ŚLAD ZĘBÓW WAMPIRA
Wampiry, zanim zamieszkały w Hollywood, miały swe siedziby w trzech tylko krajach - w Polsce, na Rusi i na Węgrzech. U nas ślady po nich pozostały do dziś. Nie wiemy jednak, czy dawne wampiry przypominały długozębne istoty z amerykańskich filmów.
Dawno temu w Strzyżowicach
Istota, o której mówimy, nazywała się po rusku i rosyjsku upir lub upiór, a po polsku wampir lub wąpierz. Na żeńską odmianę mówiono w Polsce i na zachodniej słowiańszczyźnie strzyga lub strzyża. Wystarczy spojrzeć dziś na mapę i zobaczyć, ile jest w naszym kraju miast, miasteczek i wsi mających w nazwie ten rdzeń: Strzyżów, Strzyżowice, Strzygi, Strzykuły. Rozsiane są po całym kraju. Ale tylko dwie miejscowości w Polsce zawierają swojej nazwie męską odmianę wampira: Wąpielsk i Wapiersk. Jedna położona jest na Mazurach, na terenach zamieszkanych w średniowieczu przez pogańskich Prusów, a druga w Małopolsce w pobliżu Wiślicy, przypuszczalnej stolicy pogańskiego państwa Wiślan. Nie jest to bez znaczenia, istnieje powiem teoria łącząca wampiryzm z pogańskimi kultami żywymi w Polsce jeszcze w wiekach średnich, a na Litwie nawet później.
W dzienniku podróży odbytej w końcu XVIII wieku przez Jana hrabiego Potockiego po dolnej Saksonii (dzisiejsze północno-wschodnie landy Niemiec) znajdujemy dość zaskakującą relację obyczajową. Otóż tereny te to dawne ziemie pogańskich Wieletów i Obodrzyców - Słowian, którzy dziś roztopili się w żywiole niemieckim, a dwieście lat temu żyli jeszcze w odrębnych enklawach. Nazywano ich Wenedami lub Wendami. Pewien Niemiec opowiadał Potockiemu, jak to kiedyś przejeżdżając przez las usłyszał nagle przeraźliwe krzyki, ruszył w tamtą stronę i zobaczył scenkę cokolwiek niezwykłą. Młody Słowianin wpychał do trumny swojego starego ojca z zamiarem zakopania go żywcem. Zapytany, dlaczego to robi odparł, że takie są ich zwyczaje. Podróżny wybawił staruszka z opresji. Nie wiadomo jednak, jaki los spotkał go potem. Przygoda ta rozegrała się w lasach rozciągających się wokół Lubeki.
Po naszych słowiańskich przodkach nie zachowały się żadne pisane źródła, ich wierzenia i obyczaje znamy jedynie z chrześcijańskich przekazów i wykopalisk. Nie wiemy o nich prawie nic. Mamy jednak jedną bardzo istotną informację - pogańskie zwyczaje i obrzędy napawały chrześcijan trwogą i przerażeniem, wielu wydawały się obrzydliwe. Jak wyglądały naprawdę, możemy się tylko domyślać. Na pewno nie były to tylko nocne tańce przy ognisku. Skoro w XVIII wieku można było w okolicach Lubeki być świadkiem pogrzebu żywego człowieka, możemy sądzić, że kulty pogańskie były czymś niezwykłym i dla pobożnych mnichów wręcz nieludzkim. Czymś, co można było śmiało skojarzyć z istotami nie będącymi ludźmi, żyjącymi w nocy, wychodzącymi z grobów i pijącymi krew ludzi. To nie wszystkie fakty mogące wskazywać, że wampiry to pogańscy Słowianie przeobrażeni przez chrześcijański lęk i rozbudzoną wyobraźnię. W czasie wykopalisk archeologowie wielokrotnie znajdowali dziwne mogiły. Ciała w nich spoczywające były w nienaturalny sposób skręcone, a ich kręgi szyjne przebite metalowym sierpem lub półkoskiem (rodzajem kosy na krótkim trzonku - przyp. red.); znajdowano też szkielety z wbitymi w pierś żelaznymi drągami. Nauka nie wyjaśnia źródeł tak dziwnych rytuałów pogrzebowych.
Król chory na porfirię
Kiedy odnaleziono zwłoki króla Bawarii Ludwika II, rząd i ministrowie tego kraju odetchnęli z ulgą, a prosty lud zapłakał. Tajemnicza śmierć króla poprzedzona była niezwykłym i pełnym zagadek życiem. Ludwik - król śniący na jawie - zostawił po sobie trzy wspaniałe zamki. Największy z nich, Neuschwenstein, posłużył później Waltowi Disneyowi za wzór zamku Królewny Śnieżki. Władca zrujnował skarb kraju, by realizować własne marzenia. Wydawał miliony na olbrzymie inscenizacje oper Ryszarda Wagnera i budował, budował, budował. Nas jednak król Ludwik interesuje z innego powodu - żył w nocy. Tylko w nocy. Nie pozwalał zbliżyć się do siebie dentyście, nie mył zębów i nigdy się nie ożenił. Podejrzewano, że Ludwik cierpiał na porfirię - rzadką chorobę polegającą na tym, że skóra blednie i staje się bardzo wrażliwa na światło słoneczne a dziąsła obkurczają się i odsłaniają szyjki zębów. Jednej z odmian tej choroby towarzyszy prawdziwie wilczy apetyt na krew. W drugiej połowie XIX wieku, kiedy żył Ludwik, nikt nie potrafił leczyć porfirii, ani nawet porządnie jej zdiagnozować. Władca cierpiał i coraz bardziej odsuwał się od ludzi. W końcu został zamordowany.
