Rodzice postanowili pójść na spotkanie z przyjaciółmi. Ewelinka i Michał mieli ten czas spędzić pod opieką babci. Niestety, babcia Ziuta przeziębiła się okropnie i leżała przykryta dwoma kołdrami w swoim łóżku.
- Odwołamy wizytę - powiedziała zrezygnowana mamusia.
Michał zauważył jej smutną minę.
- Zaopiekuję się Ewelinką. Przecież nie jestem już dzieckiem.
- To nie jest głupi pomysł - wtrącił tatuś. - Idziemy na dziewiętnastą. Ewelinka wykąpie się przed naszym wyjściem i zje kolację. Michał dopilnuje tylko, żeby położyła się spać.
- No nie wiem - wahała się mamusia. - Michał nie zostawał do tej pory sam z siostrą.
- Więc najwyższa pora, aby w końcu zaczął - uśmiechnął się tata.
Mama myślała dłuższą chwilę, ale w końcu zgodziła się.
- Michał - zwróciła się do syna. - Gdy Ewelinka zaśnie, ty też połóż się spać.
- Mamo - zawołał chłopiec - ale jutro jest niedziela!
- Nie szkodzi - odpowiedziała. - Nie powinieneś siedzieć po nocach.
- No dobrze - mruknął chłopiec, myśląc sobie, że przecież jak rodzice wyjdą z domu, to i tak nie będą wiedzieli, co on robi. Bardzo chciał zostać sam! Jego koledzy bywali w domu podczas nieobecności rodziców i opowiadali fajne rzeczy. No wprawdzie miał zostać z siostrą, ale pomyślał, że maluch z niej, więc szybko pójdzie spać. Już nie mógł się doczekać!
Chłopiec spoglądał na mamę. Minęły chyba już ze dwie godziny, a ona wciąż nie była gotowa. Biegała w pośpiechu po całym domu, pootwierała wszystkie szafy i wciąż czegoś szukała.
- Janek - zwróciła się do taty. - Nie wiesz przypadkiem, gdzie są moje rajstopy? Te beżowe, bo czarne nie pasują.
Tato zrobił wielkie oczy. Na ogół sam nie wiedział, gdzie są jego skarpetki, a jak już znajdował, to zwykle jedna różniła się od drugiej.
- Janek - wołała po chwili mama. - Gdzieś zawieruszyła mi się czerwona sukienka!
- Przecież masz na sobie sukienkę - odparł tato. - Po co ci jeszcze jedna?
- Ta nie może być! - mama wykrzywiła twarz w grymasie niezadowolenia. - Ta się skurczyła. Nie widzisz, że jest za mała? Ledwie w nią weszłam.
- To nie sukienka się skurczyła, tylko ty przytyłaś parę kilogramów, kochanie - uśmiechnął się tato.
Okazało się, że nic gorszego nie mógł powiedzieć w tym momencie.
- Jak możesz tak twierdzić? - mama była oburzona. - Wyprałam ją ostatnio i woda była za gorąca! Sukienka się skurczyła!
Tato bez słowa wyciągnął z szafy czerwoną sukienkę i podał ją mamie.
- Ta też się skurczyła - powiedział, obserwując, jak mama siłuje się z zamkiem i nie może go dopiąć.
- Masz rację - odparła.
Tato podszedł do szafy i wyjął kolejną.
- Wszystkie się skurczyły - powiedziała Ewelinka, przyglądając się mamie.
- I co ja teraz zrobię? - mama bezradnie rozłożyła ręce.
- Musisz się odgrubić - odparła Ewelina.
- Nie mówi się "odgrubić", tylko "schudnąć" - poprawiła ją mama. - Czy ja jestem gruba?
- Tak - potwierdziła Ewelinka. - Nie martw się jednak. Jak koleżanki mnie spytają, to powiem, że jesteś średnia. Iza też tak mówi o swojej mamie, a jej mama jest jeszcze grubsza od ciebie - dodała Ewelina.
W końcu mamie udało się wepchnąć w jakąś sukienkę.
- Nie będziesz mogła nic zjeść, bo pęknie w szwach - parsknął Michał.
Mama jednak zrobiła groźną minę i chłopiec nic już nie powiedział.
- Czy możemy wychodzić? - zapytał tato.
