Już w porządku, Fan Fiction, Dir en Gray


Już w porządku, stary

Badawczym spojrzeniem omiotłem mieszkanie, stojąc w strategicznej pozycji przy drzwiach wejściowych. Porzucona w pozornym nieładzie książka, szkicownik i wysypane z czarnego kubka ołówki, szklanka z niedopitą herbatą i wieża, cicho wygrywająca kolejne z romantycznych przebojów. Wysunąłem płytę, przebiegając wzrokiem po ustawionych równo pudełkach, lekko drżącymi rękami wkładając do odtwarzacza niezobowiązujący krążek ostrego rocka. Machinalnie poprawiając firankę, wyszedłem do kuchni i ciężko usiadłem na stołku, opierając brodę na blacie stołu. Koło ucha tykał budzik, na gazie szumiał czajnik, a serce waliło mi jak oszalałe.
Niecałe dwa miesiące. Siedem tygodni spędzonych bez ciebie, zamkniętych w poszarpanej przestrzeni snu, pracy i rzadkich telefonów. Stypendium na zagranicznej uczelni, lepsze warunki, większe możliwości, same pozytywy, otaczające jeden negatywny punkt - wyjazd. Wyjazd beze mnie, wyjazd tak daleko, że równie dobrze - na koniec świata. Racjonalne argumenty i żarliwe zapewnienia o tęsknocie przeciwko wrednym, nocnym demonom, żywiącym się strachem bezsennej nocy i podkrążonymi z niewyspania oczami.
Zgniecione kartonowe pudełko od zamówionej pośpiesznie pizzy, walające się wszędzie butelki po piwie, coraz to zresztą lichszych gatunków, za to dostępnych w osiedlowym sklepiku o każdej porze dnia i nocy, wyniosłem na śmietnik, zagarniając po drodze trzy worki innych śmieci i pełne niedopałków popielniczki. Kiedy wyjechałeś, życie wcale się nie zmieniło, może tylko mniej spałem, a więcej myślałem. Wszystkie, odkładane na jutro sprawy można było nagle załatwić w ciągu paru dni, z nudów sięgnąłem do książek, zamykając potem sesję kilka tygodni przed terminem. Dzwoniłem do ciebie rzadko, najpierw nie miałeś stałego numeru, potem cię okradli i straciłeś komórkę, a potem to już nauczyłem się czekać na twój telefon, może tylko z jakby coraz większym oporem podnosiłem słuchawkę. Przez jakiś czas nie dawałeś znaku życia, kilkakrotnie wybierałem twój numer i coś mnie powstrzymywało. Kiedy, zaciskając dłonie na krawędzi szafki, słuchałem w końcu urywanego sygnału łączenia, jak przez mgłę dotarła do mnie świadomość zmian stref czasowych i znaczącego faktu, że u ciebie jest już koło drugiej w nocy. W momencie, gdy miałem się rozłączyć, ktoś odebrał i ostro, niecierpliwie rzucił „słucham”, a w tle usłyszałem twój zdziwiony głos. Rozłączyłem się wtedy, ostrożnie odkładając słuchawkę, lepką od potu, na widełki. Bardzo długo siedziałem tego dnia przy pustym stole w salonie, a w głowie kołatało mi się tylko uporczywe pytanie - kto tam u ciebie jest…
Ileż ja się naczekałem!... Nasz stary kumpel, Die, wpadł kiedyś i znienacka, gdy siedzieliśmy przy piwach, zapytał o ciebie. Lekko odpowiedziałem, że dawno nie mieliśmy kontaktu, na co zaśmiał się jakby lubieżnie, stwierdzając, że nowe zabawki pochłaniają mnóstwo czasu. Patrzyłem ze zmarszczonymi brwiami, po czym sukcesywnie zacząłem wlewać w niego kolejne piwa. Po kilku butelkach wiedziałem już, że twój nowy współlokator nazywa się Terachi Shinya, po następnej wiedziałem, że jest gejem, a po jeszcze jednej, że to twój były facet i od dawna planowaliście jechać tam razem.
Od tamtego momentu uporczywa tęsknota doprawiona została nieznośną wręcz zazdrością, co i rusz podsuwającą mi wizje, jakich nie powstydziłbym się na miejscu reżysera filmów pornograficznych. Przekonując się codziennie i ciągle od nowa, że przecież wszystko będzie dobrze, że nieporozumienie, nieszczęśliwy zbieg okoliczności, czy w końcu - jednorazowy wyskok, prawie już w to uwierzyłem. Ale ty wcale nie wróciłeś wcześniej, nie zacząłeś dzwonić częściej, twój głos nie był milszy, a słowa bardziej kojące. Nie, patrząc na to z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że byłeś w zasadzie tak samo nieprzyjemny jak zwykle, jakim być zacząłeś tuż po tym, gdy w końcu mnie przeleciałeś. Zastanawiam się… nie, ja to wiem - czy zadzwoniłeś tamtego dnia tylko dlatego, że przypadkowo spotkałem twoją matkę, która powiedziała mi, że wróciłeś kilka dni temu.
Krótki, przenikliwy dzwonek do drzwi. Podniosłem się ociężale, poprawiając włosy, spadające na czoło.
- Witaj z powrotem, Tooru - rzuciłeś lekko, zbyt lekko, pochylając się i muskając ustami mój policzek. Odruchowo otarłem twarz wierzchem dłoni, krzywiąc nieznacznie usta. Spojrzałeś na mnie zdziwiony, unosząc brwi. - Dawno się nie widzieliśmy.
Tak, tak to wyglądało. Żadnych łez, żadnego dzikiego seksu na podłodze w przedpokoju, ani jednego „nareszcie”, czy „jak dobrze być w domu”.
- I jak było w Stanach, stary? - zapytałem po chwili. Widząc w twych oczach nieuchwytny błysk ulgi, zacisnąłem pięści, przyłączając się jednocześnie do straceńczej gry diabła. Tak, jakby świat skończył się i rozpoczął, zawarty w jednym, małym słówku. Stary.

