Miasto kwiatów
Istniało kiedyś miasteczko, w którym nie było nic specjalnego. Mieszkańcy żyli skromnie, nie byli ani biedni ,ani bogaci; nie zapracowywali się, ani nie byli też leniwi. Odznaczali się szczególną cechą - wszyscy bardzo kochali kwiaty. Hodowali je na grządkach, w doniczkach, a nawet w wiaderkach i słoikach. Umieszczali je wszędzie: w oknach, na balkonach, na podestach schodów oraz na podwórzach, nawet stacje benzynowe były pełne kwiatów. Dni deszczowe nie były ciemne ani smutne. Kwiaty zawsze promieniały wspaniałymi kolorami, a różnobarwne motyle harcowały wśród szarych murów. Również noce nie były nigdy zupełnie ciemne, bo mieszkańcy tego miasta śnili piękne, kolorowe sny, które wzbijały się do lotu po niebie jak świetliste motyle.
Pewnego dnia burmistrz przemówił: ”Obywatele, zbyt wiele czasu tracicie na kwiaty, dlatego nie udaje się nam zrobić nic pożytecznego. Musimy tymczasem unowocześnić domy, nasze sklepy, zbudować większe fabryki! Poza tym nasze dzieci muszą się więcej uczyć. Koniec z kwiatami, koniec z motylami!” I tak zakazał hodowli kwiatów w ogrodach, biurach, za oknami urzędu pocztowego. Nakazał także wyłapać przy pomocy siatek wszystkie motyle. Zorganizowano gigantyczny transport, jakiego nie widziano poprzednio. Wielka liczba ciężarówek wyjeżdżała z miasta, każda załadowana kwiatami, wykopanymi krzewami i drzewkami. Nie pozostawiono też ani jednego motyla. Wszystko wywieziono na odległe pola, wokół miasta zbudowano wielki mur, by nikt nie mógł ich zobaczyć. Mieszkańcy nazwali to miejsce „Cmentarzem snów'.
W miejsce kwiatów wybudowano wiele domów, na ulicach słychać było hałaśliwe sznury samochodów, wszyscy ciągle się śpieszyli, nie zwracano uwagi na siebie, każdy myślał jedynie o swoich sprawach. Nikt nie śnił, a bez snów noce wydawały się czarnymi prześcieradłami, które spływały z nieba otulając wszystko. Dzieci stawały się coraz bardziej smutne i nie było już słychać ich śmiechu, ani odgłosu bieganiny po ulicach.
-Jakie nudne stało się miasto! - mówiły między sobą - Musimy coś z tym zrobić
To pragnienie wyrażone na głos wystarczyło, by w miasteczku zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Tego ranka nauczyciel znalazł na tablicy trzy kwiaty, ktoś je narysował obok numeru lekcji. Nauczyciel się przestraszył:
-Dość tych głupstw! - zawołał zniecierpliwiony. I wymazał kwiaty rękawem.
W kilka dni później nauczyciel znalazł na jednej z kartek motyla.
-Kto to narysował? - zapytał zagniewany.
Ale motyla już tam nie było, zdążył się zerwać i przelecieć nad głowami dzieci.
W rzeczywistości także wielu dorosłych pragnęło powrotu motyli i kwiatów. Szeptali jeden do drugiego:
-Krawcowa hoduje w naparstku maleńką margerytkę.
-W stołówce fabrycznej rośnie w szklance krokus.
-Pan z okienka nr7 w urzędzie pocztowym hoduje na swojej głowie kwiat, który wydaje się nie potrzebuje ani wody, ani nawozów. Należy jedynie myśleć o nim a kwiat rozkwita.
Tego wieczoru gromadka dzieci postanowiła przywrócić miastu radość i potajemnie udała się na „Cmentarz snów”. Jak wielkie było ich zdziwienie, gdy zobaczyli, że przed bramą stoi prawie całe miasteczko. Starzy i młodzi zaczęli zastanawiać się nad tym jak sforsować ogromny mur. Każdy intensywnie myślał, padało wiele pomysłów, ale żaden z nich nie był dostatecznie dobry. Nie tracono jednak nadziei. Wtem...
...dało się słyszeć potężny huk. Zostały rozbite wszystkie szyby z klatek, w których były uwięzione motyle. W ogrodzie rozszalała się wielka burza. Wiatr wstrząsnął kwiatami, krzewami i drzewami, uniósł je ku niebu i obudził motyle z długiego snu. Potem popędził chmury nad miasto. Rozpadało się okropnie nad ziemią spragnioną wilgoci, a wraz z deszczem spadały nasiona wszystkich kwiatów. Po kilku dniach w małym mieście zaczęły się pokazywać kiełki, a wkrótce znów wszystko tonęło w zieleni. Potem nadleciały motyle. Przerażeni strażnicy porzucili czapki i uciekli, a burmistrz podał się do dymisji. Mieszkańcy miasteczka urządzili wielkie święto kwiatów.
I tak jak dawniej- w ogrodach, biurach ,na parapetach okien i za oknami, w urzędzie pocztowym i na stacji benzynowej wszędzie aż roiło się od kwiatów, a noc znów była jasna, ubarwiona snami, które wzlatywały ku niebu, jak tysiące, tysiące świetlnych motyli.
Czasami wystarczy czegoś bardzo pragnąć, tak z całego serca, i uwierzyć, że jest to możliwe do osiągnięcia, nawet gdy wydaje się nam, że to wszystko jest zbyt skomplikowane i nas przerasta. Właśnie wtedy, gdy wydaje się, że powinniśmy wszystko porzucić dzieje się ten cud, na który czekaliśmy tak długo.
Nigdy nie trać nadziei...