nie dam sie podeptac


Nie dam się podeptać

Jerzy Połowniak

Przyprowadził sobie pedał pedała do ruchania - powiedziała w sklepie, przy ludziach. Najpierw płakał. Potem poszedł do sądu

Jeszcze zanim Monika, sklepowa, powtórzyła mu to słowo po słowie (- Słuchaj, ona przy klientach takie rzeczy o tobie wygaduje!), wiedział o plotkach. Ale jak usłyszał wszystko od Moniki, to jakby w twarz dostał. Bo co innego domyślać się, a co innego naprawdę usłyszeć.

- Cztery dni płakałem, byłem gotów zerwać związek. Ale mama powiedziała: "Nie przejmuj się gadaniem tej baby". Ale jak tu się nie przejmować... Zaraz potem zaczęło się.

Gdy razem wracali do domu, z okien naprzeciwko posypały się na nich kamienie i pomidory. Innym razem zaczepiła ich grupa małolatów, 12-16 lat. Krzyczeli: - Pedały! Cioty pierdolone!

- Tomek chciał się bić, ale go odciągnąłem. Jeszcze by przez takich trafił do więzienia.

Że jest pedałem, słyszał nawet u siebie w domu - dwie panie głośno o tym dyskutowały pod oknami jego pokoju.

Najgorsze, że to robili sąsiedzi. Ludzie, którym od dzieciństwa mówił "dzień dobry". Później Agnieszka Stach, pełnomocnik procesowy Ryszarda G., podsumowała to tak: - Plotka uruchomiła lawinę nienawiści.

Rysiek

24 lata, szczupły szatyn, włosy na żel. Proponuje herbatę. Na początku mówi z trudem, uśmiecha się zażenowany. Potem emocje biorą górę nad skrępowaniem. Kiedy mówi o sąsiadce, zaperza się. Jak o rodzinie i swoim związku - łagodnieje.

Ojciec zmarł 11 lat temu. Rysiek skończył zawodówkę. Pracował od 13. roku życia. W barze, sklepie, hurtowni, znowu w sklepie. Trzeba było pomóc utrzymać rodzinę.

Jeszcze jako nastolatek zaczął zakochiwać się w chłopakach. Wstydził się tego, ukrywał, płakał po nocach. - Najbardziej bałem się, co będzie, jak się wyda, że taki jestem - pamięta.

To, co się teraz dzieje, to spełnienie koszmaru. Bo cały Wolin huczy, że gej. Jak o tym piszą w gazetach, znikają wszystkie z półek, jak leci. Rysiek twierdzi, że szybciej niż świeże bułki.

Dom

Odkąd jest obwodnica, ludzie przyjeżdżają do Wolina tylko raz w roku, na sierpniowy Festiwal Słowian i Wikingów. 5-tysięczne miasteczko na północno-zachodnim skraju Polski. Stary kościół zasłonięty przez pawilony z czasów PRL.

Rysiek mieszka przy bocznej ulicy. Po obu stronach - domki. Niektóre nowobogackie, większość podupadłych, przedwojennych, przerobionych na komunalne mieszkania. Dwa pokoje na piętrze zajmują oni dwaj, mama i trójka młodszych dzieci (10-14 lat). Na górę idzie się drewnianymi, wytartymi schodami pamiętającymi Niemca. W kuchni stare meble, okrągły stół, w kącie piec koza. W dużym pokoju śpią matka i dzieciaki. Pokoik, a właściwie klitkę przy kuchni, zajmują oni dwaj. Na może czterech metrach kwadratowych zdołali stłoczyć łóżko, telewizor, szafę, biurko z komputerem, trzy prawie metrowe figurki kotów, plakat z nagim torsem, mnóstwo breloczków, maskotek, pocztówki i uśmiechnięte zdjęcia z pobytu na Wyspach.

Ściany są ciemnoróżowe. - Lubię różowy - wyjaśnia Rysiek. - Ale Tomkowi się znudził. Będziemy przemalowywać na złoto.

Z przydomowego podwórka widać farmę wiatrową w Zagórzu, po drugiej stronie rzeki. Z boku, kilka domów dalej, jest sklep spożywczo-przemysłowy. Ten, w którym Anna Sz. go obgadała.

Anna

- Nie mam nic przeciwko gejom, jak i lesbijkom - przekonuje. Ma jakieś 50 lat. Niepracująca. Okulary w drucianych, wąskich oprawkach. Równie wąskie, zaciśnięte usta. Mieszka po drugiej stronie ulicy, naprzeciwko Ryszarda G.

