnuśności zalanym odmętem" salwy lekceważącego śmiechu towarzyszyły przede wszystkim wezwaniom "Razem, młodzi przyjaciele!" Znak czasu?

Człowiek końca XX wieku jest dziwnie uprzedzony do słowa "razem". Z przeprowadzanych raz po raz sondaży wynika, że wśród młodych ludzi coraz mniejszą popularnością cieszą się wspólnotowe formy. życia. Życie małżeńskie i rodzinne kojarzy się im z rezygnacją z osobistej wolności i koniecznością dzielenia się własnym czasem, pieniędzmi itd. Człowiek próbuje więc być "sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem..."

Ks. Jerzy Cuda - ŚWIADECTWO GODNOŚCI OSOBY LUDZKIEJ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(134) 1995

- 12 -

Opowiada któryś z księży, asystent uczelni amerykańskiej, jak pewnego razu przyszedł do niego jeden z byłych uczniów i od progu stwierdził, że tym razem nie ma żadnych pytań ani problemów, przyszedł, by się spotkać. Usiedli na ziemi i po krótkiej wymianie informacji o sobie i znajomych w zasadzie więcej milczeli niż rozmawiali. Potem on powiedział: Dobrze jest mi tutaj. A ja dodałem: Tak, dobrze być znów razem. A potem znowu milczenie pełne pokoju. Wreszcie on rzekł nieśmiało: Kiedy patrzę na księdza, czuję jakbym przebywał w obecności Chrystusa. Nie zdziwiłem się, pisze ksiądz, ani nie czułem potrzeby protestowania. Powiedziałem: To Chrystus w tobie widzi we mnie Chrystusa. Tak - odparł - On naprawdę jest pośród nas. I wtedy powiedział coś, co zapadło na samo dno mego serca: Od tej pory, gdziekolwiek ksiądz pójdzie, albo gdziekolwiek ja pójdę, ziemia między nami będzie święta.

Ks. Stefan Duda CR - ŚWIADECTWO GODNOŚCI OSOBY LUDZKIEJ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(134) 1995

- 13 -

Tak się często zdarza, że chociaż człowiek widzi dobrze, ma dar dobrego wzroku, to nie potrafi właściwie patrzeć. Jeśli mi nie wierzycie, to posłuchajcie historii o pewnej dziewczynce.

Była to mała Marta, która chodziła jeszcze do przedszkola, a którą mamusia posłała po zakupy do pobliskiego sklepu. Miała kupić potrzebne produkty na śniadanie. W sklepie było kilka osób i Marta miała czas, by wszystko dobrze obejrzeć, zanim zacznie kupować. Najpierw przypomniała sobie, że mama kazała kupić bułki, mleko ser i masło. Ale kiedy tak stała zobaczyła, że dużo ładniejsze od bułek są pączki. Tak pięknie wyglądają, a jak smakowicie pachną! Przecież można zjeść pączka zamiast bułki... Mama na pewno się ucieszy. Kupię więc pączki. Później dostrzegła, że na półce stoją w równym rzędzie butelki z Pepsi Colą. Tak, to znacznie lepszy napój niż mleko. Może więc kupić to. Mama ucieszy się z tego. A to, co to takiego? Wspaniała chałwa. Przecież to lepsze niż ser! Mama się ucieszy, jak to kupię.

Kiedy pani ekspedientka zapytała, co ma podać, Marta odpowiedziała bez chwili zastanowienia: poproszę cztery paczki, dwie butelki Pepsi Coli, paczkę chałwy i kostkę masła. Jak sądzicie co powiedziała mama, kiedy wróciła do domu? (rozmowa z dziećmi) Oczywiście, była bardzo zdenerwowana i niezadowolona z tych zakupów. Trzeba bowiem zawsze patrzeć dalej i głębiej, niż tylko na odległość chwilowej przyjemności. Rodzina nie miała nic konkretnego na śniadanie.

Niestety, tak często bywa i w życiu... Ludzie patrzą bardzo blisko, na odległość swoich bezpośrednich odczuć: to mi się podoba, to chcę, tego nie chcę. A przy tym wszystkim mało myślą. Tak można nieraz i patrzeć na człowieka, i oceniać go tylko z wyglądu, czy pewnych zewnętrznych widocznych cech. Tego należy szanować, bo jest np. bogaty, czy ładnie ubrany. Ten zaś jest gorzej ubrany, czy biedny, więc można się mniej wysilać. Ten jest na wysokim stanowisku, a ten na żadnym stanowisku, więc znowu gorszy. Ten taki, ten owaki. Nie tak powinien patrzeć na człowieka chrześcijanin, bo robi takie same błędy, jak ta malutka Marta, która kupowała to, na co w danym momencie miała apetyt, nie kierując się logiką, tylko dziecięcym kaprysem. A co na ten temat mówi dzisiaj do nas Pan Jezus?

