Księga o Sczęściu - "Ja i Ty" - fragment książki.5
głosuj
Nigdy nie jesteś sam, choćbyś się ukrył za najgrubszymi murami.
Wyświetlenia: 288 Utworzony: 11/04/2009
Wyślij
Rekomenduj
Grupy
Umieść u siebie
Zapamietaj
Drukuj Odrzuć (1)
JA I TY
Siebie samego tylko odczuwasz jako "JA", a nikogo innego oprócz siebie nie możesz w tym JA zawrzeć.
Dla siebie jesteś tylko "JA" - jesteś JA całej ludzkości.
Atoli ta "ludzkość" jest homogeniczną całością, złożoną z miliardów odrębnych JA, z których wprawdzie żadne nie jest zupełnie podobne do twego, jednakże każde co do formy jest identyczne z tym, co ty w sobie odczuwasz jako JA.
Trudno jest ująć w słowa ludzkie to, co chcę ci tu powiedzieć, i muszę cię prosić, abyś się starał uczuciem dojść sensu ostatecznego mojej mowy, bowiem wiem dobrze, że jasności bezwzględnej niepodobna tu osiągnąć i że mogę mówić tylko w swoim języku, który ty musisz się dopiero nauczyć "tłumaczyć" na swój.
Chciałbym ci wyjaśnić, że jesteś swoistym punktem środkowym pewnej całości, złożonych jedynie z tych swoistych "punktów środkowych", która, jako nieskończona i nieograniczona, w każdym miejscu posiada swój punkt środkowy.
Atoli każdy punkt środkowy jest tu dla siebie samego JA, zaś każdy inny punkt środkowy jest dlań TY.
Jeśli chcesz stworzyć sobie szczęście swego "punktu środkowego", tedy baczyć musisz na ten stan rzeczy i starać się odnaleźć tajemne stosunki, jakie istnieją pomiędzy JA i TY.
Stosunki te ulegają ciągłym zmianom. Niezmienną pozostaje jedynie stale regulowana równowaga wszelkiego działania w owej całości, jaką stanowi ludzkość.
Jako JA możesz na jakieś TY działać tylko albo bez tego zamiaru nie usiłując działania wywierać, albo wskutek świadomej woli.
Jeśli chcesz oddziaływać na jakieś TY, to środkami twymi są: prośba przekonanie lub przemoc.
Wiedz jednak, że za wszelki skutek swego działania, ba nawet za sam zamiar, zapłacić musisz określoną, niezmienną cenę!
Dlatego nie proś, ani nie przekonuj jeśli nie pragniesz, aby i ciebie jakieś TY poprosiło lub przekonywało, tym mniej jednakże oddziałuj przez przemoc, jeśli dla ciebie samego przemoc byłaby nieznośnym jarzmem!
Nic nie będzie ci "darowane", jakkolwiek byś się sobie zdawał pewnym i jakkolwiek starannie ukrywałbyś swe istotne zamiary.
Przed jakimś jednostkowym TY możesz się wprawdzie skryć, ale zbiorowy organizm ludzkości wie zawsze wszystko, co dzieje się w tobie, i z automatyczną pewnością będziesz musiał ponieść wcześniej czy późnej, w prawie oznaczonym czasie, konsekwencję swego postępowania.
Jeśli ty sam nierad ulegasz prośbom, a jednak prosisz, jeśli ty sam niedostępny jesteś dla przekonywania a jednak przekonujesz, jeśli ty sam nie pozwalasz gwałty sobie zadawać, a jednak przemocy używasz - tedy w każdym z tych wypadków osiągniesz coś, za co jak ci się zdawać będzie - nie będziesz musiał ceny zapłacić, ale mylisz się!
Prawa ducha nie dają się, jak ziemskie prawa, obejść albo też wytłumaczyć wedle twego upodobania. Nie znajdziesz też rzecznika, co by próbował obronić cię przed skutkami twego postępowania.
Musisz co do grosza zapłacić dług, jaki zaciągnąłeś wobec ludzkości i przez swe postępowanie w stosunku do jakiegoś innego człowieka. Przed prawem tym nie uchronisz się, póki nie zapłacisz "ostatniego grosza".
