Wydawca „MYŚL POLSKA”; 8, Alma Terrace, London, W. 8
Z zasiłkiem Instytutu im. Romana Dmowskiego w St. Zjednoczonych
Do druku przygotowali: Antoni Dargas, Józef Płoski i Hanka Świeżawska
Printed by Gryf Printers (H. C.) Ltd. — 171 Battersea Church Road, London, S. W. 11.
STANISŁAW KOZICKI
HISTORIA LIGI NARODOWEJ
(OKRES 1887 — 1907)
„MYŚL POLSKA”, LONDYN 1964
CZĘŚĆ I
LIGA POLSKA (1887—1893)
ROZDZIAŁ DRUGI
„GŁOS” (1886—1894)
Wyrazem przeobrażenia, jakie się dokonywało w latach osiemdziesiątych w społeczeństwie polskim zaboru rosyjskiego, a jednocześnie poważnym tego przeobrażenia czynnikiem był założony w końcu r. 1886 tygodnik Głos (1886—1894). Trzeba się cofnąć myślą do ówczesnych stosunków warszawskich, by sobie zdać sprawę z tego, jak to się stać mogło, że skromny tygodnik zajął tak wybitne miejsce w życiu i tak silnie na bieg tego życia oddziałał.
Nie było wówczas w społeczeństwie, będącym pod bezwzględną władzą obcego państwa, nie żyjącym w dużej swej części (lud) w ogóle życiem publicznym, wielkich ruchów ideowych i stronnictw politycznych w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Wśród inteligencji istniały różne poglądy życiowe i polityczne, heroldami tych poglądów były tygodniki i dzienniki, zwłaszcza tygodniki. Od r. 1882 wychodził w Petersburgu tygodnik Kraj, który był organem obozu konserwatywnego i ugodowego w stosunku do Rosji. Najwybitniejszymi w nim osobistościami byli Włodzimierz Spasowicz i Erazm Piltz. Pismo korzystało z większej względności cenzury w Petersburgu oraz w Warszawie i omawiało swobodniej sprawy narodowe i polityczne, było prowadzone bardzo umiejętnie i posiadało dobrych pisarzy, toteż rozchodziło się w kraju, zarówno w Królestwie jak na Litwie i Rusi, dość szeroko. Obóz „postępowy”, legitymujący się myślą „pozytywistyczną”, miał swój pierwszy organ w tygodniku Przegląd Tygodniowy, założonym w r. 1866 przez Adama Wiślickiego; potem reprezentowała ten sam kierunek Prawda, założona w r. 1881 przez Aleksandra Świętochowskiego, naczelnego pisarza tego obozu.
W Prawdzie rozpoczął swą pracę pisarską młody publicysta Jan Popławski (1854—1908); podpisywał swe artykuły pseudonimem Wiat. Wkrótce jednak opuścił Prawdę i wszedł do organizującej się redakcji Głosu. Pierwszy numer tego tygodnika ukazał się 1 października 1886 roku, wychodził on pod tą samą redakcją i przy udziale Popławskiego do r. 1894. Aresztowanie wówczas, po manifestacji 17 kwietnia w rocznicę ruchu zbrojnego w Warszawie, większości współpracowników Głosu spowodowało zawieszenie pisma. Zostało ono później wznowione pod redakcją Zygmunta Wasilewskiego.
Głos odciął się od razu zarówno od obozu konserwatywnego, jak i od obozu postępowego i rozpoczął ostrą walkę publicystyczną na dwóch frontach — przeciw pozytywizmowi, programowi „pracy organicznej” i mieszczańskiemu postępowi, oraz przeciw konserwatyzmowi i ugodzie.