Ks. Bogdan Molenda - ŚWIADECTWO GODNOŚCI OSOBY LUDZKIEJ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(134) 1995

- 14 -

O postawie człowieka wobec zasadniczych wartości decyduje m.in. s t a n   ś w i a d o m o ś c i  tego, czym dana wartość jest; uznanie tej  w a r t o ś c i  j a k o  z a s a d n i c z e j  n o r m y  p o s t ę p o w a n i a  oraz samo  p o s t ę p o w a n i e. Wypaczona pobożność i jej skutki, będące czasami przedmiotem kąśliwej ironii, nawet w formie literackiej (np. Świętoszek Moliera, fraszka Na nabożne Kochanowskiego), rodzi się z wadliwego pojęcia pobożności.

Częstym zarzutem pod adresem tzw. osób pobożnych, pogardliwie określanych jako "dewotki" lub "bigoci", jest to, że zasłaniając się pobożnością, uchylają się od zaangażowania i odpowiedzialności za życie rodzinne, społeczne, zawodowe itp. W skrajnych przypadkach może się tak zdarzyć i wówczas nie ma to nic wspólnego z prawdziwą pobożnością.

Ks. Marek Chmielewski - DUCH POBOŻNOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 15 -

Niepozornie i skromnie na zewnątrz wygląda kościół Najświętszego Sakramentu księży Sakramentystów w Buenos Aires, wciśnięty pomiędzy rząd budynków. Prosto z wąskiej ulicy prowadzą do niego schody i nic nie zdaje się zapowiadać piękna świątyni. Po wejściu jednak do środka uderza człowieka jakiś ogromny blask chwały wystroju kaplicy, kipiącej od złota i pełnej światła. Całą szerokość świątyni zajmuje ołtarz, w którego centralnej części umieszczona jest ok. 150-centymetrowa monstrancja z nieustannie wystawionym Najświętszym Sakramentem. Obok niej aniołowie, po jednej i drugiej stronie - jak w widzeniu proroka Izajasza albo wizji Daniela - trzymają płonące siedmioramienne świeczniki. Poniżej, po obu stronach, inni aniołowie trzymają dymiące kadzidła jakby zamarli z ruchem kadzielnicy, oczarowani Boża chwałą. Na całej szerokości ołtarza harmonijnie rozmieszczone cztery lampy, których światło rozchodzi się na cztery strony świata. Na samym dole, po bokach ołtarza, aniołowie dyskretnie usuwają się do tyłu, chcąc zostawić miejsce, by cześć mógł złożyć Bogu człowiek.

Wprawne oko może z łatwością odkryć zamysł artysty, który chciał ukazać majestat i chwałę, która jakby strzela ku niebu i wraz z Najświętszym Sakramentem zdaje się, że zaraz się uniesie ku zaświatom Nieogarnionego. Wrażenie jest tak duże, że w zachwycie kolana same się uginają, a potem wystarczy tylko patrzeć, rozmyślać i słuchać... Tak prosta jest tutaj pobożna adoracja!

Dzisiaj jednak, może bez podobnych zachwytów, chciejmy pomyśleć o naszym duchu pobożności. Czy jesteśmy pobożni? Czy u końca XX wieku można być pobożnym? - Są to pytania jak najbardziej osadzone w obecnej rzeczywistości wielkich przemian.

Ks. Jan Wnęk - DUCH POBOŻNOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 16 -

Jeszcze przed wakacjami siostra katechetka zadała klasie siódmej pracę domową pod tytułem: "Kogo nazywamy pobożnym?" Wypracowanie trochę trudne, prawda? Ale klasa siódma poradziła sobie z nim znakomicie!

Pierwsza, do przeczytania, zgłosiła się Marcelina. Wszyscy z uwagą słuchali jej zadania, gdyż była ona najlepszą polonistką w klasie. Marcelina napisała, że pobożny uczeń to taki, który w każdą niedzielę chodzi do kościoła, modli się rano i wieczorem oraz odprawia pierwsze piątki miesiąca.

