Nowy Świat, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE


NOWY ŚWIAT

Inskrypcje i amfory

Gdyby zadać to pytanie reprezentatywnej grupie przeciętnych [czytaj: nie zagłębionych w tematykę], ale i nie za głupich ludzi jakieś 90% odpowiedziałoby, że poznanie Nowego Świata zawdzięczamy Krzysztofowi Kolumbowi. Jakieś 9% stwierdziłoby, że są to przestarzałe informacje, że nauka od kilku(nastu) lat zgodnie potwierdziła teorię przypisującą pierwszą wizytę w Ameryce dzielnym żeglarzom nordyckim - wikingom. Oni to, w swych drakkarach i knorach dopłynąć mieli najpierw do Grenlandii, a następnie do Labradoru i ujścia rzeki Świętego. Wawrzyńca. Miało to mieć miejsce najwcześniej w ósmego wieku., co i tak daje Skandynawom nawet 600 lat przewagi nad sławnym Genueńczykiem! Wreszcie jakiś 1% badanej grupy stwierdziłby - z pewną dozą złośliwości, wykazując swoją 'inteligencję' - iż pierwszymi odkrywcami byli ludzie, którzy przebyli zamarzniętą cieśninę Beringa kilkanaście tysięcy lat temu. Rzecz jasna w zadanym pytaniu nie chodzi o zasiedlenie, a o odkrycie Ameryki przez przybyszów ze Starego Świata, dlatego też taką odpowiedź można jedynie zbyć wzruszeniem ramion. Na boku zostawiam kwestię, iż ludzie [i naukowcy], którzy podtrzymują tezę o 'moście Beringa' są najprawdopodobniej w błędzie. To jednak temat na osobne opracowanie.
Co do bytności wikingów w Ameryce Północnej tysiąc lat temu nie ma już wątpliwości. Ale czy ktoś mógł ten cel osiągnąć wcześniej? Irlandzcy mnisi, portugalscy i baskijscy rybacy, rzymscy, feniccy, greccy zdobywcy, egipscy kupcy, hebrajczycy? Czy Atlantyk jest aż tak trudny do przebycia? Wyprawy Thora Heyerdahla i innych podróżników udowadniają, iż przy użyciu najprostszych metod przebycie oceanu jest możliwe. Wydaje się wręcz, iż drastyczne wyolbrzymienie trudności w pokonywaniu bezmiaru wód jest wymysłem chrześcijańskiego Średniowiecza, które tkwiło w przekonaniu, że za morzem znajduje się wielka przepaść - koniec świata. Ludy niechrześcijańskie [wikingowie] nie miały takich problemów, a cywilizacje antyczne prawdopodobnie dysponowały wiedzą na temat kulistości Ziemi. Inni, gnani wiarą [Hebrajczycy] mogli się pokusić o dokonani niemożliwego. W religii Mormonów, w świętych księgach objawionych Josephowi Smithowi [Księga Mormona] wyraźnie jest mowa o tym, iż jedno z Izraelskich plemion dopłynęło w zbudowanych wedle boskich wskazówek łodzi do Ameryki. Co najciekawsze popłynęli oni na wschód, a więc musieli przebyć Pacyfik - odległości nieporównywalnie większe, niż w przypadku podróży na zachód. Oczywiście można zbyć tę historię uśmiechem i potraktować jako religijny mistycyzm, ale dziwnym trafem na zachodzie Ameryki Południowej znajduje się kompleks znany jako Chavin de Huantar, który łudząco przypomina... świątynię jerozolimską! Pozostają wreszcie Irlandzcy mnisi. W najwcześniejszych wiekach średnich to właśnie tam zachowały się największe zbiory dawnej wiedzy w świecie chrześcijańskim. Nie byłoby więc nic dziwnego w tym, iż Irlandczycy dowiedzieli się ze źródeł rzymskich o wyprawach za wielką wodę. Dodatkowo kontakty z wikingami [choć nie na przyjacielskiej stopie] mogły potwierdzić fakt istnienia lądu na zachodzie.
Mając na uwadze fakt, iż bariera oceanów nie stanowiła nigdy granicy nie do przebycia możemy poszukać dowodów na to, iż faktycznie taka starożytna podróż do Nowego Świata miała miejsce. Nie będę się przy tym zajmował kwestią Normanów, ta bowiem - potwierdzona nawet przez najbardziej konserwatywnych naukowców - nie ulega wątpliwości. Postaram się natomiast przedstawić dowody na znacznie wcześniejsze wizyty w obu Amerykach.
