- 1 -
Podczas jednej lekcji z religii zadałem dzieciom do domu pracę do wykonania. Tematem tego zadania było: "Moje przeżycie pierwszej Komunii św." dzieci miały tę pracę wykonać według własnego pomysłu. Rzeczywiście; jedne dzieci uczyniły ładne opisy, inne napisały wierszyki tej uroczystości, inne jeszcze posłużyły się rysunkami i obrazkami malowanymi przez siebie. Prace były bardzo różne. Pomysły bardzo bogate w treść. Jednym słowem dzieci z przejęciem zarejestrowały tę czystość przyjęcia Jezusa do swego serca.
Ale muszę wam powiedzieć, jaki obraz najbardziej mi utkwił w pamięci i poruszył do głębi. To obrazek wykonany przez Marzenę z klasy II b, która na kartce papieru namalowała butelkę wódki, a w niej utopioną białą hostię. Czy rozumiecie jaką tragedię przeżyła Marzenka? Dziewczyna prawdziwie odtworzyła sytuację domową z dnia tak wielkiego jej święta. Jezus "utopiony" w alkoholu... Marzenka opowiadała mi to zdarzenie szlochając, że cały ten dzień przepłakała. Taki cudowny dzień, jedyny w życiu, a rodzice i rodzina na przyjęciu - pijani. Czy oni czuwali? Czy modlili się? Czy kochali Pana Boga? Jak potraktowali swoją córkę? Jak uważacie?...
Ks. Kozłowski J., Chrystus wzywa do czujności, BK 1 /1989/, s. 7-8
- 2 -
Jeden z waszych rówieśników, Arek, był bardzo aktywny, wysportowany, lubił ruch. O takim chłopcu mówi się: "żywe srebro". Arek świetnie grał w piłkę nożną, na boisku szkolnym wszystkich kiwał, jak tylko chciał, nawet tych ze starszych klas. Ten sam Arek o niedzielnej Mszy św. często zapominał... Był on przecież zdrowym, wysportowanym , który miał dużo czasu dla siebie. Tymczasem jedna tylko tygodniowo godzina ofiarowana Panu Bogu okazała się dla niego zbyt nim "ciężarem". Jego matka nie potrafiła zapytać Arka, odnośnie przeżytej niedzieli: "co robisz w wolnym czasie", albo "jakie było największe przeżycie tej niedzieli"?
Ks. Kozłowski J., Chrystus wzywa do czujności, BK 1/1989/, s. 7-8
- 3 -
Kochać zaś - jak poeta wyrazi - to nie tylko:
"pięknie o miłości mówić miłość trzeba okazać miłość trzeba wyrazić miłością trzeba darzyć przez cały życia ciąg.
Wszak dzieckiem ich jesteś ciałem z ich ciała kością z ich kości krwią z ich krwi...
pooraną twarz ojca
może pochylone plecy
w przedwczesnym znużeniu
lub ręce stwardniałe od pracy ciężkiej to wszystko dla ciebie
abyś ty mógł żyć
abyś ty miał się w co ubrać
abyś ty mógł wyjechać... odpocząć
abyś ty o nic nie musiał się troszczyć...
Chciej łaskawie zobaczyć
jak oni cię kochają..."
(o. D. Wider, Na samotności, Kraków 1981, s. 370-371)
Okazywanie czci rodzicom nie zależy od tego, czy są oni lub byli dla nas dobrzy, czy źli. Rodzice są zawsze tymi, przy których udziale Bóg dał nam życie:
"Wspomnij na ból matki na jej noce nieprzespane na jej wyrzeczenie
by tobie było dobrze...
na jej czuły wyraz twarzy
pełny niepokoju i troski
gdy pochylała się nad tobą
chorym... zbuntowanym... wspomnij na jej niepokój
gdy późno do domu wracałeś gdy coś przeżywałeś bez niej i ona dopomóc ci nie mogła
bo nie obdarzyłeś jej zaufaniem.
