5188


- 1 -

Norymberga - dziś jest to schludne, czyste, zasobne miasto w Bawarii. Patrząc na starannie odbudowane kościoły, na przywróconą świetność dawnych zabytków, dostatek i spokój mieszkańców spacerujących ulicami trudno uwierzyć, że właśnie to miasto leżące po wojnie w gruzach było świadkiem jednego z najtragiczniejszych w dziejach ludzkości aktów sprawiedliwości. W październiku 1946 r. zakończył się proces 22 oskarżonych zbrodniarzy wojennych. Dwunastu z nich Międzynarodowy Trybunał Wojskowy skazał na karę śmierci. Wszyscy skazani, dla których wydawało się, że każda kara będzie zbyt symboliczną, w ostatnim słowie stwierdzali: jestem niewinny.

To skrajny przykład, ale z naszego codziennego życia znamy podobne sformułowania wypowiadane śmiało nawet wtedy, gdy wina jest niewątpliwa. Jak to się dzieje?

 - 2 -

Dawno temu ze zdumieniem i uśmiechem obserwowałem pokazywany w telewizji eksperyment z banknotem najechanym przez koło samochodu. Zachowanie ludzi filmowała ukryta kamera. Banknot (o dużym nominale) zauważył najpierw jeden człowiek i chciał go koniecznie wyciągnąć spod koła. Gdy stwierdził, że to niemożliwe, rozpoczął poszukiwanie pomocników.

Zebrało się ich wielu. Gdy w końcu udało się im wyciągnąć ów wartościowy papier, doszło do bójki, którą obserwowała z zainteresowaniem grupka "kibiców". Ostatecznie banknot wyrywanv sobie wzajemnie został porwany na strzępy - nikt niczego nie zyskał. W czasie trwania "eksperymentu" na trawniku obok leżał pozbawiony świadomości człowiek. Nikt z uczestników ani z obserwatorów zajścia nie sprawdził, czy ten człowiek jest pijany, nieprzytomny, czy może właśnie umiera na zawał serca. Zastanawiam się, czy była to scena śmieszna - czy żałosna...

- 3 -

W związku z tą sytuacją Marcin Wolski ("Stopklatka") stawia wiele pytań, dając pewne odpowiedzi: "Gdzie ci wszyscy młodzi wariaci / z demograficznego wyżu, / o twarzach jak z Grottgera? / W Wiedniu, czy w Paryżu? / Ktoś na wsi interes otwiera, / ktoś paczki roznosi, / za kimś chodzą codziennie, / ktoś z władzą się przeprosił - stracone pokolenie! / Gdzie ta jedność, gdy cały kraj / stawał za trzech pobitych? / Gdzie zapał? / Dziś, każda noc / ma twarz służbowego bandyty. / A kłamstwo ściekami ekranów / wpada z codzienną wizytą / i nie ma żadnej świętości, / której by w nas nie rozbito... / Gdzie ten cały zgiełk, cały ruch / nasze wspaniałe zwycięstwo? / Dni puste teraz jak brzuch, / gdy usunięto zeń dziecko. / Niby ci sami, znormalnieni, / większość, znów tylko milcząca / idziemy jak głuchoniemi, / ślepi... / Zresztą brak słońca. / Ileż razy w tym kraju sosen / łamały się karki pokoleń, / nucono pieśni półgłosem / i potępiono je w szkole... / Kamienie rzucono na szaniec, / by potem szaniec rozebrać / tymi samymi rękami, / co biły brawo sukcesom, / a potem groziły pięściami / czajkom i mercedesom, i a potem żegnały się krzyżem / i znakiem V (solidarnie)...

Trzeba dodać własne pytanie: a gdzie chrześcijańska ambicja, doskonałość, praca dla dobra wspólnego oraz "Bogu dziękujcie, ducha nie gaście"?

- 4 -

W Katedrze Notre - Dame w Paryżu miał miejsce dziwny wypadek, w Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego wszedł na ambonę młody człowiek przebrany w habit dominikański i zaczął wołać: Dieu est mort! Dieu est mort! W Katedrze powstała konsternacja. Ściągnięto tego młodego człowieka z ambony. Chciano go zlinczować. Ten młody człowiek wypowiedział bolesną prawdę pod adresem milionów katolików na świecie. Umarł Bóg w duszach wielu i nieraz człowieka oprócz metryki chrztu nic już z Bogiem nie łączy. Dlatego dziś coraz częściej słyszy się to pytanie wzięte z psalmu 115: "Gdzież jest wasz Bóg?" To pytanie stawiają obecnie niewierzący chrześcijanom i chrześcijanie sobie nawzajem. W obliczu kompromisu ze złem, z duchem tego świata, pójściem za współczesnymi bożkami i fałszywymi prorokami, to pytanie jest wciąż aktualne. Współczesny człowiek tak często pragnie widzieć Boga. Pragnie widzieć Boga-Chrystusa nie tylko na obrazkach, ale i w życiu codziennym. Chce widzieć Chrystusa nie tylko w Kościele, na ołtarzu, ale i w tramwaju, zakładzie pracy, szkole, w domu.

Ks. Jerzy Rychlewski - POMAGAĆ W ODNAJDYWANIU CHRYSTUSA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1(144) - 2000

- 5 -

Kiedy byłem w szkole średniej i potem na studiach, przynajmniej dwa razy do roku wyjeżdżałem w Tatry. Góry są piękne - każdy wie. Chodzenie po górach, to fascynująca przygoda. Nie muszę tłumaczyć dlaczego. Często wracam w góry, żeby poczuć wiatr w skrzydłach, żeby spotkać się z majestatem i grozą gór. Żeby zobaczyć coś pięknego. Nigdy nie wróciłem zawiedziony.