Jako redaktor podpisywał Głos od 28 lutego (12 marca) r. 1887 J. K. Potocki, piszący pod pseudonimem Marian Bohusz, właściwym kierownikiem wszakże pisma był J. L. Popławski. Skład współpracowników nie był jednolity; obok narodowo myślących „ludowców” byli wyraźni zwolennicy socjalizmu. Do pierwszej kategorii należeli, obok dwóch powyżej wymienionych, Józef Hłasko, Aleksander Więckowski (w r. 1888 przeniósł się do Petersburga, tam wszedł do rewolucyjnego ruchu rosyjskiego i powoli zerwał stosunki nie tylko z Głosem, lecz w ogóle z życiem polskim), Mieczysław Brzeziński (podpisywał się K. Bystrzycki) przyrodnik i znany później pisarz ludowy, redaktor Zorzy, oraz Adolf Dygasiński. Do drugiej kategorii należeli Zygmunt Heryng, Wacław Nałkowski i Ludwik Krzywicki. Później nieco zaczęli pisać w Głosie Roman Dmowski, Zygmunt Wasilewski, Władysław Jabłonowski, Edward Paszkowski, który w powieści Podniebie opisał redakcję Głosu, Stanisław Chełchowski, Aleksander Łętowski i inni. W Głosie drukowali swe utwory młodzieńcze W. Sieroszewski, S. Żeromski, Wł. Reymont. J. Kasprowicz, K. Tetmajer, A. Lange i Antoni Potocki.
Pismo było ubogie, utrzymywało się ofiarnością współpracowników i przyjaciół. Początkowo mieściła się redakcja przy ul. Świętokrzyskiej 11, potem, gdy usunął się pierwszy wydawca, Władysław Kiercz, przy ul. Wareckiej 11, w dwóch małych pokoikach; w jednym z nich mieszkał J. K. Potocki. Gdy opiekę nad finansami Głosu objął Józef Hłasko (właściciel majątku Przesiemieńce w Witebskim), wynajął mieszkanie przy Nowym świecie Nr 21 i tam umieścił także redakcję. Redakcja Głosu od chwili, gdy jego współpracownicy weszli do Ligi Polskiej, stała się równocześnie ośrodkiem życia politycznego i konspiracji, miała zawsze licznych gości. W bliskim współżyciu członków redakcji powstawały nowe idee, rodziły się pomysły do artykułów, projekty kampanii publicystycznych.
Gdy się przegląda roczniki Głosu, to uderza przede wszystkim jego związek z życiem. Gdy w innych tygodnikach, zwłaszcza w Prawdzie, przeważa traktowanie spraw literackich, tutaj widać wysiłek, by dotrzeć do objawów życia, by podać jak najwięcej faktów. Znajdujemy też w Głosie coraz obfitszy dział listów z prowincji, wyrabia sobie pismo bystrych obserwatorów życia wsi i małych miast; wnioski zaś z tych drobnych często faktów wyciąga systematycznie Popławski w stałym felietonie „Z kraju”, podpisywanym pseudonimem J. Nieborski.
Uderza dalej zajmowanie się sprawami innych dzielnic, wyrażające się zarówno w zamieszczaniu korespondencji ze Lwowa, Krakowa, Poznania, lecz także w tym, że problemom tych dzielnic, zwłaszcza zaboru pruskiego, poświęca się wiele artykułów. Tak — już nawet pod względem zewnętrznym — ujawnia się wszechpolskość pisma.
Wreszcie na plan pierwszy wysuwają się zagadnienia związane z bytem i interesami warstw ludowych. Piszą o nich wszyscy, a zwłaszcza Popławski, Brzeziński i Dygasiński.
Już na pierwszy rzut oka przekonywujemy się, że nowe pismo odznacza się realizmem w traktowaniu zagadnień polskiego bytu, zainteresowaniami wszechpolskimi i mocnym oparciem o interesy warstw ludowych.
Wszystkie te cechy nadał Głosowi przede wszystkim Popławski. Jako myśliciel i pisarz zajął miejsce naczelne, stał się właściwym kierownikiem pisma.