Następnie siostra katechetka poprosiła o przeczytanie wypracowania Sebastiana. On w swoim zadaniu stwierdził, że pobożne dziewczynki i chłopcy nie tylko się modlą i uczęszczają do kościoła, ale są dobrymi kolegami, chętnie pomagają innym, są prawdomówni.

Po odczytaniu zadań wywiązała się ożywiona dyskusja, która podsumowała katechetka. Siostra wytłumaczyła klasie, że pobożne dziecko kocha Pana Jezusa i chętnie Go naśladuje w domu, w szkole, w czasie wakacji. Siostra dodała jeszcze, że pobożne dziewczynki i pobożni chłopcy chcą naśladować Chrystusa, choć czasem jest to dla nich trudne, ale pragną być bohaterami Pana Jezusa. Janek, mający zawsze najwięcej wątpliwości w klasie, zapytał siostrę, czy dzieci same z siebie są zdolne do takiej pobożności? - Nie! Gotowość pójścia za Chrystusem jest darem udzielonym przez Ducha Świętego. Ten właśnie dar rozbudza w naszych sercach miłość do Pana Jezusa i ludzi:

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - DUCH POBOŻNOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 17 -

Znam dwie dziewczynki i jednego chłopca. Dzieci te mieszkają obok siebie. Razem chodzą do szkoły i razem wracają do domu. Niedaleko ich mieszkania stoi kapliczka z figurą Matki Bożej Fatimskiej. Podobne kapliczki i przydrożne krzyże często spotykamy w czasie wakacyjnych wędrówek na Podhalu i Śląsku, Mazowszu i Pomorzu. Kapliczka, o której wam mówię, zawsze była uporządkowana. Dbała o nią pobożna trójka moich uczniów. Często im za to dziękowałem. Byłem wzruszony, gdy dzieci wspólnie modliły się przy figurze Matki Najświętszej.

Ale najbardziej dziękowałem im za to, że idąc z kwiatkami do kapliczki, zabierały ze sobą koleżankę, która miała chore nogi i posługiwała się wózkiem inwalidzkim. Woziły ją także na spacer, pomagały w odrabianiu lekcji. Dziewczynki uczyły ją haftować małe serwetki pod filiżanki. Widziały w chorej koleżance cierpiącego Zbawiciela. Powiedzcie mi, czy ta dzielna trójka, to była trójka pobożnych dzieci? - Oczywiście, że tak! Ich pobożność nie była pobożnością "pustych rąk". A wy, obecni dziś w kościele, czy chcecie być pobożnymi? - Brawo! Życzę wam, by w czasie wakacji wasza pobożność nie była pobożnością "pustych rąk". Bądźcie weseli, radośni, uśmiechnięci - i dużo pomagajcie innym!

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - DUCH POBOŻNOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 18 - 

W numerze 6 (57) AWS (8 lutego 1998) napotkałem artykuł o prowokującym tytule Przegrywać, znaczy umrzeć. Jest to tekst prezentujący postać najlepszego na świecie tenisisty - Amerykanina Pete Samprasa. Jednak to nie tytuł sprawił, że rozpoczynam homilię przywołując ten tekst. Znalazłem tam bowiem fragment, który "otworzył" mi drogę do dzisiejszej ewangelii. Oto on: ...Do l9 roku życia Pete nie był nigdy na randce, ani nie miał prawdziwych przyjaciół. Potem spotkał dwóch ludzi, którzy coś dla niego znaczyli. Niestety już nie żyją. Vitas Gerulaitis zatruł się gazem w restauracji należącej do kolegi. Tim Gullikson zmarł na raka mózgu. Kiedy na otwartych mistrzostwach Australii w 1995 r. Sampras przegrywał 0:2 z Jimem Courierem, jeden z widzów krzyknął: Zrób to dla Tima! I Sampras wygrał, a potem się rozpłakał".

Ile razy w życiu zwracaliśmy się do kogoś, lub usłyszeliśmy takie zdanie: "Zrób to dla mnie!" Z pewnością nie mówił tego ktoś nieznajomy, jakiś przechodzień, jeden z tych, którzy pojawiają się i znikają w naszym życiu. Wydaje mi się, że za tą pozornie prostą prośbą ukrywa się niejednokrotnie bogaty świat, w którym uczestniczą dwie osoby. Ukrywają się też długie lata znajomości, w czasie których osoby te rozpoznają wspólne zainteresowania, osobiste wartości, rzetelność, kompetencję. Za taką prośbą stoi także wzajemny szacunek, poczucie troski, odpowiedzialności - jednym słowem, przyjaźń lub miłość. W imię tych wartości osoba jest zdolna do odpowiedzi, do poświęcenia, a niekiedy także do ofiary.

