Powszechna Deklaracja Praw Człowieka ma 59 lat
59 lat temu uchwalono Powszechną Deklarację Praw Człowieka - dokument, od którego rozpoczęło się budowanie międzynarodowego systemu ochrony praw człowieka. Była to pierwsza próba spisania wspólnych praw i wolności przez ludzi z różnych kultur.
Dokument ten, składający się z preambuły i trzydziestu artykułów, daje podstawę do działania wielu organizacjom pozarządowym na świecie, wielu grupom dostarcza języka dla wyrażenia swoich postulatów i ich oparcia w godności człowieka, z której - według Deklaracji - prawa człowieka wynikają. To daje im tak mocny emancypacyjny charakter, który oczywiście musi budzić opór różnych grup.
Przyjęcie Deklaracji poprzedziły trzy lata dyskusji, które zbiegły się z zaostrzaniem się zimnej wojny. Bezpośrednim wynikiem tych sporów było osłabienie mocy wiążącej tego dokumentu, który pierwotnie miał być konwencją, czyli aktem prawnie wiążącym, a jednak został tylko słabszą Deklaracją, choć niektórzy uważają, że jest to międzynarodowe prawo zwyczajowe (takie jest na przykład oficjalne stanowisko Francji). Równolegle z dyplomatami w ONZ w UNESCO pracowali myśliciele pod przewodnictwem francuskiego filozofa Jacquesa Maritaina. Mieli oni dopisać do Deklaracji uzasadnienie osadzone w różnych religiach i systemach filozoficznych. Efekt? „Zgadzamy się na te prawa, dopóki nikt się nas nie zapyta dlaczego” - miał powiedzieć Maritain. I tak już pozostało - wiele jest religijnych czy ideologicznych uzasadnień praw człowieka, ale żadne nie ma „oficjalnego” charakteru.
Międzynarodowy system ochrony praw człowieka daje organizacjom pozarządowym bardzo duże pole działania. W istocie zarówno rozwój systemu, jak i jego bieżące funkcjonowanie odbywa się głownie dzięki naciskom organizacji pozarządowych. Nierzadko to organizacje procesują się z rządami przed trybunałami międzynarodowymi w precedensowych sprawach. Organizacje międzyrządowe często proponują organizacjom pozarządowym status konsultacyjny umożliwiający bliskie śledzenie prac rządów. Pozwala to skuteczni zawstydzać rządy na forum międzynarodowym. Kiedy państwa składają raporty z wykonywania różnych konwencji, komitety ONZ mogą ocenić ich zawartość, a co za tym idzie, ocenić sytuację w danym państwie wtedy, gdy organizacje przedstawią swoje raporty i będzie można je porównać z rządowymi. Wśród polskich organizacji najwięcej praktyki w takich działaniach mają organizacje kobiece, zwykle występujące w koalicji. Podobne możliwości daje coroczne spotkanie tzw. „Ludzkiego Wymiaru” Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, które odbywa się co roku we wrześniu w Warszawie.
Wiele nowych mechanizmów, jak Międzynarodowy Trybunał Karny, powołany aby sądzić sprawców najcięższych przestępstw, jeśli państwa tego nie robią, urząd Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, Konwencja przeciwko torturom ONZ czy Europejska Konwencja Przeciwko Handlowi Ludźmi - to właśnie pomysły organizacji pozarządowych, które dzięki wieloletniemu lobbingowi udało się wcielić w życie. W kolejce czeka między innymi Traktat o Handlu Bronią.
Polska w 1948 roku była jednym z ośmiu krajów, które wstrzymały się od głosu przy głosowaniu nad Powszechną Deklaracją Praw Człowieka - podobnie zachował się Związek Radziecki i pozostali jego satelici, a także Arabia Saudyjska, która nie była w stanie zaakceptować wolności zmiany religii gwarantowanej z Deklaracji, a także RPA, gdzie w 1948 zaczynało się budowanie systemu apartheidu. Stosunek Polski Ludowej do doktryny praw człowieka był raczej wrogi, bowiem krytycy systemu komunistycznego czerpali z praw człowieka uzasadnienie tej krytyki. W PRL Powszechna Deklaracja Praw Człowieka nie było szeroko dostępna (pierwszy raz wydrukowano ją dopiero 9 lat po przyjęciu, w 1957 roku). Kiedy na mocy ustaleń Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie Polska ratyfikowała Pakty Praw Człowieka, w Dziennikach Ustaw ukazały się same komunikaty o ratyfikacji, bez tekstu.
W latach 90., nazywanych „złotą erą praw człowieka” oczekiwano, że Polska, jako kraj, który wyzwolił się pod sztandarami praw człowieka, będzie aktywnie działał na ich rzecz. Tadeusz Mazowiecki został Specjalnym Sprawozdawcą ds. Byłej Jugosławii - i do dziś jest zapewne najlepiej rozpoznawanym ze specjalnych sprawozdawców, a dzień ogłoszenia jego dymisji w geście protestu przeciwko bezczynności w obliczu zbrodni wojennych to jeden z dramatyczniejszych momentów w historii ONZ. Niestety, okazało się, że Polska nie dołączyła do krajów, dla których prawa człowieka są jednym z priorytetów polityki zagranicznej. Stało się to jasne w 1994 roku, kiedy przez wstrzymujący głos Polski w Komisji Praw Człowieka ONZ upadł projekt rezolucji w sprawie łamania praw człowieka w Chinach. To był znak, że z Polską można prawa człowieka negocjować. W polskim MSZ nie ma departamentu praw człowieka, które funkcjonują w większość ministerstw krajów UE. Poza działaniami na rzecz Białorusi brakuje polskich inicjatyw na poziomie międzynarodowym. Po gestach takich jak niepodpisanie Karty Praw Podstawowych widać, że nie wszyscy polscy politycy rozumieją, że sytuacja praw człowieka od 59 lat nie jest wewnętrzną sprawą państw.
Prawa człowieka i ich krytycy
Idea tak silna jak prawa człowieka musi być kontrowersyjna. Rozmaitość ataków na nie jest zapewne taka sama co różnorodność ich religijnych czy ideologicznych uzasadnień.
Po pierwsze twierdzi się, że prawa człowieka są produktem myśli Zachodu - choć przeczy temu zarówno kształt komitetu, który pisał Powszechną Deklarację (poza Eleonorą Roosevelt także Charles Malik z Libanu i PC Chang z Chin), jak i występowanie obrońców praw człowieka pod każdą szerokością geograficzną. Po drugie, po 11 września szuka się uzasadnień dla łamania praw człowieka w wyższej, antyterrorystycznej konieczności. Ilość ujawnionych błędów i nadużyć rozmaitych „specjalnych środków” każe jednak zareagować powrotem do prawoczłowieczych standardów. I wreszcie po trzecie, mawia się, że prawa człowieka, jeśli ich lista jest długa, osłabiają możliwość politycznego wyboru - bo im więcej państwo musi zapewnić w ramach przestrzegania praw człowieka i ochrony godności, tym mniejsza wolność politycznego wyboru (czy państwo ma coś komuś dać i komu i czy w związku z tym obniżamy czy podwyższamy podatki). Czyż jednak ochrona godności nie powinna być głównym celem polityki?
*********
Autor jest działaczem i trenerem praw człowieka, byłym prezesem polskiej sekcji Amnesty International