8739


- 1 -

W 1981 roku 13 maja jako pielgrzym z grupą dotarłem autokarem do Asyżu, gdzie zastała mnie wiadomość o zamachu na życie Piotra naszych czasów, Jana Pawła II, a on po operacji po odzyskaniu świadomości wyznał znamienne słowa: „Modlę się za brata, który zadał mi cios i szczerze mu przebaczam".

Jako uczeń szkoły średniej starałem się zgłębić treść listu Prymasa Stefana Wyszyńskiego, skierowanego do braci biskupów niemieckich w l966 roku, w którym napisał: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". List ten wywołał ogromne zdziwienie, negatywne komentarze, a nawet wrogość do Księdza Prymasa, zgorszenie niejednych Polaków. Natomiast w swoim testamencie Prymas Tysiąclecia miedzy innymi napisał: ""świadom wyrządzonych mi krzywd, przebaczam im z serca wszystkie oszczerstwa, którymi mnie zaszczycili".

Ks. Kubicki J. TChr, Przekarzcie sobie znak pokoju, BK 1-2 /l993/, s. 74

- 2 -

Podczas tegorocznych rekolekcji wielkopostnych dla młodzieży szkół ponadpodstawowych w wielu kościołach Archidiecezji Szczecińsko - Kamieńskiej spotykał się z młodzieżą p. Zygmunt Romanowski z Krakowa i mówił o swojej duchowej przygodzie z Panem oraz śpiewał piosenkę religijną dedykowaną swoim rodzicom pt. "Przebaczenie". Wyznaje z bólem, że jako niemowlę został przez swoich rodziców porzucony i skazany na śmierć. Jednak dobrzy ludzie udzielili mu pomocy, uratowali go, wychowali, pomogli mu odzyskać zdrowie i zdobyć wykształcenie. Miłość i pomoc ludzi o szerokim sercu sprawia, że za wszystko dziękuje on Bogu i jest Mu wdzięczny, że dzięki miłosiernej Łasce Bożej mógł przebaczyć z serca swoim rodzicom to, że go odrzucili i wyrzekli się macierzyństwa i ojcostwa. Gdybym ja albo oni chcieli mnie odnaleźć, to jest to wielka trudność, ponieważ imię i nazwisko nadali mi ludzie, którzy mnie uratowali.

Ks. Kubicki J. TChr, Przekażcie sobie znak pokoju, BK 1-2 /1993/, s. 74

- 3 -

Tego dnia spokojną klasę IV "A" już słyszałem na korytarzu naszego domu katechetycznego! Kiedy otworzyłem drzwi salki i znalazłem się w środku, do moich uszu dobiegły tylko wyzwiska i krzyki, a nikt z uczniów nie zauważył mojej obecności. "To wszystko przez Agatę" - krzyczał Gerard. - "Nieprawda - oponował Marcin. Winna jest Aneta".

Widząc ten stan rzeczy jeszcze raz otworzyłem drzwi i mocno nimi trzasnąłem. Klasa zauważyła mnie i ucichło. "Co tu się dzieje?" - zapytałem, "Bo, proszę księdza, klasa się podzieliła na dwa obozy - powiedział Gerard. A z kim jest ksiądz?" - "Zaraz, zaraz, co się właściwie stało. Musicie mi wszystko wytłumaczyć" - powiedziałem. I wówczas zaczęli wszyscy naraz wyjaśniać tak głośno, że nic nie rozumiałem: "Spokojnie. Jeśli są dwa obozy, to proszę, aby przedstawiciele jednego i drugiego obozu wyjaśnił sprawę".

Pierwszy przyszedł Gerard. Powiedział, że jest z obozu Anety, że Aneta obraziła się na Agatę, bo Agata miała do niej przyjść i razem miał iść do kościoła. Tymczasem ona niepotrzebnie czekała, a Agata poszła sama. Powiedział też, że Aneta nigdy jej tego nie może przebaczyć i jeszcze nagadał trochę na Agatę. Teraz podszedł Marcin - z obozu Agaty. Powiedział dokładnie to samo, tylko że w jego relacji winną okazała się Aneta, a Agata po prostu wyszła późno z domu i zapomniała już o Anecie.

