Znak świątyni
Dzisiaj obchodzimy rocznicę poświęcenia kościoła. Co to znaczy poświęcić kościół? Poświęcenie nawiązuje do sięgającej pierwszych wieków chrześcijaństwa tradycji przeznaczania budynków, czasem świeckich, do użytku chrześcijańskiego kultu. Dokonywano tego faktu w uroczysty sposób przez bogate obrzędy trwające niekiedy kilka godzin. Poświęcenie kościoła oznacza zatem oddanie budynku dla sprawowania kultu.
O tym, że dana budowla przeznaczona została na sprawowanie kultu, nie decyduje tylko sam jej architektoniczny kształt, ale właśnie owo uroczyste jej przeznaczenie, zwane poświęceniem.
Czym jest dla nas obchodzenie rocznicy poświęcenia kościoła? Przede wszystkim jest to odnowienie w sobie świadomości, że to my jesteśmy prawdziwym, bo żywym Kościołem, że świątynie budujemy po to, aby w niej móc gromadzić się na wspólne modlitwy i sprawowanie Eucharystii.
Polskie słowo „kościół” oznacza najpierw budynek o charakterystycznej architekturze i religijnym przeznaczeniu. Słowo to wywodzi się od łacińskiego słowa „castellum” - czyli twierdza, zamek obronny. Bywało bowiem w historii, że budynek kościelny służył także celom obronnym. Świadczy o tym architektura i wyposażenie wnętrza niektórych starych kościołów.
Określenie „świątynia” odwołuje się do przedchrześcijańskiej tradycji i podkreśla sakralny charakter budowli. Warto bowiem sobie uświadomić, że w historii ludzkości sakralne budowle były budowane nie tylko przez chrześcijan. Od dawna bowiem były wyrazem religijnej natury człowieka. Stąd też wszystkie narody cywilizowane budują obiekty, które my najczęściej nazywamy świątyniami. Zachwycają nas one swym pięknem, wielkością czy misternością wykonania. Służą celom religijnym, charakterystycznym dla danej religii czy regionu świata. Najbardziej znane w naszym kręgu kulturowym świątynie pogańskie grecko-rzymskie, wznoszone były jako miejsca czci i przebywania bóstwa. Do środka wchodzili jedynie kapłani, wierni stali natomiast na zewnątrz.
Izraelici do czasów królewskich nie posiadali świątyni. Gromadzili się w miejscach uświęconych znakami obecności Boga. Podczas wędrówki przez pustynię takim miejscem był Namiot Spotkania. Po wejściu do Ziemi Obiecanej - Arka Przymierza. Dopiero w czasach Salomona powstaje wspaniała świątynia. Posiadała ona Miejsce Najświętsze, Święte Świętych, w którym umieszczona była Arka Przymierza. Do tego miejsca wchodził jedynie arcykapłan i to tylko raz w roku. Świątynia izraelska była znakiem obecności Boga, miejscem oddawaniu Mu czci. W Izraelu znane były także synagogi jako miejsca modlitwy, czytania i wyjaśniania Prawa i Proroków.
Chrześcijanie początkowo nie odczuwali potrzeby specjalnych miejsc dla kultu. Początkowo chodzili do świątyni jerozolimskiej i do synagog. Na „łamanie chleba” czyli sprawowanie Eucharystii gromadzili się w prywatnych domach. Z czasem tym miejscom spotkań nadają nowy sens. Stają się one dla nich domus ecclesiae czyli domem, w którym zbiera się Kościół - rozumiany jako wspólnota, na wspólną modlitwę, a głównie dla sprawowania Eucharystii. Nie budują własnych świątyń, gdyż świątynią jest dla nich wspólnota chrześcijan - duchowa świątynia. Tak było w okresie pierwszych trzech wieków i to niezależnie od prześladowań.
Po ustaniu prześladowań, przy znacznym wzroście liczby chrześcijan, po przyznaniu im prawa do posiadania własnych miejsc kultu - rodzi się potrzeba większych pomieszczeń. Ciekawym faktem jest, że wzorem nie stają się świątynie pogańskie, ale świeckie budowle zwane bazylikami. Wydaje się, że stało się to z praktycznego względu. Po prostu mogły one pomieścić znaczną liczbę wiernych. Bazyliki były dla Rzymian miejscem, w którym odbywały się sądy, zebrania, spotkania z urzędnikami królewskimi (stąd i nazwa bazileus = król).
W dalszej kolejności nazwa budowanych pierwszych kościołów - to bazyliki. I tak mamy np. Bazylikę św. Piotra w Rzymie, Bazylikę św. Jana na Lateranie czy Bazylikę św. Pawła za Murami itd. Bazyliki, zwrócone ku wschodowi, miały przypominać, że gromadzący się wierni pielgrzymują ku prawdziwemu słońcu, którym jest Jezus Chrystus; przyjmując kształt krzyża pouczały, że w zgromadzonych tu musi zostać ukrzyżowany stary człowiek, grzeszny, a narodzić się nowy...
