KILKA SŁÓW O POEZJI:
„Poezja, która pomaga znaleźć sens życia”
(na przykładzie Wisławy Szymborskiej)
Poezja nie ma wielu czytelników, a ściślej mówiąc nie ma wielu dobrych czytelników, takich, którzy z wewnętrznej potrzeby i bez przymusu otwierają tomiki poetyckie. Z potrzeby i dla zabawy kontaktują się z poezją tylko uczniowie ( i dodam - zakochani bez przymusu sami piszą wiersze); „masowa” zaś staje się poezja tylko w latach nieszczęść narodowych, czego wielokrotnie doświadczyliśmy. Poezja polska, choć ciągle uwikłana w trudne dzieje narodowe, rozwija się doskonale; bujny rozwój poezji obserwujemy przez całe ostatnie pół wieku: różnorodność szkół, poetyk, nurtów poetyckich, a przede wszystkim - istnienie autentycznie wielkich poetów, którzy stanowią świat sami dla siebie. Jeżeli do tego dodamy jeszcze taką myśl, że poezja najszybciej i najwyżej reaguje na nowe zjawiska - bądź w życiu społecznym, bądź narodowym, bądź w kręgu estetyki czy filozofii, to z pewnością uświadamiamy sobie konieczność kontaktowania się z poezją w szkole, a z drugiej strony trudności jakie wiążą się z tym zadaniem. Co wybrać? Którego poetę? Które wiersze?
Poezja to inaczej sztuka słowa. Zainteresowanie słowem poetyckim jest właściwością każdego poety, każdy chce „odpowiednie dać rzeczy słowo”, jak pisał Norwid. Do tematu „Poezja, która pomaga znaleźć sens życia” wybrałabym moją ulubioną poetkę - reprezentantkę egzystencjalizmu literackiego - Wisławę Szymborską - „pierwszą damę w salonie polskiej poezji” jak napisał jeden z krytyków.
Jedną z przyczyn popularności poezji Szymborskiej są warunki jakie stwarza ona czytelnikowi - określiłabym je jako komfort poczucia partnerstwa. Poetka daje szansę dialogu każdemu, kto zechce po jej wiersze sięgnąć: amatorowi, znawcy, profesjonaliście. Tworzy tekst jak powiedziałby Umberto Eco „otwarty” na wiele sposobów interpretacji o różnym stopniu trudności, najchętniej posługując się idiomem konwersacyjnym. Poetka traktuje swoich czytelników jak człowiek dobrze wychowany: cierpliwie powtarza własną myśl w wielu wariantach, by każdy ze słuchaczy miał szansę pojąć o co chodzi, i by zgodnie ze swoimi oczekiwaniami zastał godnie usatysfakcjonowany. Kto lubi żart - ten go odnajdzie, kto szuka w poezji kunsztu - ten się nie zawiedzie, kto nie rozumie sensu świata - ten zacznie się go domyślać. Wiersz Szymborskiej przeczyta wielbiciel prostej mowy, a w lekturze zagłębi się miłośnik figur retorycznych.
Twórczość Szymborskiej jako mowy edukującej służy przekazaniu myśli, refleksji, pytań. Jej liryka daleka jest od narcyzmu, nie wyrasta z idei „sztuki dla sztuki”. Jej główne powinności określa antyczna formuła: docere, movere, delectre - uczyć, bawić, wzruszać (nie zapominając przy tym o traumatycznych i bolesnych doświadczeniach wojennych, a zarazem o utworach, w których utrwalone zostało przez poetkę cierpienie, ból, nienawiść, krzywda pojedynczego człowieka bezbronnego wobec wykonawców wyroków Historii, jak również czułość na problem społeczny, który istnieje nadal i jest dla Szymborskiej równie aktualny).
Możliwość czytania jej wierszy jest wynikiem perswazyjnej strategii lirycznej. Oświeceniowe kategorie - rozum, kultura, społeczeństwo, pojawiają się jako główne i uniwersalne determinanty egzystencji każdego współczesnego człowieka, toteż przedmiotem jej dyskursu jest wiedza i prawda o człowieku, a najważniejszą wartością jej liryki - wymiar etyczny.