Rok 1976, rejon wyspy Ilha de Gobernador w Baia de Guananbara w pobliżu Rio de Janerio. Brazylijski nurek Jose Roberto Teixeira polował z harupnem w tej właśnie okolicy, która słynęła z wraków siedemnastowiecznych statków. W czasie nurkowania natknął się na trzy nienaruszone... rzymskie amfory, zauważył także, iż cały ten obszar pełen jest glinianych skorup w podobnym stylu. Zawiadomił o tym odpowiednie służby, które bardzo zainteresowała kwestia amfor. Z początku nikt nie wątpił, iż pochodzą one z portugalskich lub hiszpańskich galeonów, ale co na pokładzie tych statków miałyby robić rzymskie naczynia? Brazylijski Instytut Archeologiczny wysłał pełną dokumentacje zdjęciową do Smithsonian Institution, który zidentyfikował gliniane skorupy jako rzymskie naczynia do przechowywania wina. Następnie doktor Elizabeth Lyding Will z University of Masachusetts ustaliła wiek naczyń na drugiego i pierwszego wieku przed naszą erą. oraz prawdopodobne miejsce ich wykonania na antyczne miasto Kouass [atlantyckie wybrzeże Maroka]. Opinię tą potwierdził sam kierownik wykopalisk w tych ruinach - doktor Michel Ponsich uściślając czas ich wyprodukowania na drugie stulecie przed naszą erą. Fakt starożytności znaleziska nie ulega więc wątpliwości. Pozostawała zagadka - skąd w rejonie Rio de Janerio rzymskie amfory?! Tajemnicę tą postanowił rozwiązać specjalista od archeologii podwodnej, Amerykanin Robert Marx. Ustalił on, że w miejscu odnalezienia amfor znajdują się dwa statki, a nie - jak dotychczas przypuszczano - jeden wrak z siedemnastego wieku. Drugi statek był znacznie starszy i być może była to właśnie rzymska galera! Nie udało się jednak tego potwierdzić, bo władze Brazylii nakazały przerwać wszelkie prace, a Marxowi nakazano natychmiastowe opuszczenie kraju, później wielokrotnie odmawiając mu prawa wjazdu. W Brazylii po dziś dzień trwa zażarta dyskusja, kto pierwszy ją odkrył: Hiszpanie czy Portugalczycy i z tego właśnie powodu władze postanowiły wyciszyć sprawę. Marx'a oskarżono nawet o bycie włoskim szpiegiem i działanie na rzecz Rzymu! Brzmi to wręcz kuriozalnie, ale nie jest to pierwszy taki przypadek, gdzie polityka i partykularne interesy określonych grup nacisku niweczą potencjalnie wielkie odkrycia, Egipt jest tego najlepszym przypadkiem.
Robert Marx sądził, iż rzymski okręt znalazł się na wybrzeżu amerykańskim przypadkiem, gnany sztormem. Jest to zjawisko dość powszechne, w samym tylko dwudziestego wieku zanotowano ponad 600 niezamierzonych przepłynięć Atlantyku w wyniku złej pogody. Część z takich statków na pewno zatonęła, ale spora część wylądowała bezpiecznie w Nowym Świecie, o czym świadczą znaleziska na stałym lądzie, a pochodzące z czasów antycznych i kultur śródziemnomorskich. Dobrym przykładem są tu znalezione w dżungli amazońskiej fenickich monet sprzed naszej ery. Jest przy tym pewne, że część z owych rozbitków zdołała wrócić do portów macierzystych, a na Atlantyku rozpoczęła się żegluga w pełni świadoma. Przemawiają za tym wyraźne ślady stałej obecności Rzymu na Azorach, które są doskonałym przystankiem na drodze przez ocean. Nie można jednocześnie odrzucić koncepcji o podejmowaniu zamierzonych wypraw do Ameryki w oparciu o informacje od bogów, odkrycia matematyków i geografów, czy wreszcie z powodu żądzy przygód.
Na amforach ślady rzymskiej bytności w Ameryce się nie kończą. W 1961 roku doktor Garcia Payon odkrył w grobach w pobliżu Mexico City sporą ilość rzymskiej biżuterii, w innych regionach całej Ameryki często odnajduje się monety i fibule [rodzaj spinek do przytrzymywania togi]. W Wenezueli odkryto na plaży [czyżby kolejny wrak statku] ceramiczny dzban zawierający kilkaset monet z okresów od Oktawiana Augusta po rok 350 naszej ery. Jak widać żegluga trwała nadal w czasach niezbyt odległych od Średniowiecza. Na pewno ślady informacji o tych wyprawach przetrwały w rzymskich zapiskach i być może to na nie natrafili mnisi z Irlandii, jedynego post-rzymskiego miejsca w germańskiej Europie gdzie kulturę Rzymu traktowało się z szacunkiem i pieczołowicie przechowywano. Jak się już wkrótce przekonamy właśnie Ci mnisi także dotarli do Ameryki, niemal równo z wikingami.