- Większość wie, kim on jest, bo się na co dzień prowadza z tym partnerem - mówi. - Ale lepiej nie widzieć, nie słyszeć. To, że się do nich nie odzywam, nie ma nic wspólnego z tym, że to geje. Oni powinni mi być wdzięczni do końca życia, tyle dla nich zrobiłam.

Rysiek potwierdza, że Sz. pomogła jego rodzinie przy pochówku ojca (wtedy jeszcze żyli w zgodzie). W zamian oczekiwała rozmaitych usług. A to wniesienia mebli, a to pomocy w ogródku, a to żeby świadkować przeciwko którejś z sąsiadek. - Jak odmówiłem, to się obraziła.

- On rządzi w tym domu, matka nie ma nic do gadania. Jakby mój syn mną miał tak rządzić, tobym sobie nie pozwoliła.

- A jakby to pani syn był gejem?

- Musiałabym zaakceptować, jak każda matka. Nawet to, że ma pociąg do mężczyzn.

Anna mówi, że "pedał" to nie obelga.

- Przecież TVN podał po rozprawie, że to nie obraźliwe. Więc już sobie nic z tego nie robię. Zresztą ja takiego słowa nie używałam i nie używam. Jakbym coś o nich miała mówić, tobym w domu, po cichu mówiła. A nie na cały głos w sklepie.

Tomek

Partner Ryśka ma 44 lata. Równie szczupły, bardziej szorstki w obejściu. Niechętny do zwierzeń. - Nie ma innej przeszłości niż te dwa lata, odkąd się z Rysiem znamy - zastrzega.

Gdy zorientował się, że Rysiek jednak powiedział o nim coś więcej, niż on sam by sobie życzył (rozmawialiśmy, zanim Tomek wrócił z pracy), nie kryje niezadowolenia. - Później z tobą o tym pogadam - rzuca w jego kierunku.

Nie tłumaczy, skąd taka niechęć do tego, co było. Kilkanaście lat był przedstawicielem handlowym. Chciał być modelem: jego portfolio jest w "banku twarzy" do reklam w Łodzi. - Ale to zdjęcia jeszcze z czasów, jak byłem młody i piękny.

Zamiast o sobie woli mówić o Ryśku. Podkreśla: - Nie jesteśmy parą kochanków. Kochanka ma się na boku. A my mamy tylko siebie.

Czy Rysiek dobrze zrobił, że poszedł do sądu?

- Bardzo dobrze. Dlaczego tak ma być, że na ulicach nas wyzywają? Ten proces pokaże wszystkim, że nie można bezkarnie obrażać ludzi za ich orientację seksualną. Bo co myśmy tej pani zrobili? Nic.

Walia

Poznali się dwa lata temu. Rysiek pracował wtedy w hurtowni w Szczecinie.

- Spotykaliśmy się codziennie, uważano nas za parę, ale nie sypialiśmy ze sobą. Baliśmy się, że to wszystko zepsuje.

Urzekło go, że z Tomkiem można gadać o wszystkim. Że jest opiekuńczy i odpowiedzialny. A Tomka w Ryśku jego spontaniczność i to, że stawia rodzinę na pierwszym miejscu. Do łóżka poszli po pół roku. W październiku 2007 roku wyjechali do walijskiego Swansea. Jeden sprzątał pokoje w hotelu, drugi robił na zmywaku.

W Walii Rysiek odkrył, że można być gejem i mieć jakieś prawa. Zachłystywał się tym.

- Jak na początku Tomek próbował na ulicy łapać mnie za rękę, cofałem ją. Wstydziłem się, bałem. Ale nikt tam nie wytykał nas palcami, nie dziwił się. Ludzie uśmiechali się, mówili "hello", zagadywali. Normalnie funkcjonowaliśmy jako para. Nie kryliśmy się na imprezach, mogliśmy razem spacerować nawet o północy.

A w Polsce?

- W Szczecinie są dwa gejowskie kluby. Ale to nie dla mnie, nie szukam szybkich znajomości.

Mieszkanie w Szczecinie było jak ciągłe ukrywanie się. Nie rzucać się w oczy. Nie wychodzić wieczorem z domu. - Bo za samo podejrzenie, że jest się homo, można na ulicy dostać w pysk.

To po co wracali?

