Bunkier
Lubisz walczyć? Strzelać? Zabijać? Bunkier to miejsce w sam raz dla ciebie.
80 km na wschód od Salt Lake City położony jest stary, przedwojenny schron przeciwatomowy. Jak się okazało niezbyt dobrze spełnił on swoją rolę i po akcji Molocha zostało trochę złomu, który można było sobie wsadzić w buty.
Teraz grupa gangsterów z różnych zakątków stanów zrobiła z niego swoją siedzibę i postanowili wyciągnąć z tego trochę kasy. Jak? Organizują walki. Niby pomysł dziwny - przecież jak się komuś wybitnie nudzi to ma do kogo postrzelać i gdzie obić komuś ryja. Jednak bunkier ma nieco inny charakter. Tutaj walczą najlepsi. Wszystkie największe szajbusy, świry i psychopaci ściągają tutaj raz w miesiącu i czynią rzeź jakich mało. Spróbować może każdy, a powiedzieć ci muszę, że gra warta jest świeczki. Zwycięzca całych "igrzysk" jak to się mawia dostaje mase sprzętu, gambli no i kuna - sławy. Bo co jak co - jak uda się komuś wspiąć na szczyt to musi być z niego prawdziwy twardziel, który potrafi zrobić komuś z dupy sieczke.
Sama walka jest podzielona na różne konkurencje. Podstawową jest oczywiście walka wręcz - bez użycia jakiejkolwiek broni, tylko gołe pięści. To jest pierwsza i ostatnia czysta konkurencja. Nie można stosować żadnych dopalaczy, ani oszukiwać bo w tym wypadku ochrona na miejscu kasuje delikwenta. Walka jest podzielona na 10 dwuminutowych rund, a "sędziostwo" ocenia końcowy wynik - wygrywasz jak odniesiesz zwycięstwo w większości rund, albo poprzez nokaut. Przy czym wiadomo, że jak jeden koleś wygra powiedzmy 7 rund to walka się jeszcze nie kończy - bo tamten drugi wciąż może go znokautować przez najbliższe 3 rundy.
Drugą jest walka bronią... różną. Do wyboru do koloru - sprzętu jest od groma, zaczynając od łomów, pałek, noży, kos, szponów, maczet, mieczy, młotów, siekier, toporów i innych delikatnych narzędzi mordu.
Zasady są podobne jak przy walce wręcz, z tą małą różnicą, że często zdarza się, że nokaut jest równoznaczny z zejściem delikwenta.
Trzecią konkurencją jest moja ulubiona - pojedynek na koniu hehe. Wsiada dwóch gości na habety, dostają w łapy coś co kiedyś nazywane było kopią (tutaj w nieco dopieszczonej wersji), jadą naprzeciw siebie wzdłuż 1,5 metrowego murku sklepanego ze złomu no i mają się nawzajem trafić. Gra się do pięciu trafień, przy czym stosowana jest następująca punktacja: jak trafisz gościa gdziekolwiek oprócz głowy, jesteś do przodu o jedno trafienie. Jak trafisz go w czerep - jesteś do przodu o dwa trafienia. A jak sukinkota zrzucisz z habety - masz dodatkowe trzy trafienia.
Czwartą jest tzw. małpi gaj - wielkie pomieszczenie wyglądające z trybun jak labirynt złożony z masy najrozmaitszego złomu. Każdy z gości ma w łapie gnata, obojętnie jakiego i cel jest prosty - rozwalić tego drugiego sukinkota zanim on rozwali ciebie.
Żeby było ciekawiej - w całym pomieszczeniu rozstawiona jest masa luster (do dzisiaj cholera nie mam pojęcia skąd skubańcy ich tyle biorą). Tak więc dodaje to nieco smaczku.
Piątą konkurencją jest Bieg Maxa - stary, to jest dopiero konkurencja. Są dwa tory - zaminowane jak cholera. Z ziemi wystają różnokolorowe chorągiewki, żeby było wiadomo gdzie stawiać nogi, a gdzie mina wyjebie cie w kosmos. Biegnie się w tę i z powrotem. Dlaczego nazywa się tą konkurencję Biegiem Maxa? No bo koleś imieniem Max był pierwszym, który wyleciał tutaj w powietrze - jego części leżą na pewnym odcinku trasy.
Szósta konkurencja to jest dopiero zabawa. Dwóch kolesi dostaje po pięć granatów. Każdy z nich jest zamknięty w małym labiryncie korytarzy i małych pomieszczeń, które nie są ze sobą połączone. Cały obszar jest monitorowany za pomocą czujników i detektorów ruchu, które kiedy delikwent włączy to rozlega się odpowiedni dźwięk, a nad jego głową, na suficie zapala się odpowiednia lampka.
Tak że dwóch gości nie widzi się nawzajem, a kierują się tylko sygnałami wydawanymi przez czujniki. No i wygrywa ten kto rozwali tego drugiego. Przegrywasz też jeśli stracisz wszystkie granaty i nie załatwisz przeciwnika.
No i siódemka - najwspanialsza konkurencja. Wszyscy, którzy wygrają poprzednie wsiadają w bryki wyposażone w odpowiedni sprzęt (bez broni palnej, tylko specjalne opancerzenie). Tor jest okrągły, mały, a na ścianach są równo ustawione rzędy wielkich kolców co dziesięć metrów. Wygrywa ten, który przeżyje to piekło razem ze swoją bryką.
Corwin.