Szymborska często bywa porównywana z Herbertem, ponieważ jej twórczość również sytuuje się w kręgu klasycyzmu i racjonalnych dociekań. Z Herbertem łączy ją przede wszystkim poetyka - jasność, precyzja słowa, operowanie ironią i dociekanie sensu ludzkiego losu. Wychodzi ono jednak z innych przesłanek - egzystencjalna medytacja Szymborskiej wyprowadzona jest nie tylko z kultury ile z natury, z poczucia biologicznego związku ze światem przyrody, oraz ze świadomości przemijania i śmierci.
Jednym z moich ulubionych wierszy jest „Życie na poczekaniu”, „Kobiety Rubensa” i „Utopia”, do których zaraz powrócę interpretując je, ale najpierw trochę wiadomości z biografii poetki:
Szymborska - córka Wincentego i Anny z domu Rottermund, urodzona 2 lipca 1923 roku w Bninie koło Poznania. W wieku 4 lat, do czego przyznała się 40 lat później pisząc o poezji Konopnickiej, poznała bajkę „O krasnoludkach i sierotce Marysi” uznając ją za „arcydzieło sentymentu i dowcipu”. W felietonie „Dwie bajeczki” potwierdza miłość do krasnoludków i sierotki Marysi dorzucając jeszcze „Historię dziadka do orzechów” Hoffmana. Tam też napisała, że miała szczęśliwe dzieciństwo, bo rodzice rozmawiali z nią i czytali jej bajki. Opisuje przy tym siebie jako małą terrorystkę zmuszającą wszystkich do czytania. No więc czytała, albo czytano jej Juliusza Verne'a po którą sięgnęła również jako osoba dorosła. Znała też „Baśnie” Andersena, o których pisze z podziwem - „miał odwagę pisać baśnie o smutnym zakończeniu”.
W „Lekturach nadobowiązkowych” Szymborska wyznaje, że czasem nie uważała na lekcjach i zamiast myśleć o pierwotniaku pantofelku myślała o czym innym, a mianowicie o kinie znajdującym się naprzeciwko Gimnazjum, do którego uczęszczała. Ona i jej przyjaciółka z ławki były bardzo gadatliwe, więc często je przesadzano. Ich pasją było kino, a pierwszym filmem, który wzbudził u nich euforię był „Kongres tańczy”. Ichna, czyli Szymborska z koleżanką były najbardziej szalone z całej klasy. Przebierały się w dorosłe ciuchy kuzynki Małgosi i chodziły na filmy niedozwolone dla panienek w ich wieku. Dziewczynki chodziły na filmy z Gretą Garbo, Marleną Dietrich, oglądały „Maroko”, „Błękitnego anioła”, ale na „Matę Hari” nie udało się im dostać. Ich idolami byli Errol Flynn i Gary Cooper.
Któregoś dnia z całą klasą Wisława udała się na wystawę przeciwalkoholową, z której dzisiaj zapamiętała kolorowy gipsowy model wątroby pijaka, ale najbardziej zafascynowała ją tablica, na której co 2 minuty zapalało się czerwone światełko, które oznaczało, że co 2 minuty na świecie umiera człowiek z powodu alkoholu i że jedna z dziewczynek przeżegnała się i zaczęła odmawiać wieczne odpoczywanie.
Choć w „Lekturach nadobowiązkowych” poetka wraca do czasów, kiedy była małą dziewczynką, to przede wszystkim jednak jest to źródło wiedzy o osobie dorosłej z ukształtowanymi już gustami, poglądami i przyzwyczajeniami. Dzięki nim dowiedziałam się, że Szymborska podziwia malarstwo, chadza czasem do opery, nie cierpi gry Monopol, wielbi Swifta i Tomasza Manna, nie gardzi oglądaniem filmów grozy, odwiedza muzea archeologiczne, jest wielbicielką Sherlocka Holmesa, lubi słuchać Elli Fitzgerald bo jej śpiew ją godzi z życiem i pociesza. Ma ciepły stosunek do ptactwa, psów, kotów, świata przyrody i lubi wyprawy na łono natury.
Wisława Szymborska - „Przy winie”:
Spojrzał, dodał mi urody,
A ja wzięłam ja jak swoja.
Szczęśliwa, połknęłam gwiazdę.
Pozwoliłam się wymyślić
Na podobieństwo odbicia]
W jego oczach. Tańczę, tańczę
W zatrzęsieniu nagłych skrzydeł.
Stół jest stołem, wino winem
W kieliszku, co jest kieliszkiem
I stoi stojąc na stole.