Ks. Jan Powak - “ZRÓB TO DLA MNIE". Współczesna Ambona 1998

- 19 -

Młody chłopak trzymał się z dala od Pana Boga, nie narzucał Mu się swoją osobą i dbał, żeby Pan Bóg także tych zasad przestrzegał. Tak został wychowany i tak było mu wygodnie. Katecheza była nie dla niego, świątynię omijał. Niedzielę (dzień odpoczynku często po sobotniej zabawie) w porze wiosennej i letniej witał na tarasie swojego domu, słuchając przyjemnej muzyki i przyglądając się ludziom idącym do i z kościoła. W maturalnej klasie technikum coś się stało. Coś. To cud. Dziś jest księdzem. Ale trzeba było widzieć to wczytywanie się, radosne odkrywanie wciąż czegoś nowego związanego z poszukiwaniem Jezusa przy sobie i siebie przy Nim. Czuło się u niego potrzebę odpowiadania na pytanie: "Kimże Ty jesteś, Ty, który mnie do siebie przyciągnąłeś, Ty, któremu zawierzyłem, prawie wcale Cię nie znając?" Pewnie do dziś nie dał jeszcze odpowiedzi, jeszcze nie jest świętym, ale...

Nikt, kto nazywa siebie chrześcijaninem, nie może tej kwestii, tego pytania zostawić, przejść obok obojętnie. I może to dobrze, że odpowiedź na nie trudno ubrać w słowa, że trzeba ubrać ją w życie.

Dziękuję Ci po prostu za to, że jesteś

za to, że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe za to, że jesteś bliski i daleki, że we wszystkim inny

za to, że jesteś już odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze że uciekamy od Ciebie do Ciebie

za to, że nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzięki Tobie za to, że to czego pojąć nie mogę nie jest nigdy złudzeniem

za to, że milczysz.

Tylko my oczytani analfabeci chlapiemy językiem

Jan Twardowski

Czy za tym Jezusem, którego nie sposób ogarnąć, nie sposób zrozumieć, można iść przez życie`? Czy za tym Jezusem i dziś odrzucanym przez wielu, bitym i zabijanym, niemodnym i zacofanym da się iść?

Ks. Grzegorz Kuta - KOMU ZAWIERZYŁEM? Współczesna Ambona 1998

- 20 -

Na lekcji religii ksiądz przeczytał dzieciom dzisiejszą Ewangelię i zwrócił się do nich:

- Czy nie macie jakichś pytań związanych z tym tekstem?

Wstała jedna dziewczynka:

- Pan Jezus jest Bogiem - mówiła - dlatego wie wszystko. Wiedział również, co ludzie mówią o Nim. Dlaczego więc pytał apostołów: Za kogo uważają Mnie tumy? (Łk 9,18).

Ksiądz zachęcił dzieci, aby same spróbowały odpowiedzieć na to pytanie ich koleżanki. Były różne odpowiedzi. Najbardziej podobała się wszystkim wypowiedź chłopca:

- Mnie się wydaje - mówił - że Pan Jezus postąpił podobnie jak nauczyciel. Na lekcji historii, na przykład, nasz nauczyciel, pytał nas, kiedy była bitwa pod Wiedniem, innym znów razem, kto to był Aleksander Wielki. On sam wiedział to dobrze, ale pytał, aby sprawdzić nasze wiadomości i utrwalić je w naszych głowach.

Wszyscy zgodzili się, że to jest dobra odpowiedź.

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

- 21 -

Jedna dziewczynka z dobrej, chrześcijańskiej rodziny poszła w odwiedziny do koleżanki, której rodzice byli niewierzącymi. W rozmowie z nimi usłyszała, że według nich Pan Jezus nie był Bogiem i że Jego Ewangelia odciąga ludzi od pracy i przeszkadza im w postępie, i że ona postępuje nierozsądnie, chodząc do kościoła. Była ona mała i nie potrafiła jeszcze dyskutować z dorosłymi. Tym bardziej, że po raz pierwszy w życiu zetknęła się z ludźmi niewierzącymi. Bardzo się tą rozmową przejęła i całą noc nie mogła zasnąć.

Dlaczego są ludzie, którzy nie chcą wierzyć w Pana Jezusa i źle o Nim mówią?

