- 1 -
Przed tysiącem lat powstał mały, przepiękny obraz. Widać na nim rolnika, być może z naszej przypowieści, rzucającego ziarna w ziemię. Rzuca je pełną ręką, bo ma nadzieję, że ziarna wzejdą i wydadzą plon, nagrodę za jego pracę. Ten rolnik ma nadzieję, że tak będzie. Ale on doskonale wie, że nie wszystko zależy od jego pracy. Dlatego modli się do Pana Boga, aby pobłogosławił jego wysiłek. I na tym obrazie wyłania się z obłoków ręka. Jest to znak, że Pan Bóg nad nim czuwa i udziela mu swego błogosławieństwa.
Św. Benedykt mówił do swoich zakonników: Pomódl się o błogosławieństwo Boże, nim zaczniesz czynić coś dobrego!
Ks. Jerzy Machnacz SDB PRZED WIELKĄ PRAC (Mk 4,3-9)
- 2 -
Myślę, że teraz będzie, wam choć trochę bliższa poezja Adama Asnyka: "Szukajcie prawdy jasnego płomienia, Szukajcie nowych, nieodkrytych dróg, Za każdym krokiem niech się dusza ludzka rozprzestrzenia, I większym staje się Bóg".
Ks. Janusz Siajkowski - SZANSA PRZYGODY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (137) 1996
- 3 -
Każdego roku spędzam wakacje w małej wsi, ukrytej pośród wzgórz i lasów, tak maleńkiej, że nie ma jej na mapach. Wieś otoczona jest murami zamku, z którego pozostały jedynie spiczaste kikuty. Tajemniczy zamek bywa tematem rozmów i opowieści. Z pokolenia na pokolenie starzy mieszkańcy wsi przekazują opowieść, że żył tutaj kiedyś król, który miał trzech synów. Czując się już starym, postanowił zostawić tron jednemu z nich. Pewnego dnia wezwał ich i powiedział, że tron pozostawi temu, który potrafi mu powiedzieć, co znajduje się na końcu świata.
Najstarszy syn wyjechał natychmiast. Na imię miał Gedeon. Od dziecka był zawsze bardzo podejrzliwy. W czasie podróży pewnego dnia zatrzymał się przed wielkim drzewem. Drzewo powiedziało do niego: "Tam, gdzie się udajesz, jest bardzo zimno. Będziesz potrzebował drzewa na opał. Weź to nasionko, da ci ono potrzebne drzewo".
Gedeon był nieufny. Myślał: mając tak małe nasionko, potrzeba będzie wielu lat, aby uzyskać trochę drewna. Wyrzucił nasionko, ściął drzewo już rosnące i wziął je ze sobą. Ale gdy tylko drzewo zostało porąbane, zniknęło. W rękach pozostała jedynie garstka popiołu. Im hardziej posuwał się naprzód, tym robiło się zimniej. Ziemia pod nogami była zamarznięta. Wszystko było białe, zlodowaciałe. Powrócił do domu i oświadczył: "Tam, gdzie kończy się świat, istnieje jedynie zimna, nie kończąca się pustynia lodowa".
Następnego dnia drugi syn wyjechał na koniec świata. Nazywał się Modesto i od dziecka był zawsze lękliwy. Strach omamiał go, zwłaszcza gdy było ciemno. Przejechał w mgnieniu oka pustynię lodów i dotarł nad brzeg wielkiej przepaści. W jej głębi jakby trwała noc. Ptak albatros o wielkich skrzydłach powiedział: "Jeśli chcesz znaleźć światło, musisz zagłębić się w noc". Chciał zabrać go na swój grzbiet i przenieść. Modesto bał się tak bardzo, że go nie usłuchał i wrócił do domu. Gdy stanął przed ojcem, oświadczył: "Świat kończy się na wielkiej przepaści, ciemnej jak noc".
Następnego dnia przypadła kolej na najmłodszego syna króla, Beniamina. Na koniec świata szedł pieszo, powoli, oglądał wszystko, przysłuchiwał się wszystkiemu. Gdy doszedł do wielkiej pustyni lodowej, zobaczył małe ziarenko, które wyrzucił jego brat. Podniósł je i zasadził, potem zasnął głęboko. Gdy się obudził, nie wiedział, ile godzin spał, ale w tym czasie wyrosło piękne drzewo. Chłopak uciął kilka gałęzi i mógł ogrzać się przy ognisku. Potem wyruszył w dalsza drogę.