- Nie - zawołała mama, patrząc na niego. - Znów założyłeś dwie różne skarpetki.
- Jak to? - zdziwił się tato. - Obydwie są brązowe.
- Jedna jasna, a druga ciemna.
- Nie widzę różnicy - odpowiedział tato.
- Ale ja widzę - skrzywiła się mama i pobiegła do szuflady ze skarpetkami.
Michał pomyślał, że jak tak dalej pójdzie, to rodzice dotrą na dziewiętnastą, ale jutro, nie dzisiaj.
Na szczęście po paru minutach stali gotowi do wyjścia, a mama udzielała dzieciom ostatnich wskazówek:
- Ewelinka jest już wykąpana i macie pościelone łóżka. Na komodzie leżą numery telefonów: do babci, cioci Marysi, cioci Eli i sąsiadów. Gdyby działo się coś bardzo ważnego, nie wahajcie się zadzwonić.
- Dobrze, mamo - odparł Michał.
****
Rodzice wyszli. Ewelinka siedziała przy stole i pisała.
- Co to jest imię szkoły? - zapytała.
Michał nie odpowiedział wpatrzony w ekran komputera.
- Czy to jest imię dyrektora? - zapytała siostra.
- Czyś ty oszalała? Jakie imię dyrektora szkoły? - burknął Michał, zły na siostrę, że przeszkadza mu grać w pożyczoną od kolegi grę.
- Tak tu jest napisane - wyjaśniła Ewelina. - "Szkoła imienia...", a potem są kropki.
- To chodzi o patrona szkoły.
- To mam wpisać nazwisko dyrektorki?
- Dyrektorka nie jest patronem - odparł.
- A kto? Wicedyrektorka? - nie dawała spokoju Ewelina.
- Patron to ktoś ważny - powiedział Michał. - Na ogół już nie żyje i szkoły przybierają sobie jego imię.
- Nasza pani dyrektor żyje - powiedziała dziewczynka.
Michał roześmiał się.
- Nasza szkoła nosi imię Tadeusza Kościuszki.
- Nie znam go - zdziwiła się Ewelina.
- Nie szkodzi - rzucił Michał. - Wiesz co? Daj mi pograć w tę grę. Idź sobie pooglądaj telewizję.
- Ale już nie ma żadnych bajek.
- To obejrzyj sobie jakiś film.
- Mama nie pozwala mi oglądać filmów o tej godzinie.
- Mama się nie dowie.
- A tobie nie pozwala grać w tę grę. Miałeś ją oddać Bartkowi. Mama mówiła, że w niej się tylko zabijają.
- Słuchaj - powiedział poważnie Michał. - Ja sobie zagram w grę do końca, a ty sobie obejrzysz film i to będzie nasza tajemnica. Zgoda?
- Zgoda - odparła zadowolona dziewczynka i poszła włączyć telewizor. Film był z czerwonym znaczkiem, taki tylko dla dorosłych.
****
Michał pomyślał, że Ewelince bardzo podoba się film, bo w sąsiednim pokoju panowała absolutna cisza. Nie zajrzał więc do siostry, tylko krzyknął z przedpokoju, że na sekundę idzie do Bartka po inną grę. Bartek mieszkał cztery piętra wyżej. Po chwili rozległ się dzwonek. Ewelinka wyszła z łóżka i otworzyła drzwi. Na progu stał mężczyzna.
- Jest tatuś w domu? - zapytał.
- Nie ma - odparła.
- A jest ktoś w domu?
- Nikogo nie ma - powiedziała.
- To zamknij szybciutko drzwi i nikomu nie otwieraj - pouczył mężczyzna.
Ewelinka przypomniała sobie, że mamusia nie pozwala nikomu otwierać, nawet jeśli ten ktoś mówi, że jest znajomym.
Po chwili znów zadźwięczał dzwonek.
- Kto tam? - zapytała dziewczynka.
- To ja, Bartek - usłyszała głos brata. - Otwórz, bo spaliła się na korytarzu żarówka i nie mogę trafić kluczami do zamka.
- Nie mogę - powiedziała dziewczynka. - Mama nie pozwala otwierać nikomu drzwi, nawet znajomym.
- Ale ja jestem rodziną - wrzeszczał Bartek. - Otwórz drzwi.