- Było dobrze, ale tęskniłem za rodziną. Spędziliśmy w Swansea święta wielkanocne, to była katastrofa. Myśleliśmy o powrocie półtora miesiąca, rozważaliśmy za i przeciw. Tam mieliśmy dobrych znajomych. Wróciliśmy, jak było pewne, że obaj dostaniemy pracę w Wolinie. Myślałem: wśród swoich będzie łatwiej niż w dużym mieście.

Rysiek zatrudnił się w sieciowym sklepie, Tomek w innej firmie jako kierowca. I mijają się - jak to często w małżeństwie. Tomek wychodzi do pracy o piątej rano, wraca po południu. Ryśka, kiedy ma zmiany od 14, już nie ma. Wieczorem Rysiek zmęczony, a Tomek musi spać, bo znów wstaje wcześnie. Nawet weekendy rzadko mają dla siebie. Takie życie.

Po powrocie do Wolina znów się ukrywali. Wymyślili alibi dla Tomka. Wszystkim mówili, że przyjechał kuzyn. Tylko mama wiedziała.

Mama

- Prawdę mówiąc, to ona namówiła nas do powrotu.

W opowieści Ryśka mama pojawia się często. Nieduża kobieta z rumianą, okrągłą twarzą.

- Myśleliśmy z Tomkiem, żeby wynająć mieszkanie w Wolinie - mówi Rysiek. - Mama na to: zostańcie tutaj, zawsze zrobi się jakiś ciepły obiad. Po co dawać zarobek obcym ludziom.

Że syn ciągle nie ma dziewczyny, zaniepokoiła się, gdy miał jakieś 15 lat. Z czasem się z tym pogodziła.
- To jego życie - mówi dziś krótko.

Dlaczego przyjęła Tomka pod swój dach?

Najpierw przyjechał raz i drugi. Polubiła go. Na odległość żyć się nie da. Lepiej, jak rodzina trzyma się razem. - Chciałam im pomóc, żeby nie czuli się tacy osamotnieni. Oni mają siebie nawzajem, nie są sami.

- Nie przeszkadza pani, że dzieci patrzą na gejowski związek?

- Wręcz przeciwnie, Tomek ma na nie dobry wpływ, pomaga w lekcjach, zna języki. Garną się do niego, bo nie mają ojca.

Rysiek i Tomek przy dzieciach nie okazują sobie uczuć. Nie całują się, nie mówią czule. Niech wygląda, że Tomek to kuzyn.

Rysiek: - Rozmawiałem z mamą, że będziemy pilnować, żeby młodzi nie byli tacy jak ja.

Mama: - Nie będą. To się widzi. U Ryśka TO widziałam.

Poparcie mamy dużo dla niego znaczy. - Cieszę się, że układa mi się w domu i w związku. To dla mnie najważniejsze.

Dałoby się żyć. Gdyby nie sąsiadka.

Sąd

W aktach jest cała lista obelg, których - zdaniem pozywającego - dopuściła się Anna Sz. Są spisane chronologicznie.

Sierpień: złodziej i pedał.

Listopad: pedał, ubiera się jak pedał, pedały idą się ruchać do parku.

Grudzień: widziałam, jak pedały się ruchały.

W kwietniu jakiś mężczyzna szedł za Tomkiem i szydził: "Może pałeczkę, może dupeczkę?". Kumplom patrzącym z boku wyjaśniał: "To ten kochaś, o którym Sz. mówiła".

Rysiek: - Od 13. roku życia mnie prześladowała. Wtedy pierwszy raz usłyszałem, że ubie-ram się jak pedał. Nie przepuści żadnej okazji, żeby dopiec. Dlatego wyjechałem do Szczecina. Ale przecież nie mogę non stop uciekać.

Próbował kiedyś rozmówić się z sąsiadką. - Powiedziałem dosadnie, żeby się od nas odpierdoliła. To poleciała na policję, że ją wyzywamy, założyła sprawę o zniesławienie (sąd warunkowo sprawę umorzył).

Potem ignorował. Udawało się - do czasu.

Sprzedawczyni zeznała w sądzie: - Jak powiedziałam Ryszardowi G., co Anna Sz. o nim mówiła, wybiegł ze sklepu z płaczem.

Proces toczy się "o naruszenie dóbr osobistych i inne krzywdy tym spowodowane". Ryszard G. żąda 15 tys. zł zadośćuczynienia (mówi, że przekaże pieniądze na dom dziecka).

- Najgorsze było dla mnie ujawnienie orientacji. Po pierwszej rozprawie całą noc nie spałem. Na drugi dzień bałem się wyjść z domu, myślałem, że stracę pracę, chciałem brać urlop na żądanie.

