1078


SŁOWIAŃSKIE ŚWIĘTA I ICH OBCHODY

Święto Wielkiego Dnia i Wielkiej Nocy

...przypadające na pierwszą niedzielę po równonocnej pełni Księżyca, było dla naszych

przodków wiosennym świętem Matki Ziemi. Obchodzono je na wiele sposobów, a magiczne

atrybuty towarzyszące obrzędom miały wnieść do domostw energię i radość życia oraz zapewnić

dobry urodzaj i powodzenie na cały rozpoczynający się wiosną rok.

Pierwszym z rytuałów było przepędzanie zimy, czyli topienie słomianej kukły, zwanej Marzanną.

Odziewano ją w białe płócienne szaty, na głowę wkładano cierniową koronę z gałęzi głogu, po

czym obnoszono wokół wioski śpiewając, wyśmiewając zimę i przyzywając wiosnę. Śpiewom

towarzyszyło trzaskanie z batów, przygrywanie na grzechotkach i innych rytualnych

instrumentach, oraz ogólne czynienie hałasu i zamieszania. Następnie kukłę topiono albo

palono. Chrześcijaństwo próbowało oczywiście wykorzenić ten zwyczaj - w 1420 roku Synod Poznański nakazywał duchowieństwu: "Nie dozwalajcie, aby w niedzielę odbywał się zabobonny zwyczaj wynoszenia jakiejś postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią.", co jednak na niewiele się zdawało. Zakazy nie pomagały, postanowiono więc podjąć próby włączenia święta do obrządku

kościelnego - na przełomie XVII i XVIII wieku starano się zastąpić starosłowiański zwyczaj

topienia Marzanny zrzucaniem z wieży kościelnej w środę przedwielkanocną kukły, mającej

wyobrażać Judasza. Na szczęście próby te się nie powiodły...

Kolejnym rytuałem, po owym symbolicznym ogłoszeniu końca zimy, było rozpoczęcie

przygotowań do przyjęcia wiosny. Sprzątano i wietrzono domostwa, czyszczono izby, sprzęty,

podwórza, prano bieliznę, szykowano świeże i czyste odzienie. Kobiety piekły kołacze i placki,

mężczyźni rozpalali ogień na wzgórzach, a młodzi chłopcy i dziewczęta wyruszali na łąki i do

lasu w poszukiwaniu wierzbowych i leszczynowych witek pokrytych pąkami bazi. Młodzieńcy

"budowali" też z owych witek wiechy - czyli palmy. Malowano jajka, prasłowiański symbol życia,

płodności i magicznej siły witalnej; zwykło się też toczyć je po grzbietach domowych zwierząt,

by zapewnić im zdrowie i dorodność. Zwyczaj malowania jaj narodził się w Persji, co może

potwierdzać jedną z teorii pochodzenia Słowian. Jeśli natomiast chodzi o ziemie polskie -

najstarsze pisanki, pochodzące z końca X wieku, odnaleziono podczas wykopalisk

archeologicznych na opolskiej wyspie Ostrowek, gdzie odkryto pozostałości grodu

słowiańskiego. Wykonane zostały z wapienia. Wzór rysowano na nich roztopionym woskiem, a

następnie wkładano je do barwnika - łupin cebuli lub ochry, które nadawały im

brunatno czerwoną barwę. W procesie chrystianizacji pisankę wraz ze staro judejskim barankiem

włączono do elementów symboliki wielkanocnej.

Po zakończeniu wszelkich przygotowań do właściwego święta - trwały one około tygodnia - w

wieczór przedświąteczny obchodzono całe gospodarstwo i ziołami okadzano każdy zakątek, co

miało przepędzić złe moce. A nazajutrz obchodzono Śmigus. Początkowo rytuał ten polegał na

uderzaniu się nawzajem rozkwitłymi witkami wierzbowymi, baziami. Wierzono, iż pozwala to

wygonić "złe" z człowieka, oczyszcza go i daje mu siłę. Poza smaganiem się witkami urządzano

barwne pochody zwierząt i ludzi przebranych za zwierzęta. Szły w nich też dziewczęta w

brzozowych wiankach i młodzieńcy niosący palmy. Korowód zamykali muzykanci, którzy

hałasowali głośno, żeby wywołać burzę, deszcz i pioruny (pierwsza wiosenna burza była

postrzegana jako akt miłosny Peruna z Ziemią). W czasie obchodu czarnym i białym wołem

orano zarys wioski, co miało chronić ją przed złymi mocami. Na koniec udawano się na święte

wzgórze, gdzie urządzano igrzyska połączone z ucztą, obdarowywaniem się kraszankami,

śpiewem i tańcem.