Była to też indywidualność niepospolita, człowiek o gorącym uczuciu, wybitnym umyśle i wielkim talencie pisarskim — polityk i publicysta. Pochodził z rodziny ziemiańskiej, wyrósł w dworze szlacheckim (Bystrzejowice pod Lublinem), jako student uniwersytetu brał udział w spisku patriotycznym Adama Szymańskiego i był aresztowany (1878), więziony rok w Cytadeli a następnie zesłany do gub. wiackiej, wrócił do kraju w r. 1882. Zaczął swoją działalność pisarską w r. 1883 w Prawdzie, przeszedł w r. 1886 do Głosu i rozwinął skrzydła do lotu...
„W roku 1890 — pisze J. Hłasko w swych wspomnieniach — sprowadzono z Paryża do Krakowa prochy Adama Mickiewicza dla złożenia ich na Wawelu. Była to zwłaszcza w ówczesnych warunkach wielka uroczystość narodowa, w której wszyscy udział wziąć chcieli. Na posiedzeniu redakcyjnym, na którym tę sprawę podjęto, postanowiliśmy, że do Krakowa z wieńcem pojedzie Popławski. Chodziło tylko o wybór napisu. Popławski zaproponował, by na wieńcu przytoczyć słowa wieszcza: Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił. Ogromnie się nam to podobało...”. Wieniec z tym napisem — przechowany w Muzeum Narodowym w Krakowie — nieśli w czasie uroczystości pogrzebowej Popławski, Brzeziński i Hirszfeld.
„Mierz siły na zamiary...” zasadzie tej pozostał wierny Popławski przez życie całe. Później dawał wskazania, jak siły organizować i jak ich używać, by zamiarom mogły sprostać.
Marzenia chłopca i młodzieńca w dworze bystrzejowickim i w czasach uniwersyteckich w Warszawie, doświadczenia i przemyślenia w X pawilonie, w Bisiorowie w gub. wiackiej i w Kazaniu nagromadziły w duszy Popławskiego uczucia i idee, które znalazły wyraz w jego publicystyce. Znalazł się w dusznej atmosferze warszawskiej lat osiemdziesiątych. Tak ją sam charakteryzuje w artykule o Lalce Prusa (Głos — 1890). „To nie atmosfera trupiego rozkładu, którą oddychają poeci o znieprawionych gustach, poeci gnijącego-mieszczaństwa Europy, ale raczej atmosfera zwyczajna filisterskiego warszawskiego mieszkania, pełna zapachów przydymionej pieczeni, brudnej bielizny, niewyrzuconych śmieci, stęchłej woni niewytrzepanych mebli i niemytych sprzętów, wyziewów, jakie przez drzwi idą z kuchni, przez okno z rynsztoku, w tym zaduchu ciasnego świata mieszczańskiego i literacko-kurierkowego wśród ciągłego rozgardiaszu spraw i interesów poziomych drobnych, w otoczeniu ludzi moralnie lichych, umysłowo marnych, upływa życie Prusa od lat kilkunastu...”.
Nie lepsze miał Popławski mniemanie o społeczności wiejskiej, szlacheckiej, z której sam wyszedł. „Dużo mówią u nas — pisał w artykule o powieści Dygasińskiego Pan Jędrzej Piszczalski (Głos — 1890) — o zdrowym wyglądzie szlacheckim, jak i o zdrowej fantazji, pogodnym umyśle i szczerym sercu. Jedno i drugie w większości wypadków jest złudzeniem... O zdrowej fantazji dziś mniej się mówi, ale ta fantazja jaką przedstawiają opowieści z niedawnej przeszłości, bynajmniej nie była zdrową. W charakterze naszym narodowym, a raczej w charakterze szlachty naszej, przeważała bierna ociężałość, nie ma w nim wcale silnych głębokich namiętności. Nie ma też i fantazji ognistej, ale natomiast dużo samochwalczego animuszu, pozornej buty, łatwego ale prędko stygnącego zapału. Pierwiastkiem głównym tego, co nazywają fantazją szlachecką, jest bezgraniczne i niczym nie okiełzane samolubstwo, które domaga się zadowolenia nawet przelotnego kaprysu, mniejsza o to jakim kosztem”.
