Tak naprawdę ludzi WSI interesowały pieniądze...
Z Piotrem Walerychem ekspertem komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych rozmawia Łukasz Kaźmierczak.
Spodziewano się, że raport z likwidacji WSI może poważnie wstrząsnąć naszą sceną polityczną. Tymczasem zawarte w nim informacje nie rzucają jakoś szczególnie na kolana...
Takie też były pierwsze reakcje polityków SLD i niestety także PO, którzy ogłosili ex katedra, że w raporcie nic nie ma. Tylko, że kiedy później dochodziło do szczegółów, to dokument był nagle atakowany za zawarte w nim treści. Czyli jednak coś w nim musiało się znajdować.
Kluczowe w raporcie jest ujawnienie ogromnej ilości patologii, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat, a korzeniami swymi ciągnęły się jeszcze z czasów komunistycznej dyktatury. Dlatego na raport należy patrzeć nie pod kątem nazwisk z pierwszych stron gazet, ale ze względu na korzyści, jakie niesie on dla Państwa Polskiego.
To co w takim razie zyskaliśmy?
Raport przedstawia nie tylko rozmaite patologie, czyli udział w niewłaściwych, nie związanych z istotą wojskowych specsłużb działaniach, ale ukazuje przede wszystkim ich głęboki związek z całą aparaturą rosyjskich a dawniej sowieckich służb specjalnych. I największa zasługa tego opracowania polega na tym, że pomaga ono zerwać z tradycją ciągłości peerelowsko-sowieckich służb specjalnych na terenie Państwa Polskiego.
Raport ujawnia bowiem, że w momencie upadku komunizmu cała wojskowa agentura została przekazana Rosjanom osobiście przez ówczesnego szefa Wojskowych Służb Wewnętrznych generała Edmunda Bułę. To dlatego Wojskowe Służby Informacyjne - powstałe w miejsce WSW - stały się największą przechowalnią sowieckich wpływów.
Niestety po 1989 roku nic z tym nie zrobiono. To była zmowa milczenia od prezydenta Wałęsy oraz części elit prawicowych, aż do Aleksandra Kwaśniewskiego i SLD, która stanowiła: wojska nie ruszamy.
Ale chyba nie zrobiono tego li tylko z powodu jakieś nadzwyczajnej miłości do wojskowego munduru?
Wpływowi działacze ówczesnej Unii Wolności musieli zdawać sobie sprawę, że zakonserwowanie elity peerelowskich służb wojskowych z ich licznymi powiązaniami towarzyskimi i gospodarczymi, jedynie utrwali patologię także w sensie funkcjonowania wolnej gospodarki w Polsce. Czemu więc nic w tej sprawie nie zrobiono? Być może dlatego, że takie zawarto porozumienie z gen. Kiszczakiem czy gen. Jaruzelskim; powtarzam być może, bo przecież expressis verbis na piśmie nie mamy takiej umowy. Świadczyć może o tym jednak fakt, że ludzie z WSI przez kilkanaście ostatnich lat byli święcie przekonani o swojej absolutnej bezkarności.
Poza tym istniały liczne związki między oboma światami np. sprawy związane z rozmaitymi budowami i transportem, które pokazują doskonałą symbiozę oficerów WSI i ludzi z bydgoskiego SLD. W innych fragmentach raportu mowa jest z kolei o powiedziałbym nie do końca właściwych relacjach Bronisława Komorowskiego i innych prominentnych działaczy PO. Tym jednak szczegółowiej i szerzej będą już się zajmowały odpowiednie organa państwa.
Tylko żeby móc formułować takie zarzuty, trzeba mieć naprawdę mocne `papiery'...
Proszę mi wierzyć, że w większości, czy też w dużej części materiały WSI nie zostały zniszczone, ponieważ zakamuflowano je w taki sposób, by nikt ich nigdy nie mógł oglądać. Tak się przynajmniej wydawało panom z WSI. I dopiero dzięki zmianie prawa w 2006 roku można było odtajnić dokumenty, które celowo, w niezwykle przemyślany sposób ukryto w IPN. I mimo, iż owe dokumenty były tak zakamuflowane, że właściwie nie do odtworzenia, to udało nam się jakoś na nie trafić. Na szczęście wśród członków naszej komisji są doskonali fachowcy, którzy w przeszłości mieli do czynienia z niejednymi dokumentami archiwalnymi i po prostu wiedzą gdzie i jak szukać. Czasami były to przypadkowe odkrycia, albo jakieś strzępy, które układały się potem w logiczną całość. Natrafiliśmy choćby na ślady szeregu arcyciekawych spraw prowadzonych dawniej przez pojedynczych oficerów WSI, a które potem nie oglądały dalej światła dziennego, bo po rozpoznaniu ich przez wyższe dowództwo, były natychmiast ucinane. Wszystkie te niezwykle interesujące elementy były związane z penetracją naszego kraju przez agenturę rosyjską, a także z - powiedzmy dużym od pewnego czasu - zainteresowaniem środowisk niemieckich północno-wschodnią Polską.
