Motywacja
Dostaję od Was co jakiś czas maile w których pytacie "Co jest ze mną nie tak? Nie mogę zmotywować się do tego żeby..." i tutaj pojawiają się opcje: ruszyć z miejsca, zacząć poznawać atrakcyjne kobiety, przestać myśleć o kompleksach, przełamać bariery przed kolejnymi etapami, itp. Rozwiązanie takich problemów zajęło mi sporo czasu, przy czym często czułem się jak kulka w pin ball'u - odbiłem się od jednego, pojawiały się nowe. Niestety - taki jest proces poznawczy samego siebie. Ale jest też dobra wiadomość - z czasem nowe rozwiązania tworzą efekt kuli śniegowej, małe problemy znikają, zostają tematy o innej jakości, bardziej intrygujące. A komfort życia i kontaktów z ludźmi się poprawia. Poznajesz jednocześnie Twoją inner game, charakterystyczną tylko dla Ciebie. Emocje, zachowania, przekonania których się uczysz są specyficzne dla Twojej osoby i zależne od tego jak byłeś wychowany, jakie miałeś doświadczenia i według jakich zasad żyłeś.
Na wasze pytania odpowiem jak zwykle nie wprost i zostawię więcej pytań niż odpowiedzi.
Z Dubaju wróciłem jako grubasek (arabskie jedzenie naprawdę jest wyśmienite) opity kawą i opalony papierosami. Łapałem zadyszkę goniąc autobus. Postanowiłem coś z tym zrobić, bo samemu przeszkadzał mi brak formy. Wiedziałem że najszybciej schudnę i doprowadzę się do formy zmieniając dietę i biegając. Początek jednak pokazał że bieganie jest dopiero przede mną, bo najpierw trzeba wzmocnić stawy, a oprócz tego - byłem po prostu za ciężki. Musiałem się więc ograniczyć do rowerka stacjonarnego. Potraktowałem sprawę serio, chciałem mieć wymierne wskaźniki postępu w tej materii. Wyposażyłem się w pulsometr, który mierzy mi czas, wysokość tętna i ilość spalonych kalorii. Po dwóch tygodniach treningu (3-4 razy w tygodniu) odważyłem się biegać. Czułem się jakbym biegł z ciężkim plecakiem, tętno skakało szybko do wysokiego poziomu, więc bieg trzeba było przeplatać marszem. Wyposażyłem się dodatkowo w sensor biegowy, żeby mierzyć dystans i prędkość. Stopniowo wydłużałem bieg i skracałem marsz, aż po kolejnych dwóch tygodniach zmusiłem się do przebiegnięcia prawie 4 kilometrów non-stop w ciągu pół godziny. Pierwszy powód do dumy, ale to dopiero był początek. Wydłużałem stopniowo czas i dystans, byłem zawzięty na tyle, że nawet w trakcie wakacji w Sopocie nie odpuściłem treningów. Zawsze o tej samej porze z rana biegałem po deptaku w stronę Gdańska. Doszedłem do formy pozwalającej mi na bieganie najpierw 45 minut, a potem pełną godzinę dziennie.
Dzisiaj, po 2 miesiącach od pierwszego treningu, jestem w stanie biegać półtorej godziny non-stop, na dystansie 12 kilometrów. Łącznie przebiegłem w tym czasie ponad 130 kilometrów, spaliłem prawie 20 tysięcy kalorii i mam sporo powodów do dumy - zmienia się sylwetka, rośnie kondycja, wzrosła odporność, wzmocniło się kolano (mam zerwane wiązadło kolanowe przednie). Ale to nie koniec... Pojawił się pomysł wzięcia udziału w półmaratonie. I teraz wiem, że jest to możliwe. Gdyby ktoś powiedział mi kilka miesięcy temu, że dojdę do takiej formy - uśmiechnąłbym się z politowaniem, myśląc "może kiedyś".