Rzymskich śladów nie brakuje, a przecież Rzym nigdy nie słynął ze swojej floty, na tym polu najbardziej zasłynęli Fenicjanie i ich spadkobiercy - Kartagińczycy. Przeczytajmy notatkę wielkiego greckiego geografa - Starbo [pierwszy wiek przed naszą erą]:
Wielce osławione są podróże Fenicjan, którzy wkrótce po wojnie trojańskiej [według historyków około 1200 lat przed naszą erą.] badali rejony pomiędzy słupami Herkulesa [powszechnie uznaje się, że chodzi o Giblartar i Ceutę], zakładając miasta tam i na wybrzeżu Libii [Afryki]. Pewnego razu, gdy badali tereny wzdłuż wybrzeży Libii, silne wiatry zapędziły ich daleko na wody oceanu. Miotani po morzy przez wiele dni, zostali wreszcie wyrzuceni na brzeg wielkiej wyspy znajdującej się daleko na zachód od Libii.
Strabo potwierdza więc wszelkie poczynione dotychczas przypuszczenia: sztorm zapędził śródziemnomorskich żeglarzy do Ameryki - bo o nic innego nie może chodzić. Co więcej rozbitkowie Ci zdołali powrócić by przekazać swoją opowieść, a to kolejny dowód na to, iż stała, starożytna komunikacja morska pomiędzy kontynentami jest jak najbardziej realna. Co więcej, z tekstu Greka i znalezisk archeologicznych wynika, iż Fenicjanie penetrowali zachodnie wybrzeże Afryki, skąd do Ameryki jest najkrócej! Około 600 roku przed naszą erą. ekspedycja fenicka wysłana przez Nechona - króla Egiptu opłynęła w ciągu trzech lat Afrykę w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara.
Tak więc Fenicjanie stają się jednymi z potencjalnych odkrywców Ameryki. Wspominałem już, iż w amazońskiej dżungli znaleziono starożytne monety tego właśnie ludu. Ich antyczne pochodzenie [podobnie, jak i innych znalezisk, o których piszę] został pozytywnie zweryfikowane szczegółowymi badaniami, między innymi poprzez pośrednie ustalanie wieku według datowania warstw gleby, w której znaleziono określone przedmioty. Odkryto jednak coś daleko bardziej fascynującego...
W 1872 roku w pobliżu Paraiby w Brazylii portugalski właściciel ziemski odkrył kamień z zagadkową inskrypcją. Przekazał je dyrektorowi instytutu historii w Rio de Janerio, gdzie doktor Ladislau Netto orzekł o ich fenickim pochodzeniu. Rzecz jasna w tamtych czasach było nie do pomyślenia, by coś takiego zaakceptować jako archeologiczny fakt - ogłoszono, iż jest to oszustwo. Bomba wybuchła, gdy w 1968, szef Wydziału Badań Śródziemnomorskich University od Brandeis - doktor Cyrus Gordon, po wnikliwych badaniach oznajmił, że napis jest autentyczny! Zidentyfikował pismo sydońskie o znakach odpowiadających inskrypcji z Eshmunazar z początku piątego wieku przed naszą erą. Dwa symbole były jednak zupełnie archaiczne, stąd domniemywać można, iż właściwym jest tu wiek szósty przed naszą erą [Gordon datuje Paraibę na 530 rok przed naszą erą]. Pewne drobne odmienności od rzeczywistego tekstu fenickiego świadczą według Gordona za autentycznością napisów, jako że w wypadku fałszerstwa nie doszłoby do tego typu pomyłek. Jednocześnie odstępstwa są analogiczne do tych, które pojawiały się w fenickich, ugaryckich inskrypcjach w wyniku słabej znajomości pisma wśród niedokształconych skrybów. Co ciekawe pewne podobieństwa z omawianym pismem wykazują napisy z Bat Creek z czasów o 570 lat późniejszych! Oto pełen tekst z kamienia z Paraiby:
Jesteśmy Synami Canaan z Sydonu, z miasta gdzie kupiec (książę) został obrany królem. On wysłał nas na tę odległa wyspę, do krainy gór. Ofiarowaliśmy młodzieńca bogom i boginiom niebieskim w dziewiętnastym roku Hirama, naszego króla. Abra! Pożeglowaliśmy z Ezion-Geber na Morze Czerwone, wyruszając w dziesięć okrętów. Razem przez dwa lata byliśmy na morzu wokół Afryki. Później rozdzieliła nas ręka Baala i rozstaliśmy się z naszymi towarzyszami. I tak przybyliśmy tutaj, dwunastu mężczyzn i trzy kobiety, na wyspę w mniejszej liczbie, ponieważ dziesięcioro zmarło. Abra! Niech nam sprzyjają bogowie i boginie nieba.