Z Pańskich słów wynikałoby więc, że wojskowe specsłużby zerwały się w pewnym momencie z państwowego łańcucha...
Być może WSI nie urwały się zeń zupełnie, ale z pewnością miały swoją autonomię i na tyle duże możliwości, by w jej ramach kreować pewne fakty. Dzięki temu mogły wpływać na niektóre wydarzenia samodzielnie, bez konieczności udziału czynników politycznych.
To oczywiście nie jest żadne usprawiedliwienie dla ówczesnych elit czy może raczej antyelit politycznych, bo pokazuje, że tak naprawdę miały one w nosie to czy Polska jest bezpieczna i kto się tym bezpieczeństwem zajmuje. Nikt nie zainteresował się np. tym, że w WSI była jedna, słownie jedna osoba, która odpowiadała za ochronę całej granicy wschodniej. W tej sytuacji nasze kontrwywiadowcze zabezpieczenie przed potencjalną rosyjską penetracją było żadne.
To co Pan mówi jest szokujące...
A czy pan wie, że w ciągu 17 ostatnich lat WSI nie znalazły ani jednego szpiega na terenie Polski? Ani jednego! To tak jakby nasz kraj był państwem wolnym od jakiejkolwiek agenturalnej penetracji. Już samo to świadczy o totalnej kompromitacji tych służb. W tym kontekście zabawnie brzmią argumenty niektórych ludzi z WSI, tłumaczących, że być może ci agenci zostali przeprogramowani na nasza stronę. Każda służba na świecie musi łapać i łapie szpiegów, bo wszystkich ich nie da się przejąć i przerobić na podwójnych agentów.
Kolejnym bardzo poważnym argumentem na rzecz tego, że mieliśmy do czynienia z poważną de facto antypaństwową machiną jest działalność i ingerencja WSI w całą sferę paliwowo-energetyczną. A także brak ich działania wtedy, kiedy było to najbardziej potrzebne. Przykładowo pod rządami gen. Dukaczewskiego WSI zupełnie zaniechały przeciwdziałaniu rosyjskiej kombinacji operacyjnej, której celem było doprowadzenia do bankructwa całego sektora paliwowo-energetycznego w Polsce. Co więcej całkowicie zlekceważono wówczas ważne informacje agenturalne na ten temat. Na szczęście było to pod koniec rządów poprzedniej ekipy, bo inaczej mogło skończyć się prawdziwą katastrofą.
Jeżeli więc WSI nie łapały szpiegów, to czym się w takim razie zajmowały?
Tak naprawdę ludzi WSI interesowały pieniądze, pewien czasem większy, czasem mniejszy wpływ na życie polityczne i kierunkowanie zadań na niektóre wpływowe osoby w sferze gospodarczej w Polsce. Warto w tym kontekście naprawdę dobrze wsłuchiwać się w to, co mówi `klasyk' Józef Oleksy, według którego ludzie dawnego systemu mieli w głębokim poważaniu całą Polskę. To trochę wyjaśnia kulisy powstania patologii pod nazwą `WSI'.
Podobno ciekawe rzeczy opowiada też były szef Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego Grzegorz Żemek. Nie boi się Pan, że za chwilę w jego przypadku zadziałają `długie ręce zakonu'?
Można mieć jedynie nadzieję, że ludzie dawnej WSI nie mają już dziś na tyle dużych możliwości, żeby wykonać takie uderzenia. Bo Żemek to nie jest `płotka' i naprawdę ma wiele do powiedzenia na temat tego, na czym został zbudowany majątek wielu ludzi w III RP, a przede wszystkim jak ten majątek był uruchamiany w procesach gospodarczych, czy też skąd wzięły się pieniądze na niektóre prywatne przedsięwzięcia medialne.