*****

I było w porządku, stary. Wtedy, w zadymionej kuchni, potem, w coraz to innych hotelach, garderobach, na scenie. Przez te wszystkie lata było tak bardzo w porządku, że teraz, patrząc na nas, takimi jak byliśmy tak dawno temu, zastanawiam się, jak kiedyś mogło być inaczej.
Jak mogłem cię przytulać, całować, dotykać.
Jak mogłem budzić się przy tobie i z tobą zasypiać.
Jak mogłem patrzeć, jak odchodzisz, leżąc samotnie i spoglądając suchymi oczami w ciemność.
Jak mogłem cię stracić, Kaoru?

*****

I jak mogę teraz nic nie czuć?
Czyżby mechanizm obronny wyparł ze mnie uczucia małego Tooru, zostawiając na ich miejscu też mnie, wokalistę Dir en Grey, Kyo?

*****

- Za pięć minut wchodzimy, zbierajcie się! - wołasz zdenerwowany, obrysowując kredką oczy. - Gdzie ja położyłem ten cholerny puder?
- Więcej luzu, lider-sama - mruczy miękko Shinya, podając ci małe pudełko. Wasze ręce spotykają się na moment i krzywisz wargi w uśmieszku.
Patrzę na was przez chwilę, zaciągając się głęboko papierosem. Ostry, dławiący dym wpycha mi się do płuc, powodując leciutko zawrót głowy i wzmagając nieznośny ucisk serca. Oddycham głęboko, wyrzucając niedopałek.
- Wszystko w porządku, Kyo? - pytasz nieuważnie, kładąc mi rękę na ramieniu. - Gotowy?
Zza ścian słychać ogłuszające piski i miarowe wywoływanie kilkuset fanów.
- Jasne, szefie - odpowiadam, kładąc dłoń na twojej ręce i czekając na wywołujące „Ikuzo”.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gdy coś we mnie umiera, Fan Fiction, Dir en Gray
Sweet, Fan Fiction, Dir en Gray
Umysł typowo humanistyczny, Fan Fiction, Dir en Gray
Miłość Gorąca Jak Benzyna Płonąca, Fan Fiction, Dir en Gray
Die uświadomiony, Fan Fiction, Dir en Gray
Cena, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwsze wyjście z mroku, Fan Fiction, Dir en Gray
Po prostu odszedł, Fan Fiction, Dir en Gray
Na skrzyżowaniu słów, Fan Fiction, Dir en Gray
Platinum Egoist, Fan Fiction, Dir en Gray
Fever, Fan Fiction, Dir en Gray
Drain Away, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwszy pocałunek, Fan Fiction, Dir en Gray
W naszym zawodzie, Fan Fiction, Dir en Gray
Są takie noce, Fan Fiction, Dir en Gray
Perwersja o smaku truskawek, Fan Fiction, Dir en Gray
No nie, Fan Fiction, Dir en Gray
Wszystko inaczej, Fan Fiction, Dir en Gray
Sprawdź mnie, Fan Fiction, Dir en Gray

więcej podobnych podstron