- 1 -
W Centrum Sztuki - Galerii EL w Elblągu, w kościele podominikańskim był niedawno prezentowany m. in. obraz robotnika ze Starachowic, Jarosława Kołodziejskiego, zatytułowany "Gra". Co na nim widzimy? Dlaczego ten obraz zatrzymywał zwiedzających? Otóż cały obraz wypełnia szachownica, w którą również zostały wkomponowane ulice. To jakby podwójny obraz, ale najbardziej zadziwiają na nim nazwy ulic. Natomiast rondo zostało nazwane przez autora Rondem Trudności Obiektywnym, od którego wychodzą ulice mające nazwy schorzeń naszej obecnej kryzysowej gospodarki. I tak stojąc przed obrazem robotnika możemy zauważyć, że jesteśmy na ulicy Zacofania, Zużytego Transportu. Wielkiej Płyty. Energochłonności, Braków Materiałowych, Zwietrzałego Cementu, Wypaczonych Desek i Biurokracji. A obok biegną dwie aleje - Aleja Kaca i Aleja Absencji Chorobowej.
To ciekawy, ale bardzo smutny obraz odzwierciedlający naszą bylejakość. A "gra" nadal się toczy. Kto wygra? Czy mieszkańcy ul. Zwietrzałego Cementu, czy mieszkańcy ul. Zużytego Transportu?
W tej smutnej "grze" przegrają wszyscy, jeśli nie podejmą wciąż aktualnego zaproszenia Jezusa, który zaprasza i wzywa do wielkości. A zaproszenie Mistrza z Nazaretu jest proste i jasne. Nieustannie się rozlega we wszystkich kościołach świata: „Kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie niech weźmie krzyż, swój i niech mnie naśladuje".
O. Kazimierz Kozłowski OFMConv "KTO CHCE IŚĆ ZA MNĄ..." BK 88
- 2 -
Prof. Alina Witkowska napisała książkę noszącą tytuł Wielkie stulecie Polaków. Rozważa w niej polski fenomen z czasów, kiedy na mapach politycznych nie było naszej Ojczyzny. Jest to fenomen "jedności w podziale, wspólnoty bez państwa, który można by nazwać duchowym państwem Polaków". Autorka równocześnie przyjmuje "zasadę miłości jako regulatora wszelkich zachowań zbiorowych".
Na takie posłanie odpowiedział Kazimierz Koźniewski w sposób następujący: "Kto natomiast chce wmówić ludziom, że miłość rządzi światem, ten czyni ludzi, społeczeństwa, narody naiwnie bezbronnymi (...), gdyż to nie miłość, ale zgoła inne uczucia są od wieków regulatorem stosunków politycznych i ekonomicznych" ("Polityka", 29.12. 1987 r.).
Nic nowego - odwieczny problem: z zaciśniętą pięścią, czy otwartymi ramionami...
Ks. Edward Dajczak "KTO CHCE IŚĆ ZA MNĄ..." BK 88
- 3 -
W Dniu Młodych 1987 r. w Gorzowie Wlkp. 25-letni Jacek (były narkoman) składał "świadectwo wiary" swoim młodym przyjaciołom. Mówił o młodych ludziach, którzy się nim zaopiekowali: "Ludzie ci zafascynowali mnie swoją postawą i sposobem, w jaki odnosili się do mnie. Byli inni, dobrzy, serdeczni, wkładali tyle serca i miłości, że w pewnym momencie myślałem, że są chyba stuknięci. Było w nich coś, czego nie mogłem pojąć. Nie mogłem pojąć, dlaczego oni to wszystko robią i dla kogo - dla mnie, człowieka wyzutego ze wszelkich uczuć, skazanego przez bliskich i znajomych na straty? (...) I wtedy stało się coś dziwnego, zapragnąłem być taki, jak oni". "Człowiek musi mieć podstawową pewność, że jest miłowany, że jest afirmowany w całej prawdzie swego człowieczeństwa. Wtedy tylko gotów jest przyjmować wymagania. Gotów jest sam od siebie wymagać" (Jan Paweł II, Okęcie, 14. 06. 1987 r.).