Po stronie jednej, jak i drugiej dziewczynki, stanęła grupa tzw. "życzliwych" kolegów i koleżanek, podburzających jeszcze bardziej na siebie dwie jak wiedziałem - do niedawna dobre przyjaciółki. "Moi drodzy - powiedziałem. - Dzisiaj nie będzie lekcji, ale godzina pojednania. Musimy sprawę bez gniewu rozwiązać do końca. Wypowie się każda z dziewczynek, jak do tego doszło: I na pewno się pogodzą. A wy już w tej chwili podajcie sobie ręce. Przecież gniewają się na siebie Aneta z Agatą, dlaczego, więc Gerard patrzy krzywo na Marcina Jacek na Mariolę, a Agnieszka na Macieja?"

Niechętnie, ale zmuszeni zaczęli sobie podawać ręce. Wtedy wziąłem na bok Agatę i Anetę i kazałem im jeszcze raz spokojnie porozmawiać. Minęła lekcja.

"Moi kochani - powiedziałem. - Wieczorem spotykamy się w kościele, wszyscy mamy przyjąć Pana Jezusa. On nas pogodzi do końca: Ale już przedtem musicie sobie sami przebaczyć. Chcę was wszystkich widzieć przyjmujących Komunię św."

Na Mszę św. przyszli wszyscy. W jednym rzędzie przyjmowali Komunię św. A po Mszy św. czekali już na mnie przed kościołem: "Proszę księdza, u nas już nie ma dwóch obozów" - powiedział Gerard. Przybiegły Agata z Anetą trzymając się za ręce: "Już jest wszystko w porządku. Niech ksiądz źle o nas nie myśli". Widziałem, że ta życiowa katecheza była udana.

Ks. Bogdan Molenda MIŁOŚĆ PRZEBACZAJACA BK 87

- 4 -

Opowiem wam bajkę! Bardzo dawno temu, w czasach kiedy Pan Bóg wędrował po ziemi, zdarzyło się, że pewnego wieczoru stanął przed dwoma domami: pierwszy - wielki i wspaniały należał do bogatego człowieka, drugi mały i nędzny należał do biedaka. "Bogaty ma wiele wolnych pokoi, nie sprawię mu zbytniego kłopotu, jeżeli poproszę o nocleg!" - pomyślał sobie Pan Bóg i zapukał do drzwi. Ale ten znalazł tysiąc powodów, aby Nieznajomego nie wpuścić do środka. Ubogi człowiek przyjął Go od razu i serdecznie: ugościł, czym miał i dał do dyspozycji jedyny pokój, jaki posiadał.

Na pożegnanie nieznajomy Gość powiedział do biedaka: "Wypowiedz trzy życzenia, a wszystko się spełni". Czego mogę sobie życzyć? - zastanawiał się biedak. "Niech będziemy zawsze zdrowi i mamy coś do jedzenia!" "Nic więcej? - dziwił się Pan Bóg. - "Masz jeszcze jedno życzenie! Nie chcesz mieć nowego domu?" - "Gdybym miał nowy dom, cieszyłbym się niezmiernie! Ale to zbyt wiele!"

Pan Bóg spełnił jego życzenia i udał się w dalszą drogę. Kiedy bogaty sąsiad zobaczył wspaniały dom po stronie biedaka, oczom nie wierzył. Chciał wiedzieć, w jaki sposób, w jedną noc można dokonać tak wspaniałych rzeczy. Nie mógł sobie darować, że nie przyjął w gościnę tego Nieznajomego, Za namową żony ruszył w drogę aby Go odszukać.

Miał szczęście. Za kilka dni spotkał znanego z widzenia Człowieka. "Czy nie zechcesz Panie u mnie przenocować?" - zapytał. - "Bardzo chętnie, przy okazji, kiedy będę przechodził obok twoich posiadłości" - odpowiedział Pan Bóg. - "Ale czy już teraz nie mógłby mi Pan spełnić moich trzech życzeń""

- "Owszem, mogę, ale te życzenia nie dadzą ci nic dobrego!" - Ja już wszystko sobie przemyślałem, wiem, o co mam prosić!" - "Dobrze! Wracaj do domu i niech spełnią się twoje życzenia!"