Im dłużej będzie odwlekany termin płatności, tym więcej masz powodów do obaw, bowiem procenty i procenty od procentów po wieczność samą nie będą ci odpuszczone.
Ba, więcej nawet!
Ty sam jesteś w tym względzie równouprawnionym z innymi, bowiem i ty jesteś za swoją osobę odpowiedzialny przed ludzkością i nie wolno ci żądać od siebie niczego, jeśli nie masz widoków na ekwiwalent ze strony ludzkości.
W przeciwnym razie będziesz musiał podobnież i za siebie płacić wcześniej czy później cenę, z procentami i procentami od procentów, jak za każdego innego.
A może dopiero dziś słyszysz po raz pierwszy o tym, lub też dziś dopiero stała ci się jasną jego nieubłagana sprawiedliwość i nieomylność?
Może powstają w tobie wątpliwości co do twych dawniejszych czynów, chociażbyś teraz był zdecydowany zastosować w przyszłości swe postępowanie do tego prawa?
Jeśli chcesz stworzyć swe szczęście, tedy wiedz, iż znajdziesz środki i drogi do spłacenia swego długu względem ludzkości w sposób odpowiadający twym pragnieniom, znajdziesz je z chwilą, gdy będziesz wiedział, ile masz w rzeczywistości do spłacenia!
Nie czekaj, aż prawo z bezwzględną obojętnością na twe dobro i ból wytoczy swe żądania.
Wypracuj sobie sam "bilans" i nie przerażaj się, jeśli "winien" przewyższa znacznie "Ma".
I ile nieubłaganie musi zbiorowy organizm ludzkości ściągnąć od każdego ze swych członków należność, o której spłacie rozmyślnie "zapomniano", o tyle biernie i automatycznie musi on być posłuszny innemu prawu, które uniemożliwia mu wszelką gwałtowność, odbiera wszelką egzekutywę, z chwilą kiedyś ty powziął bodaj zamiar poważny wyrównania należności i póki ty czujesz się zobowiązany - choć okoliczności stoją ci jeszcze na zawadzie - do spłacenia całego długu, nie szkodząc tym na nowo sobie lub innym.
Tyle musisz wiedzieć o tym prawie równowagi w zbiorowym organizmie ludzkim, jeśli chcesz stworzyć swe szczęście.
Od ciebie zależy, czy chcesz stosować się w życiu codziennym do tego prawa w jego różnorakich dalszych rozgałęzieniach. Z pewnością nie przyniesie ci to szkody.
Jeśli chcesz się stać twórcą twego szczęścia, tedy odkryjesz wnet, że przeważna część tego upragnionego przez ciebie szczęścia spleciona jest ściśle ze stosunkiem twego JA do wszelkich TY.
Szczęście twe chce obejmować miłość we wszystkich jej przejawach.
Atoli miłość - a nie mam tu na myśli jedynie płciowego połączenia - wymaga zawsze jakiegoś TY, choćbyś tym TY miał być TY sam.
I tu panuje prawo równowagi, i nie wolno ci się spodziewać, że miłość twa może nie ulec omamieniu, jeśli starasz się "zapomnieć" o wymianie, lub chcesz otrzymać więcej niż dajesz!
Za wszystko, co chcesz otrzymać, musisz zaofiarować równowartościowy ekwiwalent, inaczej bowiem zażąda od ciebie kiedyś zbiorowy organizm ludzkości tego, coś został winien, a nie skarż się jeśli będzie on dochodził swych praw w sposób niezależny od twoich życzeń.
Czy idzie tu o stosunek twój do ludzi obcych zupełnie, czy w grę wchodzi twa miłość i potrzeba miłości w stosunkach kobiety i mężczyzny, czy mowa jest o miłości rodziców do dzieci lub dzieci do rodziców, lub wreszcie miłości wśród rodzeństwa - nigdy nie masz prawa oczekiwać więcej niż dajesz, a jeśli otrzymujesz więcej, tedy bacz pilnie, abyś wnet oddał za to swą należność, o ile nie chcesz aby ją kiedyś wzięto od ciebie , kiedy najmniej będziesz tego oczekiwał i w sposób, który może nie bardzo będzie ci odpowiadał!