Ks. Edward Dajczak "KTO CHCE IŚĆ ZA MNĄ..." BK 88
- 4 -
Jezus jest Synem Bożym, że Jezus jest Bogiem i człowiekiem, że jest Synem Bożym, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. Ale kim jest dla mnie Jezus Chrystus, dla mnie osobiście? Kim jest tak naprawdę w moim życiu? - Jest to pytanie, na które warto sobie odpowiedzieć.
Jeden z najpopularniejszych polskich piłkarzy, który wygrał plebiscyt zorganizowany przez polską telewizję na najlepszego sportowca w naszej ojczyźnie w roku 1996, Marek Citko mówi o sobie tak: ... Kiedyś prowadziłem "rozrywkowy" tryb życia, byłem na skraju przepaści, lubiłem dyskoteki i gry hazardowe i o mało co z tego powodu mógłbym przedwcześnie zakończyć swoją sportową karierę. Jednak pewnego razu zostałem zaproszony na spotkanie oazowe Ruchu Światło-Życie. To spotkanie zupełnie zmieniło moje dotychczasowe życie. Zaufałem Jezusowi, zacząłem pracować nad swoim charakterem i zacząłem systematycznie uczęszczać do kościoła. Obecnie staram się uczęszczać codziennie na Mszę świętą, bo dla mnie Jezus jest Przyjacielem, Jezus stał się moim Panem.
To wypowiedź bardzo młodego, 23-letniego piłkarza, który mógł iść do zagranicznych klubów piłkarskich, zarobić wielomiliardową fortunę i cieszyć się zupełnie innym życiem, ale wybrał przygodę z Jezusem, bo dla niego największą wartością został Jezus Chrystus.
By tak jak ten sportowiec, Marek Citko, móc powiedzieć, że Jezus jest moim Przyjacielem, że jest moim Panem, że jest największą przygodą, że zawsze mam czas na modlitwę i na codzienną eucharystię.
Ks. Henryk Krenczkowski - KIM JEST DLA MNIE JEZUS CHRYSTUS? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(139) 1997
- 5 -
Inny przykład: siostra Briege Mc Kenna, irlandzka klaryska, która zostaje uzdrowiona przez Jezusa z reumatycznego zapalenia stawów. Od 1985 roku wraz z o. Kevinem Scalonem podejmuje pracę rekolekcyjną z kapłanami. Całkowicie poświęca się służbie ewangelizacji. Pewnego razu, będąc na Florydzie, spotyka się z grupką dzieci w czasie niedzielnej Mszy świętej, kiedy te dzieci - jedne głuche, inne niewidome, jeszcze inne głuchonieme - prowadzą się wzajemnie do Komunii świętej. Po Mszy podczas śniadania siostra siedziała naprzeciw dwóch małych dziewczynek. Jedna z nich miała około czternastu lat, druga dwanaście. Bardzo radośnie rozmawiały ze sobą. Widok jednej z tych dziewczynek imieniem Karen był bardzo wstrzasający - jak opisuje siostra Briege Mc Kenna. Karen od urodzenia nie miała oczu. W ich miejscu znajdowało się czoło. Jej narodziny były rezultatem tragedii, która wydarzyła się w Wietnamie. Wielu żołnierzy, powracających z wojny wietnamskiej było narkomanami. Dzieci, które im się rodziły, były dotknięte poważnymi zniekształceniami. Rodzice małej Karen też zażywali narkotyki, a skutkiem nałogu stało się upośledzenie ich córki. Kiedy tak patrzyła na tę dziewczynkę, myślała: o mój Boże, jaki to okropny krzyż dla kogoś, kto ma całe życie przed sobą! Ale Karen wyglądała na bardzo szczęśliwą, śmiała się! W pewnym momencie, chwytając ją za rękę zwróciła się do siostry Briege: Siostro, współczujesz nam, prawda? - Odpowiedziałam: tak, bardzo. - Czy współczujesz także mnie? - Przyznałam się, że tak. Karen powiedziała: Wiesz, siostro, ja nie potrzebuję współczucia, nie potrzebuję, aby inni mi współczuli, ponieważ jestem bardzo szczęśliwa. Może w mojej twarzy brak oczu, ale ja jednak je posiadam i widzę. - Zaczyna opowiadać, że rodzice ją odrzucili, gdy zobaczyli, jaką straszną wadą jest dotknięta. Oddali ją do domu dziecka, nigdy jej nie odwiedzali. Czuła się bardzo zraniona. Nigdy nie doświadczyła, co to znaczy być kochanym przez kogoś drugiego naprawdę bliskiego.
