Bezdroża wychowania seksualnego
Niedawno w Londynie dwóch dziesięciolatków zgwałciło o dwa lata młodszą dziewczynkę. Lokalna społeczność jest wstrząśnięta, a portale internetowe mają jednego newsa więcej. Jak znam ogłupiałych postępowymi ideami polityków i fachowców od wychowania na Wyspach, to zapewne wykorzystają to wydarzenie jako dodatkowy argument za zwiększeniem nakładów na edukację seksualną i to najlepiej od najwcześniejszych lat, już w przedszkolach, a może i w żłobkach.
Niestety, z tym przedszkolem to wcale nie żart. W Szkocji (co prawda nie we wszystkich szkołach) wprowadzono program oświaty seksualnej dla dzieci w wieku od 4-5 lat. No, ale skoro dziesięciolatki gwałcą ośmiolatki, to szermierze postępu powinni pomyśleć o niesieniu "kagańca" oświaty seksualnej w wieku już od 2-3 lat. Szkocki program przewiduje, że dzieci w wieku 14-15 lat będą uczyć się sposobów zapobiegania ciąży. Rzeczywiście, w tym wieku jest to wiedza niezbędna. Wszak 14-latki nie mogą pozwolić sobie na zachodzenie w ciążę, muszą się zabezpieczać. Bo postępowy nauczyciel nie powie im, że w tym wieku w ogóle nie należy uprawiać seksu.
Paradoks polega na tym, że mimo śmiałych pomysłów na pogłębianie edukacji seksualnej w Wielkiej Brytanii, mamy tam najwyższy w Europie procent nastolatek zachodzących w ciążę (41,3 ciąż na tysiąc dziewcząt). Brytyjczycy mogą się też "pochwalić" zwiększającą się liczbą chorób przenoszonych drogą płciową (ostatnio przypadki syfilisu wzrosły o 1000 procent). Statystyki mówią, że co dziesiąty nastolatek ma jakąś chorobę weneryczną. Każdego roku rejestruje się ok. 700 tys. tego rodzaju infekcji. Jak to jest, że wśród milusich, wyedukowanych seksualnie nastolatek, 10 na 100 może mieć syfilis albo inne weneryczne paskudztwo?
Na powyższe pytanie liberałowie (ci głoszący wolność przede wszystkim od pasa w dół) odpowiadają: potrzeba nam jeszcze więcej edukacji seksualnej. Pojawiają się też inne pomysły. Minister stanu zdrowia publicznego na Wyspach zaproponowała, by czasowo sterylizować dziewczęta, tak aby nie mogły zajść w ciążę. Chodziłoby o to, aby przymusowo wszczepiać nastoletnim dziewczętom (od 12 do 17 lat) specjalne wkładki, które czyniłyby je bezpłodnymi na okres 5 lat.
Dariusz Kowalczyk. Bezdroża wychowania seksualnego.