Publicystyka Popławskiego była protestem przeciwko uczuciom i myślom przeważającym u współczesnych, była też protestem przeciwko położeniu, w jakim znajdował się naród. „Urodzony w niewoli, okuty w powiciu” miał jednak przed oczyma dawną wielkość Polski i pragnął, by do wielkości tej powróciła. Dał temu wyraz w dwóch artykułach, zamieszczonych w Głosie w r. 1887 — „Obniżenie ideałów” (Nr 1) i „Wielkie i małe idee” (Nr 16). Są te artykuły równocześnie, w formie strawnej dla cenzury postawieniem programu niepodległości i wyznaczeniem stanowiska nowego obozu wśród obozów dawnych. Domaga się wyrazu uczucie — pisze Popławski — „to uczucie spotwarzone, sponiewierane, zakute w dyby trzeźwej praktyczności; nie znajduje ono pokarmu w owej zasobnej spiżarni, która napełniła się po wręby w ostatnich latach produktami cnót gospodarskich, ale wyrywa się na szerokie przestworza, na te bujne łany, na te łąki kwietne poezji lat minionych i swe spalone gorączką usta orzeźwia w źródłach wody żywej, wody nieśmiertelnej”.
A dalej zajmuje Popławski stanowisko wobec dawnego romantyzmu i współczesnych mu wskazań zwolenników „pracy organicznej”. Od romantyzmu — powiada — „dzieli nas długi szereg lat i dłuższy szereg bolesnych doświadczeń. Jesteśmy dziećmi innej epoki i podstawy naszego myślenia, ideały nasze i drogi, które do urzeczywistnienia ich prowadzą, są zasadniczo odmienne. Istnieje wszakże pewna sfera uczuć i dążeń, w której bliższymi jesteśmy ojców naszych romantyków, aniżeli korepetytorów naszych i nauczycieli, wykładających nam zasady filisterskiej rezygnacji, pracy organicznej itd.”. Program pracy organicznej był na początku programem „mieszczaństwa wojującego”, obejmował szersze widnokręgi, dziś — pisał Popławski — mamy do czynienia z mieszczaństwem triumfującym, które już „zgromadziło materialne dostatki”, z „tym filisterstwem pewnym siebie, cynicznym, sytym, w którym nadmierna tusza zabiła wszystkie żywsze popędy... ze sferą łowców, chciwych łupu a głodnych... Uczucia, ideały — towar taki nie ma pokupu na tym targowisku”.
Tym sferom przeciwstawia Popławski „entuzjastów”, którzy nie spodziewają się wcale „wyłamania muru w niedalekiej przyszłości”, owszem wiedzą, „że na to szeregi lat czekać trzeba, ale wiedzą także, iż aby chwilę tę przybliżyć, trzeba tłuc o mur głową, choćby pęknąć miała”. Cały program Demokracji Narodowej w zarodku zawiera się w tych kilku zdaniach.
Postawiwszy sobie cel jasny, szukała myśl Popławskiego dróg do tego celu prowadzących, z uwzględnieniem tych warunków, w jakich Polakom w tym momencie dziejowym żyć przypadło. I widzi dwie drogi — wzmocnienie uczuć i świadomości narodowej, oraz powołanie ludu do życia narodowego. Wskazywaniu tych dróg jest poświęcona działalność publicystyczna Popławskiego w okresie jego pracy w Głosie i później, aż do końca życia.