Następny dzień, Dyngus, rozpoczynano od obmywania się w świętej wodzie - z czasem rytuał

ów przekształcił się w zwyczaj oblewania się zimną wodą. Miało to moc dodawania ludziom siły

życiowej - tak jak deszcz dawał siłę roślinom. To rano i przed południem. Wieczorem natomiast

udawano się na mogiły przodków, gdzie wspominano zmarłych i pozostawiano dla nich jadło.

Resztki jadła zakopywano też w miedzach, celem zwiększenia płodności ziemi. Ostatnim

rytuałem był zwyczaj sadzenia młodych drzewek, w korzeniach których zakopywano kawałki

świątecznego kołacza.

Obecnie Święto Wielkiej Nocy uznaje się za typowo chrześcijańskie. Nic bardziej mylnego!

Chrześcijaństwo przez stulecia nie mogąc owego "pogańskiego" święta zniszczyć i wykorzenić z

obrzędowości ludowej zasymilowało je z obrzędowością chrześcijańską. Nie zapominajmy

jednak, iż Wielkanoc tak naprawdę wywodzi się z rodzimej, słowiańskiej - jakże pięknej i mądrej

- tradycji.

Święto Ognia i Wody

...to jedna z najdawniejszych uroczystości obchodzonych w czasie przesilenia letniego na

obszarach zamieszkiwanych przez ludy słowiańskie, germańskie i celtyckie. Święto Kupały,

Kupalnocka, Sobótka - wszystkie te nazwy opisują jedno święto. Święto ognia, wody, słońca i

księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości. "Dzień Kupały - najdłuższy w roku, noc Kupały -

najkrótsza, były jednym ciągiem wesela, śpiewu, skoków i obrzędów." - pisał Józef Ignacy

Kraszewski w "Starej Baśni".

Słowo "kupała" wbrew powszechnie głoszonym opiniom najprawdopodobniej nie ma nic

wspólnego z ruską formą słowa "kąpiel". Tłumaczenie takie zostało wymyślone przez świat

chrześcijański nie wcześniej niż w X-XI stuleciu - Kościół nie mogąc wykorzenić z obyczajowości

ludowej corocznych obchodów "pogańskiej" Sobótki podjął próbę zasymilowania święta z

obrzędowością chrześcijańską. Nadano Kupalnocce patrona, Jana Chrzciciela, i zaczęto nawet

zwać go Kupałą, z racji tego, że stosował chrzest w formie rytualnej kąpieli (w obrządku

wschodnim).

Jednak wyraz "kupała" pochodzi najpewniej z indoeuropejskiego pierwiastka "kump",

oznaczającego grupę, gromadę, zbiorowość, z którego wywodzą się słowa takie jak kupa,

skupić, kupić (w sensie "gromadzić"). Istnieje również pogląd, iż nazwa święta to po prostu imię

rzekomego słowiańskiego bóstwa, patrona miłości i płodności - Kupały.

Jeśli natomiast chodzi o słowo "sobótka", późniejsze określenie Kupalnocki, to prawdopodobnie

stworzone zostało przez Kościół i od zarania miało wydźwięk pejoratywny; znaczyło tyle, co

"mały sabat". Z nazwą tą wiąże się również pewna legenda, mówiąca o tym, jakoby Sobótka

była uroczystością ku czci pięknej dziewczyny o tym właśnie imieniu. Sobótka w bliżej

nieokreślonym czasie zamieszkiwała ponoć bliżej nieokreśloną wioskę. Narzeczony jej, Sieciech,

powróciwszy z wojny miał swą wybrankę pojąć za żonę, jednak wioska ich została nagle

zaatakowana przez hordy wroga. Podczas odpierania ataku Sobótka zginęła, trafiona w samo

serce. A działo się to wszystko w noc letniego przesilenia.