- Mama mówi, że rodzina ma klucze - powiedziała Ewelinka i poszła oglądać film. Akurat wampir schwytał taką piękną kobietę, która przed nim uciekała. Ewelinka przerażona schowała głowę pod poduszkę i zaczęła bezgłośnie płakać ze strachu.
Bartkowi udało się w końcu otworzyć drzwi. Wszedł do mieszkania i postanowił napuścić wodę do wanny.
- Wykąpię się - pomyślał - a potem zagram w tę drugą grę.
Był jednak zły na Ewelinę, że nie chciała go wpuścić do mieszkania, i postanowił jej coś powiedzieć. Co sobie myśli w końcu ta smarkula? On nie jest jakimś tam znajomym, tylko jej rodzonym bratem. Wszedł do pokoju i zaniemówił. Buzia Ewelinki była mokra od łez i malowało się na niej przerażenie.
- Czego beczysz?! - krzyknął przestraszony.
- Bo ten wampir... - dukała dziewczynka. - Ja się go boję! A jak on przyjdzie do nas i nam zrobi coś złego?
Michał usiadł na łóżku i zaczął głaskać siostrę po główce. Wziął pilota i przełączył telewizor na jakiś podróżniczy kanał.
- Czy mama ci nie tłumaczyła, że filmy nie są prawdziwe? - zapytał. - Ten wampir to aktor, zwykły człowiek, który się przebrał i kamera to nakręciła.
- Ale ja się boję - szlochała dziewczynka.
- Pamiętasz, jak grałaś w przedstawieniu o Czerwonym Kapturku? Ty przebrałaś się za babcię, a Kuba za wilka. Ten facet z telewizji przebrał się za wampira.
- Wiem, ale nie zostawiaj mnie samej - szepnęła Ewelinka i złapała Michała za rękę.
Dopiero teraz poczuł się za siostrę odpowiedzialny i taki ważny. Chciał nawet przeczytać jej bajkę na dobranoc, żeby się nie bała i słodko zasnęła, lecz ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
- Poczekaj chwilę - zawołał Michał.
Skierował się w stronę drzwi, ale gdy tylko zrobił kilka kroków, zobaczył, że przedpokój zalewa woda. Przypomniał sobie, że chciał się wykąpać i odkręcił wodę do wanny.
- Zaraz! - krzyknął w stronę drzwi i rzucił się pędem do łazienki, pozakręcał kurki, a potem ściągnął wszystkie ręczniki, jakie były pod ręką, i zaczął zbierać nimi wodę z podłogi.
- Kto tam? - zapytał w końcu.
- Pani Jabłońska - odpowiedział głos zza drzwi.
Michał otworzył, gdyż rozpoznał głos sąsiadki.
- Przepraszam - zaczął się tłumaczyć. - Odkręciłem wodę do wanny i poszedłem do siostry...
- Jesteście sami w domu? - przerwała sąsiadka.
- Tak.
Pani Jabłońska uśmiechnęła się wyrozumiale.
- To wielka odpowiedzialność, chłopcze, zwłaszcza jak masz młodszą siostrę pod opieką - powiedziała i zapytała, czy trzeba Michałowi w czymś pomóc.
Potem wytarli do sucha podłogę, tak że po powodzi nie było ani śladu.
- Powie pani rodzicom? - zapytał Michał.
- Nie - odparła. - Człowiek uczy się na błędach, a często na swoich własnych uczy się najlepiej. Sam im kiedyś powiesz. Jestem tego pewna.
Michał wrócił do Ewelinki, a ona opowiedziała mu o tym, jak otworzyła drzwi nieznajomemu mężczyźnie.
- Całe szczęście, że był to dobry człowiek - mruknął pod nosem Michał, a potem pomyślał, że rodzice udzielają tych wszystkich rad i wskazówek z ważnych powodów. Do tej pory sądził, że robią tak wyłącznie dlatego, iż są rodzicami i lubią wydawać polecenia.
Ten wieczór nie był wcale taki zły, bo chłopiec zrozumiał, co to jest odpowiedzialność za kogoś, za dom i za siebie. Przeczytał siostrze bajkę, która dobrze się kończyła i było w niej dużo piękna i dobroci, a Ewelinka zasnęła z uśmiechem na buzi wtulona w ramię swojego starszego brata.
Koniec