O walce z chorobą Alzheimera |
wtorek, 23 styczeń 2007 |
Poniższy artykuł przesłała nam Pani Krystyna Penkala. Na naszą prośbę, dzieli
“O walce z chorobą Alzheimera, diecie dr Budwig, lucernie i diecie zgodnej z grupą krwi.” Piszę te słowa z wewnętrznej potrzeby niesienia pomocy wszystkim tym, którzy jej bezskutecznie poszukują, pomocy w walce o zdrowie i godne życie dla swoich bliskich, dotkniętych ciężką „nieuleczalną” chorobą. Mija dziesięć lat odkąd zmagam się z chorobą Alzheimera. To właśnie ta straszna choroba stała się udziałem mojej mamy i mnie jako jej opiekunki. Przez pierwsze osiem lat, zdając się na działanie tzw. medycyny konwencjonalnej, choroba rozwijała się można rzec książkowo, nie zostawiając wątpliwości, co do trafności postawionej diagnozy. Diagnozy przerażającej, bo niedającej szans na jakąkolwiek poprawę stanu zdrowia ani nawet na zatrzymanie postępów choroby.
W obliczu pogarszającego się stanu zdrowia, bezsilności oficjalnej medycyny, pomna swoich pozytywnych doświadczeń, a przez to darząca ogromnym zaufaniem naturalne metody lecznicze, ani na chwilę nie ustawałam w poszukiwaniu pomocy ze strony medycyny alternatywnej, opierającej się na leczeniu przyczyn, nie tylko skutków trawiących nas chorób. W listopadzie 2003 roku, kiedy to tak naprawdę straciłam nadzieję, niespodziewanie nastąpił przełom w W tym czasie był to z mojej strony akt rozpaczy, jednak jak się później okazało zrobiłam wreszcie coś naprawdę „mądrego”. Powoli, ale systematycznie zaczęły ustępować objawy zapalenia płuc. W tym samym czasie natknęłam się na książkę amerykańskiego lekarza, naturoterapeuty Petera J. D'Adamo pod tytułem „Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi. Encyklopedia zdrowia”. Dzięki niej uzmysłowiłam sobie jak kardynalne dla naszego zdrowia jest prawidłowe odżywianie. Słowa Hipokratesa „ niech pożywienie będzie dla was lekarstwem a lekarstwo pożywieniem”, stały się dla mnie w pełni zrozumiałe. Więcej informacji na temat medycyny naturalnej znajdziecie Państwo na Primanatura.COM Co znaczy prawidłowe odżywianie w kontekście najnowszych odkryć a w szczególności diety zgodnej z grupa krwi? Na to pytanie nie można odpowiedzieć jednym zdaniem. Przyzwyczajono nas do tego, że odżywianie i medycyna to dwie różne sprawy. Rzadko uzmysławiamy sobie, że to właśnie jedzenie, za pośrednictwem skomplikowanych procesów zachodzących w organizmie, ma wpływ na każdą z komórek naszego ciała. Grupa krwi nie jest obojętnym czynnikiem w tym procesie. Pełni miedzy innymi funkcję zaworu kontrolnego układu immunologicznego i trawiennego, nadzoruje zdolności organizmu do przetrwania i rozwoju. Autor diety w swoich książkach szczegółowo wyjaśnia mechanizm pozytywnego i negatywnego reagowania poszczególnych grup krwi na różne pokarmy. Wyjaśnia również szczegółowo naukowe i antropologiczne przesłanki do powstania czterech odrębnych grup krwi. Gdyby nie przemiany, jakie zaszły w strukturze krwi, nie przetrwałby gatunek ludzki. Każda z czterech grup ewoluowała pod wpływem rozwoju fizjologicznego gatunku ludzkiego i zmieniających się warunków klimatycznych. Grupa krwi odegrała znaczącą rolę w procesach adaptacyjnych, które w toku ewolucji uzbrajały nasz system odpornościowy przeciwko nowym wirusom i bakteriom, przystosowywała czuły system trawienny człowieka do nieznanych mu dotąd pokarmów. Tak, więc grupa krwi stanowi swego rodzaju dziedzictwo decydujące o naszej indywidualności. W tym miejscu pozwolę sobie wrócić do historii mojej mamy. Zaczęłam ściśle i rygorystycznie stosować zasady diety zgodnej z grupa krwi, licząc na to, że chociaż spowolnię lub zatrzymam postęp choroby. Teraz, po prawie dwóch latach od jej zastosowania, mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że następuje jej powolny regres. To nie chwilowa poprawa zdrowia, to stały, systematyczny do niego powrót. W przeciągu kilku miesięcy dietetycznej kuracji stało się oczywiste, że przyjmowane wcześniej przez mamę lekarstwa psychotropowe byłyby tylko zbędnym balastem zatruwającym jej organizm. Ostre objawy choroby psychicznej zupełnie ustąpiły i tak jest do dziś. Powoli mama wyrywa się z objęć demencji, staje się coraz bardziej komunikatywna, zaczyna na nowo rozumieć i interesować się otaczającym ją światem.
