Nerwice i depresje - zmorą współczesności
Człowiek człowiekowi nie może dać więcej niż sam ma i nic innego niż sam ma.
W życiu moim postawiłem sobie jeden cel: stworzenie takiej medycyny, która by szybko i skutecznie rozwiązywała ludzkie problemy zarówno w sferze psychicznej, somatycznej, jak i duchowej, nie pomijając problemów socjologicznych. Jestem przekonany, że Polska Medycyna Komplementarna
jest właśnie medycyną jutra - medycyną XXI wieku, ponieważ operująca nowoczesnym sprzętem i wyrafinowanymi środkami farmakologicznymi - medycyna ortodoksyjna (akademicka), z którą spotykamy się obecnie jest nauką niezwykle młodą. Jej metodologiczna tradycja, która liczy sobie zaledwie sto pięćdziesiąt lat umiejętnie wykorzystuje postęp w badaniach anatomicznych, morfologicznych, fizjologicznych oraz zdobycze najnowszej techniki i technologii.
Mimo, że doświadczenie, którym medycyna ta dysponuje jest bardzo świeże, autorytatywnie neguje ona wszelkie tezy, które nieco dalej wykraczają poza materialistycznie pojmowaną fizjologię organizmu.
Do zabobonów zalicza się wszystko, co wiąże się ze strukturami subtelnymi, energetyką i wiarą, będącą odzwierciedleniem przekonania o nadzwyczajnych zdolnościach ludzkiego umysłu.
Takie podejście jest zaprzeczeniem najlepszych tradycji leczenia, bowiem od tysięcy lat siły ludzkiej psychiki uznawane były za najpotężniejszy czynnik uzdrawiający.
Zdarza się, że pacjent traktowany bywa jako zbiór narządów wymagających naprawy. Naprawianie człowieka staje się coraz sprawniejsze, lecz o dziwo wcale nie rośnie uznanie i wdzięczność ludzi chorych. Wobec coraz większego dystansu dzielącego pacjenta i lekarza zdarza się nawet obserwować u pacjentów reakcje negatywne, spowodowane wzrostem poczucia wyobcowania.
Nie odczuwając żywego zainteresowania, bliskości i życzliwości swych lekarzy,
chorzy czują się czasem zbędnym trybikiem współczesnego systemu lecznictwa zbiorowego. Psychika człowieka chorego uwzględniana jest przez medycynę tylko w tym stopniu, w jakim potwierdza badanie i ustalenia neurofizjologów czy psychofizjologów. Jej najgłębsze potrzeby są obecnie bardzo często ignorowane, a zastępowane rutyniarstwem i brakiem bioetyki.
Dochodzi do zasadniczej rozbieżności pomiędzy oczekiwaniami człowieka a obowiązującym modelem medycyny. Im bardziej wyrafinowana i skomplikowana staje się medycyna oficjalna, tym bardziej oddała się ona od człowieka i jego potrzeb duchowych.
Mało uwagi przywiązuje się również do leczenia lęków u ludzi chorych, przez co daje się nawet zauważyć dodatkowe poczucie zagrożenia towarzyszącego samemu procesowi leczenia. Będąc w rękach absolutnych ekspertów, którzy jako jedyni dysponują wiedzą medyczną i niezwykle skomplikowaną aparaturą, pacjenci
odczuwają wzmożony niepokój.
Współczesna medycyna zupełnie sobie nie radzi z ludzkim niepokojem, bólem i cierpieniem psychicznym, które towarzyszy chorobie.
Struktury ludzkiej nieświadomości, dla ogromnej większości lekarzy pozostają ziemią nieznaną, a co za tym idzie głębsze przyczyny choroby są dla nich nieuchwytne.
Nie trudno też zauważyć, że medycyna ortodoksyjna bywa niemal bezsilna, gdy pacjent zmuszony jest udać się na spotkanie śmierci.
Nieprawidłowe kryteria wartościowania, które przyjmuje większość ludzi, złe stosunki w miejscu zatrudnienia oraz antyzdrowotna działalność mediów pozwalają spodziewać się zaostrzeń tej złożonej kwestii społecznej, której konsekwencją są nerwice i depresje.
Charakterystycznymi cechami ludzi cierpiących na nerwice i depresje jest nadmierna pobudliwość i związane z nią przeciążenie emocjonalne, oraz wyczerpanie nerwowe, któremu bardzo często towarzyszy ciągłe znużenie fizyczne, apatia i brak radości życia.
Typowymi objawami towarzyszącymi powyższym odczuciom mogą być bóle głowy, zaburzenia oddechu, nierównomierność akcji serca, nadmierne pocenie się, bladnięcie lub czerwienienie twarzy, zaburzenia łaknienia oraz impotencja. Występowanie tych zaburzeń powoduje powstanie dodatkowych lęków przez co nerwica jeszcze się nasila. Wśród odczuć psychicznych u osób znerwicowanych dominują kłopoty z zachowaniem równowagi psychicznej, trudności z panowaniem nad sobą. Towarzyszy temu wrażenie braku psychicznej harmonii, do którego dołącza się poczucie niemocy, połączone z przeświadczeniem o doznanej krzywdzie i życiowej przegranej, za którą osoby cierpiące oskarżają niezależne od nich warunki zewnętrzne, rodziców czy osoby z najbliższego otoczenia.