Uczy tedy swych czytelników tego — co to jest Polska. A znał kraj swój dobrze, jak bodaj nikt z jego współczesnych. Kto się o tym chce przekonać, niech przeczyta rozdział „Polska współczesna” w Szkicach, lub opis Polski, drukowany w Polaku. Szczególną zwracał uwagę na zabór pruski. W rocznikach Głosu znajdujemy wiele jego artykułów poświęconych sprawom zaboru pruskiego, interesowało go zwłaszcza to wszystko, co miało związek z utrzymaniem stanu posiadania żywiołu polskiego (zagadnienia ludnościowe, kolonizacja itp.). Uważał że rzeczą wielce ważną dla Polski jest posiadanie własnego dostępu do morza. Rozwinął później tę tezę w Przeglądzie Wszechpolskim, lecz już w Głosie, w artykule „środki obrony” (r. 1887 Nr 39) pisał, że „wolny dostęp do morza, posiadanie całkowite głównej arterii wodnej kraju — Wisły, to warunki konieczne prawie istnienia naszego”. Sądził, że wyrzeczenie się tego przyrodzonego dziedzictwa i nieszczęśliwe majaki „podbojów na wschodzie” były przyczyną naszego upadku politycznego i kończył słowami, które i dziś jeszcze znaleźć muszą oddźwięk w duszach polskich — „czas już po tylu wiekach błąkania się po manowcach wrócić na starą drogę, którą ku morzu trzebiły krzepkie dłonie wojów piastowskich”.
Obok uzasadnienia konieczności posiadania „wielkich idei” i wiary w naród, obok wszechpolskości, wypowiedział Popławski w Głosie jeszcze jedną prawdę, która się stała wyznaniem wiary stworzonego przezeń ruchu — prymatu interesów ludowych. Stosunek do ludu został wysunięty na pierwszy plan w prospekcie zapowiadającym wydawnictwo Głosu. „W tej ważnej chwili — czytamy tam — powinno wypowiedzieć ostatnią konsekwencję swych zasad stronnictwo,, które przed kilkunastu laty rzuciło w nasz ruch umysłowy hasło odrodzenia i pracowało nad demokratycznym rozwojem naszej myśli społecznej. Konsekwencją taką jest uznanie ludu za najgłówniejszy składnik społeczności narodowej. Powołany w nowych warunkach do samodzielnego bytu, lud ten siłą konieczności rozwija się na mocy własnych zasobów i dąży — bo dążyć musi — do obywatelskiej samowiedzy. Rozum dziejowy każe nam uznać doniosłość tego procesu, połączyć z jego postępem najżywotniejsze interesy kraju, walczyć z przesądami, które zaćmiewają jego znaczenie, z uprzedzeniami, które mącą opinię inteligencji naszej. Wynika stąd postawienie zasady, że interesy i potrzeby ludu naszego powinny być górującym akcentem w pracy społecznej, wytycznym punktem działania zarówno tej części inteligencji, która ma obowiązek zmazania błędów przeszłości, jak i tej, co w pocie czoła musi stwarzać zadatki nowej doli. Zasada ta będzie ogólnym kryterium sądu różnych zjawisk i kwestyj naszego życia społecznego i narodowego”. Powołując się na prospekt stwierdza to samo redakcja w Nr 1 z 2 października 1886 r. pisząc, że myślą przewodnią pisma jest „podporządkowanie interesów warstw odrębnych interesom ludu”. Dużo miejsca poświęcono w Głosie uzasadnieniu i wyjaśnieniu tezy powyższej. Obszerną polemikę wywołał artykuł Popławskiego pt. „Dwie cywilizacje”, w którym wykazywał różnice między cywilizacją ludową i szlachecką w Polsce.
Wreszcie wypada zaznaczyć, że redakcja Głosu nie pominęła także sprawy żydowskiej. W kronikach prowincjonalnych i w korespondencjach z kraju znajdujemy fakty i opinie z dziedziny roli żydów na prowincji i stosunku do nich różnych warstw ludności. O istocie zagadnienia żydowskiego — natomiast pisano mało — nie sprzyjała wówczas temu atmosfera umysłowa panująca w Warszawie.