A ja jestem urojona,
Urojona nie do wiary,
Urojona aż do krwi.
Mówię mu, co chce: o mrówkach
Umierających z miłości
Pod gwiazdozbiorem dmuchawca.
Przysięgam, że biała róża,
Pokropiona winem, śpiewa.
Śmieje się, przechylam głowę
Ostrożnie, jakbym sprawdzała
Wynalazek. Tańczę, w objęciu, które mnie stwarza.
Ewa z żebra, Wenus z piany,
Minewra z głowy Jowisza
Były bardziej rzeczywiste.
Kiedy on nie patrzy na mnie,
Szukam swojego odbicia
Na ścianie. I widzę tylko
Gwóźdź, z którego zdjęto obraz.
Miłość do drugiego człowieka to najsilniejsze uczucie kierujące naszym postępowaniem, decyzjami i kształtujące obraz samego siebie. To uczucie zwykle jest ukazywane w literaturze jako coś pięknego, porywającego i wartego przeżycia. Jednak w liryku miłosnym Szymborskiej „Przy winie” miłość jest bolesna i destrukcyjna, ukazuje zupełnie inne oblicze tej emocji i etapy zaangażowania kobiety w związek z mężczyzną.
Podmiotem lirycznym w utworze jest kobieta. Widzimy ją od pierwszej fascynacji, poprzez całkowite zauroczenie, aż do gorzkiego rozczarowania uczuciem w ostatnich wersach liryku.
Kobieta pokazuje jaki wpływ miał mężczyzna na jej osobowość. Widzimy ją jako osobę całkowicie zależną od drugiego człowieka, która zatraca się w swojej realności. Początkowo jego zainteresowanie jej pochlebia i wznieca w niej uczucie, o czym świadczy 1 strofa. Dzięki jego aprobacie czuje się piękniejsza, zakochuje się, więc akceptuje wszystko co on jej proponuje i narzuca. Autorka wprowadza w wierszu motyw tańca - tańca jako symbolu wolności i przemiany. Jednak kobieta zmienia się tylko dla niego, wg wskazówek mężczyzny i tańczy do wymyślonej przez niego muzyki.
W 5 strofie podmiot liryczny porównuje się do wynalazku, jest zupełnie kimś nowym. Została stworzona po raz wtóry i stara się odnaleźć w nowym wcieleniu. Już 3 strofa to zmierzenie siły jej przeistoczenia. Kobieta traktuje swoją przemianę jak coś wyjątkowego i świętego. Wszystko dookoła niej jest prawdziwe - „stół jest stołem” a „wino winem”. To wszystko jest zderzeniem tej rzeczywistości która ją otacza, z tym wszystkim co przez jej ukochanego zostało urojone.
W 6 strofie mamy kolejny powrót do nierealności „ja” lirycznego. Nawiązuje do starożytności i stwierdza, że mityczne postacie są bardziej prawdziwe od niej. Porównuje swoje nowe narodzenie do stworzenia Ewy z żebra Adama, Wenus z morskiej piany, narodzenia Minerwy z głowy Jowisza i stwierdza, że one były bardziej realne. Sprawia to, że ona sama nie istnieje. Ostatnia zwrotka to całkowite zagubienie się zakochanej kobiety. Dostrzega ona swoje podporządkowanie i istnienie dzięki ukochanemu. Zrozumiała, że poddając się woli mężczyzny straciła własne „ja”. Urojenie doprowadziło do destrukcji jej osobowości, której już nie odzyska.
WNIOSKI:
Zakochanie zawsze zaślepia, jednak nie można stracić siebie dla kogoś innego. Po przeczytaniu tego utworu stwierdziłam, że chyba tak naprawdę nie można kochać stworzonego przez siebie ideału, bo kocha się drugiego człowieka, a o ideałach można najwyżej marzyć.
Wisława Szymborska - „Kobiety Rubensa”:
Waligórzanki, żeńska fauna,
jak łoskot beczek nagie.
Gnieżdżą się w stratowanych łożach,
śpią z otwartymi do piania ustami.
Źrenice ich uciekły w głąb
i penetrują do wnętrza gruczołów,
z których się drożdże sączą w krew.
Córy baroku. Tyje ciasto w dzieży,
parują łąźnie, rumienią się wina,
cwałują niebem prosięta obłoków,
rżą trąby na fizyczny alarm.