Informacje na temat obchodów Sobótki są dosyć skąpe, z racji tego, że Kościół od zawsze

próbował rzeczone obchody początkowo zwalczać (zarówno własnymi środkami, jak i za

pośrednictwem zakazów i kar ogłaszanych przez władców świeckich), później zmieniać -

nadając im sens, wyraz i symbolikę chrześcijańską. W wyniku tych działań obchody Kupalnocki

stopniowo zaczęły zanikać, ulegały zapomnieniu bądź zniekształceniu już w okresie XII - XV

wieku, by w drugiej połowie XVI stulecia znów "odżyć", wraz z nadejściem epoki głoszącej

powrót człowieka do natury, do tego co dawne i pierwotne. Znalazło to zresztą odzwierciedlenie

w literaturze tamtego okresu (vide: "Pieśń Świętojańska o Sobótce" autorstwa Jana

Kochanowskiego).

Wiadomo na pewno, że Kupalnocka poświęcona jest przede wszystkim żywiołom wody i ognia,

mającym oczyszczającą moc. To również święto miłości, płodności, słońca i księżyca. Na Litwie

istnieje pieśń, opowiadająca jak to pierwszej wiosny po stworzeniu świata, Księżyc ożenił się ze

Słońcem. Kiedy jednak Słońce po nieprzespanej nocy poślubnej wstało i wzniosło się ponad

horyzont, Księżyc je opuścił i zdradził z Jutrzenką. Od tamtej pory oba ciała niebieskie są

wrogami, którzy nieustannie ze sobą walczą i rywalizują - najbardziej podczas letniego

przesilenia, kiedy noc jest najkrótsza, a dzień najdłuższy.

W niektórych regionach wierzono, że od przesilenia wiosennego do letniego nie można kąpać się

za dnia w rzekach, strumieniach czy jeziorach; natomiast kąpiel po zmroku lub przed wschodem

słońca leczyła rozmaite dolegliwości, jako że woda była podówczas uzdrawiającym żywiołem

należącym do księżyca.

Obchody Kupalnocki rozpoczynały się od rytualnego skrzesania ognia z drewna jesionu i brzozy

(w niektórych źródłach mowa jest tylko o drewnie dębowym), po uprzednim wygaszeniu

wszelkich palenisk w całej wsi. W obranym miejscu wbijano w ziemię brzozowy kołek, po czym

zakładano nań jesionową piastę, koło ze szprychami owiniętymi smoloną słomą. Następnie

obracano koło tak szybko, że w wyniku tarcia zaczynało się ono palić. Wtedy je zdejmowano i

płonące toczono do przygotowanych nieopodal stosów, dzięki czemu szybko zajmowały się

ogniem. Szeregi stosów układanych zazwyczaj na wzgórzach płonęły owej nocy niemalże w

całej Europie.

Skakanie przez ogniska i tańce wokół nich miały oczyszczać, chronić przed złymi mocami i

chorobą, a palenie na stosach ofiar, składanych z drobnej zwierzyny i ptactwa oraz magicznych

ziół, zapewniało urodzaj tudzież płodność zwierząt i ludzi.

Noc sobótkowa była również nocą łączenia się w pary. Niegdyś kojarzenie małżeństw należało

do głowy rodu oraz ważniejszej starzyzny rodu i "wynajmowanych" przezeń zawodowych

swatów. Ale dla dziewcząt które nie były jeszcze nikomu narzeczone i pragnęły uniknąć

zwyczajowej formy dobierania partnerów, noc Kupały była wielką szansą na zdobycie

ukochanego. Młode niewiasty plotły wianki z kwiatów i magicznych ziół, wpinały w nie płonące

łuczywo i w zbiorowej ceremonii ze śpiewem i tańcem powierzały wianki falom rzek i strumieni.

Trochę poniżej czekali już chłopcy, którzy - czy to w tajemnym porozumieniu z dziewczętami,

czy też liczący po prostu na łut szczęścia - próbowali wyłapywać wianki. Każdy, któremu się to

udało, wracał do świętującej gromady, by zidentyfikować właścicielkę wyłowionej zdobyczy. W

ten sposób dobrani młodzi mogli kojarzyć się w pary bez obrazy obyczaju, nie narażając się na

złośliwe komentarze czy drwiny. Owej nocy przyzwalano im nawet na wspólne oddalenie się od

zbiorowiska i samotny spacer po lesie.

