NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ
opowieść o Apostole Narodów, na motywach zaczerpniętych z Dziejów Apostolskich i listów św. Pawła
OSOBY:
Scena I
Szaweł
Matka Szawła
Scena II
Szaweł
Kasjus - przyjaciel Szawła z Tarsu
Szymon - kupiec
Rachela
Ruth - kupujące na straganie należącym do Kupca
Sara
Panna Młoda
Pan Młody
Druhny
Scena III
Gamaliel - nauczyciel Szawła
Szczepan
Szaweł
Józef
Nataniel
Symeon
Kasjus
Faryzeusze
Scena IV
Szaweł
Kasjus
Ananiasz
INTRO
Taniec z Bogiem
Układ choreograficzny obrazujący historię relacji człowieka i Boga od stworzenia, poprzez grzech i odejście od Stwórcy, błądzenie i szukanie dróg dających pozorne szczęście: pieniądze, alkohol, narkotyki, moda, aż do wyzwolenia przez Boga z więzów grzechu.
SCENA I - „Matka”
Noc. Sceneria ogrodu (drzewa, krzewy, greckie kolumny w tle, fontanna). Na ekranie z tyłu sceny rozgwieżdżone niebo, księżyc. Szaweł przeżywa rozterki związane z zaplanowanym wyjazdem do Jerozolimy na naukę w świątyni. Nie jest pewien, czy rzeczywiście powinien tam wyruszyć, bo w Tarsie czeka go spokojne życie i dostatnia przyszłość.
SZAWEŁ
Postawiłeś na rozstaju moją duszę,
Dróg widoki oczom moim pokazałeś,
lecz którędy pójść mam, sam wybierać muszę,
na samotność serce moje dziś skazałeś.
Twych talentów wiele dałeś mi na drogę,
Serce, rozum, wiarę, bym mógł Cię poznawać,
I ręce, którymi wiele zdziałać mogę,
Mowę, bym o Tobie mógł świadectwo dawać.
Adonaj, potężny Boże moich myśli,
Pozwól wśród tysięcy wybrać twoją ścieżkę,
I anioła swego także do mnie przyślij,
Niechaj w mym zamyśle wspiera mnie i strzeże.
MATKA
Nie śpisz, noc bezsenna nie sprzyja podróży,
Powinieneś wypocząć i siły nabrać,
Gdyś zmęczony i najkrótsza droga nuży ,
Bladym świtem w drogę trzeba ci się wybrać.
Do świątyni droga długa i niełatwa,
Noc niejedną przyjdzie Ci bez dachu przebyć,
A Jerozolima także nieprzyjazna,
Może nie dać zrazu wygód ci należnych.
SZAWEŁ
Spać nie mogę, matko, wszystkie myśli moje
Kłębią się w mej głowie wciąż i nieustannie.
Czy przed najwłaściwszą ścieżką właśnie stoję,
Czy nauka w świątyni jedną drogą dla mnie?
Może powinienem tu nauczać Tory,
Miejscowym rabinem zostać w imię Boże,
Czy tam łatwiej będzie złu dawać opory,
Czy lepiej przed Bogiem serce swe otworzę?
MATKA
Czułe Twoje serce i wrażliwa dusza,
Wcale nie o strachu świadczą twoje słowa,
Wiara i rozsądek sprawiły katusze,
Które sen spędziły z Twego, synu, czoła.
Nie roztrząsaj więcej myśli raz powziętej,
Bo nieważne miejsce, czas, a nawet ludzie,
Gdziekolwiek się znajdziesz, tu czy w Ziemi Świętej
Bogu będziesz służył z przykazaniem w zgodzie.
Znasz Torę od dziecka, wiesz, co nakazuje,
Najpierw Bogu winien jesteś posłuszeństwo,
Jemu miłość, bo człeka nad wszystko miłuje,
Przed wszystkim jego winno być pierwszeństwo.
On każe: nie kradnij, nie zabijaj, nie grzesz,
Na cudze łakomym okiem nie spoglądaj,
I przed fałszem wszelkim duszę swoja ustrzeż,
Swojego bliźniego żony nie pożądaj.
SZAWEŁ
Z mlekiem Twoim, matko, wyssałem te prawa,
Według nich me życie dalej się potoczy…
MATKA
Jedno, bez którego nic nie można zdziałać,
Bo nakazem, siłą nie da się jednoczyć.