Przez cały okres starożytności chrześcijańskiej było żywe przekonanie, że kościoła nie wznosi się tylko jako „mieszkania Boga”, ale nade wszystko jako miejsce gromadzenia się chrześcijan, dla Eucharystii.
Kościół jest znakiem, że Chrystus pragnie być obecny pośród nas. Nie chce być zamknięty tylko w tabernakulum. Chce być w naszym sercu, naszych rodzinach, w miejscach naszej pracy, nauki, wypoczynku, wszędzie tam, gdzie jesteśmy... Nieustannie nas zaprasza, abyśmy brali udział w niedzielnym zgromadzeniu, we Mszy świętej.
Jednocześnie świątynia jest dla nas wyrzutem, jeśli z tego zaproszenia nie korzystamy. Na tyle Bóg będzie obecny w nas i w naszych domach, na ile będziemy tu przychodzić...
Muszę
(Ez 43, 1-2, 4-7; Ps; 1 Krn 29, 10-12; Ef 2, 19-22; Łk 19, 1-10)
Co roku w ostatnią niedzielę października zwracamy szczególną uwagę na świątynię, w której się gromadzimy. Uświadamiamy sobie, że jest to miejsce szczególne ze względu na charakterystyczną działalność Pana Jezusa, którą On sam ujmuje w ostatnim zdaniu dzisiejszej Ewangelii: Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło (Łk 19, 10).
Wśród wielu powodów przyjścia Jezusa na ziemię, ten jest najistotniejszy. On w doskonały sposób ujmuje relację, jaka jest między Bogiem a człowiekiem; między tym, który wyszedł z ręki Boga, a Tym, który go stworzył. Każdy z nas wyszedł z ręki Boga. Skoro jednak Bóg posłał na ziemię swojego Syna, aby zajął się szukaniem i zbawianiem nas, to znaczy, że tego niezwykle potrzebujemy, bo pogubiliśmy się. Bóg, stwarzając, wyposażył nas równocześnie w niezwykłą i właściwą jedynie nam - w całym stworzeniu - cechę, mianowicie w wolność. Złe użycie tej wolności powoduje, że człowiek się Panu Bogu gubi.
Bóg jest stale nastawiony na szukanie człowieka. Może go odnaleźć wszędzie, ale świątynia jest niewątpliwie szczególnym miejscem poszukiwania i odnajdywania, dlatego że Bóg tutaj mieszka. On w świątyni na nas czeka i tu nas przyjmuje. Każdorazowe wejście człowieka do świątyni jest możliwością urzeczywistnienia się wielkiej nadziei, jaką Chrystus pokłada w każdym, kto do niej wchodzi.
Dzisiaj jest niewątpliwie szansa i okazja, abyśmy to sobie głębiej uświadomili. Kiedy wchodzimy do świątyni, kiedy przekraczamy jej próg, w sercu obecnego tu Jezusa rodzi się wielka nadzieja, że to wejście jest autentyczne. Że przychodzimy na to święte miejsce pragnąc, aby Bóg rzeczywiście nas odnalazł i ocalił. Przez to zewnętrzne nasze działanie naprawdę może się spełnić nadzieja Boga, który nas nieustannie szuka, pragnie znaleźć, zbawić i ocalić.
Ewangelia pokazuje nam Zacheusza, bardzo bogatego człowieka, zwierzchnika celników, który nagle zdał sobie sprawę, że oto Jezus pojawił się w jego otoczeniu: ...wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto (Łk 19, 1). I od tej chwili życie Zacheusza doznaje nieprawdopodobnego przyspieszenia. On chce koniecznie zobaczyć Chrystusa: któż to jest?
Właśnie o tym rozważaliśmy na początku. Wejście do świątyni to nadzieja, jaką swoim pojawieniem się w niej budzimy w sercu Boga - tylko czy ona się zrealizuje? Stanie się tak, jeżeli człowiek, wchodząc do świątyni, jest wiedziony nieprzepartym pragnieniem zobaczenia Jezusa! Jeżeli ma w sercu jedno: chcę koniecznie ujrzeć Jezusa w Jego działaniu i usłyszeć w Jego słowie! Chcę się z Nim zjednoczyć w tajemnicy Najświętszego Sakramentu! Koniecznie chcę to uczynić! I w ogóle nie wyobrażam sobie innej możliwości.
Zauważmy, że pragnienie Zacheusza trafiało na poważną przeszkodę. On koniecznie chciał zobaczyć Jezusa, ale nie mógł z powodu niskiego wzrostu, albowiem takich jak on było bardzo wielu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić (Łk 19, 4).
Jeżeli człowiek wie, czego pragnie swoim sercem, to zdaje sobie sprawę, że to pragnienie jest w stanie zrealizować jedynie Chrystus, i wtedy będzie Go szukał. Nasza tajemnica spotkania ze świątynią polega na tym, że doskonale wiemy, gdzie możemy Jezusa spotkać i kiedy będzie tamtędy przechodził. Spotkamy Go na Eucharystii, a godziny jej sprawowania są podane w każdej świątyni. Jeżeli chcę Go koniecznie zobaczyć, jeżeli zdaję sobie sprawę z przeszkód, które mi to uniemożliwiają, to zrobię wszystko, żeby je pokonać, tak jak pokonał je Zacheusz.