Mamy więc kolejne, jakże dobitne potwierdzenie postawionej hipotezy. Zelia Nuttal, autorka klasycznego dzieła 'Podstawowe zasady cywilizacji Starego i Nowego Świata' pisze: Rola Fenicjan jako łączników starożytnych cywilizacji była większa, niż przypuszczano, a [...] Ameryka musiała być od czasu do czasu kolonizowana przez pływających po całym świecie żeglarzy z Morza Śródziemnego.
Powyższe opisy [Strabo i inskrypcja z Paraiby] istotnie się od siebie różnią. O ile Grek potwierdza tezę o przypadkowym dotarciu żeglarzy ze Starego Świata do brzegów Ameryki, o tyle według inskrypcji z Paraiby wynika, że wyprawa do Ameryki była zamierzona, a trasa biegła wokół Afryki. Osobiście stoję na stanowisku, iż tego typu transoceaniczne wyprawy były swego czasu na porządku dziennym, a fakt ten nie przeszedł do historii jako coś niezwykłego, gdyż... uważano to za coś zupełnie normalnego! Starożytni nie żyli w ciasno zakreślonych przesądach o płaskości świata i wielkiej przepaści na jego krawędzi [jest to temat na osobne opracowanie, dlatego w tym miejscu ograniczę się jedynie do poczynienia tego właśnie założenia], stąd podróż do Ameryki była dla nich równie naturalna, co podróż 'handlowym szlakiem monsunowym' od Morza Śródziemnego do Chin, a wspomniana trasa to odległość znacznie większa niż wyprawa z zachodniej Afryki do Brazylii! Zaś, jak to udowodniłem [kwestia ta, wobec wypraw Heyerdahla i jemu podobnych nie budzi już zresztą większych oporów] nieprawdą jest czynione często założenie, iż starożytni musieli pływać wzdłuż brzegów. W rzeczywistości czynili to, gdyż to najlepszy sposób eksploracji nowych akwenów morskich, nie stanowiło jednak dla nich problemu przekroczenie Oceanu. Ale, wracając do głównego wątku, fakt, iż transoceaniczne wyprawy nie były dawniej ogłaszane w atmosferze niemal cudu nie oznacza, iż brak jest dowodów na ich potwierdzenie. Wręcz przeciwnie, śladów jest tak dużo, iż samo to potwierdza tezę o stałej komunikacji morskiej pomiędzy kontynentami!
W 1972 u wybrzeży Hondurasu odkryto kartagiński wrak zawierający pokaźny ładunek amfor. Potwierdza to doktor Elizabeth Will. Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż znacznie obciążonym, o niewielkich możliwościach manewru, okrętom handlowym ciężko byłoby przetrwać tak potężny sztorm, by zapędził statek z Europy lub Afryki aż do Hondurasu. Według mnie przemawia to za utrzymywaniem stałych kontaktów handlowych pomiędzy Starym i Nowym Światem. W świetle potwierdzonej bytności Kartagińczyków w Nowym Świecie ciekawie wyglądają spekulacje niektórych badaczy głoszących, iż środkowoamerykańskie plemię Tolteków to w rzeczywistości uciekinierzy z Kartaginy po jej ostatecznym zniszczeniu przez Rzymian w czasie trzeciej wojny z Kartaginą w latach:149-146 przed naszą erą. Wspomnieć można w tym miejscu o Olomekach, których sławne rzeźby przedstawiają [antropologowie w przeciwieństwie do archeologów nie mają tu wątpliwości] murzynów!. Aha, no i zostają Irlandczycy, w których legendach znajdziemy tajemniczą wyspę daleko za morzem - Hy-Brazil! Ale o nich będzie szerzej mowa w osobnym tekście.
Do Ameryki dotrzeć mogli nawet Żydzi! W Nowym Meksyku w pobliżu miasta Las Lunas odkryto inskrypcję w archaicznym języku hebrajskim, która jest analogiczna do fenickich napisów z Paraiby - mówi o podróży i założeniu miasta. Z kolei w Starym Świecie ostały się informacje o ucieczce Żydów od prześladowań chrześcijańskich - z Rzymu popłynąć mieli 'do Calalus, nieznanej krainy'. Czy Calalus to obecne Las Lunas? Wielu sądzi, że tak. Wielu umiejscawia także legendarne kopalnie króla Salomona w Nowym Meksyku lub u ujścia Amazonki [o Salomonie, złocie i ujściu Amazonki będzie jeszcze mowa]. Nie będę tu rozwodził się dłużej nad 'natchnionym' przekazem Josepha Smitha - założyciela religii mormońskiej o izraelskim plemieniu, które zgodnie ze wskazówkami boga odpłynęło do Ameryki i tam się osiedliło. Biorąc pod uwagę przedstawione wyżej fakty, jak i tajemniczą świątynię Chavin de Huantar [to także temat na osobną pracę, inaczej bowiem niniejsze opracowanie rozrosłoby się powoli do rozmiarów książki], zastanawiać się można, czy złota księga, którą tłumaczył - jako przesłanie od boga - Smith, nie była aby zapiskiem faktycznej podróży Izraelitów do Nowego Świata! Ale, tak daleko idące koncepcje zostawmy na boku.
