JIM MORRISON
THE VILLAGE TAPES
Tłumaczenie Artur Brodowicz
Taśmy z Village
Przyjdź
po wszystkie kłamstwa świata przemilczane i upadłe
zielone statki zwisają
na powierzchni
oceanu a podniebne ptaki
szybują zadowolone między
samolotami.
Posępne kalekie domy
obwieszają urwisko
Na Wschodzie, w miastach
wzmaga się
pomruk życia, przyjdź teraz
O wielkiej szalonej
Amerykańskiej Nocy
śpiewamy
wysyłając nasz podarunek
jej wielkiej obietnicy
Piloci są problemem
Deszcz i głodne morze
żądne stali
Wypowiedz łagodną
Amerykańską Modlitwę
Westchnienie cichego zwierzęcia
za lądowaniem
pełnego mocy samolotu
Jechaliśmy na oponach z opium
z ogromnych
szachów lotniska
o świcie, odświeżeni szkłem
w rozbitej nocy
wylądowaliśmy wtedy w cichej
mgle, obok czasu
poza tą dziwną rzeką
Potem radośnie przez
wyludniony ranek
szczęśliwi, że zauważamy
oznaki życia
psa,
uczennicę
czy jesteśmy w Harlemie?
Błogosławieństwa
przyjmij tę starodawną
mądrość
która przybywa z
daleka by powitać nas
Ze Wschodu
ze słońcem
Zawołaj go
ze szczytu
góry, z wysokich
wież
gdy umysł
buntuje się
i kieruje
ku wolności
przyznaj nam jeszcze jeden dzień
i godzinę
bohaterze tego snu
który leczy i prowadzi nas
Wybaczcie mi, Czarni
wy którzy łączycie się
gdy ja boję się i łagodnie
zapadam się w ciemność
Nauka nocy
Ziemia powietrze ogień woda
Matka ojciec synowie i córki
Samolot w rozgwieżdżonej nocy
Pierwszy strach
Las idź za nim wolna
Kocham cię
Spójrz jak cię kocham
Polityka ekstazy jest rzeczywista
Czy nie czujesz jak cię opanowuje
do głębi
zmieniając noc w dzień
mieszając słońce z morzem
Kuglarstwo
Ból na pustkowiu
Okrutna pływająca atmosfera
Słodka pływająca ryba haczyk uśmiech
Kocham cię przez cały czas
nawet z małym dzieckiem
za rekę
i ściśnij
Szybko się
uczysz
Nie spaceruj
Słuchaj dziecięcej mowy
Słońce kobra/ uśmiech gorączki
- Nikt mnie nie zabije
"Kim jest ten szalony posłaniec?"
W czasach jak te potrzebujemy
mężczyzn wokół nas którzy potrafią
widzieć trzeźwo i mówić prawdę.
Brak tchu
Bredzący świadek
-Kto nadchodzi?
-Azja.
Kasandra przy studni
Pomocy! Pomocy! Ratuj nas!
Ratuj nas!
Umieramy kolego, zrób coś
wydobądź nas stąd!
Ratuj nas!
Umieram.
Co też zrobiliśmy!
Zrobiliśmy to, kolego, popełniliśmy tę
Pomocy!
To jest nasz koniec, kolego.
Kocham cię, kolego.
Kocham cię, kolego.
Kocham cię bo ty to ty.
Ale musisz nam pomóc.
Co zrobiliśmy, kolego,
co też zrobiliśmy?
Gdzie są moje marzycielki
Dziś i dziś wieczorem.