Pewnego razu kapłan, który zaczął głosić rekolekcje, powiedział na samym początku: Kiedy czujecie złość i nie możecie poradzić sobie ze swoim cierpieniem, wyobraźcie sobie kogoś, kto naprawdę troszczy się o was i opiekuje się wami. Spróbujcie to uczynić, nawet jeśli nigdy nie widziałyście kogoś takiego. Kiedy poczujecie złość, powiedzcie tej osobie co myślicie. Kiedy czujecie gniew na swoich rodziców, mówcie także i o tym. Kiedy obudzicie się rano, powinniście zacząć słuchać. Jeśli tak będziecie postępować, któregoś dnia usłyszycie tę osobę.
Przez dwa miesiące codziennie rano siadałam na łóżku i płakałam. Opowiadałam temu komuś, jak bardzo jestem zrozpaczona. Wiedziałem, że mówię do Jezusa. Pewnego ranka zdarzyło się coś niezwykłego. Poczułam, jak obejmują mnie czyjeś ramiona i ktoś powiedział do mnie: "Karen, zabieram ci twoją ślepotę, która najbardziej ci dolega, i daję ci wzrok. Odtąd już nie jestem niewidoma". Potem Karen zapytała: Siostro Briege, czy ty znasz Jezusa? Siostra była tym pytaniem bardzo zaskoczona, bo przecież Karen nie miała na myśli wiedzy o Jezusie. Przecież jest wielka różnica pomiędzy wiedzą o Bogu, między mówieniem o Bogu a osobistym świadectwem, jak Jezus działa w naszym życiu.
Oby każdy z nas mógł powiedzieć, że Jezus Chrystus mówi do nas każdego dnia, że On żyje, że nie jest jakąś abstrakcyjną postacią, ale jest żywy i obecny tutaj wśród nas.
Ks. Henryk Krenczkowski - KIM JEST DLA MNIE JEZUS CHRYSTUS? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(139) 1997
- 6 -
Fotografia w gazecie. Na niej szesnastoletnia dziewczynka przy fortepianie bardzo skupiona. Kim ona jest? Piszą o jej występach na konkursach, chwalą w szkole muzycznej. Opisują jej piękną i bardzo dojrzałą grę. Pierwsze miejsca wśród młodych pianistów! Czy to już wszystko o niej? - Nie!
Wie, jak ważne są pytania: Kim był Mozart, Chopin, Beethoven? Chodzi pilnie na lekcje religii. Dlaczego? - Na niej stawia sobie najważniejsze pytanie pośród wszystkich pytań: Kim jest Jezus Chrystus?
Podpowiada je nam sam Zbawiciel.
Ks. Janusz Szajkowski - KIM JEST DLA MNIE JEZUS CHRYSTUS? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(139) 1997
- 7 -
W pewnym miasteczku żył chłopiec w wieku przedszkolnym, który sprawiał swojej mamie dużo przykrości i niezadowolenia, choć bardzo lubił każdego wieczoru siadać na jej kolanach i, obejmując ją swoimi ramionami, powtarzać ciepłe i miłe słowa: "Mamusiu, ja cię bardzo kocham". Chłopiec ten jednak nigdy nie spełniał próśb mamy, nigdy nie chciał jej w niczym pomóc; nigdy nie usłużył, gdy widział, że mama ciężko pracuje i jest już zmęczona.
Jaki z tego pożytek, że ktoś lubi ładnie i dużo mówić i obiecywać, a wcale nie przykłada się do tego, aby obietnice spełnić, aby danego słowa dotrzymać? Nie ten uczeń, który się tylko przed kolegami wychwala, a w szkole zbiera niedostateczne oceny, jest dobrym uczniem, ale ten, który, raczej nie lubi o sobie dużo mówić, ale za to solidnie pracuje i na świadectwie przy końcu roku ma same bardzo dobre oceny. Jeżeli jakiś zawodnik chce być w uprawianej przez siebie dyscyplinie najlepszy na świecie, to nie wystarczy, że wystąpi w telewizji i siebie za najlepszego ogłosi, ale musi się dużo napracować i sporo czasu na treningi poświęcić, aby na mistrzostwach świata być rzeczywiście najlepszym, aby zdobyć złoty medal i dopiero wtedy zostać nazwanym mistrzem świata.
"Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie" (Jk 2,17)! Całe życie, wszystkie uczynki spełniane codziennie powinny jasno wyrażać to, że wierzymy w Boga, że jesteśmy ludźmi ochrzczonymi, że przyjęliśmy Pana Jezusa do naszych serc i że Go tam nosimy. Tego uczy nas na nowo dzisiaj nasz Zbawiciel; tego się od nas domaga, abyśmy Mu nie tylko dużo obiecywali, ale żebyśmy obietnice spełniali.
Ks. Andrzej Żądło - UCZYNKAMI ŚWIADCZYMY O NASZEJ WIERZE Współczesna Ambona - Kielce 1991 Rok XIX Nr 3
- 8 -
W czasie studiów seminaryjnych na naszym kursie mieliśmy jednego zakonnika, cystersa. Dariusz był dla nas tajemniczym człowiekiem, ponieważ bardzo mało mówił. Wiedzieliśmy jednak, że był człowiekiem modlitwy, o głębokim życiu duchowym i co najważniejsze, umiał słuchać. Stąd szybko stał się dla nas autorytetem. Na szóstym roku, my diakoni, mieszkaliśmy w pokojach "jedynkach" w jednym skrzydle naszego seminarium. Pewnego dnia ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłem i zadrżałem. W drzwiach stał Darek, który spokojnym głosem wypowiedział jedno zdanie, właściwie pytanie: Janek, co to znaczy "zaprzeć się samego siebie"? Byłem lekko zszokowany. Darek przemówił. Ale równocześnie przyparł mnie wtedy do muru.
Po dwunastu latach, czytając dzisiejszą Ewangelię, przypomniałem sobie to wydarzenie. Studium ewangelii św. Marka uświadomiło mi, że to trudne stwierdzenie Jezusa trzeba czytać w kontekście całej sceny. Wyrwane bowiem z kontekstu traci swoją moc. Można je wtedy interpretować zbyt płasko, coś w stylu: Zaprzeć się samego siebie" - to umieć stawić czoło wszelkim przeciwnościom, które pojawiają się w naszym życiu, pokonać wszelkie pokusy, itd... Tymczasem chodzi tutaj o jedną tylko pokusę, tę, której uległ właśnie św. Piotr. On odpowiedział prawidłowo, w odróżnieniu od innych, kim jest Jezus. Jednak Jezus zmusza go, aby patrzył w kierunku Kalwarii, w kierunku krzyża. Wtedy Piotr "odwraca twarz" w inną stronę. Nie może znieść, nie godzi się na prawdę o Mesjaszu cierpiącym, poniżonym, skazanym na śmierć, burzy ona bowiem całkowicie jego "wiedzę", jego wyobrażenia. Zostając skarcony (i to jak!) za tę swoją "ludzką" wiedzę. Piotrze - chce mu powiedzieć Jezus - zaprzyj się samego siebie, tzn. odrzuć od siebie te wszystkie obrazy Mesjasza "według ludzi". Odrzuć od siebie twoje sny o Mesjaszu. Odrzuć wszystkie "histotyjki" na temat Mesjasza. Patrz na Kalwarię.
Ks. Jan Nowak - BÓG ŁATWY DO "WYPOWIEDZENIA", ALE TRUDNY DO PRZYJĘCIA Współczesna Ambona 2000
- 9 -
Dwie koleżanki posprzeczały się między sobą. Nie chodzą już więcej ze sobą. Nie rozmawiają. Są na siebie obrażone. Aż tu nagle coś się stało. Koleżanki pogodziły się. Są znowu dla siebie nawzajem tak miłe i serdeczne jak przedtem. Koleżanki i koledzy cieszą się z tego, że w klasie znów panuje zgoda i przyjaźń.