W drodze powrotnej potknął się koń bogacza. Tak się tym zdenerwował, że powiedział: Byś łeb sobie skręcił, jak nie potrafisz chodzić! Wyobraźcie sobie, że w jednej sekundzie koń padł martwy na ziemi. Bogacz miał szczęście, że nic mu się nie stało. Pozbierał się, popatrzył: przecież nie zostawię tak cennego siodła! Nie jestem głupi! Odpiął siodło i zarzucił na ramiona. Ruszył piechotą w dalszą drogę do domu. Było południe, słońce przygrzewało, pot zalewał mu oczy. Pomyślał o żonie czekającej na niego w chłodnym domu. "Byś nigdy nie oderwała siedzenia od tego siodła!" Ulżyło mu! Siodło zniknęło z jego ramion. Nie wiedział, co się z nim stało! Kiedy wszedł wieczorem do domu, wszystko zrozumiał: "Nic mi po twoich bogactwach! Spraw, aby ta męczarnia z siodłem się wreszcie skończyła!" I bogacz musiał wypowiedzieć trzecie, ostatnie życzenie...

Ks. Jerzy Machnacz SDB BĘDĘ DLA WSZYSTKICH DOBRY! BK 90

- 5 -

Pewien dorastający młody człowiek popełnił ciężkie przestępstwo. Jego ojciec porywczy, a jednocześnie surowy, szanowany obywatel miasta wyrzucił go z domu. Gdy matka próbowała odwieść męża od tej decyzji, wykrzyknął w porywie wściekłości: - Nigdy nie pozwolę mu wrócić! - Nigdy nie wrócę - odkrzyknął syn hardo. I nigdy o to prosić nie będę!

Był to bardzo bolesny cios dla matki, gdy zrozumiała przy pożegnaniu, że traci na zawsze swoje dziecko. Wkrótce z tego powodu zachorowała i w miarę upływającego czasu, zdawała się tracić całkowicie chęć do życia. Wreszcie przyjaciel, lekarz, zaczął naglić ojca, aby sprowadził syna. - Żona umrze, jeśli on natychmiast nie wróci - powiedział. Mąż jednak był twardy jak skała. Jego ambicja i urażona duma były silniejsze od przebaczenia.

W rezultacie domyślny sąsiad wysłał telegram: "Przyjeżdżaj natychmiast. Matka umiera". Twarz chłopca, gdy przeczytał depeszę, była kredowo biała. Natychmiast znalazł się w pociągu.

Gdy otworzył drzwi domu, wszystko jak żywe stanęło mu przed oczami. Przełamał się jednak i poszedł prosto do pokoju matki. Na łóżku leżała matka wycieńczona chorobą. Po drugiej stronie łóżka stał ojciec. Matka była tak osłabiona, że z trudem poruszała rękami. Niemniej z największym trudem ujęła z jednej strony rękę męża, a z drugiej strony rękę syna i zaczęła te ręce ciągnąć ku sobie. Wreszcie dopięła swego i złączyła w jedno dwie męskie dłonie. Łzy przebaczenia popłynęły z trojga twarzy. Dłonie matki opadły. Dokonała swego dzieła i wydała ostatnie tchnienie.

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

  - 6 -

Na przykład młoda kobieta, która przebaczyła swemu ojcu, z którym w wyniku nieporozumienia nie rozmawiała osiem lat. powiedziała: "W chwili, kiedy przebaczyłam mojemu ojcu i znów zaczęliśmy z sobą rozmawiać, poczułam się tak, jakbym wyszła z więzienia. Pierwszy raz od ośmiu lat poczułam się znów wolna i szczęśliwa". Na pewno ciężki kamień smutku i boleści spadł z serca, również jej ojcu.

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 7 -

Być może mamy jeszcze żywo w pamięci spotkanie Ojca św. Jana Pawła II z jego niedoszłym zabójcą Ali Agca. Papież udał się wówczas do więzienia, aby zanieść mu własne przebaczenie; przebaczył z serca, zanim został poproszony o przebaczenie, przebaczył najcięższe wykroczenie względem siebie, targnięcie się na życie - to, co najcenniejsze dla człowieka na ziemi.

To jeden z przykładów pokazujących, że człowiek współczesny jest zdolny przebaczyć drugiemu największą krzywdę, zło wyrządzone względem siebie. Jeżeli człowiek jest zdolny do tak heroicznego czynu, o ileż bardziej Bóg wybaczy nam nasze przewinienia. Jego miłosierdzie jest bezgraniczne względem żałujących - mówi o tym dzisiejsza Ewangelia. Jednocześnie poucza o warunkach, jakie trzeba spełnić, aby go doświadczyć.