Przy okazji rzeczonego spaceru młode dziewczęta i młodzi chłopcy poszukiwali na mokradłach

kwiatu paproci, wróżącego pomyślny los. O świcie powracali do wciąż płonących ognisk, by

przepasawszy się bylicą, trzymając się za dłonie, przeskoczyć przez płomienie. Skok ów kończył

obrządek przechodzenia przez wodę i ogień, i w tym jednym dniu w roku swojego czasu

stanowił podobnież rytuał zawarcia małżeństwa.

Legendy o kwiecie paproci, zwanym też "Perunowym Kwiatem" (napięcie w przyrodzie podczas

burz miało sprzyjać kwitnieniu tej roślinki) znane są z przeróżnych podań i gdzieniegdzie

przetrwały do dziś. Opowiadają o wielu ludziach którzy błądzili po lasach i mokradłach próbując

odnaleźć magiczny, obdarzający bogactwem, siłą i mądrością, widzialny tylko przez

okamgnienie kwiat paproci. W podaniach czeskich i niemieckich znalazca kwiatu paproci

powinien szukać skarbów w ciemnym borze. We francuskich - na najwyższym w okolicy

wzgórzu, do którego ma dobiec przyświecając sobie ognistym kwiatem jak pochodnią. W

legendach rosyjskich natomiast po zerwaniu gorejącego kwiatu należy wyrzucić go jak najwyżej

w powietrze i szukać skarbu tam, gdzie spadnie. A zdobycie rośliny nie było łatwe - strzegły jej

widzialne i niewidzialne straszydła, czyniące straszliwy łoskot, gdy tylko ktoś próbował się do

perunowego kwiatu zbliżyć.

Kupalnockę wszędzie, nie tylko wśród ludów słowiańskich, obchodzono podobnie. W Czechach,

tak jak w Polsce, skakano przez ogniska, co miało oczyszczać oraz chronić przed wszelakim

złem i nieszczęściem. Zasuszone wianki z bylicy zakładano na rogi bydłu, by ustrzec je przed

chorobami i urokami czarownic. Serbowie od dogasających o świcie ognisk zapalali pochodnie i

obchodzili z nimi zagrody i domostwa, co chronić miało przed złymi duchami. W Skandynawii

palono ogniska na rozstajnych drogach albo nad brzegami jezior, bo wierzono, że woda, w

której koniecznie należało się zanurzyć, miała podówczas właściwości lecznicze. W Rosji przez

ogień skakały pary niosące na ramionach figurkę Kupały - jeśli bóstwo wpadło do ognia,

młodym wróżono rychły koniec miłości. W Grecji przy okazji skoków najpierw dziewczęta, a

później chłopcy ogłaszali, że zostawiają za sobą wszystkie swoje grzechy. Tyle na temat Europy.

Jednak w noc przesilenia letniego ogniska płonęły również na ziemiach północnej Afryki,

zamieszkiwanej przez ludy mahometańskie.

Poza skakaniem przez ogień i szukaniem kwiatu paproci w noc Kupały odprawiano również

rozmaite wróżby, bardzo często związane z miłością, które miały pomoc poznać przyszłość.

Wróżono ze zrywanych w całkowitym milczeniu kwiatów polnych i z wody w studniach

(przepiękny opis rzeczonych dwóch wróżb znajduje się nawet w jednej z bajek dla dzieci o

Muminkach autorstwa Tove Jansson), wróżono z rumianku i kwiatów dzikiego bzu, z cząbru, ze

szczypiorku, z siedmioletniego krzewu kocierpki, z bylicy... i z mnóstwa innych roślin oraz

znaków. Powszechnie wierzono też, iż osoby biorące czynny udział w sobótkowych

uroczystościach przez cały rok będą żyły w szczęściu i dostatku.