Sędzia Urszula Chmielewska proponowała stronom ugodę.

Pełnomocnik Agnieszka Stach: - Pójdziemy na ugodę, jeśli pozwana przeprosi Ryszarda G. w formie pisemnej, co zostanie ogłoszone w sklepie i na klatce schodowej. Jeśli się na to zgodzi, zrezygnujemy z roszczeń finansowych.

Anna Sz.: - Nie będzie żadnej ugody.

Ugoda?

- To jakbym dla siebie wyrok zrobiła! A ja mam czyste papiery, nie byłam karana. Mam go przepraszać za to, że nic nie powiedziałam?

Anna mówi dużo i szybko. Nie do końca to kontroluje. - Niech pan przyjedzie po procesie, to więcej opowiem, teraz nie mogę - powtarza co kilka zadań. I zaraz nie wytrzymuje - i wyjawia kolejną bulwersującą ją sensację z sąsiedzkiego życia. Że ten odebrał sobie życie, a tamten prowadza się z nieletnią, stary chłop.

Ma swoje wytłumaczenie, dlaczego G. ją pozwał: - On się chciał ujawnić dla całego świata, dlatego to zrobił. Moim kosztem, żeby mnie poniżyć. Robią to wszystko przez zemstę, nudzą się, bo żadne nie pracuje. Kłamią.

- Obaj pracują. A sklepowa potwierdziła w sądzie ich wersję - zauważam.

- To jego koleżanka. Rozdmuchała wszystko, żeby mnie upokorzyć. Mogę dużo powiedzieć, ale po procesie.

- Dlaczego po procesie?

- Bo jeszcze coś powiem i ktoś mi zrobi następny proces.

Wojna!

Skąd w Annie ta zaciekłość?

Osoba, która dobrze zna rodziny G. i Sz., potwierdza, że kiedyś się przyjaźniły. Ale potem zmieniły się sąsiedzkie koalicje. Jak mama Ryśka zakolegowała się z inną panią, Anna Sz. została z boku. Wtedy zaczęły się pretensje, pisma do urzędów, sprawy sądowe. Ryszard G. z powodu orientacji seksualnej był łatwym celem ataków.

- Sfrustrowana Sz. w końcu posunęła się za daleko - ocenia Osoba.

Wierzy jednak, że przywrócenie spokoju na ulicy jest możliwe. - Gdyby obie strony stanęły naprzeciwko siebie i przez tydzień nic nie mówiły, zaraz byłaby zgoda.

- Pogodzilibyście się z nią? - pytam Ryśka.

- Tak. Chcemy zwyczajnie żyć.

- Pogodziłaby się pani z nimi?

- Za to, co mi zrobili? Nigdy!

- A co zrobili?

- Stres i terror. Oni mają za mnie wyroki. Ich wszyscy znają: opieka społeczna, gmina, poli-cja. Napisałam pismo o ich eksmisję.

Dzielnicowy Wolina, młodszy aspirant Robert Lemza: - Nigdy nie lekceważyliśmy informacji zgłaszanych przez panią Sz., ale żadna z nich się nie potwierdziła.

Anna: - Skończę z tą sprawą, a później będę wiedziała, co robić.

- Co?

- Zrobię sprawę cywilną o to, że mnie szargają.

Ludzie

Czy w Wolinie jest miejsce dla gejów?

Burmistrz Eugeniusz Jasiewicz (PSL) wybucha śmiechem, gdy zadaję to pytanie. Gdy mu przeszło, oświadczył: - Wolin jest częścią naszego kraju i Europy. Obowiązują tu takie same prawa. Zadaniem moim, jako gospodarza, jest, by w gminie wszyscy byli szczęśliwi.

- Nawet geje?

- Wszyscy.

Burmistrz Jasiewicz słyszał o sprawie, ale nie zajmował się nią, bo dotyczy obyczajów, a nie sfery urzędowej. Uważa, że słowo "pedał" jest obraźliwe, jeśli tylko ktoś poczuje się obrażony.

Rozmawiam z mieszkańcami.

Listonosz na rowerze: - Tego chłopaka znam 18 lat, od małego. Teraz jest wolność, każdy żyje jak chce, to jego sprawa. Ja tylko listy dostarczam. Nawet jak czasem coś widzę, to wolę dalej jechać, żeby nie było, że się wtrącam.

Kornelia, młoda mama z wózkiem: - Znam tych panów, mieszkam na tej samej ulicy. Nie zaczepiają nikogo, nie sieją zgorszenia.