Około 730 roku naszej ery, siedmiu chrześcijańskich biskupów wraz z rzeszą 5 milionów wyznawców uciekając z Moors w Hiszpani [tu przed muzułmanami], wypłynęło w morze z Porto Cale w Portugalii. Kierowali się na tajemniczą wyspę Antillia [dzisiejsze Antyle?]. Według pewnych naukowców dotrzeć mieli do południowej Florydy, gdzie - dla upamiętnienia portu, z którego wyruszyli - założyli miasto Cale, które być może stało się późniejszym Ocale... Spójrzmy teraz na poprzedni akapit. Żydzi rozpoczęli swój eksodus kilka lat po chrześcijanach z Hiszpanii. Jest bardzo prawdopodobne, iż wiedzieli o wyprawie tamtych, być może nawet płynęli tą samą trasą. Uważny czytelnik zauważył już zapewne, że Calalus wygląda jak zlatynizowana forma Cale!
Przy okazji tematu, który jest przedmiotem tego artykułu nie można nie wspomnieć o sławnej mapie Piri Reisa . Jest to historia na tyle znana, że ograniczę się jedynie do kilku podstawowych informacji:
Mapa tureckiego admirała Piri Reisa jest jedną z największych zagadek, z jakimi spotkali się badacze. Pochodzi ona z roku 1513-17, ale opiera się na wcześniejszych tego typu pracach [nie dotrwały do czasów współczesnych], te zaś na mapach Starożytnych. Piri Reis sam pisał, iż oparł się w pracach na 20 mapach [w tym mapie Kolumba i mapach z okresu Aleksandra Wielkiego - czwarty wiek przed naszą erą] oraz tabelach geometrycznych również pochodzących z czasów znacznie wcześniejszych.
Cóż niezwykłego jest w tej mapie? Od razu rzuca się w oczy zarys wybrzeży Ameryki Środkowej [tu Reis oparł się na pracach Kolumba i stąd też, o ironio, najmniejsza dokładność tego fragmentu], dalej Ameryki Południowej, których wybrzeży podówczas jeszcze nie znano, wreszcie brzegów Antarktydy! I to Antarktydy pozbawionej pokrywy lodowej! Widnieje również pomost lądowy pomiędzy Antarktydą i Ameryką. Szczegółowe badania satelitarne i geologiczne dowiodły, iż taki stan rzeczy faktycznie miał miejsce. Tyle, że 12 tysięcy lat temu! Skąd Piri Reis mógł to wiedzieć?
Mapa Reisa, o zadziwiającej dokładności, bijąca na głowę dokonania współczesnych mu, najlepszych kartografów chrześcijańskich, stanowi niezbity dowód, iż w Starożytności, a także w pierwszych wiekach naszej ery. istniały mapy przedstawiające trasę do Ameryki, a to potwierdza zamierzone wyprawy transoceaniczne, z których odkrywcy [co ważne w świetle ostrożniejszej teorii o sztormach gnających statki zupełnie przypadkowo do Nowego Świata] wracali. Odnośnie tej mapy ciekawa jest inna [z roku 1551], która zadziwiająco dobrze oddaje kontury i proporcje Ameryki Południowej, a rejon Karaibów, który był podówczas najlepiej poznanym, zupełnie nie przystaje do rzeczywistości.
Mówię dużo o stałych szlakach morskich do Nowego Świata. Co się stało z tą wiedzą, czemu przetrwała zaledwie w formie szczątkowej, czemu nie korzystano z niej w okresach późniejszych. Przypomnienie kilku faktów z historii winno wyjaśnić te kwestie. Po pierwsze to Cesarstwo Rzymskie było spadkobiercą całej wcześniejszej wiedzy [a przynajmniej Greckiej i Egipskiej, w wyniku antykartagińskiej fobii, bardzo prawdopodobne, iż osiągnięcia Fenicji i jej największej kolonii Kartaginy - największego wroga Rzymu po prostu niszczono]. Jego upadek pociągnął za sobą śmierć ogromnego dorobku cywilizacyjnego w zachodniej części Europy. Jak wspominałem we wstępie jedynym miejscem, gdzie wiedza ta przetrwała w stanie nienaruszonym była Irlandia, i - jak to jeszcze wykaże - mnisi Irlandzcy byli jednymi z ostatnich korzystających z zachodnich szlaków morskich. Ale Irlandzkie klasztory zostały praktycznie starte z powierzchni ziemi przez wikingów, którzy - dziwnym trafem - dopłynęli następnie do Ameryki! Z kolei we wschodniej części Cesarstwa wiedza przetrwała znacznie dłużej, czego skutkiem jest między innymi mapa Piri Reisa. Jednak i tu pojawiło się zjawisko 'palenia ksiąg', które ogarnęło świat muzułmański w trzynastym wieku. Miały miejsce również inne klęski [z punktu widzenia nauki]. W 1285 Mongołowie spustoszyli Bagdad - ówczesną światową stolicę wiedzy, hiszpańska Rekonkwista niszczyły osiągnięcia Emiratu Kordoby itd. Niemniej jednak to za sprawą uczonych Arabów niektóre z cennych dzieł przetrwały zawieruchę historii.