Osiągam cel i jest to mój cel. Motywacja, konsekwencja, dyscyplina i samozaparcie są tylko dla mnie. Obiektywnie patrząc - zmiana duża ale wyniki nie aż tak rewelacyjne, gdyby porównać do innych sportowców. Nie przeszkadza mi to, bo kierunek jest kierunkiem, który sam sobie wyznaczyłem i sam go realizuję.
Znalazłem w międzyczasie na YouTube film o Davidzie Gogginsie, żołnierzu z amerykańskiej marynarki. Biega w ultramaratonach - 150 mil (240 kilometrów), w czasie krótszym niż 40 godzin. Sam mówi o tym, że nienawidzi biegać, nienawidzi jazdy na rowerze, ale robi to tylko dlatego, żeby znaleźć granice własnej psychiki, granice tego z czego jest zrobiony. Niesamowicie opowiada o przełamywaniu własnych barier i niechęci, a także o szacunku do samego siebie kiedy dajesz z siebie wszystko.
Zaskakująco - mechanizm ukryty w tym o czym opowiadał nie jest nowością. Każdy kto zetknął się z tematem samorozwoju poznał techniki wizualizacji, tworzenia stanów emocjonalnych, ale czym innym jest przeczytać o tym, a czym innym jest usłyszeć o tym od kogoś kto autentycznie zrobił wielkie rzeczy w swoim życiu. Mechanizm o którym opowiada Goggins znajdzie zastosowanie w każdym aspekcie życia, w którym chcesz coś osiągnąć i mieć motywację do stawania się lepszym. Czy to będzie sport, czy biznes, czy relacje z kobietami - nawet jeżeli jesteś daleko przed nawet pierwszymi sukcesami, wszystko jest do osiągnięcia, jeżeli masz jasno określony cel.
Kiedy zacząłem przygodę z bieganiem, cel był określony. Ale nie wiedziałem jak tam dotrę, jakie będą etapy, z czym będę musiał się zmagać. Nie sądziłem też że postępy będą tak szybkie. Wiedziałem tylko że po każdym małym osiągnięciu będę chciał pójść o krok dalej. Krok dalej tam, gdzie jeszcze nie byłem. Doświadczyłem tego o czym opowiadał Goggins, o dobieganiu do barier psychicznych, przełamywaniu ich, doświadczyłem stanu w którym już nie ma barier i po prostu biegniesz, tak długo jak chcesz albo tak długo jak wytrzymasz fizycznie. Gdybym miał obecny poziom określić liczbowo - doszedłem do 7 z 10. Czyli jest jeszcze parę kroków przede mną.
Wiedziałem początkowo czego chcę - poprawić formę i sylwetkę. Wiedziałem jakie postępy chcę osiągać - iść o krok dalej zawsze kiedy coś małego osiągnę. Wiedziałem co mnie początkowo ogranicza - słabe stawy, dawna kontuzja, kiepska kondycja i waga. Nie byłem w stanie zaplanować sobie wszystkiego po drodze, bo nie wiedziałem co mnie spotka. Wiedziałem też że za sukces cenę płaci się z góry - rezerwacja czasu na bieganie od pierwszego dnia, zmiana diety od pierwszego dnia, kupno glukozaminy na ochronę stawów i kreatyny oraz początkowo kupno pulsometru a później sensora biegowego. Nauczyłem się odkrywania nowych możliwości, tego że stać mnie na coraz więcej, bawiłem się wręcz testowaniem swoich granic. Dawałem sobie nagrody za każde małe osiągnięcie - chociażby poczucie dumy. Wiedziałem że dyscyplina jest tutaj kluczowa i że nie mogę się spodziewać natychmiastowych rezultatów.
Taki właśnie jest mechanizm powiązany z motywacją w czystej postaci.
Wszystko zaczyna się od pytania - Czego chcę? Co jest moim celem? - i zadbanie aby cel był precyzyjnie określony. Skupiając się na relacjach z kobietami - jaki będzie Twój cel? Poznawanie kobiet? Świetnie, a czy wiesz jakie kobiety chcesz poznawać? Jak mają one wyglądać, jaki mają mieć charakter? Gwarantuję Ci że nie chcesz poznać każdej kobiety w otoczeniu. Trzeba być selektywnym.