Ks. Waldemar Rakoczy CM - PRZEBACZ NAM NASZE WINY, JAK I MY PRZEBACZAMY Współczesna Ambona 1999

- 8 -

Ona - to 23-letnia dziewczyna, niejeden raz brała udział w castingach i filmach reklamowych, wysoka, szczupła, śliczna szatynka. Mieszka w dużym mieście, swojego męża poznała przed ośmiu laty, od półtora roku była szczęśliwą mężatką. Była - do momentu, gdy mąż, wzięty architekt, wrócił ze służbowej podróży do Kolumbii. Wszedł do domu i - nic mniej, nic więcej - oświadczył, że ich związek to pomyłka, że jej nie kocha i między nimi wszystko skończone... Dobrze pamiętam, jak ciągle zakochana i w niego zapatrzona - czekała na jego powrót, jak marzyła o kolejnej podróży do Rzymu, jak opowiadała wszystkim o ich wspólnie urządzanym mieszkaniu..., a teraz mówi: - chcę być po prostu dobrą żoną, nic więcej, ale nie wiem, co mam zrobić? Nie chcę, żeby wrócił do mnie na siłę, chcę - dlatego że ciągle go kocham - zostawić mu teraz czas, żeby w całkowitej wolności znowu mnie wybrał; tylko jak długo można czekać?

Nie wymyśliłem tej historii, niestety jest prawdziwa i jak na razie bez happy endu. Gdy słuchałem tego wszystkiego, pomyślałem: Jak przebaczyć komuś, kto lekceważy, zabija darowane mu uczucia, niszczy całą pokładaną w nim nadzieję? Jak?

A jak mają przebaczyć serbskim oprawcom Albańczycy z Kosowa, patrzący na śmierć swoich bliskich?

Co znaczy słowo "przebaczyć" dla rodziców piętnaściorga dzieci zabitych niedawno przez dwóch nastolatków w jednej ze szkół w Stanach Zjednoczonych? Jak mogą przebaczyć, wiedząc, że to nie był wypadek, ale starannie przygotowana i długo planowana zbrodnia?

Nie myśl, że te pytania są daleko od ciebie, że cię nie dotyczą. A jeśli jeszcze tego nigdy nie robiłeś, wcześniej czy później, postawisz sobie pytanie: to co właściwie jest: przebaczenie? pojednanie? Czym są dla ciebie te słowa w kontekście Ewangelii?

Ks. Tomasz Tobolski - PRZYMRUŻENIE OKA, CZY... Współczesna Ambona 1999

- 9 -

Warto w tym miejscu przytoczyć kilka wypowiedzi ze wspomnień francuskiego dziennikarza, Jean Paula Kauffmanna, uwięzionego w nocy 22 maja 1985 r. Spędził on 3 lata i 18 dni jako zakładnik w podziemnym labiryncie więzienia milicji islamskiej w Bejrucie. Gdy wychodził na wolność po straszliwych przeżyciach, jeden z najbardziej okrutnych strażników więziennych podszedł do niego i podał mu rękę. Jean Paul nie odrzucił jej: "Kahlas, przebaczam ci". "Czy nie czuł Pan do niego nienawiści?" - zapytał dziennikarz Jean Paula. "Nie... Ale ostrożnie, ja nie mówię, że usprawiedliwiam to, co zrobili moi porywacze; wyrządzając mi cierpienie spowodowali cierpienie moich bliskich... to nie leży w mojej mocy, by przebaczyć. Co do mnie przebaczam, bo i tutaj także przestrzegł nas Chrystus: Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Chrześcijaństwo tym się różni się od innych religii, i to w sposób radykalny, że jest religią przebaczenia".

Jean Paul przyznaje dalej. Te przeżycia w niewoli zmieniły go. "Żyłem przedtem, nie wiedząc kim jestem". Gdyby nie okazja do refleksji nad sobą »umierałbym idiotą«" (zob. S. Musiał SJ w "Tygodniku Powszechnym" z S.IL1989 r.).

Oto cała "filozofia" chrześcijańskiego przebaczenia, a zarazem ludzka, życiowa mądrość.

Ks. Edward Chmura - NIE LICZ, TYLKO PRZEBACZAJ! Współczesna Ambona 1993

- 10 -

- Dlaczego ciągle rozprawiasz o moich starych błędach - broni się małżonek. - Myślałem, że je już przebaczyłaś i zapomniałaś.

- Rzeczywiście, przebaczyłam i zapomniałam - odpowiada małżonka. - Tylko chcę być pewna, że ty nie zapomniałeś mojego przebaczenia i zapomnienia...