Gdzie są moje tancerki
podskakujące szaleńczo
wirujące i krzyczące
Gdzie są moje kobiety
marzące po cichu
schwytane niczym anioły
na ciemnej werandzie aksamitnego rancza
tańczcie tańczcie tańczcie tańczcie
tańczcie tańczcie tańczcie
To była najwspanialsza noc mojego życia
Choć wciąż nie znalazłem żony
przyjaciele byli przy mym boku
Indianie rozrzuceni krwawią na autostradzie świtu
Duchy zapełniają kruchą skorupę umysłu dziecka
Wdarliśmy się na mur
Przeszliśmy przez cmentarz
Starodawne kształty otaczały nas
Nie było muzyki tylko mokra trawa
czułem się świeżo we mgle
Para kochała się w cichym zakątku
ktoś gonił królika w ciemnościach
Dziewczyna upiła się i udawała trupa
A ja wygłaszałem puste kazania mej głowie
Cmentarz chłodny i cichy
Przykro mi opuszczać
twe święte łoże
boję się mglistego nadejścia dnia
W tym głośnym
krzyku pici
musimy spróbować znów
mówić o nie połączonych
milach snu wokół
nas
mrucząc przez sen
ślepe numery
W wyłożonym płytkami pokoju
siedzimy i rozmyślamy
odmawiamy ruchu
Strażnicy odmawiają
i na ostatnim miejscu
i w ostatnim słodkim oddechu
i w sinusoidalnym ruchu kraba
i w gwiazdach pełni, gwiazdach żądzy
w napisanej książce i majestatach
w wypełnieniu na urwisku
we wnętrzu masła
na gładkich grzbietach i wielbłądach
w otwartym naczyniu
w żyle
w nieopowiedzianych żywotach
które świadczyły wszystkiemu
Dla tych ludzi, którzy oddali życie
dla Nirwany
dla niebiańskiego wyznania
dla ciebie, dla mnie
Te wiersze zostały napisane
aby przekazać wiadomość
by zignorować ostrzeżenie
Pohulać idąc w górę do
zwodniczych głosów
By zajrzeć w głębiny mórz
Uwierz
Rzeczy straszniejsze
niż wojna
Rzeczy z opowieści
Wielkie bestie
na wymarciu
Wszystkie te straszne
zaniechane słowa upadają
w cholerę
chwiejne ściany, zapomniane
przewracają się w
Noc
Serdeczni przyjaciele
wspólnota jednego prawdziwego krzyża
ziemscy kochankowie rozbijają się
słodki smutek czerń
na niebezpiecznym poboczu
w dół, w ogień
cisza, płacz
Daj dowód oddechem
miło
gdy krzyczę
Północ!
musi nadejść
jak w śnie
sperma
nie wzywana
ze środka
Ziemia graniczna
gdzie robi się
alkohol
strumień
musi nadejść
nieproszony
niczym świt
cichy popłoch
bez pośpiechu
włosy kręcą się
Telefon
dzwoni
Tworzymy świt
Spadłem na ziemię
i zgwałciłem śnieg
poślubiłem życie
i oddychałem szpikiem mych kości
Widziałem młodych tancerzy
Jestem ciałem i potrzebuję pokarmu
Potrzebuję kurewskiego migotania łez
kobiet, w każdym wieku
Kanapka śmiechu, pokarm
na obiad cielesnych umysłów
Cholera z tobą, tańcz
tańcz teraz
lub umieraj grzeczna i tłusta na twym
śmierdzącym tyłku, wciąż
zapięta do lotu
Jeśli pisarz może pisać i
farmer może siać
To wszystkie cuda zbiegają się,
pojawiają i zaczynają się zdarzać
Jeśli dzieci jedzą, jeśli czas ich
płaczu był pół -
nocą
Ziemia potrzebuje ich
cichych psów na śniegu
skulonych w wiośnie
gdy słońce tworzy wino
i tańce krwi niebezpieczne
w żyłach czy winorośli
Przyjść jak teraz zastanawiając się
czy świat istnieje naprawdę to
chore widzieć jaki
przybrała kształt. Cóż za pobłąkane
szaleństwo skrycie stworzyliśmy?
Z pewnością nikt tego nie chciał
na pewno ktoś to rozpoczął.
Gdzie on jest?
Gdzie on lub to jest gdy
potrzebujemy jej?
Gdzie jesteś?
W kwiecie?
Narodzić się jak teraz
dla piękna i widzieć smutek
Czym jest ta przelotna choroba?
Rodeo, Rondolay, Rhonda
Czerwony, bogaty rejestr podstęp runy
grabie rumak biegi respekt
jeśli wiesz o co mi chodzi.
To konkretne obrazy Vermont
Usta prowadzą w tę stronę
ja w tamtą
Niedobrze szybciej ręka zbyt wolna
By istnieć w czasie umieramy tworzymy
pryzmaty w pustce
Prawda szybciej te frustracje
porwania zastrzelić republikę
Prezydenckie tęsknoty za
tronem
Cztery dwudziestki szybka gorączka klinika
mądrość syfilis doktor pielęgniarka
Indianie Amerykanie Atlantis
Ocal nas prowadź nas w czasie potrzeby
modlitwa do umysłu komórki ciała
modlitwa do środka człowieka modlitwa
do ostatniego wieczornego szeptu gdy
ręka cicho wsuwa się w spokojne
ciernie kamienie burze
Wyczekuję twego przyjścia
z opieszałością przemów do mnie!
nie zostawiaj mnie tutaj samego tortura
pokój w klinice znam zaaresztowanego
mężczyznę zużyte kraty jego matka
kto pomoże zapałka papieros
Idę. Boże? Jak ci na imię?