Spróbujmy w tym dostrzec naszą fantastyczną przestrzeń wolności w jej właściwym wymiarze. Wolność jest po to, aby jej dobrze używać i to zależy całkowicie od nas. Jeżeli dobrze użyjemy naszej wolności, to spotkanie z Chrystusem jest pewne.
Zacheusz, będąc jeszcze na drzewie, zostaje ogarnięty miłującym, szukającym spojrzeniem Jezusa, który mówi do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu (Łk 19, 5). I to jest następny, niesamowicie ważny moment spotkania ze świątynią. Człowiek, kierując się autentycznym pragnieniem serca, znajduje Chrystusa tam, gdzie On przechodzi, i w czasie, w którym przechodzi - i następuje spotkanie. Po co jest spotkanie człowieka ze świątynią? Ono jest po to, aby człowiek przyjął w świątyni Jezusa i zabrał Go do swojego domu, aby w ten sposób zrealizowała się nadzieja Boga.
Jezus mówi: „Szukałeś Mnie i znalazłeś - to dobrze, ale pamiętaj, że Ja chcę pójść z tobą do twojego domu. Chcę przebywać z tobą dzisiaj, jutro i zawsze. Pragnę być z tobą we wszystkim, co czynisz, i towarzyszyć ci w twoich radościach i cierpieniach. Ja tego chcę!”. Usłyszmy słowa, które Jezus wypowiada do Zacheusza: dziś muszę się zatrzymać w twoim domu.
Czy zdajemy sobie sprawę, że wchodząc tu przez bramę świątyni, wywołaliśmy u Chrystusa to wielkie pragnienie i tę wielką nadzieję, że zrealizuje się to, o czym mówi: „Ja muszę! Człowieku, muszę się dziś zatrzymać w twoim domu”. Dlatego pyta: „Czy zdajesz sobie z tego sprawę? Czy przyszedłeś tu dziś, żeby rzeczywiście Mnie zabrać do twojego domu? Czy uświadamiasz sobie, że przyszedłem na ziemię i pozostaję tu dlatego, że kieruje Mną jedno pragnienie: być z tobą zawsze w twoim domu?”.
Zacheusz fantastycznie odpowiada na pragnienie Jezusa: Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany (Łk 19, 6). On zdał sobie sprawę, że jego pragnienie spotyka się z jeszcze większym pragnieniem Chrystusa, które jest pierwotne i o wiele bardziej istotne. Chce temu pragnieniu uczynić zadość. Widzimy, że to pragnienie było związane nie tylko z przemieszczeniem się na inne terytorium, ale wiązało się z całkowitym przeobrażeniem Zacheuszowego serca. Był on bardzo bogatym człowiekiem, zwierzchnikiem celników, co kojarzyło się z nieuczciwością. Słyszeliśmy opinię ludzi: A wszyscy, widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę” (Łk 19, 7). Spotkanie Zacheusza z Jezusem dokonuje całkowitego przeobrażenia Zacheuszowego serca: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie (Łk 19, 8).
Nadzieja, jaką daliśmy Bogu wchodząc do świątyni, spełni się, jeżeli weźmiemy Jezusa ze sobą do domu i pozwolimy Mu zrobić taką rewolucję w naszym sercu, jaka dokonała się w sercu Zacheusza. Przyjmując Jezusa, zgadzamy się, aby to On pokierował naszym sercem. I wtedy ono, tak jak serce Zacheusza, może się poruszyć we właściwy sposób. Bo tylko my wiemy, jaka to jest dziedzina, czy jakie to są dziedziny naszego życia, które tego przeobrażenia i tej przemiany istotowo się domagają, aby Chrystus mógł rzeczywiście zamieszkać w naszym domu. Żeby mógł usłyszeć spełnienie nadziei: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. I żeby mógł wtedy przybić na tym pieczątkę i powiedzieć: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama (Łk 19, 9).
Wspominając dzisiaj poświęcenie świątyni, dziękujmy Bogu za to miejsce. Uświadamiajmy sobie, jak nieprawdopodobne rzeczy mogą się tu dokonywać, jeżeli przybywamy autentycznie, by spotkać Jezusa i zabrać Go do naszego domu, i jeśli zechcemy zadysponować swoim sercem według Jego zamysłu. Na świecie nie ma niczego bardziej pięknego, niczego bardziej istotnego. I dopiero w tym kontekście możemy zobaczyć, czym jest świątynia. Co to jest za niezwykłe i cudowne miejsce! Wykorzystajmy to nasze dzisiejsze spotkanie ze świątynią w taki sposób: pozwólmy Chrystusowi, aby się spełniła Jego nadzieja względem nas!