A co na to wszystko Kościół...? Jak już wspominałam, przed podjęciem prób włączenia święta do

chrześcijańskiego kalendarza, zwalczano Kupałę na wszelkie możliwe sposoby, począwszy od

potępienia w kazaniach, nie dawania rozgrzeszenia przy spowiedzi, grożenia ogniem piekielnym,

aż do... wysyłania w miejsca zabaw zakonników, którzy dzierżąc w dłoniach krzyże i zapalone

świece rozganiali świętujących. I nie można się oprzeć konkluzji, że gdyby nie dochodziło do

takiego typu praktyk - obecnie zapewne wiedzielibyśmy znacznie więcej na temat tego

pięknego, radosnego święta i moglibyśmy obchodzić je w mniej szczątkowej formie... Bo

przecież po dziś dzień w tzw. wigilię św. Jana nad brzegami rzek organizuje się zabawy z

rozpalaniem ognisk, wróżbami, rzucaniem wianków na wodę... a nawet z puszczaniem

[slowianie.republika.pl] Słowiańskie święta Strona 3 z 5

http://slowianie.republika.pl/swieta.htm 2010-02-11

fajerwerków i sztucznych ogni, co jest już znakiem naszych czasów.

Zygmunt Gloger - Encyklopedia Staropolska Ilustrowana (wydanie 1900-1903)

Sobótka

Najnowsze badania wyjaśniły nam w zupełności początek nazwy sobótki. Biskup poznański Laskarz w wieku XIV statutem swoim zakazuje tańców nocnych w wigilie przedświąteczne,  tj. w soboty i w wigilie uroczystości, przypadających w lecie, a zatem przed świętem Jana Chrzciciela, Piotra i Pawła. Z zabaw tego rodzaju najwspanialszą być musiała  s o b ó t k a  w okresie kategzochen świątecznym, t.j. na Zielone Świątki. Kaznodzieja krakowski Jan ze Słupca powiada, że tańczą podczas Świątek w lecie niewiasty, śpiewając pieśń pogańską. Stwierdza ten obyczaj, jako jeszcze pogański, statut synodu krakowskiego z  r. 1408. Na sobótkę, którą zawsze obchodzono wieczorem w sobotę przed jenem ze świąt letnich, zbierali się jeszcze w wieku XVI wszyscy, zarówno kmiecie z wioski, jak drużyna i szlachta ze dworu, do ognia roznieconego na pagórku za wioską. Ta łączność obyczajowa i charakter obrzędu gromadzkiego przebija się jeszcze w pieśni Jana Kochanowskiego o sobótkach w Czarnymlesie:
"Tam goście, tam i domowi
Sypali się  ku ogniowi."
W pieśni sobótkowej mazowieckiej słyszymy: "Tam dziewczęta się schodziły"; w pieśni znowu ludu podkarpackiego:
"Kto na sobótce nie będzie,
Główka go boleć wciąż będzie."
Ponieważ sobótka jest niewątpliwie starodawną uroczystością ku czci słońca, które jako źródło życiodajnego ciepła i światła od wszystkich dawnych ludów cześć odbierało, palenie więc stosów i igrzyska gromadne przy nich obchodzili Polacy w noc najkrótszą z całego roku, t.j. w przesilenie dnia z nocą. Oczywiście po zaprowadzeniu kalendarza chrześcijańskiego zwyczaj starożytny musiał się na początku lata do świąt i świętych chrześcijańskiej wiary przystosować, w jednych więc miejscach obchodzono go na Zielone Świątki, gdzie indziej w przeddzień św. Jana Chrzciciela. I tak przez wiele wieków to widzimy. W r. 1468 np. król Kazimierz Jagiellończyk, na żądanie opata benedyktyńskiego klasztoru świętokrzyskiego, zakazuje pogańskich uroczystości (sobótek), na Łysej górze w Zielone Świątki odprawianych. Tymczasem o kilka mil w Czarnymlesie sobótkę obchodzono około św. Jana, jak o tem wyraźnie zaświadcza Kochanowski, który utworowi swemu nadal tytuł "Pieśń świętojańska o sobótce" i zwyczaj ten uważa za odwieczny. "Sobótkę, jako czas niesie, zapalono w Czarnymlesie". A dalej mówi znowu, nie widząc nic gorszącego w zwyczaju, który bynajmniej wiary chrześcijańskiej nie obrażał:
"Tak to matki nam podały,
Same znowu z drugich miały,
Że na dzień świętego Jana
Zawżdy sobótka palana."
Marcin z Urzędowa w drugiej połowie XVI w. pisze w swoim zielniku: "U nas w wilją św. Jana niewiasty ognie paliły, tańcowały, śpiewały, djabłu cześć i modłę czyniąc (!); tego obyczaju pogańskiego do tych czasów w Polszcze nie chcą opuszczać, ofiarowanie z bylicy czyniąc, wieszając po domach i opasując się nią, czynią sobótki, paląc ognie, krzesząc je deskami, aby była prawie świętość djabelska, śpiewając pieśni, tańcując". Nazwa sobótki nie była powszechną w Polsce. Lud np. mazowiecki i podlaski, nad Narwią i Bugiem zamieszkały, obrzęd ten znal tylko pod mianem "Kupalnocki". U Mazurów nadnarwiańskich w wigilję św. Jana, po zachodzie słońca, gospodynie i dziewczęta, zebrane na łące nad strumieniem, rozpaliwszy "kupalnockę", patrzyły czy zebrały się wszystkie; gdyby której nie było, tę uważano za czarownicę. Następnie biesiadowały, tańczyły przed ogniem i z każdego gatunku przyniesionych pęków ziół rzucały po gałązce w ogień, wierząc, że dym z tych ziół zabezpieczy je od złego; resztę zabierały do domów, aby pozatykać w strzechy chat, obór i stodół. Około północy, mocniejszy roznieciwszy ogień, pozostałe napoje weń wlewały, a jedna z dziewcząt wieniec, uwity z bylicy i ziół innych, rzucała na wodę strumienia, przyczem wszystkie zawodziły prześliczną stastarodawną pieśń (ob. Wieniec, wianki):
"Oj czego płaczesz, moja dziewczyno?
Ach, cóż ci za niedola?" i t.d.
Sobótka na Rusi zowie się Kupałą, a liczne ślady tego obrzędu z Wołynia, Ukrainy, Litwy i Białejrusi opisali nasi zbieracze rzeczy ludowych: Marcinkowski, Stecki, Eust. Tyszkiewicz i wielu innych, jak u ludu polskiego uczynili to: Kolberg, Gregorowicz, Gloger i t.d. Seweryn Goszczyński osnuł cały poemat na tle sobótki karpackiej, a Wincenty Pol w "Pieśni o domu naszym" opiewa "wielkie wianków święto". Piotr Chmielowski podał w Tyg. Ilustr. (r. 1875, t. XV) obszerną rozprawę p. n. "Sobótka-zestawienie dwuch wieków i dwuch indywidualności". Każdy naród, który chce życie własne rozwijać, ma obowiązek w swoich zabawach, rozrywkach i widowiskach podnosić i odtwarzać obrazy obyczajowe ze swej przeszłości i zachowywać piękne zwyczaje ojczyste, do których należy u nas sobótka.