Wspomnij na zmarszczkami
Ks. Ireneusz S. Bruski WOBEC RODZICÓW BK 92
- 4 -
Pani Kowalska mieszkała z czworgiem dzieci. Życia nie miała łatwego, bo przed sześciu laty zmarł jej mąż. Każdego ranka szła do pracy, a po południu podejmowała jeszcze rozmaite prace, aby zarobić pieniądze. Pracowała ciężko, nawet od tego była zgarbiona. Robert, jej najmłodszy syn, miał 10 lat. Był on wielką radością swojej mamy. Aż tu kiedyś... Posłuchajcie! .
Było to po lekcjach. Robert szedł do domu ze swoimi kolegami. Nagle na ulicy zobaczyli jakąś kobietę z trudem ciągnącą wózek z węglem. "Spójrz na tę starą - drwili koledzy Roberta. Któż z nas wozi węgiel? U nas każe się po prostu go przywieźć". Tak śmiali się chłopcy. Robert poczerwieniał, gdyż tą kobietą o szczupłej twarzy i w dużej chustce była jego mama. Odwrócił się zawstydzony i poszedł z kolegami dalej.
Ale w sercu nie miał spokoju. Tak sobie myślał: "Czy poznała mnie mama? Czy słyszała, co mówili moi koledzy? Jaka to podłość - wstydzić się swojej mamy... Rano mówiła mi, że sama przywiezie węgiel, aby zaoszczędzić pieniędzy i kupić nam za nie buty na zimę".
Takie to myśli przychodziły Robertowi do głowy. Nagle odwrócił się, dobiegł do matki i zaczął pomagać jej pchać wózek. Mama nie patrzyła na niego. Dopiero, gdy zatrzymali się przed drzwiami domu, Robert zobaczył łzy spływające po policzkach. Wtedy mocno się zawstydził! Ale wstydził się teraz nie matki, tylko siebie samego!
Ks. Ireneusz S. Bruski WOBEC RODZICÓW BK 92
- 5 -
Do internatu św. Jana Bosko w Turynie przyszedł kiedyś wraz z ojcem 17-letni Janek. Po śmierci matki był bardzo zaniedbany. Po dwóch miesiącach wezwał go św. Jan Bosko. Zapytał: "Mój Janku, co ci przypomina jutrzejszy dzień?"- "To rocznica śmierci mojej kochanej mamy" - odpowiedział wzruszony. "Czy chciałbyś zrobić coś, co bardzo podobałoby się twojej mamie?" - zapytał ksiądz. "Każdą rzecz. Jestem gotów na wszystko". "Przyjmij więc Komunię św. w intencji swojej mamy". Odpowiedział: "Komunię mogę przyjąć. Jeśli ksiądz mówi, że sprawi to radość mojej mamie, to chcę się wyspowiadać i przyjąć Komunię św." I tak się stało.
Ty też z różnych okazji - imienin rodziców, dnia matki, dnia kobiet, rocznicy śmierci mamy czy ojca pomyśl, co zrobić, aby się to mamie i tacie podobało. Zrób to samo, co Janek!
Ks. Ireneusz S. Bruski WOBEC RODZICÓW BK 92
- 6 -
Któregoś dnia prasa codzienna doniosła: "Najtrudniej znaleźć miejsce ludziom psychicznie chorym. W krakowskim Szpitalu Neuropsychiatrycznym weterani z Polski południowej czekają już kilkanaście lat na to, by opieka społeczna umieściła ich w domach pomocy. Nie wymagają szpitalnego leczenia. Zajmują łóżko, bo nie mają dokąd pójść. W tej chwili na biurku leży sto wniosków. Wszystkie dotyczą chorych mężczyzn. Nie mamy ich gdzie umieścić". ("Gazeta Krakowska" z 1 marca 1998 r.)
Ks. Stanisław Tulin Cor - DUCH ŚWIĘTY ZADATKIEM ESCHATOLOGICZNEJ NADZIEI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 7 -
Zapytano pewnego pustelnika: Jak to się dzieje, że nigdy nie jest zniechęcony? Odpowiedział: "Ponieważ każdego dnia spodziewam się śmierci".