Prawa duchowe działają nie inaczej, jak tak zwane prawa fizyczne zewnętrznej przyrody, a wiesz z doświadczenia, że jeśli pogwałcisz jakieś z tych praw, to skutki twego czynu dotkną cię bez względu na to, czy jest ci to miłe czy nie.
Byłoby więc zuchwalstwem w stosunku do praw duchowych oczekiwać "odpuszczenia" lub zwolnienia od skutków, jak zuchwalstwem byłoby to przy pogwałceniu jakiegoś z praw fizycznych.
W obu przypadkach żądałbyś, aby gwoli twego błędu został porządek kosmiczny naruszony.
A że miliardy ludzi popełniają co dnia takie błędy, tedy "odpuszczenie" to byłoby niczym innym, jak pogrążeniem się wszystkich światów duchowych w zupełnym chaosie.
Otrząśnij się z ponurej, posępnej wiary dzikiego, który swarzy się ze swym bożkiem, kiedy nie działa on według jego życzenia, i stwórz w sobie raczej wiarę w niezmierzoną całość, która jest częścią, i jako część punktem środkowym, aby stało ci się jasnym, jak mało ceniłbyś Boskość, która stawiałaby twe głupie życzenia ponad swymi prawami, kiedy się tobie nie spodoba ponosić skutków swego postępowania, jako części całości.
Jeśli masz sobie kiedyś zdobyć wyższe poznanie, nie zdołasz już bez najmniejszego wstydu wspominać owych dni, kiedy zdawało ci się słusznym zupełnie wedle praw Boskich że "Syn Boży" musiał cierpieć za twoje czyny, gdyż ty wygodnie chciałeś się zaprzeć ponoszenia skutków swego postępowania.
Nie pojmujesz już wtedy, jak mogłeś nie pragnąć raczej zupełnego unicestwienia swej osoby, aniżeli znosić przez bodaj chwilę myśl, że ktoś niewinny zmazać ma twoją winę przez męki i katusze.
A jeśli nawet należysz do ludzi, którzy uważają się za odpowiedzialnych za swe czyny, tedy obawiam się jednak, iż mógłbyś nie wiedzieć, że w równej mierze odpowiedzialnym jesteś za swe myśli.
Powiedziałem ci już, że dla zbiorowego organizmu ludzkości, którego jesteś częścią, nie ma nic ukrytego, a najbardziej nawet tajone myśli twoje są dlań widzialne.
Nie chciałbym tu jednak narazić się na zarzut, iż uczę o jakiejś "zbiorowej duszy ludzkości", jako o samoistnej, świadomej istocie!
Świadomym staje się zbiorowy organizm ludzkości jedynie w swoich "punktach zbiorowych", poszczególnych ludziach, a w każdym oddzielna, jest on świadomy inaczej, jak również to w mniejszym to w większym stopniu.
Jeśli powiadam: "dla zbiorowego organizmu ludzkości, jako takiego, nie ma nigdy nic ukrytego", chcę ci przez to wyrazić jedynie, że wszystko, co mógłbyś mówić czy czynić, działa z automatyczną pewnością - poza ciebie jako jednostkę - na cały duchowy organizm zbiorowy ludzkości i tam uwiecznia swe skutki, dla których częstokroć szukasz potem na próżno przyczyny, bowiem nigdy nie przyszłoby ci na myśl, że i twoje najcichsze myśli, o których sądziłbyś prawie, iż są przed tobą samym ukryte, mogły się stać przyczyną tak daleko sięgających skutków.
Jeśli chcesz stać się twórcą swego szczęścia, musisz wiedzieć, że myśli twe niby posłuszne zwierzęta pociągowe spełniają dla ciebie wierną służbę, jeśli je do tej służby wychowałeś, że jednak mogą się stać rozjuszonymi bestiami, jeśli odzwyczaisz je od służby i bez więzów wypuścisz na ludzkość.