Boga masz miłować w każdej życia dobie,
Całym swoim sercem, z duszy całej swojej
A bliźniego swego jak samego siebie
Masz kochać, by w życiu doznawał spokoju.
Miłość, jak największa na tym świecie siła,
Która ludzkie serca i oczy otwiera,
Do jednego Boga ludzi może zbliżać,
Przezwycięża zło i życia sens zawiera.
Moją weźmiesz z sobą, gdy jutro wyruszysz,
Będzie z tobą zawsze, gdziekolwiek podążysz.
Będzie ci wytchnieniem dla strudzonej duszy,
Nadzieją, gdy rozpacz zechce cię pogrążyć.
SZAWEŁ
Serce me na zawsze przy tobie zostanie,
Gdziekolwiek podążę, kimkolwiek się stanę.
Dałaś mi nie tylko życie i kochanie,
Słowa Twe w ciemnościach świecą jak kaganek.
Choć nie jestem godzien twej wielkiej miłości,
Żadna ma zasługa, że mam w Tobie matkę,
Nie mam dostatecznych słów dla mej wdzięczności,
Życiem udowodnię miłość mą przed światem.
Szaweł obejmuje matkę i wychodzą za kulisy.
Kurtyna.
Zapalają się światła, wskazując, że już świta, słychać śpiew porannych ptaków. Przed kurtynę wychodzi matka Szawła , przynosi ze sobą rzeczy, które pieczołowicie pakuje do dużej podróżnej torby…
MATKA (Śpiewa. Pieśń jest modlitwą o światło dla syna i opiekę aniołów nad nim. )
PIOSENKA
Po piosence schodzi zadumana ze sceny. Pojawia się nowy motyw muzyczny.
SCENA II - „Geneza nienawiści”
Od strony widowni wchodzą na scenę Szaweł wraz z towarzyszem. Rozmawiają przed zasłoniętą kurtyną.
KASJUS (siada na scenie, zdejmuje sandały i rozciera obolałe stopy)
Dwa tygodnie w drodze, zbyt wiele mym nogom,
Ponad miarę jestem zmęczony podróżą,
Nauki w Jeruzalem… kogóż kusić mogą?
Tylko zapaleńców, którym przyszłość wróżą.
Od dziecięcia byłeś ambitny, gorliwy,
Tobie wśród starszyzny błyszczeć i mędrkować,
Mnie zawód do ręki dać byle uczciwy,
Nie z dala od domu czas tylko marnować.
SZAWEŁ (ze śmiechem)
Robiłbyś tam stoły albo rzucał sieci?
A może orałbyś pole świtem bladym?
Zostaw te powiastki niewiastom dla dzieci,
I to tym mniej mądrym, głupim bajkom radym.
Wstawałbyś ze słońcem, jak ci najemnicy,
Pocił się w spiekocie, pod ciężarem słaniał?
Ty który sandałów bez swej służebnicy
Nie potrafisz ubrać bez utyskiwania?
Nie żartuj, Kasjusie, zbyt słabym do śmiechu,
Może w Jeruzalem Bóg ci wskaże drogę,
W Tarsie spróbowałeś niejednego grzechu,
Obiecałem matce twej, że ci pomogę…
KASJUS (z ironią)
Jeśli nauka będzie zbyt ciężkim brzemieniem…
Powiedz raczej, że masz zostać stróżem moim,
Bym tam popracował nad swoim sumieniem,
I wstydu nie przyniósł jak z pospólstwa goin.
SZAWEŁ
Jestem przyjacielem twoim, nie strażnikiem,
Twoja matka tylko troszczy się o ciebie,
Prosiła bym nigdy nie zostawiał z nikim,
Kto Cię może skrzywdzić, zostawić w potrzebie.
Matka twa jak wszystkie matki na tym świecie,
Chciałaby mieć syna przy sobie na zawsze,
Gdy cię traci z oczu, strach jej duszę gniecie,
Że czyha na ciebie zło nieznane, straszne.
To miłość mój bracie, najprawdziwsza miłość,
Tę troskę i czułość wielką jej dyktuje,
KASJUS (zawstydzony)
Wiem, bracie mój, wybacz przeklętą złośliwość,
Której tu zmęczenie i głód sekunduje.
