4b. MEDYTACJA - Bartymeusz: odzyskana godność
Ewangelia św. Marka (10, 46-52)
Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!». Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!». Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?». Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Odrzucony płaszcz, czyli odzyskana godność wśród pyłu drogi i sprzeciwu tłumu
Wyobraź sobie tę scenę. Zobacz drogę, przy której siedzi niewidomy Bartymeusz. Zauważ tłum idący z Jezusem. Zwróć uwagę na ciężki los żebraka, który jest niezdolny do pracy, bez nadziei na wyleczenie, w swym kalectwie zepchnięty na margines wspólnoty. Gdy słyszy, że Jezus nadchodzi, zaczyna głośno wołać o miłosierdzie: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”.
Zatrzymajmy się nad stanem tego człowieka przed uzdrowieniem. Nie był ślepy od urodzenia, ale jest człowiekiem, który utracił światło. Święty Augustyn w jednym ze swych pism tłumaczy, że: „Bartymeusz syn Tymeusza był człowiekiem, który popadł w nędzę z bardzo wielkiego dobrobytu, a jego stan biedy musiał być powszechnie znany, publiczny, ponieważ nie tylko był ślepcem, ale także żebrakiem, który siedział przy drodze” (De consensu evangelistarum 2, 65, 125: PL 34, 1138). Ta interpretacja, mówiąca, że Bartymeusz był osobą „bardzo zamożną”, która popadła w biedę, zachęca nas do zauważenia, że istnieją bogactwa niematerialne, cenne dla naszego życia, które możemy utracić.
W tej perspektywie Bartymeusz staje się przedstawicielem osób, których światło wiary osłabło, oddaliły się od Boga, już nie uważają, że jest On ważny w ich życiu. Postać niewidomego żebraka może być obrazem osób, które utraciły wielkie bogactwo czy wzniosłą godność, lub takich ludzi, którzy stracili z oczu właściwy kierunek życia i stali się, często nieświadomie, jednostkami żebrzącymi o sens swojej egzystencji.
Ślepy Bartymeusz siedzi przy drodze. Siedzenie jest obrazem rezygnacji z życia, zdania się na litość innych, aby ktoś obok mnie przejął odpowiedzialność za moje życie. To wyraz braku wiary, że w życiu może się jeszcze cokolwiek zmienić. To trwanie w jakimś wewnętrznym uśpieniu.
Nieraz taka stagnacja może być spowodowana lękiem. Nie chcemy patrzeć na coś, czego się obawiamy, co będzie budziło przykre wspomnienia. Nie chcemy patrzeć na tych, którzy nas głęboko zranili. Zamknięte oczy mogą pokazywać, że nosimy w sobie urazy, których nie przebaczyliśmy, z którymi się nie pogodziliśmy.
Możemy być zaślepieni jakąś żądzą albo nienawiścią do tego stopnia, że nie chcemy widzieć w życiu nikogo z ludzi, a nawet Boga. Grzechy zasłaniają nam jasny obraz Boga i nie pozwalają nam zobaczyć siebie w prawdzie. Ostatecznie prowadzi to do samotności, bo odrzucamy Boga i innych.
Bartymeusz siedzi przy drodze i żebrze. Patrząc na tę scenę w sposób duchowy, moglibyśmy powiedzieć o nas samych, że zamiast radośnie korzystać z Bożej miłości, siadamy nieraz przy drogach bezbożnego świata i żebrzemy... Co to w praktyce oznacza? To walka o ochłapy miłości, ochłapy poczucia bycia razem, namiastki chwilowego zadowolenia, które i tak nie jest w stanie zaspokoić głębi serca. Być może wiele godzin (może o wiele za dużo) przesiadujemy przed telewizorami, buszujemy w sieci, by znaleźć to, czego nam brakuje do szczęścia... Szukamy i nie znajdujemy. Może żebrzemy w kontaktach z innymi ludźmi i za odrobinę uznania potrafimy wypierać się swoich poglądów. Może z lęku przed reakcją grupy nie przyznajemy się do wiary.
Bartymeusz jest człowiekiem, który utracił światło i jest tego świadom, ale nie stracił nadziei. Kiedy słyszy, że Mistrz przechodzi obok niego, woła wytrwale: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”. Bartymeusz jest człowiekiem, który rozpoznaje swoją biedę i woła do Pana, ufając, że zostanie uzdrowiony.
