Świadectwo

I nic więcej,

Tylko puste ręce,

Wyciągnięte,

W stronę świateł,

Puste myśli,

Pełne wiary,

Płytkich wrażeń,

Słów rzucanych.

Ale przecież,

Wciąż tu jestem,

Nie sam...

A jednak ten sam strach,

Żal i obawa przed istnieniem,

Swym odbiciem, człowieczeństwem,

Skurwysyństwem spadającym,

Z listopadowym deszczem.

Krzyczę wciąż,

A mój głos,

W atomowym, gwiezdnym pyle,

Rozprasza się, ucieka w nicość.

I upadam byle gdzie,

I posiadam byle co,

Jestem marnym byle kim,

W globalnej konstrukcji

Światła...