Nie możesz być prawdziwe szczęśliwy, jeśli - o ile to leży w twojej mocy - nie stwarzasz i dla innych możliwości szczęścia. Burzysz zaś szczęście innych, kiedy twe myśli, niby ludzkie buhaje, wdzierają się do kwietnych ogrodów dusz innych ludzi.
Jeżeli myślisz w harmonii, tedy i w innych harmoniach zabrzmi dzięki tobie, lecz jeśli myśli twe są zniszczeniem i chaosem, i w innych spowodują one zaburzenie i chaos.
Nie możesz utrzymać siebie samego w zdrowiu bez ciągłych i trwałych myśli pełnych zdrowia, piękna i siły. Wnet zaś jak trędowaty oddziaływać poczniesz przez swe myśli i na innych, jeśli myśleć potrafisz tylko o chorobie i cherlactwie.
Znam kogoś, kogo lekarze uznali za "nieuleczalnego", a choroba jego była z rodzaju tych, jakich dziś jeszcze żaden lekarz leczyć nie potrafi. Przez siłę swych myśli uleczył się on sam i od dziesiątków lat żyje jako zdrowy człowiek.
Znam kogoś innego, komu na natarczywe nalegania wyjawiono, że "w najlepszym razie ma jeszcze cztery lub pięć lat życia przed sobą", nie przyjmował on żadnego z przepisanych mu lekarstw, nie stosował żadnej kuracji i postawił sobie za cel utrzymać się przy życiu jedynie prze siłę swych myśli. Oto już prawie dwadzieścia lat minęło odkąd odstąpili go lekarze, a on żyje, nie odczuwając żadnej choroby i zdaje mu się dzisiaj snem, że kiedyś potrzebował lekarzy.
Ludzie tacy oddziaływają jak promieniotwórcze centra zdrowia na najdalsze bodaj otoczenie, nawet gdyby wedle orzeczeń lekarskich nie mogli być uważani nawet za de facto "uzdrowionych".
Czują się oni zdrowi, a czas przyznał im rację, gdyż dolegliwości ustały.
Pewność jaką dało im powodzenie, obdarza myśli ich w dalszym ciągu nieprzezwyciężoną mocą, dzięki której mogą się stać rozsadnikami zdrowia.
Myśl ciągle o nędzy i niedoli, a nędza i niedola nie każą ci długo czekać na siebie, obawiaj się ciągle jakiegoś nieszczęścia, a zły los z pewnością przywrze do twych stóp!
Ale i w najgorszych chwilach nie uważaj sprawy swej za przegraną, a nigdy jej nie przegrasz, z pewnością znajdziesz wnet wyjście!
Niepowodzenie, jakie cię spotyka, traktuj jedynie jak burzę, która cię zaskoczyła na wycieczce, a możesz być pewien, że coraz rzadziej spotykać cię będą niepowodzenia!
Ty sam jesteś magnesem swego szczęścia i nieszczęścia!
Możesz się nastawić na siły, które chcesz przyciągnąć, a one muszą ci być posłuszne.
Atoli nie działasz tylko jako JA dla siebie samego, lecz zarazem dla każdego TY, które związane jest z tobą duchowo w zbiorowym organizmie ludzkości.
Moc twego oddziaływania znacznie mniej, niż sądzić możesz zależeć będzie od odległości zewnętrznych, w znaczniejszej mierze określony będzie stopień tej mocy przez mniejsze lub większe podobieństwo twych myśli do myśli innych ludzi. Atoli każdy z miliardów tych, kogo odczuwasz jako pewne TY, będzie w jakiś sposób dosiężony, chociażby przez oddźwięki stworzonych przez ciebie oddziaływań.
Przeto ponosisz straszliwą odpowiedzialność! Nigdy nie jesteś sam, choćbyś się ukrył za najgrubszymi murami.
Zawsze działasz jako JA w stosunku i związku ze wszelkim TY, bowiem aczkolwiek jesteś jednorakim JA, jednak wśród wszelkich "punktów środkowych" organizmu ludzkości panuje zupełna identyczność.
Fragment pochodzi z ksiazki pt Ksiega o Szczesciu autorstwa Bo Yin Ra