Bardzo prawdopodobne, iż dostęp do nich uzyskał Kolumb, błędnie interpretując zachodnie lądy jako wschodnią Azję [a wszystko to - o ironio - przez nagły szał na punkcie kulistości Ziemi!]. W historii Kolumba pojawia się wiele innych ciekawych epizodów [kawałki niespotykanego w Europie drewna, dwa czerwonoskóre ciała znalezione w rozbitym czółnie], czasem ciężko jednak określić, co jest tu prawdą, a co fikcją. Nie ulega jednak wątpliwości, iż Genueńczyk słyszał o wspominanej przeze mnie wyprawie z Porto Cale, wyrażał on bowiem nadzieję na spotkanie potomków uciekinierów z Hiszpanii! Co więcej, jego przekonanie [niespełnione] musiało się utwierdzić, gdy natknął się podczas drugiej wyprawy na wrak europejskiego statku! Tak podaje w swej niezwykle wyczerpującej monografii Orville L. Hope: 6tysięcy Years of Seafaring.
Być może są to zbyt daleko posunięte wnioski, ale myślę że warto wspomnieć o amerykańskim Sfinksie, jaki został wyrzeźbiony w zboczach góry niedaleko Rio de Janerio . Zastanawiająca jest również kwestia masowych mumifikacji w kulturze Indian Molle z Atacamy. Stosowana przez nich technika była daleko bardziej rozwinięta i do tego [wedle oficjalnych datowań] starsza o blisko trzy tysiące lat od egipskiej! Ryty naskalne w rejonie Rio Mollar w Argentynie wyraźnie należą do tradycji egipskich hieroglifów. W Cuzco odnaleziono przedmioty ceramiczne i symbole identyczne z egipskimi. Amerykanin Verril mówi o dowodach na wizytę w Ameryce króla Sargona z Akkadu i jego synów [przedział 2500 do 2tysięcy lat przed naszą erą] - pierwsza w historii transkontynetalna wizyta dyplomatyczna! Można snuć przypuszczenia o pokrewieństwie amazońskich i egipskich piramid. Zaznaczam, iż chodzi nie chodzi tu o charakterystyczne dla Ameryki piramidy platformowe, a typowe piramidy, jak z Gizy. Brazylijski naukowiec Alfredo Brabdao pisze: Egipscy żeglarza pozostawili ślady wszędzie, od ujścia Amazonki po zatokę Guanabara. Ślady mają wiek 4tysięcy do 5tysięcy lat, z czego możemy wnioskować, że komunikacja morska pomiędzy dwoma kontynentami została później zerwana. Podobne inskrypcje odnajdujemy w sercu kontynentu - Mato Grosso. W San Juan de Josairo odkryto wiele rzymskich amfor.
W regionie Gran Vilaya [650 kilometrów na północ od Limy] znajdziemy monumentalne budowle, których wysokość sięga 15 pięter (sic!). Na linii długości 40 kilometrów znajduje się 10350 (sic!) budowli obronnych, zaś kolejne 13600 (sic!) tworzy trzy poziomy miasta. Najbardziej tajemniczy są jednak budowniczowie tego niezwykłego kompleksu - Chachapoyasowie. Wczesne hiszpańskie raporty oparte na inkaskich legendach wyraźnie mówią, iż ludzie Ci byli wysocy, jasnoskórzy i niebieskoocy. Wykorzystywali Amazonkę jako szlak komunikacyjny z innymi miastami na wschodzie. Szerzej o tym niezwykłym kompleksie, będącym największym zespołem kamiennych budowli w Ameryce Południowej możecie przeczytać w Galerii, teraz proponuję obejrzenie zdjęć .