(ks. K. Wójtowicz, "Notki", Wrocław 1986, s. 109)

Ks. Edward Chmura - NIE LICZ, TYLKO PRZEBACZAJ! Współczesna Ambona 1993

- 11 -

Działo się to w ubiegłym stuleciu w Polsce południowej. Poproszono kapłana do umierającego człowieka, który od lat się nie spowiadał i nie bardzo kwapił się do Sakramentu Pokuty. Przed spowiedzią wyznał kapłanowi powód tego. Miał wielkie wyrzuty sumienia, bo w czasie słynnej rebelii chłopskiej zabili pewnego dziedzica i jego małżonkę. Zabrał wtedy także wiele rzeczy z ich dworu, nawet kilka obrazów i fotografii. Niektóre wiszą w tym pokoju. Jeden obraz wisi odwrócony. Chory wyznał: "Nie mogę patrzeć na niego, bo tam są zamordowani przeze mnie dziedzice". Kapłan odchylił obraz i zobaczył na nim swoich ukochanych rodziców i siebie na kolanach matki. Oniemiał ze zdumienia. Ręce mimo woli zacisnęły się do skurczu. Miał przed sobą zabójcę swych ukochanych rodziców. Mógł dokonać samosądu. Przez kilka chwil wpatrywał się w umierającego człowieka, przypomniał sobie obowiązek przebaczenia znany mu dobrze z Ewangelii, powoli ręce rozluźniły się, z oczu kapłana spłynęły łzy, w końcu rzekł cicho do zbrodniarza: "To przecież moi kochani rodzice, jak mogłeś to zrobić? Jak mogłeś? Mógłbym cię teraz zabić, bo już za późno na sąd, za chwilę umrzesz. Daruję ci jednak, bo tak chce Chrystus! Przebaczam ci tę zbrodnię i pragnę, aby i Chrystus ci przebaczył. Powtarzaj za mną modlitwę...". Zbrodniarz łzami żalu prosił o przebaczenie i uzyskał je od kapłana i Chrystusa w spowiedzi, którą zdążył jeszcze odbyć przed śmiercią.

2. Moi Drodzy! Ciekawe to zdarzenie i dziwne były drogi Bożej Opatrzności, że ten chłopiec ocalał z tej rzezi chłopskiej a potem został kapłanem i mógł przebaczyć zabójcy swych rodziców a także udzielić mu przebaczenia Chrystusowego. Podobnych przykładów przebaczenia znamy i my wiele. Przypomina nam się znany z literatury Jurand i tysiące innych postaci aż do naszego Rodaka Papieża Jana Pawła II, który - jak wiemy to dobrze - tak wspaniałomyślnie przebaczył swemu niedoszłemu zabójcy Ali Agcy. Mając na myśli te wspaniałe przykłady, przyjrzyjmy się bliżej treści dzisiejszych czytań biblijnych.

Ks. W. Chmielarski Obowiązek przebaczenia s. 66-67 Materiały Homiletyczne Wrzesień/Październik  nr 137.

- 12 -  

Pewnego dnia Janek Bosko przyszedł wcześniej do szkoły. Zauważył, że w jednej klasie kilku chłopców zabawiało się, hałasowało, a tylko jeden z nich przy oknie coś czytał.

Hej, ty świętoszku, chodź się z nami bawić!

Dziękuję - odpowiedział - teraz nie chcę.

Nie chcesz? To cię zmusimy.

Nie mam teraz czasu, nie będę się z wami bawił, dajcie mi spokój.

Wtedy to jeden chłopiec podbiegł do niego i wymierzył mu policzek. Uderzony chłopiec zbladł jak ściana. Przez chwilę wydawało się, że rzuci się na swego rywala. Szybko się jednak opanował, spojrzał na chłopców swoimi błękitnymi oczami i rzekł spokojnie: „Czy jesteście zadowoleni? Jeśli tak to pozwólcie mi się dalej uczyć. Ja nie mam do was żalu”.

"Kto to jest?" - zapytał Janek. - "To Alojzy Comollo". Janek zawarł przyjaźń z tym chłopcem, bo chciał, jak on, stać się świętym, przebaczając innym.

Ks. T. Dusza MSF Przebaczenie s. 118, Materiały Homiletyczne Wrzesień/Październik  Nr 159



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
8739
8739
8739
8739

więcej podobnych podstron