We współczesnym świecie wszystko jest tak zorganizowane, aby usunąć śmierć z naszego pola widzenia, aby pomóc nam o niej zapomnieć, podczas gdy ona stale jest obecna na naszej drodze...
Ks. Stanisław Tulin Cor - DUCH ŚWIĘTY ZADATKIEM ESCHATOLOGICZNEJ NADZIEI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 8 -
Pewnego razu w czasie wielkiej ulewy do beczki z wodą, stojącej koło wiejskiego domu, wpadła myszka. Biedactwo! Tak bardzo się przestraszyła! Zaczęła ze wszystkich sił wymachiwać nóżkami, aby się uratować, aby jak najdłużej utrzymać się na powierzchni wody. Może przyjdzie skądś ratunek? Niestety, pomoc nie nadeszła. Po półgodzinnym pływaniu i po bezskutecznych próbach wdrapania się na mokre ścianki, biedna myszka opadła z sił i utonęła...
Do beczki z wodą, stojącej przy drugim narożniku domu, wpadła inna myszka. Również zaczęła pływać starając się wydostać z pułapki. Obok beczki rosły krzaki. Gałązki krzewu kołysały się nad powierzchnią wody w beczce. "Żeby tylko złapać się gałązki, a będę mogła się wydostać" - myślała sobie myszka. Niestety, gałęzie były wciąż za wysoko. Myszka miała jednak nadzieję, że próby wydostania się powiodą. Pływała bardzo długo pół godziny, godzinę, dwie godziny. Nadzieja dodawała jej sił! W końcu po trzech godzinach deszczu poziom wody w beczce podniósł się tak wysoko, że myszce udało się uczepić pazurkami do kołyszącej się nad wodą gałązki. W ten sposób przedostała się na ziemię, pobiegła do swej norki i po wyschnięciu i odpoczynku - wróciła do pełni sił.
Uratowała się, ponieważ miała nadzieję, że w końcu złapie zbawienną gałązkę. Gdyby nie miała nadziei, utonęłaby tak jak jej koleżanka.
Ks. Rafał Czerniejewski - Z NADZIEJĄ - W PRZYSZŁOŚĆ! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 9 -
"Wiara jest rzeczywistością dynamiczną, żywą, ciągle się realizującą. Bóg nie szukany - jest gubiony. Bóg znaleziony - musi być szukany. Wiara nie szukająca Boga powoli zamiera, staje się światopoglądem, «wiarą filozoficzną». Staje się wyschła jak wysepka, którą w tej chwili mijamy -szara, kamienista, pusta. Nawet krzykliwe mewy omijają ją z daleka. Jak to jest z tą moją wiarą? Z tym szukaniem Boga?" (R. Rogowski, Bóg na moich drogach 1986, s. 181).
Właśnie. Jak to jest z tą moją wiarą? Z moim zawierzeniem Bogu? Z moim liczeniem na Boga. I tylko na Boga.
Ks. Jan Kaczmarek - ZAWIERZYĆ BOGU Współczesna Ambona - Kielce 1989 Rok XVII Nr 3
- 10 -
Moja wiara, Panie, jest podobna do źdźbła trawy na skraju pustyni, którym nieustannie targa gorący wiatr i przygina do ziemi. I może właśnie dlatego wiara jest wielką przygodą. Może właśnie dlatego muszę stąpać na ścieżkach mojej wiary ostrożnie i z lękiem, jak ostrożnie i z lękiem stąpam po wąskich jak brzytwach graniach moich gór. I może też dlatego jestem wyrozumiały - współczujący dla tych, którzy albo wcale nie wierzący jednak są tacy? albo mają wiarę jeszcze słabszą od mojej. Bo w końcu do nas wszystkich mówisz: «Jakże wam brak wiary!» (Mk 4,40)" (R. Rogowski, Jak Jakub z Aniołem 1988, s. 134n).