POST SCRIPTUM (Chiński Magellan)

Nexus (numer 5/2002) podaje kolejne ciekawe informacje, będące wynikiem 14 lat pracy Brytyjczyka Gavina Menziesa. Podstawą jego fantastycznej teorii są starożytne chińskie mapy nawigacyjne z podróży admirała cesarskiej floty - Zheng He. Menezis udowadnia w swej pracy, że w latach 1421-1423 chińska flota opłynęła południowe krańce Afryki i Ameryki Południowej odbywając pierwszą w historii podróż dookoła świata. Swego odkrycia Menzies dokonał porównując chińskie mapy nieba z obecnym układem gwiazd. Wiedząc, jak zmienia się układ gwiazdozbiorów na niebie w wyniku cyklu precesji mógł dokładnie określić datę wyprawy (dokładność do 30 lat). Dzięki gwiazdom zdołał także wyznaczyć kurs, jakim płynęli Chińczycy. Na podstawie znaków poczynionych przez Zheng He na mapie Gavin Menzies ustalił także, iż Chińczycy przepływali przesmykiem pomiędzy Falklandami i Patagonią, zmagali się z lodami Antarktyki odkrywając ciepłowodną lagunę wśród lodów (przy wyspie Deception). To, że nie Kolumb był pierwszy wiemy bardzo dobrze (w końcu o tym traktował powyższy tekst), teraz wiemy także, iż Magellan również nie był pierwszy!

Kolejne szczątki Homo floresiensis, nowego gatunku niziutkich ludzi z wyspy Flores, odkryli paleontolodzy. Znalezisko potwierdza, że pierwszy osobnik, nazwany Hobbitem, nie był chory, tak jak przypuszczało wielu naukowców.
Odkryte w 2003 roku na indonezyjskiej wyspie Flores szczątki lilipuciego Homo floresiensis wywołały prawdziwą burzę w środowisku antropologów i zapoczątkowały namiętną dyskusję, która trwa do dziś. Uczeni spierają się, czy Hobbit był przedstawicielem nowego gatunku człowieka, czy też pojedynczym osobnikiem cierpiącym na niedorozwój mózgu. Opisane w dzisiejszym numerze "Nature" wyniki badań wyjaśniają przynajmniej niektóre z najbardziej kontrowersyjnych spraw. Okazuje się, że Hobbit był normalnym przedstawicielem gatunku, który istniał naprawdę. Choć, zdaniem wielu, istnieć nie powinien.

Kłopotliwe znalezisko
Dorośli ludzie - w prawdziwym świecie, a nie na wyspie Liliputów z "Podróży Guliwera" - nie powinni mieć metra wysokości i mózgów mniejszych niż szympansy. A jeśli już, to nie powinni wytwarzać zaawansowanych narzędzi kamiennych. Przede wszystkim nie spodziewano się ich w czasach, gdy na Ziemi - i to od dawna - pozostał już tylko jeden gatunek ludzki - Homo sapiens. Szczególnie na wyspie, do której dotrzeć można tylko, budując łodzie.
Zresztą, w tej historii nic się nie zgadzało. Okazało się, że Hobbit jest bardzo bliski człowiekowi współczesnemu i tak jak my wywodzi się od Homo erectus. Jednocześnie jednak wykazuje cechy podobne do najwcześniejszych hominidów - australopiteków. Po kilku milionach lat ewolucji prowadzącej do coraz większych rozmiarów mózgu, ciała i ostatecznego zerwania z życiem na drzewach, na wyspie Flores pojawił się gatunek mniejszy nawet od słynnej Lucy (Australopithecus afarensis). Hobbit ma mniejszy od niej mózg, za to równie długie ręce, jakby znów przystosował się do wspinania na drzewa. Czy parę milionów lat ewolucji "poszło na marne"? Wielu naukowców wolałoby zaprzeczyć, przyjmując, że Hobbit był przypadkiem patologicznym z niedorozwojem mózgu.

Świat jak z bajki
Dopóki odkryty dwa lata temu osobnik był sam, teza o jego wrodzonej ułomności, choć mało prawdopodobna, dawała się bronić. Teraz jednak opisano kości szkieletowe i zęby należące do kolejnych ośmiu Homo floresiensis. W dodatku część z tych osobników żyła parę tysięcy lat po Hobbicie (najmłodsze kości liczą sobie 12 tysięcy lat), część na długo przed nim (te z najstarszych pokładów mogą mieć nawet 95 tysięcy lat). Wygląda na to, że wyspę Flores przez dziesiątki tysięcy lat zamieszkiwała jednorodna populacja małych ludzi i nikt więcej - nie znaleziono ani jednej kości o "normalnych" rozmiarach (szczątki Homo sapiens są za to liczne w wyższych, holoceńskich osadach jaskini, w których brak już szczątków H. floresiensis). Wraz z Hobbitami żyły też miniaturowe słonie i gigantyczne szczury. Prawdziwy świat z bajki.
