Przyjaciele co stali się... katami.
Przykro jest nieraz powiedzieć prawdę. Wszakże stałbym się winny sromotnego tchórzostwa, gdybym jako apostoł, mówiąc o grzechach przyjaciół, pominą milczeniem to, co z bolesnym jękiem wydarło się z serca papieża Królestwa Chrystusowego, Piusa XI :
„ Wskazałem, pisze papież, na grzech nader ciężki, na grzech niewstydliwości i zmysłowości, w jaki wpada wiele dusz szczerze katolickich, nawet pobożnych. Zapominają oni o etyce chrześcijańskiej, stosując się do mody skrajnie przeciwnej elementarnym przepisom wstydliwości”.
Boleść Namiestnika Chrystusowego, to niby echo boleści Serca Bożego, dotkniętego tak boleśnie przez ten grzech społeczny, przykazaniu czystości serca i zmysłów. A boleść ta stała się tym okrutniejsza, że znalazła się zaledwie mała garstka córek Kościoła, co usłuchała głosu Papieża i uczyniła cośkolwiek, by położyć kres zgorszeniu. Gangrena bezwstydu społecznego wżarła się głęboko w całe społeczeństwo katolickie, nie wyjmując rodzin wierzących i wyposażonych bogatą tradycją katolicką.
Obawiam się, by boleść papieża, by jego głos, którego nie słuchają, nie sprowadził prawdziwego przekleństwa na osoby, co mają odwagę zwać się córami Kościoła, hołdując bezwstydnej modzie, wbrew woli Bożej i nakazom Namiestnika Chrystusowego.