W marcu tego roku natknęłam się na stronę internetową Pani Alicji Krzywańskiej (PrimaNatura). Z wielkim zainteresowaniem przestudiowałam zamieszczone tam materiały. Moją szczególną uwagę zwróciła dieta dr Budwig. Stała się ona dla mnie kolejnym potwierdzeniem na to, że dzięki diecie można pokonać nawet najgroźniejszą chorobę. Od kwietnia stosuję kanony żywieniowe tej diety w powiązaniu z dietą zgodną z grupa krwi. W praktyce oznacza to wyłączenie z jadłospisu niektórych zalecanych przez dr Budwig pokarmów a niewskazanych ze względu na grupę krwi. W przypadku grupy „A”, bo taką ma moja mama, jest to rezygnacja na przykład z ziemniaków, pomidorów, papryki, pomarańczy, mandarynek, bananów, na rzecz brokułów, marchwi, pietruszki, cebuli, pora, czosnku, grapefrutów czy cytryn. Lista pokarmów jest oczywiście o wiele dłuższa, te wymienione przeze mnie stanowią tylko przykład na negatywne lub pozytywne oddziaływanie pożywienia na organizm w zależności od posiadanej Pasta dr Budwig, oprócz niezaprzeczalnych walorów zdrowotnych, okazała się bardzo smaczna, daje mi wiele nowych możliwości kulinarnych, których nie miałam stosując tylko dietę grupy krwi. Znakomicie zastępuje mi śmietanę czy majonez, a przez to wzbogaca jadłospis o potrawy, z których dotychczas musiałam zrezygnować. Świetnie nadaje się do mizerii z ogórków, stanowi bazę sosów do surowych i gotowanych jarzyn, koktajli z truskawkami czy jagodami. Wraz z czosnkiem, kiełkami lucerny, poppingiem z amarantusa lub otrębami owsianymi jest smacznym, leczniczym śniadaniem dla osób z grupą krwi „A”. W tym miejscu chciałabym zachęcić do regularnego spożywania kiełków z ziaren zbóż. Są one niezwykle cennym źródłem witamin i składników mineralnych. Łatwo można je wyhodować w domu. Znali je już bardzo dawno temu mieszkańcy Dalekiego Wschodu i z powodzeniem wykorzystywali przyrządzając różne potrawy. Kiełki dostarczają organizmowi to, co niezbędne do prawidłowego funkcjonowania - wiele witamin m.in. A, C, PP a także składników mineralnych - potas, żelazo, cynk, magnez, fosfor. Kiełki zawierają tych składników więcej niż ziarna, z których zostały wyprodukowane. Dodatkowym plusem przemawiającym za kiełkami jest to, że są bardzo dobrze przyswajalne przez organizm i lekkostrawne. Kiełki lucerny (alfalfa) zawierają rzadko występującą w roślinach witaminę B12, poza tym są bogate w witaminy A, C i D oraz lecytynę. Poprawiają pamięć, mają właściwości pobudzające. Kiełki rzodkiewki dzięki dużej ilości witaminy C podnoszą odporność organizmu. Zawierają dużo siarki, dlatego wpływają korzystnie na stan skóry, włosów i paznokci. Kiełki pszenicy obfitują w żelazo, miedź, witaminę B6. Są wskazane dla osób zmęczonych i zestresowanych, poprawiają trawienie. Kiełki soczewicy zawierają dużo żelaza, magnezu i witaminy C. Dobrze wpływają na stan zębów. Kiełki soi są wyśmienitym źródłem żelaza, witaminy C i B1. Regularne ich zjadanie koi nerwy, dodaje energii i apetytu. Kiełki słonecznika mają dużo cynku i żelaza. Najkorzystniej jest hodować je samemu, bo są zawsze pod ręką i zawsze świeże. Najwygodniej to robić w specjalnym pojemniku, z nasion niezaprawianych chemicznie, dostępnych w sklepach ze zdrowa żywnością. Do mojej hodowli wybieram oczywiście tylko te nasiona, które są zgodne z mamy grupą krwi.
