A.J. Czartoryski - Bard polski - streszczenie, Streszczenia lektur


MIĘDZY ROZPACZĄ A NADZIEJĄ

Wstęp: prof. Piotr Zbikowski

Po klęsce kraju muza narodowa nie zamilkła, ale rozpowszechniano poezje głównie w rękopisach. Pokutowało przeświadczenie, że niewielu twórców miało odwagę wypowiadać się na temat upadku ojczyzny, a jeśli takich wymieniano, padały nazwiska:

Adam Jerzy Czartoryski - Bard polski

Józef Morelowski - Treny

Julian Ursyn Niemcewicz - `Smutki w więzieniu moskiewskim pisane do przyjaciela' oraz `Wiosna'

Jan Paweł Woronicz - `Emilka' i `Świątynia Sybilli'

Hugo Kołłątaj - liryki więzienne

Kniaźnin

Nurty w poezji porozbiorowej

Nurt:

okolicznościowej poezji politycznej.

Filozoficzny

Religijny

Kulturowy

Estetyczny

Literacki

BARD POLSKI

Książę Adam Jerzy Czartoryski (1770-1861)

Bard polski pisany przez… roku 1795, a przez siostrę jego, Marię z Czartoryskich, księżnę Wirtemberską, w Świątyni Pamięci złożony roku 1830.

Motto: Nos Patriae fines, nos dulcia linquimus arva (Wergili) „My kraj własny, my lube rzucamy zagrody”

Bard - nazwa staroceltyckich poetów i pieśniarzy opiewających dawnych władców i ich czyny.

Podmiot liryczne zwraca się do Barda, by westchnął on nad dokonanym na kraju gwałtem. Nie godzi się bowiem rozpaczać. Rozpacz jest głucha, żal osłupiały trwogą. Upewniwszy się, że podli sprawcy gwałtu nie słyszą, prosi barda o wzięcie lutni i wzruszenie go, żeby mógł wylać z siebie zapiekłą żółć. Stwierdza, że Bard dał mu poznać poezję (nauczycielem Czartoryskiego był m.in. Kniaźnin) i nauczył go miłości ojczyzny. Obaj opiewali kraj, gdy był szczęśliwy, teraz podmiot nie będzie śpiewać dla kraju, bo go nie ma. Prosi Barda, by raz jeszcze poszli obejrzeć ziemię polską, wzruszyć się wspomnieniem drogiej wolności, wywołać ciebie Polaków i wzruszyć ich grą na lutni.

Poszliśmy, referuje podmiot. Zwraca się do ukochanej ziemi w bezpośredniej apostrofie. Widział ją szczęśliwą, kwitnącą, zamieszkałą przez pracowity lud, bujnie porośniętą dorodnym zbożem, zapełnioną bydłem i obfitymi sadami. Teraz wszędzie głód, spustoszenie, snująca się po kraju drapieżność zagrabiła i zniszczyła wszystko, co cenne, nawet trawy. Zaległo głuche milczenie, którego nie przerwie żaden wesoły głos. Z pogorzelisk unoszą się dymy, chaty są puste, okna wybite, rolnicy rozproszyli się w popłochu.

Poeta zwraca swą uwagę na południe, na Kraków. Jest to miasto - gniazdo Polski i jej chwały, skąd powstał mąż szlachetny, wysokiego ducha (Kościuszko), który zgromadził pod sobą zastępy obywateli chcących walczyć o wolność ojczyzny. Tyrani zadrżeli o swą grabież, kiedy on wkroczył do walki by rozrywać kajdany niewoli. Od iskry tego bohatera zapalił się cały kraj. Kiedy Kościuszko walczył, wszyscy przejęci byli radością, nadzieją. Podmiot liryczny, choć teraz w niewoli,. Chce pamiętać o zasługach tego bohatera. Prosi barda by zaśpiewał na chwałę walczących kosynierów pod Racławicami, tych, którzy oddali życie w insurekcji. Wspomina mężnie walczącą podczas powstania Warszawę. Ulice miasta spłynęły krwią. Na samo imię Kościuszki cnota odnosiła zwycięstwo. Poeta prosi Muzę, by nie odbierała mu natchnienia. Chce móc oddać chwałę także „krwawym Szczekocinom”. Wspomina wiarołomność Fryderyka Wilhelma II, który o0dstąpił od sojuszu z Polską i wygraną wojsk powstańczych. Kopściuszkę nazywa „świętym mężem”, pracującym tylko dla dobra swoich braci. Bardzo apoteozuje postać bohatera, jakoby nie potrzebował snu, pokarmu, zarzuca mu wadę zbytniej dobroci. Bóg wstawił się za obrońcami i dopomógł do zwycięstwa. Wolność jest przemożną siła, która pchnęła zastępy do walki. O ich poświęceniu świadczą płynące krwią rzeki Wisła i Bug, Krupczyce (bitwa generała Sierakowskiego z Suworowem), gdzie walczyli młodzi, chłopi. Wysiłki były jednak próżne. Nieszczęsny jest widok Maciejowic. Sugeruje, że Bóg „umknął łaski” walczącym i dlatego przegrali oni walkę. Nawet nie znający fizycznej ani duchowej niewoli Kościuszko został ujęty w kajdany. Widok tych okolic jest gorzki, ale też miły, jeśli wspomnieć męstwo walczących. Okolica ta i tysiące obywateli pogrążone jest w płaczu z powodu pojmania wodza.