Stanowisko redakcji Głosu było jednak ustalone i jasne. Jeśli chodzi o stan faktyczny na wsi, to przedstawił go w r. 1889 w dwóch artykułach (str. 42 i 54) pod tytułem „Żyd na wsi” A. P. Ordyński [Antoni Potocki] i wnioski swe streścił w ten sposób: „Tak więc w ostatecznej analizie działalności Żyda w wiosce odróżniamy jej trzy rodzaje: szynkownie, pośredniczenie i lichwę — wszystkie trzy zasadniczo szkodliwe dla operowanych”. W sferze duchowej „rozkładowy wpływ Żyda na wioskę ujawnia się w dwóch kierunkach: z jednej strony pozbawiając ją pewnej ilości środków materialnych i sprzyjając zaszczepianiu i utrwalaniu przesądów, tamuje jej rozwój umysłowy; z drugiej — świadomie i bezwiednie obniża jej poziom moralny i wytwarza ujemny kodeks postępowania, którym wioska z konieczności posługuje się w stosunkach z Żydem”.
Stanowisko zaś zasadnicze — w odpowiedzi na postawiony w prasie zarzut antysemityzmu — sformułował J. K. Potocki („Antysemityzm Głosu” r. 1891 str. 35, 51, 61, 85). Stwierdził Potocki, że zagadnienie żydowskie nie powinno być rozważane z jednego punktu widzenia — rasowego, religijnego lub gospodarczego. Jest to bowiem zagadnienie socjologiczne, wynikające z faktu współżycia obok siebie dwóch grup społecznych bardzo od siebie różnych. Współżycie to pokojowo ułożyć się nie da. Ponieważ asymilację Żydów (poza nielicznymi wyjątkami) uznać należy za niemożliwą, na skutek wielkiej odrębności i trwałości typu żydowskiego, więc — jak powiada J. K. Potocki — jedno pozostaje tylko wyjście — exodus żydów. „Ten kto stanie na gruncie interesów dwóch mas ludowych — czytamy w Głosie — krępujących się wzajem w rozwoju swym kulturalnym, kto nie da się uwodzić apetytowi asymilowania kilkunastu izraelitów rocznie, kto uzna całą rozpaczliwą beznadziejność stanu obecnego, całą bezsilność wyznawców asymilacyjnego programu w warunkach danych, ten niezależnie od większej lub mniejszej wiary swej w możność przesiedlenia żydów, będzie widział w nim największą i najbardziej ponętną, najbardziej nieodzowną dla szczęścia milionów ucieczkę”.
Upłynęło od napisania słów powyższych pół wieku. Doświadczenia zdobyte w ciągu tego czasu potwierdziły całkowicie słuszność stanowiska Głosu. Dziś podobnie jak w r. 1891 każdy, kto się poważnie i spokojnie zastanowi nad zagadnieniem żydowskim w Polsce, musi dojść do tego samego wniosku — jedynie emigracja Żydów z naszego kraju może najprzód usunąć ostrość sprawy żydowskiej, a następnie stopniowo ją rozwiązać.
Te wszystkie prawdy, które dziś są już własnością powszechną, wówczas w r. 1887 zrobiły wstrząsające wrażenie na umysły młodego pokolenia, urodzonego w pierwszym dziesięcioleciu po powstaniu, a wchodzącego w życie w dziewiątym lat dziesiątku zeszłego wieku. Stały się wyznaniem wiary znacznego odłamu tego pokolenia, wskazały tym, co zajmowali różne posterunki, kierunek ich pracy. Ci z nich, co dziś jeszcze stoją przy warsztatach pracy umysłowej lub też w życiu praktycznym, wspominają z rozrzewnieniem te czasy, gdy z kart Głosu czerpali wiarę w przyszłość narodu, gdy na kartach tych znajdowali wskazania, jak żyć i trwać przy „wielkich ideach”.