O rozdynione, o nadmierne
i podwojone odrzuceniem szaty,
i portojone gwałtownością pozy
tłuste dania miłosne!
Ich chude siostry wstały wcześniej,
zanim się rozwidniło na obrazie.
I nikt nie widział, jak gęsiego szły
po nie zamalowanej stronie płótna.
Wygnanki stylu. Żebra przeliczone
ptasia natura stóp i dłoni.
Na sterczących łopatkach próbują ulecieć.
Trzynasty wiek dałby im złote tło,
Dwudziesty - dałby ekran srebrny.
Ten siedemnasty nic dla płaskich nie ma.
Albowiem nawet niebo jest wypukłe,
wypukli aniołowie i wypukły bóg -
Febus wąsaty, który na spoconym
rumaku wjeżdża do wrzącej alkowy.
Wiersz „Życie na poczekaniu” jest refleksją nad życiem, która nawiązuje do słynnej koncepcji teatrum mundi, której główną myśl można zawrzeć w cytacie pochodzącym z jednej ze sztuk Williama Szekspira:
„Świat jest teatrem, aktorami lidzie,
Którzy kolejno wchodzą i znikają,
Każdy tam aktor niejedną gra rolę….”
Podmiotem lirycznym w wierszu jest aktorka, która opisuje świat z własnej perspektywy. Ma ona do odegrania pewną rolę, której nie zna. Wybór roli nie należał do niej, narzucił ją „Wielki Spektator”, który nie został wskazany w wierszu. Z braku scenariusza aktorka skazana jest na ciągłą improwizację. Tempo akcji jest jej narzucone i ledwo za nim nadąża. Jest nieprzygotowana do życia, które nazywa zaszczytem. Podmiot liryczny jest ambitny i chciałby się jakoś wykazać, ale wszystko dzieje się za szybko. Jego potknięcia tłumaczy nieustająca trema, ale takie usprawiedliwienie odbiera jako upokarzające. Uskarża się na dyskomfort gry i brak prób. Akcja jest zbyt szybka a odegrane motywy są już nieodwracalne - nie można cofnąć czasu i naprawić żadnej ze sceny, bo wszystko zapisuje się w historii. Mija dzień za dniem, podmiot liryczny chciałby znać choć jeden scenariusz, lecz nastaje kolejny dzień z nieznanym mu scenariuszem. Jednak nie wszystko w sztuce jest przypadkowe. Scena jest dokładnie zaprojektowana, dekoracje są solidne, rekwizyty precyzyjne, wszystko jest dopracowane i uporządkowane. Blask świateł sygnalizuje premierę.
Stremowany i przerażony człowiek jest postacią kruchą skazaną na improwizację. Jest sam na scenie i musi stawić czoła wyzwaniu. Niepewny swojej roli gra przed tłumem ludzi wpatrujących się w niego, śledzących każdy jego nawet najmniejszy ruch.
Utwór Szymborskiej przedstawia świat w ironicznym świetle. Życie porównuje do teatru, w którym przecież nie można się przygotować do odgrywanej przez siebie roli. Ludzie często użalają się nad swoim losem i narzekają na role jakie narzuciło im życie, zamiast stawić czoła wyzwaniom. Przybieramy maski adekwatne do danych sytuacji, miejsc, osób - tak już po prostu jest. W wierszu podmiot liryczny chciałby poznać przyszłość i wiedzieć co się wydarzy, przygotować się do tego. Niestety żadnego dnia nie przewidzimy ani nie przeżyjemy dwa razy.
WNIOSKI:
Autorka w wierszu stawia pytanie „czy to w porządku”, że to życie tak wygląda? Skłania to czytelnika do pewnej refleksji. Wg mnie trzeba wciąż starać się nadążać za narzuconym nam tempem i usilnie podejmować się nowych wyzwań i ról, bo niczego nie będzie nam dane powtórzyć i przeżyć kolejny raz. Wszystko co złe minie, a co dobre nie wróci. Ciągła gra - taki jest sens ludzkiego życia i tylko od nas zależy jak ją odegramy i ile serca w nią włożymy.
Wisława Szymborska - „Utopia”:
Wyspa, na której wszystko się wyjaśnia.
Tu można stanąć na gruncie dowodów.
Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia.
Krzaki aż uginają się od odpowiedzi.
Rośnie tu drzewo Słusznego Domysłu
o rozwikłanych odwiecznie gałęziach.