Ale gwarantuję, że strona przeciwna, zrobi wszystko co w jej mocy - a próbowała już to robić w ciągu ostatniego półrocza wielokrotnie - żeby doprowadzić do zahamowania, zlikwidowania procesu, w trakcie którego jesteśmy. Bo dla niektórych ludzi są to niebezpieczne rzeczy, które muszą prędzej czy później skończyć się wobec nich poważnymi zarzutami, więzieniem a być może nawet oskarżeniem o zdradę interesów narodowych.
Na razie otworzyliśmy worek, ale żeby zbadać te wszystkie sprawy dogłębnie, żeby je przełożyć na postępowania procesowe potrzeba kilku lat oraz żmudnej pracy prokuratorów i śledczych. My dajemy jedynie produkt wstępny.
Nie boicie się jednak `kukułczych jaj' pozostawionych przez bezpiekę? Ja sam mam np. poważne wątpliwości co do umieszczenia w raporcie publicysty Jerzego Marka Nowakowskiego i zarzucenia mu współpracy z WSI...
Nowakowski uwikłał się w pewną grę, której ja bym nawet nie traktował w sposób jednoznacznie negatywny, gdyby ona odnosiła się tylko i wyłącznie do sfery konsultacji, a nie do rozmaitych prywatnych wystąpień, określeń, opisów, które potem znajdowały się w raportach. W ten sposób można przypuszczać, że oficer, który z nim rozmawiał, wykorzystywał później tę wiedzę do informowania swoich zwierzchników, do jakiegoś zadaniowania czy konstruowania rozmaitych gier operacyjnych.
Człowiek tego pokroju co Jerzy Marek Nowakowski nie mógł nie mieć świadomości, że akurat te służby nie podlegały po 1989 roku żadnej, ale to żadnej weryfikacji. I wtedy trzeba się było dobrze zastanowić nad tym, co się mówi i komu. Mnie jest strasznie przykro, i mówię to zupełnie szczerze, bo ja sobie Nowakowskiego ceniłem i cenię w jego opiniach dotyczących zwłaszcza polskiej polityki zagranicznej. Tym bardziej więc przykre, że popełnił tak poważny błąd, który jednak moim zdaniem wcale nie musi go całkowicie dyskwalifikować.
W opublikowanym niedawno `antyraporcie' firmowanym przez Platformę Obywatelską pojawia się zarzut, że zostawiliście po sobie spaloną ziemię, praktycznie unicestwiając wojskowe specsłużby...
Powtórzę jeszcze raz, że wywiad i kontrwywiad WSI nie spełniały swoich zadań i to dlatego, że przynajmniej w jednej, za to istotnej części, tyczącej mocarstwa ościennego, były całkowicie prześwietlone - zarówno jeśli chodzi o metody ich pracy jak i dużą część agentury. Z tego punktu widzenia jakakolwiek ich kontynuacja w dotychczasowym kształcie mijała się z celem i szkodziła Polsce. Zerwanie z przeszłością służy zaś jak najbardziej polskim interesom, bo ucina możliwość penetracji i infiltracji ze strony wschodniej. A nowe służby zaczynają wreszcie normalnie działać, wracają do dawnych spraw. Nie jesteśmy już bezbronni.
Politycy Platformy uważają, że z rozwiązania WSI cieszy się Moskwa, Pan mówi, że to Rosjanie zgrzytają zębami z wściekłości...
Poważne amerykańskie oraz angielskie instytucje rządowe i pozarządowe napisały o naszym raporcie krótko: największą jego zaletą jest to, że po raz pierwszy w krajach bloku wschodniego zerwano z ciągłością wpływów sowieckich w wojsku i gospodarce. Tak oceniają to wybitni fachowcy z Zachodu. Szkoda tylko, że ta opinia pozostała prawie niezauważona w polskich mediach. I jeszcze jedno. Efektem pośrednim tego raportu jest wymiana wojskowych kadr w Czechach i Rumunii...
Co dalej, czy możemy spodziewać się jeszcze jakiś sensacji, które zmienią obraz minionych 17 lat?
Ten obraz został już w pewnej mierze zmieniony, wiemy coraz więcej. Na pewno chcielibyśmy wbić ostatni gwóźdź do trumny okresowi Peerelu i jego późniejszej częściowej kontynuacji w czasie III RP. Z dawnym układem komunistycznym i postkomunistycznym trzeba się rozprawić definitywnie i bezwzględnie. Tu naprawdę trzeba wbić ten ostatni gwóźdź, głęboko zakopać trumnę i dla pewności zalać ją jeszcze wapnem. I dopiero wtedy możemy powiedzieć, że rzeczywiście wkraczamy w normalność.
Źródło:
wiadomosci.onet.pl/1405973,2677,kioskart.html