Nie dajcie mi pisać jak mam doła, bo mi coś takiego wychodzi...
===============================================
Słodko-gorzki smak...
Dobrze wykonana robota jest na wagę złota - jak głosi stare przysłowie. I jak w wielu starych przysłowiach jest w nim wiele mądrości. Otrzepał spodnie z nieistniejącego kurzu i spojrzał na roztrzaskaną kulę leżącą na podłodze. Cóż, nie udało się tym razem. Drobna pomyłka w obliczeniach... Każdemu się może zdarzyć, ale... Jemu się nigdy nie zdarzało. Zawsze wszystko było idealnie - od początku do końca. A teraz... Niech to cholera. I to w takim dniu... Nie przejmował się - trzy trupy w tą, trzy trupy w tamtą... Co za różnica, zostało jeszcze wielu ludzi. To pierwszy raz, kiedy zabijał kogoś doskonale znanego. Zwykle było to jakieś zupełnie przypadkowe ofiary, zawadzające przypadkiem lub celowo... Zresztą, kogo to obchodzi, czy ich znał, czy nie? Owszem, byli zabawni. Byli doskonałymi źródłami negatywnych emocji. I nic poza tym. Że też naszła go taka absurdalna myśl... Mazoku i wyrzuty sumienia, też coś.
Kopnął jedno ze stygnących już ciał, w płomiennie rudych włosach denatki zatańczyły refleksy nikłego światła z rozbitej kuli. Wielka mistrzyni magii potoczyła się po posadzce aż pod ścianę, bezwładna jak szmaciana lalka. Albo trup. Zaśmiał się cicho. Zabrał jeszcze Demon's Blood - w końcu jeszcze niedawno były jego i zniknął.
*~*~*~*
Wyszedł z komnaty Zellas wściekły jak nigdy dotąd. Zrozumiałe, że dostał niezły ochrzan za spartaczoną robotę, ale jednak czuł, że jeżeli zaraz nie rozładuje tej złości... W takich przypadkach najlepiej robić coś, co się lubi. Była taka jedna rzecz.. I jedna osoba. Taaak.. Miał ochotę kogoś zabić. Dla rozrywki. I była pewna osoba... Nic nie znacząca, słaba i żałosna.. Ale była jak ziarnko piasku w oku. Niby nic, a bardzo, bardzo denerwuje i przeszkadza. Nie sądził, żeby Zellas miała coś przeciwko, a jeżeli ona nie miała, to opinie innych obchodziły go, jak - nie przymierzając - poziom opadów deszczu w Seyruun dziesięć lat temu. Czyli nic.
*~*~*~*
Ładnie się urządziła, pomyślał, kiedy spojrzał na jej mały, zgrabny domek. W środku paliło się światło, czyli nie spała jeszcze. Zobaczył ją w oknie, wychylała się i patrzyła w niebo. Całkiem ładnie wyglądała tylko w koszuli nocnej, bez tych wszystkich konstrukcji na głowie. Zaśmiał się ze swoich myśli - Ryuzoku! Ładnie! To prawie tak absurdalne jak miły Mazoku. I to, i to nie istnieje. Są tylko nie-aż-tak-odrażające Ryuzoku i Mazoku ze zdolnościami aktorskimi. Zniecierpliwił się trochę - naprawdę miał ogromną ochotę ją zabić.. Jak jeszcze nigdy. Mała, wredna, wkurzająca... Nie mógł tego zrobić wtedy - była potrzebna, niestety. A teraz... Teraz czas na zabawę.
*~*~*~*
Postanowił nie robić tego od razu - w końcu nigdzie się nie spieszył. No, prawie nigdzie - miał nową misję od Beastmaster. Nic pilnego, na szczęście. Zapukał krótko do jej drzwi, mając nadzieję na mały wybuch gniewu na dobry początek. Po chwili usłyszał szybkie kroki i szczęk klucza w zamku. Uchyliła je najpierw, i wychyliła głowę by spojrzeć kto ją odwiedza o tak później porze. Nie dostał jednak tego, czego się spodziewał - otworzyła tylko usta ze zdziwienia i szerzej drzwi, by mógł wejść do środka. Zamknęła je tuż za nim o oparła się o nie plecami. Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął lekko. Cóż za niespodzianka, nie, Filia-chan? Dla niego też - ona.. Cieszyła się, że go widzi. Cieszyła się!
- Co ty tu robisz? - Powiedziała, odpychając się od drzwi i robiąc dwa kroki w jego stronę. Stali teraz bardzo blisko - widział dokładnie jej oczy. W których nie było gniewu, który starała się nieudolnie udać. Podniosła głowę i mógł się przyjrzeć jeszcze dokładniej. Był teraz pewien - ona się c-i-e-s-z-y. On niby też... Tylko z zupełnie innego powodu. Ale jaki był jej powód? Tego się dowie... Niedługo. Nie mógł jej zabić, dopóki się nie dowie - coś takiego musiał wiedzieć!
- Odwiedzam cię - uśmiechnął się szerzej, idealnie udając radość - Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, skądże.. - Jej głos był zirytowany, ale nie aż tak przekonująco, żeby mógł w to uwierzyć - Wejdziesz, czy będziesz stać w przedpokoju?