Święto Plonów

...którego pozostałością są obchodzone po dziś dzień dożynki, odgrywało w obrzędowości

słowiańskiej niemałą rolę. We wrześniu (najprawdopodobniej podczas jesiennego zrównania

dnia z nocą) każdego roku dziękowano bogom za plony, plotąc wieńce, tańcząc, śpiewając i

wznosząc modły o urodzaj w roku następnym. Organizowano rytualne uczty, składano ofiary -

przede wszystkim Świętowitowi - wróżono i przepowiadano przyszłość. Stojąc przed ludem

zebranym u progów świątyni boga, kapłan dokonywał uroczystych oględzin dzierżonego przez

posąg Świętowita kielicha, napełnionego miodem. Znaczny ubytek napoju zwiastował nieurodzaj

i mizerne zbiory, natomiast naczynie wypełnione po brzegi postrzegano jako dobry znak. Po

oględzinach kapłan rozlewał na ziemię stary miód, po czym na nowo napełniał kielich, który po

odprawieniu uroczystych modłów wracał do ręki Świętowita. Bóstwu składano też w ofierze

przyprawiony miodem wielki okrągły kołacz - kapłan zwykł stawiać go pomiędzy sobą a

zgromadzonymi przed świątynią wiernymi i zapytywać, czy jest spoza niego widoczny. Jeżeli

można go było dostrzec, życzył zebranym, by nie mogli go zobaczyć w przyszłym roku.