Zwraca się do losu, okrutnego i niezrozumiałego, zażartego na Polaków, niszczącego ich nadzieje w zalążku. To los zabija konia wodza, rozpuszcza plotkę, że wódz sam nie zyje, pograżając w rozpaczy walczących. Podmiot gardzi ślepym igrzyskiem losu; powodzenia Polacy zawdzięczają sobie, a klęski - to sprawki losu. Poeta kogo tylko nie spotka, ten jest pogrążony w żalu, rozpaczy, nawet zwierzęta budzą w nim żałość, drzewa, głazy, uginają się pod uczuciem niewoli.

Apostrofa do „rozszarpanej ojczyzny”: imię jej zostało zgładzone, wszystkich ogarnął marazm, martwota, rozpacz, zamilkły pieśni.

Wędrując z bardem zeszli na bezdroża, zastanawia się, czy wspólny żal nie przywiedzie kogoś do nich. Widzą żałosna dziewczynę, piękną, z której piersi wydobywa się żałosne westchnienie, ledwo odzianą. Nic nie wyrwie ją z dumania. Ma ciemny warkocz i śnieżną cerę. Poruszenie, żałość zapala jej rumieniec. Dziewczyna przemawia: zwraca się do żalów, by przybyły do niej, której serce jest bez życia. Rozważa dlaczego za nieszczęśliwa uważa się kobieta nie mająca schronienia albo ojczyzny, albo dlaczego w żałobie jest kobieta pochylona nad grobem rodziców. Jęczy, bo wcześnie straciła swojego kochanka. Nie ma nawet jak się nazwać. Już nie boi się żalów, nic jej nie zmartwi i nic nie ukoi. Zastanawia się co uczyniło Boga tak okrutnym. Dziewczyna szczerze prosiła Boga w modlitwach. Zastanawia się, co polska ziemia zawiniła Bogu, którego jedno skinienie mogłoby przywrócić jej szczęście. Bóg wysłuchał jednak próśb krwawożerców, ziścił „srogie układy i nieludzkie groźby”. Dziewczyna patrzyła, jak płonie jej dom i majątek, ale tak naprawdę cierpi po stracie ojca i matki, którzy zmarli z głodu. Słyszy do teraz ich głosy razem z wiatrem. Odwiedza ją też utracony kochanek, widzi go czasem, jak ranią go mordercy, i czuje jego rany, zdaje się jej, że młodzieniec woła ją o pomoc, ale gdy do niego dobiega, on pada. Wszystkie jej związki ze światem są zerwane, tak jak mech rozłącza się z kamieniem.

Podmiot liryczny zwraca się rozkoszy, której wola została omylona. Rozkosz ma dawać radość w życiu, a jest powodem bólu zmarnowanych żon, matek.