SZAWEŁ
Nie czas na kajanie, miasto widzę w dali,
Tam wytchnienie damy obolałym nogom…
KASJUS (wstaje szybko i nadsłuchuje)
Słyszysz gra muzyka, jakby świętowali,
SZAWEŁ (do siebie)
Najlepsze lekarstwo, kiedy troski bolą.
Kurtyna rozsuwa się ukazując centralny plac miasta z kramami, straganami i ludźmi, którzy rozmawiają ze sobą, kupują, sprzedają, załatwiają jakieś sprawy. W tle na ekranie zdjęcia miasta (ulica, budynki). Na scenę tanecznym krokiem wchodzi grupa dziewcząt. Tańczą, a kilku gapiów i sprzedawcy oklaskami wyrażają podziw dla ich tańca. Na koniec wchodzi na scenę para młoda, dziewczęta tańczą wokół nich, obsypują młodych kwiatami, po czym wszyscy tanecznym krokiem opuszczają scenę
TANIEC
KASJUS (do stojącego obok niego kupca)
Cóż za święto w mieście, tańców korowody,
I z oddali słychać, że muzyka gra wciąż?
SZYMON
Trafiłeś, mój panie, na weselne gody,
Córka kupca Jana dziś wychodzi za mąż.
RACHELA
Ojciec jej bogaty, ona w rodzie jedna,
I zięcia godnego znalazła im swatka.
W takie wielkie święto, muzyka potrzebna,
SARA (z zadumą, do siebie)
Żebyż mogła teraz córkę widzieć matka…
KASJUS
Czemóż nie ma matki przy córce w tej chwili?
RUTH
Smutna to historia i czasy niestare…
RACHELA
Zmarło się biedaczce, choć do niej przybyli,
Uczniowie Chrystusa sprawować ofiarę.
SZAWEŁ
Uczniowie Chrystusa? Lekarze, wróżbici?
Cóż było kobiecie, że to ich wezwano?
RUTH
Zły duch ją opętał, mieli go wyrzucić,
SARA
O cudach Jezusa wszędzie powiadano.
Że uczniowie Jego moc wielką dostali,
W Jeruzalem, w świątyni kaleki i chromych
Słowem i spojrzeniem samym uzdrawiali…
Więc ich Jan zawezwał do swojej Salomy.
SZYMON
Oni po przybyciu, głośno się modlili,
Ręce swe nad nieszczęsną w górę wyciągali.
Wygnaniem demona wielki cud sprawili,
Po miesiącach cierpień ukojenie dali.
Mąż oniemiał, zastygł, dziwiąc się ich mocy.
Więc odeszli w ustronne miejsce za murami.
RACHELA
Tam Jan, gdy się ocknął, udał się tej nocy.
By za uzdrowienie obsypać darami.
RUTH
Kiedy podszedł blisko, oni się modlili,
Nie chcąc im przeszkadzać, cicho w cieniu stoi.
Oni zaś: „Na wieki żyć będzie” - mówili-
„Kto je Ciało Jezusa i Krwią się poi”
SZYMON
Gdy Jan to usłyszał z obrzydzenia jęknął,
Wszak wszyscy w tu mieście o tym rozprawiali,
Że Jezus w Jeruzalem umarł i pogrzebion,
Teraz oni Jego ciało spożywali?
SARA
Więc do biednej żony pobiegł zgrozą zdjęty,
Wszak idąc, bez opieki, samą ją zostawił,
Lecz demon szaleństwa, niech będzie przeklęty,
Opuszczając członki, życia ją pozbawił.
RACHELA
Ciało wycieńczone szatańskim działaniem,
Do dalszego życia nie miało już siły,
Ale śmierci moment był jej pojednaniem,
Modły jej ostatnie chwile wypełniły.
KASJUS
A uczniowie, co z nimi?
SZAWEŁ (z oburzeniem)
Uniknęli śmierci?!
SZYMON
Nigdzie ich nie było, gdy szukać zaczęto,
Ktoś widział, że rankiem spokojnie odeszli.
RUTH
Mordercami Salome ich nie okrzyknięto,
Wszak po ich modlitwie przyszło ukojenie.
SARA
Lecz wieść o sromocie nas zgrozą przeszyła,
Nim z upływem czasu poszła w zapomnienie
SZAWEŁ
Boże, w swej mądrości, nie daj aby żyła
Nauka, która takie rodzi takie potworności,
Daj uczniów Jezusa nienawidzić, ścigać,
Niech przed ich zagładą nie spoczną me kości.