Najstarsze wzmianki o Święcie Plonów pochodzą z 1168 roku i opisują obchody

starosłowiańskich dożynek w Arkonie.

Święto Godowe

...gdzieniegdzie znane również pod nazwą Zimowego Staniasłońca, przypadało na moment

zimowego przesilenia, które w dalekiej przeszłości, również na ziemiach słowiańskich, uznawano

za początek nowego roku słonecznego, a także obrzędowego i wegetacyjnego. Od tego

momentu, po przeminięciu najdłużej trwającej nocy w roku, noce stawały się coraz krótsze, a

dni dłuższe, co postrzegano jako zwycięstwo światła nad ciemnością. Słońce znów zaczynało

odzyskiwać panowanie nad światem, co napawało ludzi radością i optymizmem.

Przesilenie zimowe poświęcone było także zmarłym przodkom. Na cmentarzach palono ogniska,

by zmarli mogli się przy nich ogrzać, a w domostwach organizowano rytualne uczty na ich

cześć. Tego dnia odprawiano też wróżby i przewidywano pogodę na dwanaście kolejnych

miesięcy. Na Śląsku praktykowano zwyczaj stawiania snopa żyta w kącie izby i ścielenia słomy

pod nakryciem stołu, najprawdopodobniej po to, by zapewnić urodzaj w nadchodzącym nowym

roku. Temu pierwotnemu słowiańskiemu zabiegowi magicznemu nadano z czasem

chrześcijańską interpretację i w wielu domach nadal się go praktykuje w wieczór wigilii

chrześcijańskiego "Bożego Narodzenia". Wiadomo też na przykład, że wyraz "kolęda" oznaczał

pierwotnie radosną pieśń noworoczną, śpiewaną podczas odwiedzania znajomych gospodarzy w

noc przesilenia zimowego.

Powiązań „Bożego Narodzenia” ze Świętem Godowym jest zresztą znacznie więcej.

Chrześcijanie obchodzą dzień narodzin swojego zbawiciela 25 grudnia, nie mając ku temu

żadnych podstaw biblijnych. Wręcz przeciwnie - ów dzień jako dzień przyjścia na świat

Chrystusa wyklucza między innymi fragment Ewangelii opisujący, że podczas narodzin Jezusa w

Betlejem "byli w tej krainie pasterze w polu czuwający i trzymający nocne straże nad stadem

swoim" (Łk.2:8). Co oznacza, że wyklucza to okres od listopada do lutego, ponieważ w tych

miesiącach pasterze trzymali owce pod dachem, ze względu na chłody i deszcze pory zimowej.

"Boże Narodzenie" jeszcze w III wieku obchodzono 6 stycznia, dopiero później pojawiła się data

25 grudnia (pierwsza wzmianka w 336 roku). A dlaczego akurat 25 grudnia? Ponieważ owego

dnia w pogańskim Rzymie obchodzono święto przesilenia zimowego, poświęcone bogu słońca,

Sol Invictus. Do czcicieli tego boga należał również cesarz Konstantyn, który po swoim

połowicznym przyjęciu wiary chrześcijańskiej, przemianował "pogańskie" święto na święto

chrześcijańskie, próbując pogodzić dwie rożne wiary. Spotkało się to oczywiście z aprobatą

kościoła, którego przywódcy pragnęli schrystianizować pogaństwo - choć z perspektywy czasu

widać, że w bardzo wielu przypadkach dokonał się proces odwrotny.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1078
1078 2 FEA209544 128UEN A
1078 12 Szesciolatek w szkole szesciolatek w przedszkolu
1078
1078
1078
1078
1078 2 FEA209544 118UEN A
1078 politologia i rok grupa 3
1078 2 FEA209544 127UEN A
1078
1078 2 FEA209544 125UEN A
1078
1078 2 FEA209544 128UEN A
#1078 – Watching Action Movies
1078
Braun Jackie W mieście marzeń 01 Noc zapomnienia (Harlequin Romans 1078)
1078 1

więcej podobnych podstron