Co dalej...? Po co chcesz je poznawać? Ma być z tego ciekawa relacja? A może dużo seksu? A może i jedno i drugie? Jak będziesz spędzał czas z nimi? A może ma być tylko jedna kobieta? - Sam wybierasz.
Co dalej, jak już to określisz...? Poznaj rzeczywistość. Kim jesteś na obecną chwilę? Czy jesteś atrakcyjnym mężczyzną dla kobiet które chcesz poznać? Czy będą Cię spławiać czy nawiążą rozmowę? Co możesz im dać od siebie żeby chętnie z Tobą spędzały czas? A może zapytaj sam siebie czy umiesz radzić sobie z kobietą w związku?
Co dalej...? Wiesz już czego chcesz, wiesz już kim jesteś i czym dysponujesz. Określ co Cię ogranicza. Wygląd jest ograniczeniem, kobiety nie reagują na Ciebie dobrze? Może umiejętności konwersacyjne, albo ton głosu psują szyki? Może wciąż jesteś nieśmiały albo z trudnością nawiązujesz pierwszy kontakt? Może są inne kompleksy? A może Twoja seksualność jest stłumiona i albo się jej wstydzisz albo uważasz, że nie wypada jej okazywać?
Z odpowiedzi na powyższe pytania może powstać całkiem spora lista rzeczy do zrobienia, skorygowania, nauczenia się bądź przepracowania ze sobą samym. Bez określenia celu byłbyś jak statek bez steru albo gołąb pocztowy bez zmysłu orientacji - marnowałbyś energię we wszystkich kierunkach tylko nie tym który Cię do celu przybliża. Bez poznania rzeczywistości nie miałbyś twardego gruntu na którym się można oprzeć i z którego można się odbić do góry. Bez poznania tego co ogranicza ponownie traciłbyś część energii, tylko tym razem na ciągnięcie za sobą przysłowiowej kuli u nogi.
Jak uporasz się z listą, jesteś gotowy. Ale nie musisz być w pełni gotowy żeby zacząć. Przykładowo - umiejętności społeczne możesz doskonalić rozprawiwszy się z nieśmiałością, możesz też powiększać grono znajomych. Niemniej jednak - za sukces płaci się cenę z góry. Jeżeli nie uporządkujesz w życiu przynajmniej części z powyższych spraw, pozostała część procesu albo nie będzie przyjemna, albo będzie mało możliwa.
Musisz uzbroić się w cierpliwość - to jest proces, tutaj nie będzie szybkiej nagrody. Nagrody pojawiają się etapami. Ale sam proces jest przyjemnością. Przełamywanie siebie, albo kolejne małe kroki zbliżające Cię do celu są źródłem sporej satysfakcji. Uczysz się siebie. Uczysz się jak reagują na Ciebie kobiety. Korygujesz to nieustannie, można powiedzieć że wręcz się tym bawisz - testując wygląd, sposób mówienia, zachowania. Badasz na przykład - co musisz w sobie zmienić żeby być godnym zaufania, albo jak kobiety reagują na męską seksualność nieokrytą kompleksami.
Czasem znajduję magiczne porady dla mężczyzn typu "Zdobądź jej zaufanie", albo "Bądź nagrodą" albo "Bądź liderem wśród innych facetów". Przypomina mi się scena z filmu "Żywot Briana", kiedy to tłum uznał Briana za proroka i gonił go ulicami miasta. Po drodze tłum znalazł jego sandał, jego tykwę i natychmiast ogłosił je świętymi artefaktami. W końcu Brian zmęczony ucieczką zatrzymał się, stanął naprzeciw tłumu i krzyknął "Mam was dość, od%#$%cie się ode mnie!!!". Na co tłum jednogłośnie zakrzyknął - "Mistrzu, ale jak mamy się od%#$%ić?".