Dla nas jest rzeczą niezwykle interesującą i pouczającą zapoznanie się z procesem rodzenia się i kształtowania tych idei, które później miały się rozwinąć do rozmiarów takich, że dały nową szkołę myśli politycznej w Polsce.
Pierwszy artykuł w Glosie (1890) nosił tytuł Idea w poniewierce, podpis — R. Skrzycki.
Obrazek posiedzeń redakcyjnych dał M. Bohusz w felietonie Bez obłudy, Nr 12. 1896: „W czwartek około godziny 7-ej wieczorem każdy z nas podąża na ul. Świętokrzyską… Rozpoczyna się czytanie ważniejszych listów do redakcji, ocena artykułów przeznaczonych do przyszłego numeru, rozprawy i spory, przechodzące zazwyczaj w jeden chór głosów zgodnych i pewnych; w chórze tym 'interesy warstw odrębnych' odzywają się cieniutkim dyszkantem, „'podporządkowanie' zaś rozlega się wspaniałym głosem. Nie potrzebuję dodawać, że jako 'burzyciele najdroższych ideałów' patrzymy wszyscy z podełba, zegarki nosimy bez łańcuszków (żadnych łańcuszków) i mamy choć po jednej podeszwie nadpsutej ... Po parogodzinnej pracy następuje chwila odpoczynku; pokrzepiamy się wówczas herbatą z sucharkami — doprawdy herbatą. Rozmowa staje się bardziej pewną; sprawy i troski osobiste występują swobodniej. Wydawca oznajmia nam, że z przykrością szczere złoto naszych myśli i uczuć coraz częściej oddawać musi za srebro i papiery abonentów. Sekretarz naszej redakcji autor aforyzmu o dwóch cywilizacjach, rozrzewniony tym sięga po butelkę z rumem, widzi on w niej jasny dowód odrębności pańskiej kultury. Sąsiad jego znany (z dowcipu) ekonomista, znajduje, że tylko o harmonijnym zespoleniu może tu być mowa, gdyż cywilizacja pańska nadzwyczaj przyjaźnie wita ów wyrób jamajskich chłopów. Inny znów towarzysz, inżynier z powołania, myśli o budowie trwałych, żelaznych mostów zgody społecznej... Krytyk artystyczny wyraża obawę, że imię Melpomeny kmiotkowie nasi wymawiać pewno zechcą w sposób bardziej słowiański. Kolega Kmicic mówi o potrzebie ratowania ziemi. Sobowtór mój opowiada sąsiadowi o swoim ostatnim 'śnie proroczym i niezwykłym'… Doktor N. spogląda na niego ze współczuciem, jak na żywy przykład swej 'fizjologii cierpień'. Najmłodszy z naszych towarzyszów, ale już 'okropny polityk', przekonywa kogoś o niezbędności sojuszu z Anglią”.
O Popławskim i Glosie pisali: Z. Wasilewski — Szkic wizerunku w wydaniu Pism politycznych, Kraków—Warszawa 1910; Józef Hłasko — przedmowa do Szkiców literackich i naukowych J. L. Popławskiego, Warszawa 19,10; tenże — W redakcji Głosu (wspomnienia z r. 1887—1898) drukowane w Gazecie Warszawskiej, 24. IX. 1936; Wiktor G. — J. L. Popławski w latach 1887—1894, .Ateneum polskie, kwiecień, rok 1908; B. Lutomski — Dwudziestolecie Jana Popławskiego, Przegląd Narodowy, luty 1908.
W redakcji Głosu.
J. L. Popławski, Szkice literackie i naukowe, str. 87.
Szkice literackie ..., str. 106.
Stanisław Kozicki Historia Ligi Narodowej
(Na podstawie wydania: „Myśl Polska”, Londyn 1964) Strona 6 z 6