Olśniewajśco proste drzewo Zrozumienia
przy źródle, co się zwie Ach Więc To Tak.
Im dalej w las, tym szerzej się otwiera
Dolina Oczywiśtosci.
Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.
Echo bez wywołania głos zabiera
i wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.
W prawo jaskinia, w której leży sens.
W lewo jezioro Głębokiego Przekonania.
Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.
Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona.
Ze szczytu jej roztacza się istota rzeczy.
Mimo powabów wyspa jest bezludna,
a widoczne po brzegach drobne ślady stóp
bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.
Jak gdyby tylko odchodzono stąd
i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.
W zyciu nie do pojęcia.
Idealny wzorzec świata od wieków przyciągał ludzi światłych jak i tych uboższych w wiedzę. W swoich wywodach przedstawiali oni perfekcyjne ustroje polityczne i zachowania społeczeństwa. Nie brali jednak pod uwagę szans na ich wdrożenie w życie, przez co były one odrealnione, były utopią. Od tej tematyki nie stronili również polscy twórcy. W swoim wierszu „Utopia” Szymborska prezentuje idealne miejsce na ziemi, ale czy na pewno???
Filozofowie od wieków poszukiwali prawdy na temat istoty życia. Starożytne szkoły filozofów dążyły do zgłębienia sensu istnienia. Jedna z nich zakładała, że człowiek pozna siebie poprzez odczuwanie przyjemności, inna trudniła się w zadawaniu pytań, gdyż sądziła, iż prawda jest niedostępna dla człowieka. Bóg dał człowiekowi wolną wolę, może on wybrać dowolnie wybraną przez siebie drogę. Przeżywane podczas życia porażki są ceną, jaką bóg za to płaci. Jest to cena w zamian za możliwości jakie oferuje. Wyspa prezentowana w wierszu odrzuca to. Jest miejscem, w którym odnaleźć można sens istnienia. Na każdym kroku uzyskujemy odpowiedź na nurtujące nas pytania, które podparte są niezliczonymi dowodami. Prawda tam jest niepowtarzalna, nie istnieją wątpliwości. Na dręczące nas w czasie życia pytania uzyskujemy odpowiedź na jednym z krzaków, który rozwiewa wszelkie domysły. Zagadkę Karola Darwina na temat pochodzenia człowieka rozwikłałoby „drzewo słusznego Domysłu”. Czego by nie powiedzieć o ludzkim istnieniu, zawsze odnajdziemy sens tego co robimy. Ale czy tego właśnie chcemy? Na szczęście ostatnie wersy wiersza rozwiewają wszelkie wątpliwości - wyspa okazuje się być bezludną. Widniejące na plaży odciski stóp prowadzą w kierunku morza, nie widnieją gdzie indziej.
Pod względem konstrukcji wiersz jest zbudowany bardzo ciekawie. Liczne opisy lokacji przybliżają czytelnikowi wygląd wyspy. Autorka ciekawie tworzy klimat. Nie występują tutaj pytania retoryczne, ale w tym przypadku nie ma to najmniejszego znaczenia. Wyraźnie wyeksponowany punkt kulminacyjny rozwiewa domysły odbiorcy.
WNIOSKI:
Wiersz Szymborskiej zmusza do myślenia, do postawienia sobie pewnych pytań. Został on stworzony, ponieważ poetka chciała pokazać jak ważny i cenny jest dar wolnej woli, nawet gdy płacimy za niego wysoką cenę, gdyż jak sama mawiała: „Człowiek, który nie poczuł smaku swoich łez - nie jest prawdziwym człowiekiem”. Jednak w życiu każdego przychodzi taki moment, kiedy chce się udać w miejsce zwane „Utopią” i uzyskać odpowiedź na pytanie : „co dalej”?
Świat w wierszach Szymborskiej na tyle się otwiera przed nami, na ile sami gotowi jesteśmy przed nim się otworzyć, przyjąć go, przyswoić. Ta poezja pomaga odnaleźć drogę tym, którzy wierzą, że droga istnieje, obdarza uczuciem tych, którzy chcą nim być obdarzeni, pociesza - pragnących pocieszenia, ale się nie narzuca, nie omamia, nie broni się przed odrzuceniem. Jest i będzie niedostępną dla każdego, kto broni jej do siebie dostępu, kto chce być kochany - nie kochając, rozumieć - nie myśląc, uwierzyć - nie wierząc i nie pragnąć wiary.