Kurtyna
SCENA III - „Jeruzalem”
Faryzeusze gromadzą się w świątyni na modlitwę, ustawiają się w kręgu.
Modlą się.
KANTOR (intonuje)
Tyś jest Bogiem Jahwe, Tyś nasz Bóg i Pan,
Ty nam dałeś Torę, o wielki dawco praw,
Jedyny stwórco nasz
WSZYSCY (śpiewają
Niech Ci będzie chwała za zbiór świętych praw,
Bądź nam pochwalony Boże, co uczysz nas jak żyć,
Boś Ty wybrał naród nasz.
Ich modlitwa przechodzi powoli w żydowski taniec do melodii „Tradition” ze „Skrzypka na dachu”. Wszyscy poruszają się w koło i śpiewają.
MODLITEWNY TANIEC ŻYDOWSKI
Taneczny trans przerywa Szaweł, który wpada zdyszany do sali i krzyczy.
SZAWEŁ
Bracia, jeśli chcecie tę herezję dalej
Znosić i w cichości serca się buntować,
Wykorzystam zaraz władzy swej przywilej,
Niszczyć ich będę, bez litości katować.
Po Piotrze rybaku następny apostoł
Święte mury kala, do grzechu namawia.
Wiernych tłum i pogan coraz większy posłuch
Daje mu bo greką wciąż do nich przemawia.
Grek to z urodzenia Szczepanem nazwany,
Postawa i głosu ton jedna mu tłumy,
Pięknie mówić potrafi, mami ich sztuczkami,
Więc ciągnie za sobą głupich i rozumnych.
NATANIEL
Pora przeciwdziałać , odstępstwu tak wielu,
Co imię Chrystusa głoszą, wychwalają,
Nową ich religię, Szawle, przyjacielu,
Ruchem wielkim, nie sektą wszyscy nazywają.
JÓZEF
Spod naszej kontroli wszystko się wymyka,
Oni swoją prawdę odważnie wyznają,
Czas skrócić zuchwalstwo, zdusić przeciwnika
Coraz większe rzesze posłuch im tu dają.
SYMEON
Wielu naszych braci na złą drogę wchodzi,
Przez matactwa tamtych i jakoweś czary,
Nie możemy dłużej, by z wiarą żyć w zgodzie,
Znosić wciąż bluźnierstwa, rzucane bez miary.
GAMALIEL
Izraelscy mężowie, pomyślcie zanim
Zadecydujecie, co najlepiej zrobić,
Z ukrzyżowanego Jezusa uczniami,
Zostawić w spokoju, czy nań miecza dobyć.
Bo jeśli dziełem ta nauka jest ludzkim ,
Jak dotąd już wiele, poszumi i zgaśnie,
Ale gdy myśl boża nowej prawdzie świeci
Baczcie byście z Bogiem nie walczyli właśnie.
Gdy potężny Jahwe dopuścił do tego,
Aby w świętym mieście nauki swe głosili,
Trzeba ostrożności, rozumu wielkiego,
Byśmy męczenników wierze nie tworzyli.
Wezwijmy Szczepana, niech nam sam ogłosi,
Prawdzie czy bluźnierstwu służą jego słowa,
Spokój i rozsądek owoce przynosi,
Większe niźli pełna nienawiści głowa.
WSZYSCY
Sprowadzić Szczepana! Przesłuchać go trzeba!
Dwaj strażnicy świątynni wprowadzają Szczepana.
SZAWEŁ
Oto jest wichrzyciel, najbardziej zawzięty,
Nie lęka się Boga ani kary z nieba!
Bluźnierstwem obraża nasz przybytek święty.
Ten człowiek oszczerstwa nie przestaje głosić
Przeciw tej świątyni, prawom naszym przeciw,
Wielu świadków mam, którzy mogą potwierdzić
Nauczał, że Jezus wielką burzę wznieci.
GAMALIEL
Prawdą jest, Szczepanie, co ci w twarz rzucono?
Ciężkie twe przewiny, gdy nie kłamią słowa.
Cóż na swą obronę mówić Ci sądzono?
Waż słowa, bo kara wisi nad twą głową.
SZCZEPAN
Bracia i ojcowie, Bóg Abrahamowi
Wskazał ziemię, do niej iść niezwłocznie kazał,
Więc opuścił wszystko, czego się dorobił
Patriarcha wielki i wyruszył zaraz.