Dwa lata temu zobaczyłem coś, co mnie zamurowało. Do dzisiaj mam ten obraz przed oczami. Jestem w Dolinie Pięciu Stawów - idę od strony Zawratu do schroniska. Pogoda nie najlepsza, zaczyna siąpić zimny deszcz. W pobliżu schroniska grupka turystów. Podchodzę bliżej. Młody chłopak leży na noszach. Obok noszy czterech młodych chłopaków, którzy z trudem łapali oddech. - "Co się stało?" - "Eee, nic takiego. Kolega jest sparaliżowany, ale chciał bardzo zobaczyć góry, więc wzięliśmy go na nosze i jesteśmy tutaj". Popatrzyłem na tego chłopaka. Był szczęśliwy! Mieć takich kolegów, to prawdziwe szczęście...

Ks. Lesław Juszczyszyn CM - WSZYSCY WIELBILI BOGA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1(144) - 2000

- 6 -

Zawody sportowe. Wyścigi motocyklowe na żużlu. Cztery maszyny z rykiem silników ruszają ze startu. Na pierwszym wirażu każdy z zawodników pragnie zająć jak najlepszą pozycję wyjściową na prostą. Przepychaja się, nerwowo kręcą kierownicami. Nagle dwa motocykle zahaczyły o siebie. Zawodnicy wylatują z siodełek, koziołkują po torze żużlowym. Jeden z nich pełnym impetem uderza w bandę (ogrodzenie toru). Leży i nie porusza się. Wyścig zostaje przerwany. Podbiega lekarz i pielęgniarze. Po chwili zabiegów oszołomiony zawodnik przychodzi do siebie. Wstaje z pomocą pielęgniarzy, którzy prowadzą go pod ramię. Sam, o własnych siłach nie mógłby iść. Ludzka pomoc jest niezbędna. Kontuzjowanemu człowiekowi ludzie pomogli wstać.

Zima. Mróz coraz większy. Wieczorem na skwerze w centrum miasta leży na ławce człowiek. To bezdomny. Nie ma gdzie mieszkać, nie ma za co kupić jedzenia, nie ma gdzie się ogrzać. Jeśli zostanie tak przez noc na ławce na pewno zamarznie. Podchodzi do niego dwóch młodych chłopaków. Pomagają mu podnieść się, prowadzą do swojego samochodu i zawożą do schroniska dla bezdomnych. Będzie mógł wyspać się w ciepłym pomieszczeniu, nie umrze. Bezdomnemu człowiekowi ludzie pomogli wstać.

Ks. Rafał Czerniejewski - "WSTAŁ (...) I WYSZEDŁ NA OCZACH WSZYSTKICH" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1(144) - 2000

- 7 -

Do młodego księdza przyszła starsza kobieta, właściwie staruszka. Na jej twarzy rysowało się ogromne przygnębienie i troska. Przygnębiające wrażenie pogłębiała przygarbiona sylwetka i starcze drżenie kobiety. Z trudem usiadła na krześle i drżącym, powolnym głosem zaczęła coś nieskładnie szeptać. Problem, z którym przyszła, był bardzo ważny. Dla niej samej nie tylko ważny, ale też bardzo trudny. Zawiły i skomplikowany. Okazało się, że na stare lata nie może sobie poradzić z grzechami, które popełniła w ciągu całego swojego życia. Przygniatało ją nie tylko długie życie, ale nade wszystko grzechy, które sumienie wyrzucało jej teraz ze zdwojoną siłą. Miotała się ze sobą. Nie mogła odpędzić od siebie grozy czekającego ją piekła. Była przekonana, że zostanie przez Boga potępiona za popełnione grzechy. I właśnie to, co ją najbardziej niepokoiło, to była niepewność. Czy Bóg potępi, czy przebaczy? Z tym przyszła do księdza i ksiądz musiał dać jej ostateczną odpowiedź. Nie dopuszczała do siebie myśli, że ksiądz może się wahać, albo że może tego nie wiedzieć. Według niej ksiądz po prostu to wie. Nie dawała za wygraną, dopóki ksiądz nie powiedział jej: "Babciu, możesz być spokojna. Bóg przebaczył Ci wszystkie Twoje grzechy, ponieważ wyspowiadałaś się i żałowałaś za nie. Bądź spokojna, na pewno będziesz zbawiona!" "Na pewno będziesz zbawiona" - musiał zapewniać staruszkę młody i zakłopotany ksiądz.

Ks. Witold Wojsa - GRZECH A WIARA Współczesna Ambona 2000

- 8 -

Kiedyś starszy człowiek wrócił do domu i opowiadał swoim sąsiadom: "Wracam z kościoła. Byłem u spowiedzi i wyznałem, że nie mam grzechów. Ksiądz proboszcz mnie wyśmiał i powiedział mi: »Toś ty jak Archanioł«. A ja przecież nie czuję się winny. Nie mam grzechów". I tak było naprawdę. Sąsiedzi znali tego człowieka od lat. Był wdowcem. Żona zmarła w szpitalu w czasie II wojny światowej. Ożenił się powtórnie i z drugą żoną tworzyli dobre, ciche, bezdzietne małżeństwo. Ten skromny, prosty człowiek, uczciwie żyjący i pracujący, był spokojny o swoje zbawienie. Autentycznie dobre, chrześcijańskie życie dawało mu psychiczny komfort. Sumienie nie niepokoiło go, nie wyrzucało mu ciężkich grzechów czy niecnych postępków. Jest wielu takich ludzi. Żyją wśród nas. Nie muszą się lękać czy drżeć ze strachu na myśl o przeszłym życiu, ani o czekającej ich wieczności.

Ks. Witold Wojsa - GRZECH A WIARA Współczesna Ambona 2000



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
5188
5188
5188
5188
5188
5188

więcej podobnych podstron