Porfiria już wkrótce miała stać się najczęściej sugerowanym wyjaśnieniem wampiryzmu. Stało się tak na skutek rozwoju nauk medycznych i filmów opowiadających historie o wampirach - nocnych stworach z długimi zębami i bladą skórą. Czy tak jednak mogły wyglądać prawdziwe wampiry? Zanim wmówiono wampirom chorobę układu krwionośnego, kojarzono je z zupełnie czym innym.
Ostatni wampir nowożytnej Europy
W maleńkiej katolickiej parafii położonej na terenie historycznej Rusi Zakarpackiej (dziś Słowacja) zachował się pochodzący z 1842 roku opis pogrzebu starego kościelnego. Czytamy w nim "...był to człowiek milkliwy i ponurego usposobienia. Kiedy niesiono go w trumnie na cmentarz, wierzgał i tłukł w wieko trumny tak mocno, że w końcu chłopi musieli odciąć mu głowę rydlem, a potem położyć ja między kolanami. Dopiero wtedy przestał...". To ostatnie świadectwo pisane opisujące przypadek ożywienia po śmierci, czyli wampiryzmu w starym, dobrym, średniowiecznym stylu.
Najsłynniejszym wampirem był oczywiście Vlad Dracul książe Siedmiogrodu, osobiście odpowiedzialny za śmierć stu tysięcy ludzi, których kazał powbijać na pale. Powszechnie uważa się go za wyrafinowanego szaleńca, niewykluczone jednak, że książę był opóźnionym w rozwoju idiotą, który tak przeraził się swoim nagłym awansem na władcę, że ze strachu o utratę tronu rozpoczął masową eksterminację prawdziwych i rzekomych przeciwników. Jeśli przyjrzymy się księciu na najbardziej znanym reprodukowanym portrecie, ujrzymy coś dziwnego, wystającego spod wąsów - ni to gruba dolna warga, ni to wysunięty język. Aby stwierdzić, kim naprawdę był Dracula, trzeba by przeprowadzić badania ortodontyczne, które stwierdziłyby lub wykluczyły monstrualny przodozgryz księcia. Jeśli okazałoby się, że ten dziwny szczegół fizjonomii to jednak wysunięty język, odpowiedź mamy gotową - biedny, przerażony do nieprzytomności szaleniec, władający życiem i śmiercią tysięcy istot ludzkich. Od postępków Draculi datuje się w wampirologii wątek kryminalny. Właśnie dzięki Vladowi wampirami nazywa się dziś seryjnych morderców i zbrodniarzy seksualnych. Takich choćby jak najsłynniejszy polski "wampir" Zdzisław Marchwicki, skazany za zamordowanie kilku kobiet na Śląsku i w Zagłębiu w latach 70., a także krakowski wampir Karol Kot, który w 1964 roku zamordował w jednym z kościołów staruszkę, a potem ukryty w bramie zlizywał krew z bagnetu narzędzia zbrodni.
Grabarze z miasta Frankenstein
Kryminalny charakter ma także historia grabarzy, którzy działali w XVII wieku w niemieckim mieście Frankenstein. W czasie szalejącej tam dżumy mistrzowie i czeladnicy grabarskiego fachu obdzierali trupy z szat, które były zainfekowane zarazą. Strzępki tkaniny podrzucali do bogatych patrycjuszowskich domów, by obłowić się na kolejnych zmarłych, których zwyczajowo grzebano w drogich, przetykanych klejnotami strojach. Po ujawnieniu tych zbrodni grabarze z miasta Frankenstein skazani zostali na śmierć w męce. Opowieść o nich przetrwała w ludowych baśniach aż do XIX wieku, kiedy trafiła na karty angielskich i niemieckich powieści grozy - "gothic stories" . Nazwa samego miasta na stałe związana jest z najbardziej kulturowo nośną i najmocniej eksploatowaną powieścią wszech czasów - "Frankenstein, czyli nowy Prometeusz" autorstwa młodej, osiemnastoletniej wówczas Angielki Mary Shelley. Choć sama autorka nigdy nie była we Frankenstein, na pewno słyszała historię o grabarzach. Być może właśnie ona zainspirowała ją do pracy nad tym dziełem.
Miasto Frankenstein leży dziś w granicach Polski i co roku odbywa się tam wielkie święto wampirów - szalona zabawa przystrojonych w czarne peleryny przebierańców z wystającymi zębami. To Ząbkowice Śląskie. Warto tam zajrzeć, by zobaczyć jedyny na świecie Frankenstein Fest - bal wampirów.
W Nowym Jorku ma siedzibę Centrum Badań Nad Wampirami. Z jego danych wynika, że na każde 1000 doniesień o pojawieniu się tych istot 995 dotyczy zwykłych zbrodniarzy i zwyrodnialców, czasem także obłąkanych, którzy uciekli ze szpitala. Tylko 5 przypadków to ewidentne wampiry.