*~*~*~*
Zaprosiła go - a raczej to on się wprosił - na wieczorną - a raczej nocną - herbatę. Niestety założyła jakiś szlafrok. Bo ciało miała całkiem, całkiem, a pod szlafrokiem nie było niczego widać. Rozsiadł się wygodnie na wygodnym kuchennym krześle, popijał co chwila herbatę. Oboje nic nie mówili... Ale dużo "mówiły" jej ruchy i uczucia. Co kilka sekund zerkała na niego, odwracając wzrok i wściekle czerwieniąc się kiedy tylko złapał jej spojrzenie. Nerwowo ściskała uszko filiżanki, aż dziw, że jeszcze było całe. Poprawiała ciągle włosy, choć nie było ku temu najmniejszej potrzeby. Coś było z Filią definitywnie nie tak... Tylko nie potrafił dopasować jej zachowania do żadnych znanych mu wzorców. Wściekła nie była. Zdenerwowana też nie... Nawet grama negatywnych emocji, oprócz strachu... Przed czy? Przed nim? Nie.., To potrafił wyczuć - czego dotyczył strach. Ale tego, o co Filii chodziło też nie znał. Cholera jasna. A może by tak.. Zapytać..?
- Coś się stało, Filia-chan? - Drgnęła, kiedy usłyszała jak ją nazwał, ale nic poza tym - Jakieś problemy?
- Nie - burknęła - Nic, co mogłoby cię obchodzić.
Czyli coś, co NA PEWNO będzie go obchodzić, kiedy się dowie. Tylko sprowokowała go do dalszego drążenia sprawy. Pochylił się lekko nad stołem, tak, że jego twarz była bardzo blisko jej. Otworzył oczy.
Momentalnie zerwała się z krzesła i wybiegła z pokoju. Co..? Nawet nie zauważył, co zrobił nie tak. Zresztą, pewnie nic. Po prostu głupia Filia oszalała do reszty.
*~*~*~*
Znalazł ją w jej pokoju, stała przy oknie i chyba... Płakała? Tak, na pewno płakała. Miła ciemna energia płynęła od niej w jego stronę. Podszedł do niej bliżej. Już wiedział o co jej chodzi, zaraz przed ucieczką z kuchni pozwoliła, żeby wymknęło się jej jedno z głęboko ukrywanych uczuć. Ona się... Zakochała! W nim! Bogowie, to takie... Śmieszne. Po prostu śmieszne. Chociaż nie. Kretyńsko śmieszne i śmiesznie kretyńskie. Raaany... Zrobić coś tak głupiego mogła tylko taka idiotka, jak Filia. Heh... Nie, żeby miał coś przeciwko. Przecież z tego może być tyle zabawy...
W dwóch krokach znalazł się przy niej i objął ją od tyłu. Podskoczyła ze zdziwienia, ale po chwili przytuliła się do niego bardziej i westchnęła cicho. No nie... To jest.. Zupełnie bezsensowne. Wydzielała w tym momencie tyle pozytywności, że powoli robiło mu się niedobrze. Trzeba coś z tym zrobić...
Obrócił ją i podniósł jej twarz, tak, że musiała na niego spojrzeć. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył krańcowe zdziwienie na jej twarzy. To nie koniec, moja Filio, pomyślał. Czas zaskoczyć małego Ryuzoku...
Pochylił się i pocałował ją delikatnie, nie spodziewając się żadnej reakcji. Teraz była jego kolej na zdziwienie - po chwili szoku objęła go niezdecydowanym ruchem i odwzajemniła pocałunek z taką namiętnością, o jaką by jej nigdy nie podejrzewał. To było... Przyjemne. Nawet bardzo. Szczególnie ten słodko-gorzki smak jej pomieszanych uczuć. Czuł jej wewnętrzną walkę, serce kłóciło się z rozsądkiem. Żeby jeszcze bardziej ją zdezorientować pogłębił pocałunek i - nie odrywając się od niej - zaczął powoli rozpinać guziki jej szlafroka. Ocknęła się na chwilę i zesztywniała, ale walka w jej wnętrzu się skończyła - rozsądek został strącony gdzieś na dalszy plan. Powoli odsunął się od niej, ale tylko na tyle, by móc wciąż obejmować ją w talii. Spojrzała mu głęboko w oczy.
- Co ty... - Uciszył ją delikatnym, krótkim pocałunkiem, po którym jej oczy nagle się rozszerzyły i stały się zupełnie matowe. Gdyby jej nie trzymał, upadłaby na ziemię. Zaczęła się trząść, po jej brodzie pociekła cienka strużka krwi. Próbowała coś powiedzieć, ale tylko bezgłośnie poruszała ustami. W przypływie ostatniej siły wyszarpnęła się z jego objęć i oparła się o ścianę, by po chwili osunąć się bezwładnie na podłogę.
Wziął jej ciało i ułożył na łóżku, wchłaniając całym sobą czarną energię, jaką wyemitowała tuż przed śmiercią. Smak był.. Piękny. Ten sam, słodko-gorzki smak... Ale tysiące razy silniejszy. Spojrzał na jej spokojną twarz, pogrążoną w wiecznym śnie.
I to było dla niego piękne.