I choć swą wiernością na skarby zasłużył
Nie dał Bóg mu nawet jednej piędzi ziemi,
Bo ważne, byś życie z Bogiem w sercu przeżył,
Nie zaprzątał głowy troskami ludzkimi.
Znacie dzieje przodków: Jakuba, Józefa,
Wiecie jak Mojżesza Bóg wywiódł z niewoli,
Ziemia obiecana wszystkich miała czekać,
Lecz wielu zobaczyć Bóg jej nie pozwolił.
Wiele lat bowiem przeszło, wiele trudów drogi,
Wiele odstępstw i przeciw Bogu knowania,
Dla poczucia, że w Boże mogą wchodzić progi
Namiot Świadectwa powstał dla spotkania.
Potem Salomon wielki mąż, sprawiedliwy,
Tę zbudował świątynię dzieciom Izraela,
Ale Bóg, jak to mówi nam prorok sędziwy,
Nie zamieszka nigdy w ludzkiej ręki dziełach:
„Niebo moją stolicą, podnóżkiem mym ziemia,
Cóż za dom zbudować możecie dla Boga?
Wszak wszystko jest dziełem mojego tworzenia!
A serca Wasze twarde i pokrętna droga!”
Prorok tak wam mówił, ale głuche uszy,
Lepiej zabić niźli proroctwa wypełniać.
Więc ginęli prorocy, choć niejednej duszy
Niosły światło nadziei ich słowa i dzieła.
Zawsze byliście przeciw Świętemu Duchowi,
Z dziadów, ojców na was przechodzi ta wada,
Brak w was wiary Bogu, Jego prorokowi,
Nawet gdy Mesjasza przyjście zapowiada.
Bóg posłał Wam Syna, na znak pojednania,
Wyście Go zdradzili i na śmierć skazali,
Wy którym anioły niosły przykazania,
Nigdyście naprawdę ich nie przestrzegali!
SZAWEŁ
Dość tego mym uszom, serce nie wytrzyma!
Może jeszcze czegoś brak wam do wyroku?
Śmierci wołam: to bluźnierstwo - jego wina!
Gdy umierać będzie, nie odwrócę wzroku.
WSZYSCY
Śmierci, kary, męki, ukamienowania!
SZAWEŁ
Dalej bracia do dzieła, ojców wiara święta
Dziś krwi się domaga i zdecydowania,
By wreszcie zginęła nauka przeklęta!
Wszyscy zgromadzeni w sali kolejno ścielą swe płaszcze przed stopami Pawła i ustawiają się w kręgu wokół Szczepana. Zaciemnienie. Motyw muzyczny(ewentualny odgłos upadających kamieni)
Kurtyna
SZCZEPAN (przed kurtyną, ubrany w biały strój w kole światła)
Widzę niebo otwarte, Człowieczego Syna
Po prawicy Boga pieśni chwały słucha!
Nie poczytaj grzechu, to nie jest ich wina,
Panie Jezu, przyjmij teraz mego ducha…
SCENA IV - „Nawrócenie”
Szaweł w towarzystwie Kasjusa zmierza w stronę Damaszku.
SZAWEŁ
Pospiesz się Kasjusie, chciałbym przed wieczorem
Znaleźć się w Damaszku, pod przyjaznym dachem.
Jeśli zmitrężymy bram zamknięcia porę,
Możem za murami znów się objeść strachem.
Siódmy postój dzisiaj! Kasjusie, przesadzasz,
Sam bym u bram miasta stanął przed południem,
A ty wciąż narzekasz, wciąż sobie dogadzasz,
Żeś się zmienił, do teraz myślałem złudnie.
Chciałeś ze mną jechać, to nie był mój pomysł,
Teraz marsz opóźniasz, gdzieś myślami błądzisz,
Żaden z ciebie towarzysz, coś ci mąci umysł,
Od jakiegoś czasu jak w letargu chodzisz.
KASJUS
Czemu się zgodziłeś zabrać mnie w tę drogę?
Wszak wiedziałeś, podróż nie jest łatwa ze mną!
Lecz powód zwlekania, przyznać ci się mogę,
Inny niż lenistwo, skrywam go daremno.
Chciałem jechać z tobą, bo nadzieję w sercu
Mam, że uda, mi się wyznać ci co czuję,
Jak sięgam pamięcią, na jednym kobiercu
beztroskie szczenięta hasaliśmy wspólnie.