Gdy dotarł do brzegów wielkiej przepaści, znalazł tam ogromnego albatrosa, który czekał na niego. Ogromny ptak zaproponował mu to samo, co starszemu bratu. Beniamin z biciem serca zgodził się i usiadł na grzbiecie ptaka, który pofrunął w ciemną noc. Wielki albatros złożył Beniamina przed brama, prowadzącą na koniec świata. Gdy drzwi się otworzyły, zobaczył, że za nimi wszystko było jasne i błyszczące, o wiele piękniejsze i weselsze od nowego dnia. Beniamin pragnął pójść dalej ku światłu, ale przyrzekł królowi, że powróci i opowie mu o wszystkim. Wziął więc zarzewie światła ze sobą. Powrócił do pałacu i powiedział ojcu, że nigdy nie widział tyle światła, ile znajduje się po drugiej stronie drzwi, prowadzących na koniec świata. Stary król oddał tron Beniaminowi!
Wyruszacie, jak bohaterowie tej baśni, w nieznaną drogę. Jej koniec jest daleki. Czeka was wiele dni nauki, szereg prób i doświadczeń. Droga ta kończy się światłem, w jego blasku możecie zobaczyć siebie nowymi uczniami, kolegami, dziećmi, możecie odnaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Światło pomoże wam zrozumieć zjawiska świata, zapamiętać trudne rzeczy. Tym światłem jest wiedza, który macie zdobyć przez całoroczną naukę, odnosząc przy tym sukcesy. Beniamin zobaczył i zachwycił się światłem, ponieważ potrafił dostrzegać wokół siebie duże i małe rzeczy, umiał cieszyć się tym, co go zaskakiwało i uparcie dążył do celu. Nie szukał przyjemności, ale wiedzy o końcu świata. Szukał tajemnicy dla siebie i swego ojca, którego bardzo kochał. Wy też możecie okazywać miłość rodzicom przez dobrą naukę. Beniamin nie ugiął się pod trudnościami - odniósł zwycięstwo, które zostało nagrodzone królewską koroną.
Na was czekają podobne nagrody na końcu roku. Może je zdobyć każdy, kto będzie dążył do wiedzy, czyli świata pokonując lenistwo i niechęć do szkoły.
Baśnie kończą się nauką.
- Przypomnijcie sobie, dlaczego Gedeon zatrzymał się na pustyni lodowej? (Był nieufny)
- Dlaczego Modesto nie posłuchał albatrosa? (Odczuwał strach)
Zdobywając wiedzę, nie możecie być niedowiarkami, musicie zaufać swoim przewodnikom - nauczycielom. Bohaterowie baśni sami wędrowali do światła. Wasza droga jest prostsza, bo pomagają wam nauczyciele, i za to powinniście okazywać im wdzięczność i posłuszeństwo. Wyruszajcie odważnie w drogę po wiedzę oświecaną nieznanym światłem Ducha Św. On, Bóg, pomoże wam przejść przez "noc" i "lodów pustynię" różnych trudności.
S. Aleksandra Bafoniak - WYPRAWA W NOWY ROK SZKOLNY! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 4 -
Były dwie wysokie góry a na samym szczycie każdej z nich stał zamek. W dolinie biegł pies, obwąchujący ziemię tak, jakby szukał myszy lub przepiórek, chciał zaspokoić głód. Nagle z jednego zamku zatrąbiono, obwieszczając, że czas zasiąść do stołu. Pies pobiegł natychmiast na górę, aby przy tej okazji się najeść, lecz gdy był już w połowie drogi przestano trąbić a z drugiego zamku rozległ się głos trąbki. Wtedy pies pomyślał: "Zanim przebiegnę, skończą już jeść, a tam się dopiero teraz zaczyna". Zbiegł więc na dół i zaczął się wspinać na drugą górę. Wtedy jednak druga trąbka przestała trąbić, a odezwała się ta pierwsza. Pies znów pobiegł w dół, potem pod górę i tak biegał tam i z powrotem, aż wreszcie ucichły obie trąbki i zakończono posiłek w obu miejscach. Teraz zgadnij, co starożytni mędrcy mieli na myśli układając tę bajkę i kto jest tym głupcem, który biega aż do zmęczenia, i ani tu, ani tam nic nie uzyskawszy" /Andersen, "Baśnie"/.
Ks. Bogdziewicz H., Pielgrzymka ciągłych odkryć, BK 1(115) /1985/, s. 42