Zobaczyli młodzieńca, opartego o dąb, pogrożonego w rozpaczy. Młodzieniec zastanawia się, czymże jest, wyzuty z mienia, własności, ojczyzny, zaliczony do rzędu nikczemników. Zmuszony jest wieść\ bezcelowe życie, skazany jest na nudę i śmierć bez sławy. Boleje nad tym, że jego imię przeminie nieznane, nikt nie będzie o jego czynach opowiadał. Żałuje, że nie zazna już wolności. Żałuje, że wszyscy bracia rodacy zginą rozproszeni. Wszyscy przybyli walczyć o ojczyznę, a teraz gnębi ich terror ze strony zaborców i ściga ich ich zemsta. Młodzieniec boleje, że musi żyć w porozumieniu z trzema zaborcami, patrząc na nieszczęście rodaków i nie móc nawet się nad nimi ulitować. Cnotą dla tyranów jest wielbić och gwałty. Nie potrafi dłużej\ pochlebiać tyranom, woli już ich zemstę. Nie chce obciążać swego sumienia, składać przysięgi wierności. Żałuje, że nie zginął w boju, bo zstąpiłby do grobu z cnotą i honorem i mógłby mieć nadzieję, że po jego śmierci ojczyzna się odrodzi. Postanawia iść między walczących szukać śmierci albo przekona rodaków, że Polska jeszcze może się odrodzić.

Podmiot zwraca się do Młodzieńca: niech nie wyrzuca sobie, że zbyt mało uczynił dla ojczyzny. Niech zachowa swe życie by poświęcić je dla ojczyzny, gdy ta się odrodzi. Cnocie młodzieńca nikt nie zaprzeczy. Ten tylko jest szczęśliwy, kto jest cnotliwy.

Opuścili młodzieńca. Dalej docierają do Warszawy. Dawniej była miastem pełnym zabawy, dziś miasto jest głuche i opuszczone.

Widzą starca nad brzegiem Wisły. Starzec przemawia. Na próżno przeżył tyle lat - zobaczył klęskę i upadek ojczyzn, stracił dzieci. Słysząc wystrzały armatnie zerwał się z łoża i wyszedł w nocy na miasto. O brzasku trwały walki: on bał się o syna, walczącego w powstaniu. Stracił go i nawet nie mógł obejrzeć jego zwłok. Widok mordowanych starców i niemowląt, wszędzie trupy, ranni, na Pradze męczy się i morduje z okrucieństwem jeńców i walczących. Pożar zmienia noc w dzień. Widzi jeszcze swoją córkę, jak szukając schronienia tuliła się do jego łona, a w obliczu wrogów próbowała bronić starego ojca, nieulękła. Oboje prosili o litość. Ale zranili ojca, jego krew oblała twarz dziewczyny, ale nie umarł, czego żałuje, bo musiał patrzeć na jej mękę śmierci i na to, jak gwałcili ją żołnierze. Zwątpił wtedy w Boga. Przeklina Opatrzność Bożą, która dopuściła do tego wszystkiego. Rzuca się w wodę.

Podmiot liryczny zwraca się do nadziei, by nie opuszczała Polaków, niech podtrzyma młodzieńca i innych. Choć wiele razy nadzieja zawodziła, niech jednak pozostanie. Niech przekaże Kościuszce, że w Polakach jest jeszcze siła.

Poeta zagrzebuje swoją lutnię w ziemi, jej głos odezwie się znowu, kiedy ojczyzna odzyska wolność.

POŻEGNANIE: żegnają ziemię polską i zmarłych rodaków.

DO KATARZYNY II: poeta nazywa ją przyczyną klęsk i cierpień, dzika potworą, Bóg się nad Moskalami nie ulituje.

HUGO KOŁŁĄTAJ. (1850-1812) „Do ziemi ojczystej”

Motto: Me quaque per multom similis fortuna labores lactatem, hac demum voluit consistere terra” (Vergil, Aeneid). “I mnie równiez fortuna tak sroga jak wasza/po wielu trudach spocząć na ziemi tej każe”

Wiersz rozpoczyna się: Otóż nareszcie wracam w te ojczyste kraje! Ziemia ojczysta, która go wychowała, do której się zwraca, to Dederkały Wielkie na Wołyniu, gdzie poeta uzyskał schronienie po opuszczeniu więzienia. Gdy opuszczał dom nie wiedział, jak wiele traci. Opuścił ojczyste strony wcześnie, dziś ledwie poznaje okolicę. Droga życia poety była niebezpieczna, pośród szturmów, zniszczyła w nim wszystko, prócz stałości serca. Ścieżka życia nagliła go i wabiła, aż przywiodła tutaj, do miejsca urodzenia, by tu spędził spokojną starość tak jak spokojną młodość. Będąc młodym nie wiedział co to skrzętność pedagoga, odwaga, trwoga, nie wiedział że będzie miał Bronic ojczyzny, być więzionym, ani że raz opuściwszy brzeg Horynia (rzeka na Wołyniu), powróci tu dopiero na starość. Nie miał świadomości, że po upokorzeniach i niewoli uwolni go ze swej łaski car Aleksander, litościwszy niż Tytus (uważał dzień za stracony, jeśli nie zrobił czegoś dobrego), był dla Kołłątaja jak ojciec, a nie pan, jest wzorem cnoty nawet dla Trajana. Poeta cieszy się odzyskaną swobodą. Doznał ratunku z tej strony, z której się go nie spodziewał. Przemoc i złość nie może zniszczyć prawdy.