Badania prowadzono w tej samej jaskini Liang Bua, z której pochodził Hobbit (okaz LB1) i blisko miejsca, gdzie wcześniej odkopano jego prawie kompletny szkielet. Do najważniejszych odkryć należą brakujące kości rąk LB1, kompletna żuchwa innego dorosłego osobnika i wiele drobniejszych części szkieletów - dwa piszczele, kość udowa, dwie kości promieniowe, kość łokciowa, łopatka, izolowane kręgi i liczne człony palcowe. I, podobnie jak rok wcześniej, setki zaawansowanych narzędzi kamiennych. Obok kości ludzkich znaleziono też liczne szczątki zwierzęce, w tym karłowatych słoni stegodonów (niektóre z tkwiącymi w nich narzędziami). Wiele kości jest nadpalonych, widać na nich ślady zarysowań wykonanych ostrymi przedmiotami. Potwierdzałoby to, że jaskinia była miejscem, gdzie znoszono i pieczono ciała upolowanych zwierząt, a do ich oporządzania używano bogatego zestawu narzędzi.

Powrót do korzeni

Co mówi odkrycie Hobbita o ewolucji człowieka? Bardzo dużo. Mały człowiek żył na wyspie. W takich warunkach wiele zwierząt zmniejsza swoje rozmiary. To nie przypadek, że na wielu wyspach świata znaleziono szczątki karłowatych słoni. Przypuszcza się, że ma to związek z brakiem drapieżników. Gigantyzm jest zazwyczaj odpowiedzią na zagrożenie z ich strony. Na wyspach taki mechanizm przestaje być potrzebny i gatunki odrzucają nabyte w toku ewolucji zabezpieczenia. Czyli można być mniejszym i czuć się bezpiecznie.
Historia człowieka zaczynała się na drzewach, dlatego wszystkie wczesne hominidy wyglądały przy nas jak dzieci. Gdy pierwsze z nich zeszły na groźną sawannę, od razu gwałtownie zwiększyły swe rozmiary. Zwiększyły też swe mózgi - inteligencja jest równie dobrym jak wzrost czy siła zabezpieczeniem przed drapieżnikami. Choć później człowiekowate rozeszły się po całym świecie, długo nie były w stanie skolonizować bezpieczniejszych niż stały ląd wysp. Odkrywając kolejne etapy rozwoju człowieka, widzieliśmy więc formy coraz większe i coraz bardziej "umózgowione". I uznaliśmy, że tak być musiało i każdy inny kierunek ewolucji był wykluczony.
Odkrycie Hobbita pokazało, że mogło też być inaczej. Przybywając na wyspy, nasi przodkowie szybko zrzucili z siebie balast przeciwdrapieżniczych zabezpieczeń, powrócić niejako do stanu, od którego nasza epopeja się zaczęła. Nasze człowieczeństwo mogło być w dużej mierze wynikiem "wyścigu zbrojeń" z innymi gatunkami. Niewykluczone, że naszym naturalnym, a w każdym razie pożądanym stanem, jest właśnie prymitywizm Hobbita.

Człowiek, czyli kto?
Tyle faktów i ich interpretacji. Pozostają jeszcze pytania na które wciąż nie ma dobrych odpowiedzi. Kiedy i jak przodek Hobbita dotarł na wyspę? Dlaczego ludzie współcześni, którzy w drodze do Australii 50 tysięcy lat temu musieli zahaczyć o Flores, nie zostawili tam swych śladów? Dlaczego ani tam, ani nigdzie indziej nasz gatunek nie powtórzył strategii Hobbitów i nie "cofnął się" w rozwoju? Czy świat, w którym obok nas żyją inni ludzie, mógłby być podobny do tego, który znamy? Ile mózgu potrzeba, by zachowywać się jak człowiek, na przykład wykonywać złożone narzędzia? I co to w ogóle znaczy człowiek, jeśli jedno znalezisko może zakwestionować tak wiele prawd o nas samych?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Świat w zagróżeniu, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Świat stoi w obliczu wojny nuklearnej, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Podziemny świat Gizy, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Wassonit to nowy minerał odkryty w meteorycie Yamato 691, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZI
Tajemnice księżyca, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Dziwne kolorowe obiekty spadały na terenie Stanów Zjednoczonych, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZ
Wielka kometa w 2013 roku, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Chemtrails, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Z tajnych archiwów - Trzecia bomba atomowa, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Rząd niszczy tajne archiwa poświęcone UFO, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Dźwięki z dawnych wieków, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Wstrząsy w okolicy japońskiego superwulkanu, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Zaświeci sztuczne Słońce, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Czarne i białe dziury, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Znaleziono życie na Marsie, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE

więcej podobnych podstron