Właśnie takie pytanie sobie zadaję czytając owe porady. Zdobądź jej zaufanie. Ale jak? Bądź nagrodą. Ale jak? Bądź liderem. Znaczy co - mam siłą ustalić hierarchię?
Właśnie dlatego istotna jest dobra inner-game, która jest niczym innym jak umiejętnością "odwrotnej inżynierii". Jeżeli chcę wzbudzać zaufanie, to jakie cechy muszę w sobie zmienić lub wykształcić aby być kimś takim. To samo tyczy się bycia nagrodą, albo bycia liderem. Nie ma uniwersalnego zestawu tych cech, ani zestawu przekonań, który możesz przyswoić z zewnątrz. Tu nie chodzi też o to jakich zachowań czy technik masz się nauczyć. Techniki i pojedyncze zachowania to krótkowzroczna metoda. Możesz jedynie pracować na własnym organiźmie. Ucząc się samego siebie, poznajesz własne emocje, stajesz się bardziej spójny, kreujesz swoje dążenia. Przestaje być wtedy problemem jeżeli chcesz się stać godnym zaufania, być nagrodą albo liderem. To już będzie operacja na unikalnym dla Ciebie i tylko dla Ciebie zestawie emocji, przekonań i dążeń.
Wracając do tematu. Ostatnim elementem będzie przełamywanie własnych barier. Najcięższe bariery do pokonania to te, o których nie wiemy nic. Wiesz na przykład, że krępujesz się przed nawiązaniem rozmowy z atrakcyjną nieznajomą. Może to być spory problem, ale nawet najtrudniejszą przeszkodę można pokonać wiedząc z czego się składa, jak wygląda i co może sprawiać trudność przy jej pokonaniu, co jest nieprzewidywalne a co wymaga tylko ruchu kończynami. Bariera przed podejściem też będzie miała swoje składowe. Przykładowo - czy jest to obawa o Twój własny wygląd, czy o to jak ona zareaguje (na co masz wpływ tylko częściowo), czy o to co powiedzieć dalej, czy o zmniejszenie Twojego stresu.
Każda z rozmontowanych mniejszych przeszkód jest o wiele prostsza do przejścia. A wtedy te które nie są przewidywalne już nie są przeszkodami, tylko po prostu elementem interakcji.
Gdzie w tym wszystkim jest motywacja?
Po pierwsze - porównaj te dwa modele - etapów które przechodziłem podczas biegania i etapy przez które musisz przejść aby mieć udane relacje z kobietami. Są prawie identyczne. Te modele mają strukturę, której największą tajemnicą jest fakt, że jeżeli ustalisz sobie cel, a kolejne kroki rozbijesz do pewnego poziomu szczegółowości - to nie będzie już obaw ani blokad, ani wymówek, będzie lista tematów z którymi należy się zmierzyć. Może powstać z tego wizja przygody albo nawet i pasji, do czego dojdzie niecierpliwość "to od kiedy mam zacząć". Czekać Cię może praca nad sobą, większa lub mniejsza. Może nie być łatwo, może zająć to trochę czasu - ale zakończone kolejne etapy będą za każdym razem wielką nagrodą. Konsekwencja i dyscyplina zaprowadzą Cię do celu.
Przykłady i pytania, które podałem przy modelu o udanych relacjach, są mocno uproszczone. Temat jakichkolwiek relacji międzyludzkich jest o wiele bardziej złożony niż bieganie, tekst przy tym dość zawęża przekazywanie w pełni istoty aspektów emocjonalnych. Na Warsztatach Balls Revolution nauczanie czym jest inner game, oraz przepracowywanie emocji, cech i przekonań uczestników, za każdym razem jest sporym wyzwaniem, dlatego że każdy z Was jest inny, każdy z Was ma inny bagaż doświadczeń, każdy z Was ma inne dążenia. Ale satysfakcja później dla nas jest spora, kiedy widzimy jak uczestnicy przekładają nową wiedzę i nowe umiejętności w swoje życie.