Sydonia - dziś to imię kojarzy nam się z Targami Psychotroniki, Zdrowia i Urody odbywającymi się w Szczecinie co jakiś czas, kojarzyć się może co niektórym z wsią Marianowo, innym z jakąś legendą o czarownicy. Prawda jest jednak taka, że Sydonia Von Bork była prawdziwą postacią, która wpisała się nieco niefortunnie w losy rodu Gryfitów. Traktowana dzisiaj jako legenda, być może z powodu ciekawej historii jej życia postrzeganego przez współczesnych w "romantyczny" sposób, jeszcze przez wiele lat po swojej śmierci uważana była niesłusznie za złą i tajemniczą kobietę.
Wywodząca się z rycerskiego rodu o słowiańskich korzeniach Sydonia urodziła się około roku 1545 w Strzmielach. Tam, na zamku swojego ojca spędziła dzieciństwo. W wieku młodzieńczym zamieszkała w Wołogoszczy jako jedna z dworek na zamku księcia pomorskiego Filipa I. Sydonia wyróżniała się niespotykaną urodą i intelektem, co przysparzało jej wielu adoratorów. Jednak serce młodej dziewczyny zabiło tylko dla jednego - Ernesta Ludwika - syna księcia Filipa I. Ernest Ludwik zdawał się odwzajemniać uczucie i czynił Sydonii nadzieję na rychły ślub i wstąpienie do rodu książęcego. Jednak do ślubu nigdy nie doszło. Za namową rodziny i radców, kierując się interesami dynastii posłał swatów na dwór niemiecki i po pewnym czasie ożenił się z córką księcia brunszwickiego. Odrzucona i zraniona Sydonia opuściła zamek i tak rozpoczęła się jej długoletnia tułaczka.
Wraz z siostrą Urszulą (lub Dorotą) wróciła do rodzinnego zamku w Strzmielach. Po śmierci rodziców majątek rodowy przejął brat Sydonii i Urszuli - Urlich. Przez długie lata siostry procesowały się z bratem o majątek. Po ślubie Urlicha opuściły Strzmiele i przeniosły się do klasztoru w Marianowie. Jednak na Marianowie się nie skończyło. Siostry zamieszkiwały w wielu miejscowościach Pomorza takich jak: Stargard, Szczecin, Resk, Chociwel. W końcu w roku 1604 Sydonia zamieszkała ponownie w klasztorze w Marianowie. Nie był to jednak dom kojarzący się Sydonii z azylem i spokojem. Wśród swoich współlokatorek (i nie tylko) miała wielu wrogów posądzających ją wiecznie o kontakty z czarnymi mocami. Podejrzenia spowodowane były m.in. zgonami w rodzie Gryfitów, które po opuszczeniu przez Sydonię Wołogoszczy zdarzały się nadzwyczaj często. Wierzono, iż Sydonia rzuciła klątwę na ród. Poza tym kobieta uprawiała ziołolecznictwo i mimo już późnego wieku uczestniczyła wciąż w wielu rozprawach, to procesując się o majątek, to odpierając zarzuty o czarnoksięstwo.
Pierwsze oskarżenie miało miejsce w roku 1612, a kolejne w 1619. Sydonię przewieziono z Marianowa na przesłuchania do zamku Oderburg stojącego niegdyś w okolicach dzisiejszego Grabowa. Sydonia nie przyznawała się do stawianych jej oskarżeń. Jednak długie tortury spowodowały iż potwierdziła jakoby z zemsty rzuciła klątwę na ród Gryfitów i uprawiała czarną magię.
Po lekkim otrzeźwieniu i nabraniu sił Sydonia zaprzeczyła wcześniejszym zeznaniom... co przyczyniło się do kolejnych tortur. Sydonia przyznawała się kilka razy po czym odwoływała zeznania. W końcu w roku 1620 zapadł wyrok o egzekucji Sydonii. Jako, że wywodziła się z rycerskiego rodu zdecydowano, iż Sydonię się zetnie a następnie spali na stosie zwłoki. Tak też się stało.
80 - letnią Sydonię ścięto toporem 19 sierpnia (lub 28 września) 1620 roku pod murami ówczesnego Szczecina w okolicach dawnej Bramy Młyńskiej (obecnie Muzeum Narodowe przy ul. Staromłyńskiej), a zwłoki spalono na stosie na Psim Wzgórzu. Prochy zaś rozsypano na polach.
Sydonia zginęła tragicznie, jednak pozostała jej rzekoma klątwa. Książę Franciszek zmarł w dwa miesiące po egzekucji, tak jak przepowiadała mu podobno Sydonia podczas jednych z przesłuchań. W 1622 roku odszedł ze świata książę Ulryk, a w 1626 roku książę Filip Juliusz. W 17 lat po śmierci Sydonii skonał ostatni z rodu Gryfitów - Bogusław XIV. Z kolei Pomorze Zachodnie dostało się w ręce Szwedzkie i brandenburskie. Tak skończyły się czasy panowania rodu Gryfitów i zrodziła się legenda Sydonii - kobiety, która go zniszczyła.
W połowie XIX wieku niemiecki pastor Johann Wilhelm Meinhold zafascynowany losem pięknej Sydonii napisał powieść pt. "Sidonia von Bork - die Klosterhexe" (czarownica klasztorna). Przedstawia on w niej Sydonię jako piękną kobietę, w której każdy gotów był się zakochać. Jako kobietę złą, okrutną i przebiegłą. Powieść została przetłumaczona na angielski przez matkę Oscara Wilde'a - Lady Jane Wilde w roku 1849 i zainspirowała angielskiego malarza Edwarda Burne-Jonesa. Na jego obrazie zatytułowanym "Sidonia von Bork 1560" (Sydonia ma na nim 20 lat) przedstawiona jest z miną przebiegłej intrygantki. W tle widać przyszłe ofiary Sydonii - na drugim planie księżną wołogoską Marię (żonę Filipa I). Symboliczny pająk w roku obrazu trzyma tasiemkę z sygnaturą artysty. Obecnie portret znajduje się w Tate Gallery w Londynie.
Malując ten obraz Edward Burne-Jones nic nie wiedział o szczecińskiem portrecie Sydonii z XVII w., który możemy dzisiaj oglądać w Muzeum Pomorza Zachodniego, w sali książęcej. Podobno przedstawiona jest ona na nim bardzo wiernie. Na obrazie widzimy Sydonię jako piękną młodą dziewczynę o smutnych oczach, której uczucia zostały odrzucone oraz jako starą zgorzkniałą kobietę.
Co zaś dzieje się dzisiaj z samą Sydonią? Czy naprawdę odeszła? Niektórzy twierdzą, że w księżycowe noce snuje się w białych zwiewnych szatach po tarasie zamku wzdłuż murów... nazywają ją białą damą szczecińskiego zamku.