Najczęściej dlatego, że nie znają Go dobrze, że nie przeczytali Jego Ewangelii i nie zastanowili się nad nią. Znają chrześcijaństwo tylko z zewnątrz, z jakiejś procesji, czy z zachowania nie zawsze dobrych chrześcijan. Są podobni do Eskimosa, któremu dano pomarańczę. Zaczął ją jeść od skóry i stwierdziwszy, że jest gorzka, wyrzucił cały owoc do kosza.

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

- 22 -

Karol de Foucauld. Urodził się we Francji, w dziewiętnastym wieku, w rodzinie katolickiej. Rodzice umarli mu bardzo wcześnie. Krewni doprowadzili go do I Komunii świętej. Jako małe dziecko wierzył w Chrystusa. Potem jednak, przebywając w różnych internatach, wśród ludzi religijnie obojętnych, utracił wiarę. Począwszy od czternastego roku życia przez dwanaście lat nie chodził do kościoła i nie przystępował do sakramentów świętych.

Wraz z utratą wiary przestał też zachowywać przykazania Boże. Zamiast uczyć się, bawił się wesoło, uczęszczając z kolegami do różnych knajp. Przez gry w karty stracił dużą część majątku, zostawionego mu przez rodziców. W końcu zaczął mieszkać z jakąś dziewczyną, która nie była jego żoną.

Dzięki dużym zdolnościom udało mu się jednak, mimo próżniaczego trybu życia, ukończyć szkołę wojskową. Potem w przebraniu rabina przewędrował całe Maroko, prawie nieznane jeszcze wówczas dla Europejczyków. Pierwszy zrobił mapy tego kraju, za co dostał złoty medal we Francji. W Maroku i Algierii podziwiał pobożność mahometan. Widział, jak w godzinie przewidzianej na modlitwę, padają na twarz, na ziemię, aby oddać cześć Allahowi. Bezmiar piasków pustyni Sahary również kierował jego myśl ku Stwórcy. Zaczął myśleć i żyć poważniej.

Po powrocie do Francji odwiedził swą siostrę. Gdy opowiadał o swych osiągnięciach naukowych, odezwała się doń mała siostrzenica. "A co zrobiłeś dla Pana Jezusa?" Zamilkł, bo dotychczas obrażał Go tylko swymi grzechami. Zaczął się wstydzić dotychczasowego życia. Pod wpływem swej siostry, dobrej chrześcijanki, jej małej córeczki oraz księdza Huvelin z Paryża nawrócił się i wyspowiadał po raz pierwszy od dwunastu lat.

Teraz wierzył już w Pana Jezusa, starał się żyć w przyjaźni z Nim. Zapragnął, aby inni też Go poznali i pokochali. W tym celu został zakonnikiem i księdzem. Udał się na Saharę, gdzie przez kilkanaście lat przebywał wśród muzułmanów. Pomagał im, uważał ich za braci i siostry. Nazywał się "bratem powszechnym", bratem wszystkich spotykanych ludzi. W 1916 roku poniósł śmierć męczeńską. Obecnie jest kandydatem na ołtarze.

Czego nas uczą dzieje Karola de Foucauld? Przede wszystkim, że pod wpływem złych kolegów, złego towarzystwa, nawet dzieci mogą przestać wierzyć w Pana Jezusa i nie zachowywać przykazań Bożych.

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988

- 23 -

Na lekcji religii ksiądz pytał: "Kto to jest Chrystus?" Dzieci odpowiadały: "Pan Jezus, to druga Osoba Trójcy Świętej, Syn Boży, który stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia". - To dobra odpowiedź - pochwalił je ksiądz, ale - dodał - to powiedzieli wam inni, tego nauczyliście się z katechizmu. Spróbujcie teraz napisać, kim dla was jest Chrystus, co wy sami myślicie o Nim.

Były różne odpowiedzi. Przytoczę jedną i na niej zakończymy nasze dzisiejsze rozważania. "Jezus to mój przyjaciel - pisało jedno dziecko - Ktoś, do kogo mam zaufanie. Często modlę się do Niego i usiłuję być Mu posłuszny. Cokolwiek by się zdarzyło w moim życiu, zawsze będę starał się być blisko Niego. On też nigdy mnie nie opuści."

Ks. S Klimaszewski  MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
7757
7757
7757
7757
7757
7757
7757
1366 7757 1 PB

więcej podobnych podstron