Zdarza się obserwować ludzi, którzy mają żal nawet do samego Boga.
Jedną z metod uwalniających od powyższych dolegliwości jest hipnozoterapia. Hipnozoterapia może być postrzegana jako jeden z ważniejszych środków psychoenergoterapii.
Zafascynowany skutecznością metod terapii Miltona Ericksona postanowiłem odejść jako psycholog i psychoanalityk w kierunku parapsychologii, co zwiększyło mój arsenał środków terapeutycznych.
Całkowicie zerwałem z ortodoksją i naukowym podejściem do pacjenta.
Uważam, że psychoenergoterapeucie, za jakiego się uważam, nie jest potrzebna ani spójna teoria zaburzeń, ani nawet ogólne hipotezy.
Preferuję opcję, że technikami hipnotycznymi powinni posługiwać się wyłącznie ludzie o bardzo dobrym przygotowaniu psychologicznym, którzy ponadto dysponują niezbędnym minimum doświadczenia klinicznego i pamiętają o świętej zasadzie, że człowiek człowiekowi nie może dać więcej niż sam ma i nic innego niż sam ma. Rola hipnotyzera jest bardziej rolą psychoterapeuty niż hipnologa. Od czasów starożytnych hipnoza była bardzo ważnym środkiem oddziaływania, wykorzystywanym w celach terapeutycznych przez kapłanów wszystkich rozwiniętych cywilizacji starożytnych. Obecnie hipnoza traktowana jest jako wywołany przez inną osobę stan zmienionej świadomości, związany z okresową dominacją ciała astralnego nad ciałem mentalnym. U osoby zahipnotyzowanej daje się zauważyć wzmożona podatność na sugestie, które działają tym mocniej, im bardziej pobudzona jest wyobraźnia pacjenta i ożywiona jego wrażliwość emocjonalna.
Właśnie te dwa czynniki sprawiają, że terapeuci tak wielkie znaczenie przywiązują do wstępnego zaktywizowania energetycznego czyli ożywienia "ciała astralnego pacjenta" w początkowej fazie jego oddziaływania. Wpływ podanych sugestii na stan zdrowotny pacjentów, ich skuteczność i trwałość oddziaływania będzie bowiem uzależniona od tego właśnie wstępnego pobudzenia.
Według moich zasad, psychoenergoterapeuta nie musi znać przyczyn trudności pacjenta, aby rozwiązać jego problem. Nie jest też konieczne, aby w celu wywołania
zmiany pacjent uzyskał wgląd, poszerzył własną świadomość. Dlatego w pracy terapeuty jestem wyłącznie pragmatykiem. W podejściu do pacjentów kieruję się bardziej intuicją aniżeli zbiorem uzasadnionych teoretycznie reguł.
Podstawowe założenie Miltona Ericsona, na którym opierają się metody oddziaływań leczniczych głosi, iż ludzie mają naturalną zdolność do przezwyciężania trudności i rozwiązywania problemów.
W psychoterapii powinno ujawniać się i rozwijać pozytywne strony pacjenta, jego
potencjalną siłę, a nie koncentrować się na jego dolegliwościach i historii problemu. Zadaniem terapeuty jest identyfikacja, poszukiwanie posiadanych przez pacjenta możliwości kompetencji, oraz wykorzystywanie ich do zmiany, jakiej pragnie pacjent i której charakter on sam dokładnie określa.
To pacjent wskazuje cel psychoterapii, zaś terapeuta wzmacnia siłę działań pomocniczych, starając się równocześnie hamować szkodliwe zahamowania pacjenta. Czyni to w toku obserwacji jego zachowań i powtarzanych przez niego wzorów funkcjonowania.
Formalna hipnoza zawiera nakazy dla pacjenta, natomiast technika, którą ja się posługuję (trans) daje możliwości wyboru. Wpływ na rezultaty terapii mają zarówno terapeuta jak i pacjent. Pacjent określa cel terapii, gotów jest także podjąć różnego rodzaju aktywność.
Odpowiedzialność terapeuty dotyczy tworzenia klimatu. atmosfery do zmiany. Ma on za zadanie wytworzyć atmosferę oczekiwania sukcesu, używając do tego celu słów, działań łącznie z obiekcjami i oporem pacjenta. W psychoterapii prawidłowo prowadzonej - ludzie zmieniają się sami. Psychoterapeuta kształtuje tylko warunki, w których pacjent może reagować spontanicznie i odmiennie niż dotychczas, innymi słowy psychoterapia powinna być nastawiona na inicjowanie aktywności pacjenta, zaś jej cel osiągnięty zostaje wówczas, gdy wystąpiła zmiana, jakiej pragnął pacjent.
Przed zakończeniem terapii, terapeuta działając metodami Miltona Ericksona - jako dowód niezwykłej troski o utrzymanie efektów terapii powinien pomóc pacjentowi uzewnętrznić odczuwaną wobec niego wrogość. Jest to niezmiernie ważny element terapii, ponieważ pacjenci często odczuwają gniew na terapeutę za odebranie im ich symptomów i mogą uzewnętrzniać go niszcząc efekty terapii.
Autor artykułu: Józef Rawicz Popławski, udostępniony przez