Książe z szafirowej góry.
Z dedykacją dla Mai- chan. Od radykalnego eda.
- !!!- Zelgadis opadł drżąco na ziemię. Znajdował się za skałą, która może wiele nie wytrzymać. Oddychał głęboko, poczuł pot na czole. Musi się skupić, ale jak to zrobić, gdy dłoń nieposłusznie drży? Miecz wydaje się ciężki, płuca rozrywane są przez ostre powietrze pełne siarki. Jak się tu znalazł? Dlaczego?
- Tata!!- Dziewczynka wbiegła z hukiem do gabinetu-...?
- Księżniczko, jesteśmy trochę zajęci...- Staruszek podszedł do małej- twój tata i my...
- Robota nie zając - Zelgadis kucnął przy małej- może pójdziemy na spacer, co?
Wybuch. Przeturlał się szybko w lewo i wstał. Zimna stróżka spłynęła powoli z czoła mężczyzny. Na moment nic nie widział, a potem zobaczył ogród.
Minęło trochę czasu... Może być na niego zła. Nawet powinna być. Tak byłoby najlepiej, najprościej... Mógłby wtedy wsiąść ją szybko w ramiona i ...
Wiedział o tym dobrze, że się nie zezłości. Z jej twarzy biła dostojność, spokój, wszechobecne ciepło. Te pięć lat uczyniło z niej damę.
Damę o różowych ustach i niebieskich oczach.
Przeczesał szybko włosy, jakby chciał je odgarnąć. Dym opadł i ujrzał przed sobą śmiertelną pustkę. Ciszę, jak wtedy, gdy...
Cisza dudniła w uszach. Co teraz będzie? Czy to, co powiedziałem, zmieni wszystko? Czy to, że teraz nie jestem chimerą zamknie mi drogę do ciebie? Czy to, że zrobiłem do dla...
- GIŃ!- Młodociany okrzyk. Wyskoczył w górę z mieczem skierowanym w Zelgadisa.
Nie ruszył się, a chłopak nagle wyhamował.
- ... BROŃ SIE ŻMIJO!
- Ile masz lat..?
Ściana. Nie uciekniesz. Nie wypuszczę cię. Nie w tej chwili, gdy twoje ciało jest tak blisko mojego.
- JESTEŚ Z NIMI?! TEŻ NAPDAŁEŚ NA MOJĄ WIEŚ?!
Zelgadis upadł na kolana. Krew spływała powoli z jego ciała. A może była to krew tych, co nagle pomarli.
- Spieszyłem się...- Wyszeptał-, ale nie zdążyłem.
- KŁAMIESZ, TWOJE ARMIE NIE CHCIAŁY NAM POMAGAĆ!
Zdesperowany młodzieniec przyłożył do jego szyi ostrze, zbyt blisko jednak i nadciął skórę - KIM TY W OGÓLE JESTEŚ?!
Chłopiec pociągnął nosem. Był za młody na napaści i gwałty. Za młody na to, co się stało.
- Panie, wsie w sąsiednim państwie są nękane przez rozbójników. Co, jeśli napadną na nas?
-... Moglibyśmy... - Zelgadis wstał od biurka i podszedł do stającej przy oknie żony- zaatakować rozbójników... Pokonać ich już tam...
Amelia nic nie odpowiedziała.
- Dawno temu...- Zelgadis zamknął oczy, jakby chciał to widzieć- był pałac ukryty w chmurach. Utrzymywał się na szafirowej górze. Mieszkała w nim księżniczka... i ona...
Z jego odzieży oderwał się niesforny włos. Podniósł go z kałuży i spojrzał nań. Lśnił w deszczu i błocie. Jak skarb.
- Po.. poczekaj... ja... - Oddech był coraz szybszy.
- Mam poprzestać...?- Spojrzenie w oczy.
Brak samokontroli. Świat zlany w uczuciach. Świat białej sukni i siateczki odsłony. Świat mojego i twojego ciała. Nasz świat się zaczął.
- Ja... ... kocham cię... ja...
Ciepło z głębi ujawnione powierzchni.
-... ona położyła jego głowę na swoich kolanach. A on obiecał, że nigdy jej pałacu nie dosięgnie krzywda. Ani jej. Jej miękkość i uczucie go przerażało. Zagubił się. Potem zakochał. Potem połączyli dłonie.
Chłopak zdezorientowany opuścił miecz. Zelgadis podniósł na niego mokrą od deszczy twarz. Czy z oczy spływały krople, czy łzy?
- Tak bardzo chciałem ocalić księżniczkę i was. Masz prawo mnie zabić.
Chłopiec spoglądał na tego człowieka, który przybył za późno z armią. Który kazał walczyć tak zaciekle swoim żołnierzom, by ocalić wieś. Który nie umiał powstrzymać martwych. Którego wojsko wybiło rozbójników. Którzy wcześniej wybili mieszkańców.
Spojrzał na ruiny. Kilku ludzi zaczęło się podnosić. Ci, co przeżyli.
- ... Musisz żyć. Potrzebują cię kolejne wsie.
Zelgadis podniósł wzrok.
- To nie ty ich zabiłeś. Ty chciałeś nas ochronić. Teraz, kiedy nie mamy nic, zaczniemy od nowa coś posiadać.
Chłopiec zaczął iść w kierunku reszty wieśniaków. Odwrócił się jeszcze na moment.
- Pytałeś ile mam lat. Czternaście. A ty wracaj na szafirową górę, Książe.
Byłem martwy. A jednak przeżyłem.
- Kochanie..?- Siedział na krańcu łóżka, obandażowany, czysty. Pogładził dziewczynkę po głowie.
- Śpi smacznie - szafirowa księżniczka usiadła mu na kolanach-... Naprawdę jestem z ciebie dumna.
Przytulił ją mocno. Poczuł jej ciepło i miękkość.
- Nigdy nie zostawię szafirowej góry - wyszeptał - muszę jej bronić. I obronię, zawsze.
Teraz daj odpocząć sercu, szafirowy Książe.
* * * koniec * * *