Byłeś moim bratem, zabaw towarzyszem,
Razem z tobą rosłem, nauki pobierałem,
Choć, jak ty, nie chciałem być faryzeuszem,
Twą mądrość, dojrzałość sądów podziwiałem.
Do Jerozolimy nie chciałem wyruszać,
Sława ni zaszczyty nie były mym celem,
Lecz do drogi z tobą nie trzeba mnie zmuszać,
Zawsze byłeś jedynym moim przyjacielem.
Święte miasto, świątynia także mnie kusiły,
Nowinek, spragniony byłem w swej próżności,
Lecz strażnicza dola ponad moje siły
Kazała być świadkiem wielu potworności.
SZAWEŁ
O czym mówisz, bracie, trudno pojąć słowa,
Może jednak zbyt ciężka ta droga dla ciebie?
Jakie ciężkie myśli skrywa twoja głowa,
Jesteś chory, głodny, a może w potrzebie…
KASJUS
Nie wiem już, kim jesteś, bo nie z Tarsu bratem,
Słyszałem, co mówisz, widziałem twe czyny,
W imię nienawiści kreujesz się katem,
Rzucasz oskarżenia na ludzi bez winy.
SZAWEŁ
Zamilknij, Kasjusie, by nie rzec zbyt wiele,
Za mniejsze przewiny karałem bluźnierców,
Nie chcę tego słuchać, boś mi przyjacielem,
Nie chcę myśleć, żeś przystał do tych przestępców.
KASJUS
Jednym z nich nie jestem, ale kiedy Szczepan
Ginął bez litości pod kamieni gradem,
Coś pękło w mym sercu, skończył się mój letarg,
Hodowany twojej nienawiści jadem.
Wiem, dlaczego celem Damaszek twej drogi,
Sam prosiłeś, by cię właśnie tam posłano,
Gdzie uczniów Jezusa wyrósł zastęp mnogi,
Władzę, byś mógł szerzyć zniszczenie, ci dano!
Nie chcę więcej niemym być obłędu świadkiem,
Dość widziałem zbrodni z ręki przyjaciela,
Dawno wprost do Tarsu uciekłbym ukradkiem,
Gdyby nie twego opamiętania nadzieja!
SZAWEŁ
Jam cię zawsze miłował, czuwałem nad tobą,
Od czasów dzieciństwa zawsze byłem bratem.
Tyś przyjaźni mojej wyparł się dla kogoś,
Kto chce, depcząc prawa, panować nad światem?
Bądź przeklęty zdrajco! Nienawidzę ciebie!
W tym momencie rozlega się grzmot, a światła imitują błyskawicę, po której gasną wszystkie światła. Kurtyna zostaje zasłonięta. Szaweł przewraca się i leży na proscenium. Zapada dłuższa cisza, po której na leżącego pada słup światła, zdziwiony, przestraszony Szaweł podnosi głowę i rozgląda się bezradnie. Nagle rozlega się głos.
JEZUS
Szawle! Szawle! Dlaczego mnie prześladujesz!
SZAWEŁ
Kim Ty jesteś, Panie, skąd przychodzisz nie wiem?
JEZUS
Jam jest Jezus! Do mnie nienawiścią płoniesz!
Wstań i idź do Damaszku, tam ktoś ci powie,
Co masz dalej czynić z twoim nowym życiem.
Szaweł podnosi się, próbuje się iść, ale nic nie widzi, więc po kilku krokach upada. Światło gaśnie, znów na dłuższą chwilę zapada ciemność. Później zapalają się światła oświetlając cała scenę niezbyt jasno, jakby imitując świt. Na scenę od strony widowni wchodzi Kasjus z Ananiaszem.
KASJUS
Tutaj, Ananiaszu, leży z Tarsu człowiek,
Znany ci zapewne Szaweł, nauczyciel.
ANANIASZ
Wiem kim jest, zła sława jak cień za nim idzie,
Wielu naszych braci krew ma na sumieniu.
Lecz wyroki Pana trudno nam przewidzieć,
Śniłem dziś o jego świętym nawróceniu.
Wezmę go do siebie, zamieszka wśród braci,
Chrzest i naszą wiarę przyjmie w imię Boże.
Łaska pańska w różnej przybywa postaci,
Taki człowiek wiele dobra zdziałać może…
Obaj pomagają Pawłowi wstać i wyprowadzają go za kurtynę.
[Wpisz tekst]
7