Ks. Jan Kaczmarek - ZAWIERZYĆ BOGU Współczesna Ambona - Kielce 1989 Rok XVII Nr 3
- 11 -
Wszystkim znana jest legenda związana z hejnałem mariackim, który codziennie w południe słyszymy przez radio. W starym Krakowie z wieży kościoła Mariackiego od świtu do zmierzchu, co godzinę, strażnik trąbił hejnał. Był to znak, że na wysokiej wieży strażnik czuwa nad miastem, aby ostrzec mieszkańców w wypadku jakiegoś niebezpieczeństwa. Strażnik zatrąbił na trwogę, gdy dostrzegł pod murami miasta zbrojnych Tatarów, ale strzała z tatarskiego łuku uśmierciła go i przerwała frazę melodii. Ale dzięki czujności strażaka - głosi podanie - Kraków zdołał się obronić przed najazdem Tatarów. Na pamiątkę tego wydarzenia co godzinę z wysokiej wieży kościoła Mariackiego i dziś rozlega się przerwana melodia krakowskiego hejnału.
Na każdym obozie harcerskim przez cały dzień i całą noc czuwa warta, sumiennie obchodząc obóz. Czuwa, aby żadne niebezpieczeństwo nie zagroziło obozowi.
Widzieliście wartę przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Czuwają, oddając cześć wszystkim poległym żołnierzom.
Na koloniach, przy wejściu głównym jest przez cały dzień dyżur kolonistów, którzy czuwają, aby nikt nie wszedł na teren kolonii.
W szpitalu, na każdym oddziale, przez cały czas są pielęgniarki i lekarze dyżurni, którzy czuwają przy chorych, aby im pomóc.
Znane są wszystkim takie numery telefonów jak: 997, 998, 999, gdzie przez cały dzień ktoś czuwa - lekarz pogotowia, straż pożarna, milicja, aby w razie potrzeby pospieszyć z pomocą.
Co to znaczy czuwać?
Czuwać to być gotowym, być przytomnym, żeby nie dać się zaskoczyć komuś, aby w każdej chwili być komuś pomocnym.
Ks. Józef Doniec - CZUWAĆ Współczesna Ambona - Kielce 1989 Rok XVII Nr 3
- 12 -
Autor książki Dlaczego warto mieć nadzieję zamieszcza list do młodego człowieka. Napisał on w nim między innymi: "Dwa tygodnie temu sforsowałeś moje drzwi, przetrząsnąłeś szuflady. Chciałbym ci podziękować za to, że niczego nie zabrałeś. Przypuszczam, chłopcze, że byłeś wściekły na mnie, gdyż nic nie znalazłeś, co byłoby wartościowe, ponieważ nic takiego nie posiadałem. Szukałeś z pewnością kosztowności, aby jeszcze głębiej pogrążyć się w świecie narkotyków. Oszczędziłbyś sobie wysiłków, gdybyś wiedział wcześniej, że nic nie posiadam. A jednak zabrałeś mi jedną z cennych rzeczy - zaufanie do człowieka. Poczułem się bardzo źle. Targała mną stłumiona wściekłość. Nie dlatego, że mnie okradłeś - przecież tak na prawdę niczego nie zabrałeś - lecz dlatego, że żyję w społeczeństwie, które może najpierw zamknęło przed tobą furtkę pracy, a następnie otworzyło na oścież wrota występku i nałogu. I to nałogu najbardziej wyniszczającego i kosztownego. Wzmocniłem zamki. Czuję się bardziej bezpieczny. Ale o wiele mniej ludzki. O wiele mniej braterski. Boli mnie świadomość, że powiększyłem liczbę tych, którzy nie ufają, tych, którzy żyją z duszą, w której obecny jest szczerzący kły pies, któremu na imię - brak zaufania".
Ks. Andrzej Bakularz Być gotowym na spotkanie z Panem w Materiały Homiletyczne - Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE - C - Tarnów 2000 Cz.3