- Kiedy byłoby zgorszenie? Jakby trzymali się za ręce?

- Nie. Jakby publicznie się obściskiwali.

30-letni tata dwójki maluchów (dwa tygodnie i pięć lat): - Niech geje żyją, jak chcą. Nie zgadzam się tylko na prawo do adopcji.

19-letnia Dorota (ma półroczną córeczkę) słyszała gdzieś, że już w ciąży można ustalić, czy noworodek będzie kiedyś gejem. I co z takim zrobić? Aborcja? Operacyjna zmiana płci?

- Dziecko ma prawo być, jakie jest. Nie wolno mu za to robić krzywdy - odpowiada.

Łysi mężczyźni wysiadający z kabrioletu koło pizzerii Picck: - Tu codziennie ktoś kogoś wyzywa od pedałów albo dziwek. Jak każdy by z tym leciał na policję, nie miałby kto łapać złodziei - rechocą.

Sprzedawczynie ze sklepu z karmą dla zwierząt: - Pedał to pedał. I o co się tu obrażać?

Precedens

Sprawa Ryszarda G. to pierwszy znany prawnikom Kampanii przeciwko Homofobii przypadek, kiedy homoseksualista tak otwarcie wystąpił przeciwko naruszaniu jego dóbr osobistych.

Szefowa KPH Marta Abramowicz: - Ten chłopak zdecydował się na walkę przy otwartej kurtynie z wyśmiewaniem orientacji seksualnej.

Z badań KPH i Lambdy przeprowadzonych w latach 2005-06 (na tysiącosobowej grupie) wynika, że 17,6 proc. gejów i lesbijek było przynajmniej raz pobitych z powodu tego, kim są. 51 proc. czuło się ofiarami przemocy psychicznej (zaczepki, obrażanie, pogróżki, niszczenie mienia). - Ale niezwykle rzadko zdarza się, że idą z tym na policję lub do sądu - mówi Abramowicz. - Twierdzą, że nie mają na to czasu, nie wierzą w skuteczność interwencji, boją się napiętnowania.

CBOS zbadał w 2007 roku, że spośród obraźliwych określeń "pedał" jest najbardziej stygmatyzujące. Uważało tak 83 proc. ankietowanych (a np. że "czarnuch" - 72 proc.).

Językoznawca Ewa Kołodziejek, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego: - Nie ulega wątpliwości, że słowo "pedał" użyte pod adresem drugiego człowieka jest określeniem pogardliwym, obraźliwym, a nawet wulgarnym. Używa się go po to, by kogoś obrazić, poniżyć, zlekceważyć, a nie po to, by przekazać informację o jego orientacji seksualnej, bo temu służy neutralne w polszczyźnie słowo "gej".

Ryszard G.: - Może po wyroku Sz. będzie się bardziej pilnowała. Inaczej nigdy by się to nie skończyło.

Tomek: - Pedał to jest coś do deptania. Jak ktoś nas tak nazywa, to znaczy, że chce nas deptać. Ale my nie damy się deptać. Nie wycofamy się i nie uciekniemy, bo się wydało, co nas łączy.

*** Niektóre imiona zostały zmienione



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
artykul DrPiotrMachowski Nie dam się znów pokroić!
Nie lekajcie sie P Pałka
Lekarze nie chcą się uczyć medycyny ratunkowej, Ratownictwo medyczne, Rozmaitości
Gdyby nie narodził się artysta
Wojna jest złem i nigdy więcej nie może się powtórzyć
Pytania testowe zebrane do kupy (nie dublujące się)(1)
Jak przeżyć maturę i nie nabawić się wrzodów
Dlaczego nie da się nastroić pianina
Dlaczego częstotliwość 50 Hz nie stałą się światowym standardem
Nie boje sie mowic
Nie boję się mówić(1)
mb M silnik nie daje sie uruchomic
Kol. 2 w.8 NIE DAJ SIĘ UPROWADZIĆ, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt
Dlaczego samolot rządowy z prezydentem nie spalił się w Smoleńsku
Nie boję się mówić!
Mity bezpieczenstwa IT Czy na pewno nie masz sie czego bac mibeit
Nie zakładaj się nigdy z diabłem o swą głowę
Bóg nie pozwoli się z siebie naśmiewać, Konferencje, rekolekcje
E. A. Poe - Nie zakładaj się nigdy z diabłem o swą głowę, KULTUROZNAWSTWO, Poe Edgar Allan

więcej podobnych podstron