Na szczególną uwagę i szersze omówienie zasługują wspomniane już wcześniej kiełki lucerny, z których walorów zdrowotnych mogą korzystać wszyscy, za wyjątkiem osób o grupie krwi „0”. W medycynie ludowej od dawna wykorzystywano niezwykłe właściwości lecznicze lucerny, powszechnie kojarzonej raczej z rośliną pastewną. Obecnie badania naukowe potwierdzają, że części lucerny znajdujące się nad ziemią, a zwłaszcza jej liście, zawierają znaczne ilości beta karotenu, witamin B, C, D, E i K oraz soli mineralnych: potasu, żelaza, wapnia i fosforu. Te dwa ostatnie składniki są bardzo pożyteczne dla kości i zębów. Dzięki wysokiej zawartości chlorofilu lucerna ma także działanie odtruwające. Angielska nazwa lucerny brzmi alfalfa. To słowo pochodzenia arabskiego znaczy ojciec i prawdopodobnie ma związek z jej nadzwyczajnym działaniem wzmacniającym i leczniczym. Z sukcesem można ją stosować przy ostrych i przewlekłych zaburzeniach trawienia. Pomaga w leczeniu wzdęć, wrzodów i braku apetytu, ponieważ, podobnie jak surowa kapusta, jest bogata w witaminę U. Alkalizujące właściwości lucerny wykorzystuje się do leczenia wrzodów trawiennych powstających w miejscach, w których błona śluzowa traci odporność na trawiące działanie kwasów żołądkowych (w przełyku, żołądku lub w jelicie). Działanie to wspiera węglan magnezu, często dodawany do nowoczesnych preparatów. Lucerna zawiera też substancje przeciwgrzybicze, dlatego wzmacnia działanie bakterii Acidophilus. Lucerna jest dobrym, naturalnym środkiem przeczyszczającym, moczopędnym i obniżającym gorączkę. Poznano również jej działanie zapobiegające powstawaniu wola (powiększeniu tarczycy). Lucerna wspomaga wchłanianie i przyswajanie węglowodanów, białka, wapnia, żelaza i innych pierwiastków śladowych. Lucerna lub jej wyciąg, działa szczególnie korzystnie na osoby w starszym wieku. Wzmacnia system immunologiczny, spowalnia proces starzenia się. Zwiększa siłę życiową, wydolność fizyczną, zapewnia lepszy sen. Lucerna wspomaga leczenie ostrego i przewlekłego zapalenia pęcherza moczowego lub prostaty, zmniejsza też bóle reumatyczne i wspomaga laktację. Swoje działanie rozwija powoli, ale jest ono gruntowne. Lucerna zawiera
Dłuższa kuracja może spowodować kumulację witamin, dlatego po 2-3 miesiącach należy zrobić w niej miesięczną przerwę. Całkiem niedawno przeczytałam w jednym z artykułów stwierdzenie, że choroba Alzheimera jest chorobą szoku oksydacyjnego. Przed szkodliwym wpływem oksydantów bronią organizm, tak zwane antyutleniacze. Słowa te stanowią potwierdzenie na słuszność podjętej i prowadzonej przez ze mnie kuracji leczniczej, obfitującej w błonnik, będący miotłą do wymiatania zanieczyszczeń pokarmowych, w antyutleniacze takie jak czosnek, cebula , brokuły, produkty z mąki z pełnego przemiału oraz w zieloną herbatę, stanowiącą sposób na porcję pełną przeciwutleniaczy, których moc wielokrotnie przewyższa pod tym względem, działanie witaminy C. Na zakończenie muszę wspomnieć o pozytywnych skutkach zdrowotnym, jakich doświadczyłam osobiście, poprzez eliminację produktów żywnościowych, zawierających bezpośrednio w swoim składzie chemiczne dodatki konserwujące, poprawiające smak czy wygląd. Parę lat temu przez prawie pół roku cierpiałam na chroniczną biegunkę. Nie wiem, jaki byłby tego finał, gdybym przypadkiem nie natrafiła na listę szkodliwych dodatków żywnościowych. Po jej przestudiowaniu dotarło wreszcie do mnie, że większość z nich jest albo rakotwórcza, albo utrudniająca przemianę materii. Zrobiłam sobie „rachunek sumienia” i zrezygnowałam całkowicie z żywności tak „wzbogaconej”. Po tygodniu wiedziałam już, że był to strzał w dziesiątkę. Stopniowo wszystkie nieprzyjemnie objawy choroby ustąpiły. Jednak nawet teraz po kilku latach od opisanej sytuacji, muszę się ich bezwzględnie wystrzegać. Chemiczne zanieczyszczenie żywności jest zmorą naszych czasów, trudno nie wpadać w tego typu pułapki, zapewniam jednak, że warto je wyeliminować z codziennej diety, dając w ten sposób odpocząć wątrobie i tak już nadmiernie obciążonej przez zanieczyszczenia z gleby, powietrza czy wody. Nie ukrywam, że propagowany przez ze mnie sposób na uzyskanie i utrzymanie dobrej kondycji zdrowotnej, pochłania wiele czasu, wymaga cierpliwości, dużego samozaparcia i walki z nałogiem złego jedzenia. Jestem przekonana, że w ten sposób można skutecznie walczyć nie tylko z chorobą Alzheimera, ale także z wszystkimi innymi chorobami cywilizacyjnymi, takimi jak nowotwory, Parkinson, choroba niedokrwienna serca czy cukrzyca. Gorąco wszystkich do tego zachęcam, bo o zdrowie trzeba nieustannie zabiegać, często walczyć o jego odzyskanie, jak napisał nasz narodowy wieszcz Jan Kochanowski „ szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakuje, aż się zepsuje”. Podobno zdrowie to nie wszystko, ale na pewno wszystko bez zdrowia, to nic.
Z poważaniem |