Musi być sposób na określenie
stop wydarzenie przestrzeń cienie
postawy pozy zdjęcia
Świat poza słowem i całą
ekspresją nie może teraz
przyjść dla nas wkrótce opuścić wszystko
Republika jest wielkim krzyżem na
wielkim krzyżu naród świat w ogniu
Taksówka z Afryki Grand Hotel
Był pijany wielkie przyjęcie
wczoraj wieczorem. Pastwiska
Skunksy wąż niewidoczne nocne ptaki
Jastrzębie letnie katastrofy
na zewnątrz słuchając ryczenia
lwów na pustych polach
To są zapomniane
ziemie mówię w tajemnicy
o lesie koniec żartują
najpewniej ze mnie
Musi być dzisiaj ktoś kto
wie wiedzą ale nie mogą
ci powiedzieć niczym karmienie dziecka
winem niczym wąchanie kory
listy niebieskich dzieci nieruchomości
sprzątanie biur słowne wymioty
zupa z umysłu pełzające wszy okowy książki.
Strumienie uczucia prowadzą do przegranych
z powrotem cofając się we wszystkich kierunkach
przesypiając te godziny szaleństwa
Nigdy więcej nie obudzę się
w dobrym nastroju. Mam dość tych
śmierdzących butów. Opowieści o zwierzętach
w lesie nie głupie ale
jak Indianie wytrzeszczający swe
małe oczy w nocy znam
las i złe księżycowe fazy
ťZ pewnością śmiesznie wyglądamy, co nie kolego?Ť
Idealni. Zapomniani. Pieśni
to dobre kanały dla śmiechu
Ptak umysłu był dobrym przyjacielem
Kto zważał na labirynty i żył
w studni. On znał Jezusa
Znał Newmana znał mnie i
Morganfielda mam nadzieję, że możesz
zrozumieć te ostatnie przypowieści
były nadzieją (beznadziejne) oczywiście jeśli możesz
spojrzeć na nie jak na coś poza
materią z pewnością nie więcej niż
podwójnie składany widelec idź za tym samotne
drzewo Teraz natarcie runy
żebro przynęta plugastwo kobiety z
dzielnicy ziewały i błąkały się
pływająca fala kurzu jedzenie
resztki dla dziecka nie ma południa
na chybienie dzwony wzywały do kościoła
mieszkańcy studni przyjdźcie do piekła
podejdźcie do dzwonu pogrzebowy jive
Pełno Czarnuchów, pokazujących swe
ciemne uśmiechy. Obojętni trędowaci -
-oszuści film ma wzięcie
Tego sezonu we wszystkich hotelach
bogaci turyści z kontynentu
udzielają poparcia i biorą udział w seansie opowieści
co noc ptaki mówią one
znają wszystkie numery telefoniczne kanty
i kastaniety linie są założone
Słuchaj usłysz te głosy i wszystko
tą międzymiastową z drugiej połowy
Kocham słyszeć jak opowiadzasz chłopcze
misjonarski ogier pewnego dnia
przybył diabeł tylko nie mów nikomu
bo zniweczysz rezultaty.
Podszedł do ambony i ocalił
miasto równoczesnie upokarzając
czyjąś żeńską córkę.
Gdy podniesiono jego płaszcz
zobaczono węża i my wszyscy
znów zapadliśmy w letarg.
Budynki pozłacane bez przerw.
Wszędzie budowy. Nasz
własny dom był prawdziwą astrologią
Niewielkie flety wygrały szpaczy
wschód słońca. A u ujścia rzeki
sidła przeszkodziły nam w kolacji
Powraca do domu z torbami mięsa
i workami mąki i chleb
urósł i rodzinie powodziło się.
Ci, którzy biegną ku mierci
Ci, którzy czekają
Ci, którzy się martwią
Nieskończone poszukiwanie czuwanie
wież strażniczych i fortec
wbrew morzu i upływowi czasu
Czy wygrały? Być może.
Wciąż stoją a po
ich cichych
pokojach błąkają się wciąż
dusze zmarłych,
stale pilnujące tych którzy żyją.
Już wkrótce będziemy z nimi.
Już wkrótce będziemy chodzić
po ścianach czasu. Nie będziemy
tęsknić za niczym
oprócz siebie nawzajem.
Ogrodźcie mój święty ogień
Chcę. Być prostym, czarnym i czystym
Niewyraźne nic
Proszę
Morze jest zielone
Dym
niczym dziecięca wersja
bożonarodzeniowego marzenia
bez
czuwania.
Dlaczego pragnienie śmierci.
Czysty papier lub nie pobrudzona
biała ściana. Jedna fałszywa
linijka, zadrapanie, błąd.
Nie do usunięcia. Tak niewyraźny
przez dodanie miliona innych
śladów. wymieszanie,
przykrycie.
Ale pierwsze zadrapanie
pozostaje, zapisane
złotem krwi, świecące
Pragnienie idealnego życia