Uczeń zaniedbał się w nauce. Nie trzeba było długo czekać na wyniki. Otrzymywał coraz gorsze oceny, aż został najsłabszym w klasie. Zaniepokoili się tym jego rodzice. Było im smutno. Wyczekiwali. Zastanawiali się: co się z nim stało? Dlaczego się nie uczy tak, jak dotychczas? Zauważył to też jeden z jego przyjaciół i dopomógł mu odnaleźć się. Nie tylko zachęcił go do nauki, ale i razem z nim odrabiał lekcje, by ułatwić mu nadrobienie zaległości. A kiedy znalazł się on pośród najlepszych uczniów, cieszyli się z tego wszyscy: rodzice, koleżanki i koledzy z klasy oraz przyjaciel. Ten radował się najwięcej. Przecież udało mu się zrobić coś bardzo dobrego.
Ks. Stanisław Bielecki - RADOŚĆ Z NAWRÓCENIA Współczesna Ambona 1998
- 10 -
Zosia nie mogła doczekać się dnia, w którym wyjedzie pierwszy raz w życiu na kolonie. Mama z tej okazji kupiła jej odpowiednią walizkę, piękny chlebak na wycieczki i wiele innych potrzebnych rzeczy, które przydadzą się na koloniach. W przeddzień wyjazdu mamusia pomogła Zosi spakować się. Do walizki, między wiele rzeczy, włożyła modlitewnik. "Po co ta książeczka?" - pyta Zosia. "Myślę, że znajdziesz czas na codzienną modlitwę, a książeczka może być ci pomocna - wyjaśnia mama. - Poza tym przykleję ci na wewnętrznej stronie wieka walizki obrazek, aby przypominał ci, kim jesteś, co powinnaś robić rano i wieczorem, gdzie powinnaś iść w każdą niedzielę". Zosia przyznała rację mamie, bo wie, że mama chce zawsze jej dobra. W nocy nie mogła spać. Bardzo przeżywała wyjazd. W końcu - upragniony dzień. W końcu wyjazd. Rozpoczęła się wszelka przygoda. Pierwsze znajomości, pierwsze rozmowy. Po przyjeździe na miejsce trzeba się rozpakować. Potem była pierwsza przechadzka z wychowawczynią. Wieczorem przygotowanie do spoczynku. Zosia przypomniała sobie słowa mamy o modlitwie. Jak to zrobić? "Może koleżanki mnie wyśmieją? - myśli. - Nie. Zrobię tak, jak mi poleciła mama". Uklęknęła przy łóżku. Zaczęła się modlić. Koleżanki z pokoju, zobaczywszy modlącą się Zosię przycichły, a później jedna po drugiej zaczęły klękać do modlitwy przy swoich łożkach. Okazało się, że wszystkie dziewczynki są wierzące, ale żadna nie miała odwagi przyznać się do tego. Bały się, że zostaną wyśmiane.
Ks. Andrzej Kaszycki - DAR ŻYCIA Współczesna Ambona 1994
- 11 -
W 1920 roku odbywał się w Nowym Jorku głośny proces spadkowy. Chodziło o spadek po multimilionerze Mennforcie. Jedyną spadkobierczynią była jego córka. Sędzia w obecności świadków otworzył kopertę z testamentem i przeczytał tekst: "Majątek mój przeznaczam jedynej mojej córce, Gracji. Zanim jednakże stanie się prawną właścicielką - żądam od niej wyrzeczenia się wiary katolickiej" Sędzia zwrócił się do nie z zapytaniem, czy wyrzeka się wiary.
W sali zapanowała cisza. Lecz ciszę tę przerwał na chwilę głos córki, która odpowiedziała: "Wiary się nie wyrzekam!". Wobec tego - mówi sędzia - majątek przechodzi na skarb państwa”. Po chwili sędzia zapytał ją, dlaczego tak postąpiła. Dziewczyna odpowiedziała: „Utraty Boga nie powetuje mi żadne dobro, a dla tych kilkunastu lat mojego życia nie warto sobie przekreślać wieczności. Czymże jest majątek mojego ojca wobec tego majątku, który daje mi mój Ojciec w niebie?".
Ks. Poręba J., Uwierzyć w Chrystusa i być Jego świadkiem, BK 2-3(115) /1985/, s. 72