Czarne Stopy, drużyna harcerzy z internatu, były gotowe do wyjazdy na obóz Chłopcy niecierpliwie liczyli godziny dzielące ich do rozpoczęcia letnich przygód. Ich drużynowy, Andrzej Wróbel, postanowił zabrać wszystkich chętnych- nawet wbrew sugestiom innych instruktorów. Także Marka, z którym mogły być problemy, którego opiekun pił, nie godził się na wyjazd chłopca. W Góry Świętokrzyskie pojechali ciężarówką prowadzoną przez ojca jednego z Czarnych Stóp. Szybko i sprawnie rozbili obóz, mogli już zacząć normalne zajęcia. Chłopcom dopisywał wspaniały apetyt, podporządkowali się dyscyplinie narzucanej przez oboźnego, uwielbiali swego drużynowego. Nie tracili dobrego samopoczucia, wymyślali coraz to nowe dowcipy. Jeden z nich został nawet uwieczniony przez przybyłą do obozu ekipę filmową. W obozie zaczęły dziać się tajemnicze rzeczy. Pewnego dnia ktoś ukradł z magazynu cały zapas wędlin, później znikło mleko przygotowane na kakao. Podejrzewano o to Marka, drużynowy coraz bardziej martwił się problemami z chłopcami. Równocześnie odkryli, że są przez kogoś obserwowani. Tajemniczy nieznajomy nadawał sygnały alfabetem Morse''a, był nieuchwytny, przemykał gdzieś w górach. Doszło nawet do tego, że zabrał obozową flagę, co dla harcerzy stanowiło powód do ogromnego wstydu. Zastępy wędrowały po okolicy, pomagały mieszkańcom gór w różnych pracach polowych, zbierały informacje o przyrodzie, historii ziemi Stefana Żeromskiego. Wieczorami siadano przy ognisku, śpiewano pieśni, słuchano gawęd. Obok ulokował się obóz harcerek. Tajemnice wyjaśniły się pod koniec pobytu w Górach Świętokrzyskich. Serdelki i mleko zabrał pies, suka, która urodziła pięć szczeniąt, a jej właściciel umarł i musiała radzić sobie sama. Zdołała nawet doprowadzić swe potomstwo do obozu. Chłopcy zajęli się ranna matką, wszyscy uwielbiali jej szczeniaki. Tajemniczym Zielonym Okiem dającym różne sygnały swej obecności okazał się partyzant, człowiek przyjaźnie nastawiony do harcerzy. Po prostu sprawdzał ich uwagę, spostrzegawczość. Wracali do domów w znakomitych nastrojach, opaleni, żałując, że obóz już się skończył. Marek Osiński, chłopiec pełen kompleksów, wstydzący się swego opiekuna-pijaka, okazał się wspaniałym kolegą, zyskał przyjaźń innych harcerzy, wiarę w siebie, jego pierwszy obóz z pewnością nie był ostatnimi wakacjami spędzonymi z drużyną Czarnych Stóp.