Zwraca się do Owidiusza: swoich przeżyć nie porównuje do przeżyć antycznego poety (wygnanego z ojczyzny), który umarł na wygnaniu, w obcej ziemi. Poeta natomiast mógł wrócić do ojczystej ziemi. Aleksander uwolnił go nie na skutek próśb, ale sam to rozważywszy, jest więc łaskawszy niż cesarz August, który nie pozwolił Owidiuszowi wrócić do Rzymu. Poeta wspomina, że „August” rzymski (Fryderyk II, ostatni cesarz rzymski), wygnał go, a „August ruski” przyjął do swej ziemi. Ojczyzna jest wszystkim miła, nawet Solon powrócił do Aten mimo że Pizystrat obalił jego ustawy, do ojczyzny wzdychał Wergiliusz, ojczyzna więcej niż wolność znaczy dla Franków, Helweci wolą żyć w niewoli niż opuścić ojczyznę.

Imię ojczyzny jest drogie dla poety. Wspomina wszystkie życiowe prace, wykonując je myślał o ojczyźnie: znosząc więzy, edukując młodzież, spełniając urzędy, czy pracując przy Konstytucji, czy opłakując ją po zniewoleniu. Poeta uważa ojczyznę za matkę, nie wyprze się imienia Polaka. Jest dumny, że zawsze był wierny ojczyźnie, miło mu oglądać\ pamiątki cnót Lachów i płakać nad szczątkami ojczyzny.

Wita wołyńską ziemie, gdzie jego ojcowie żyją od 4 wieków, gdzie przybyli zza Odry, ze smoleńskich brzegów Dniepru. Tu się urodził i tu chce umrzeć. Tu miał czyste sumienie, które pozostało z nim przez całe życie. Pracując dla kraju, pracował też dla swej malej ojczyzny. Przywołuje słowa Horacego „nie wszystek umrę”, ma nadzieję, że będą wspominać dokonania jego życia.

Które to dokonania, jakkolwiek, poszły na marne. Poeta żałuje zwłaszcza zniszczenia dzieła reformy edukacji. Jest wdzięczny carowi Aleksandrowi, że stara się to ocalić, ma nadzieję, że Aleksander zadba o edukacje młodzieży, kontynuuje dzieło Adama Czartoryskiego.

Poeta twierdzi: nie wolno rozpaczać. Nie wiemy, co niebo dla nas gotuje. Wiemy tylko, że Aleksander ocalił naszą swobodę. Poeta radzi się tymi swobodami cieszyć: cesarz Wilhelm ocalał polską mowę, Franciszek kazał ją zniszczyć. Wszędzie cenzura, brak twórczości literackiej.

Zwraca się do cesarza Franciszka, który krzewił światło i znany był z dobroci. Twierdzi, że Aleksander nie chce mieć niewolników, ale dzieci, dlatego dba o edukacje, daje swobodę języka, wyznania, wolność w szkołach, sądach.

Poeta, który nie jest pochlebcą, ośmiela się pochwalić Aleksandra nie dla zysku, ale dlatego, że przeświadczony jest o dobroci cara, gdyby miał talent Horacego albo Sarbiewskiego, chwaliłby go, ale nie ma takiego wiersza, który byłby lepsza pochwała, niż prawda.

3



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
20. Wesele, Matura, Język polski, STRESZCZENIA, Streszczenia niektorych lektur
Jądro ciemności, JĘZYK POLSKI - OPRACOWANIA I STRESZCENIA LEKTUR
Lalka - streszczenie szczegółowe, język polski - liceum, streszczenia lektur
Potop straszczenie szczegółowe, język polski - liceum, streszczenia lektur

więcej podobnych podstron