Zwróćmy uwagę na ludzi idących blisko Jezusa, którzy uciszali krzyczącego ślepca. Uczniowie mogli postrzegać ostatnią podróż Jezusa do Jerozolimy jako królewski pochód, stąd zakłócanie jego przebiegu mogło być uważane za zuchwałą zniewagę. Może nie rozumieli, że zatrzymanie się z powodu niewidomego żebraka należało do istoty królestwa Jezusa. Może ci idący z Jezusem uznali, że „przypadek” Bartymeusza nie jest wart uwagi Jezusa. W tej scenie Jezus potwierdza, że Bóg Ojciec w swoim Synu z wielką miłością szuka każdej zagubionej owcy. W Biblii nie ma przypadków. Nie jest kwestią przypadku, że Jezus przechodził właśnie tą drogą, przy której siedział Bartymeusz. Przez sam ten fakt pokazuje, że żaden los człowieka nie jest Mu obojętny.
A ja? Jak ja reaguję na trudne sytuacje - własne i bliźnich? Ile osób uznałem w życiu za przypadki beznadziejne i nic im nie zaoferowałem? Uznałem, że nie ma sposobu, aby na nowo żyli zgodnie z własną godnością? Może ani jednym słowem nie wspomniałem o Jezusie jako o potężnym Panu, miłosiernym Zbawicielu?
Może samego siebie traktowałem jako przypadek beznadziejny? Może poddawałem się smutkowi? Może pogrążając się w rozpaczy, marnowałem swoje życie?
Wytrwałe wołanie niewidomego Bartymeusza - pomimo sprzeciwu tłumu - podpowiada także, że przyjdą chwile, w których trzeba płynąć pod prąd pragnień, potrzeb czy oczekiwań osób najbliższych.
Gdy Jezus pozwala żebrakowi zbliżyć się do siebie, Bartymeusz zrzuca z siebie płaszcz, zrywa się i przychodzi do Jezusa. Tym płaszczem przykrywał się, gdy było mu zimno, mógł go rozpościerać przed sobą w celu zbierania datków. Płaszcz był prawdopodobnie całym jego dobytkiem. A tu Bartymeusz odrzuca swój płaszcz! Dlaczego? Bo chce szybko iść do Jezusa. Jak wielu z nas idzie do Jezusa powolutku? Może dlatego, że nie odrzuciliśmy swoich „płaszczy”? Może to jest grzech? Może to niewłaściwe podejście do życia? Nienawiść lub żal? Może to sytuacja grzechu, która jest w naszym życiu?
Gest Bartymeusza może nam pomóc wypuścić z rąk to, co do tej pory było dla nas cenne, abyśmy mogli otrzymać to, co najcenniejsze. Jedzenie i pieniądze nie zaspokajały jego największego głodu. Nie chciał więcej gromadzić pod swoim płaszczem i udawać, że poradzi sobie z organizacją własnej przyszłości. Porzuca to wszystko dla zaspokojenia najgłębszych pragnień. Zobacz tę najprawdopodobniej brudną, zakurzoną szmatę, na której leżą jakieś skromne datki... Nikt z nas, kto wie, że można żyć lepiej, nie chciałby nawet na minutę znaleźć się w takiej sytuacji. Jest ona wbrew naszemu poczuciu godności. Gest zrzucenia z siebie płaszcza może wskazywać, że Bartymeusz zostawił za sobą „stare życie”. Do tej pory płaszcz był jego „domem”, osłoną za którą mógł się ukryć, osłonić swoją biedę. Teraz jednak żebrak zdecydowanie wybiera nowy dom.
Pomyśl o zachowaniu Zbawiciela: jak On zareagował? Przystanął i polecił przyprowadzić do siebie żebraka. Jezus nie był nieczuły wobec ludzkiego cierpienia jak ci, którzy byli blisko Niego i szli za Nim. Jezus widział, że ma przed sobą ślepego, a jednak zapytał go: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. Czego tak naprawdę oczekujesz? Zadając to pytanie, Jezus chce sprawdzić, czy ślepy widzi, to znaczy, czy dostrzega swoją ślepotę, swoją ciemność i czy potrafi się do nich przyznać. Jezus przywraca mu wzrok.
W przeżywanym z wiarą spotkaniu z Chrystusem Bartymeusz odzyskuje utracone światło, a wraz z nim pełnię swej godności: staje na nogi i podejmuje pielgrzymkę, która od tej pory ma przewodnika - Jezusa - i drogę, tę samą, którą idzie Jezus. Ewangelista nie powie nam o Bartymeuszu już nic więcej, ale w nim pokazuje nam, kim jest uczeń: to ten, który ze światłem wiary „idzie drogą za Jezusem”.
Kończąc tę medytację, wzbudź w sobie pragnienie takiej wiary, która nie poddaje się opiniom innych. Pomyśl jeszcze raz o wierze tego człowieka. Medytuj jego odważne zachowanie. On wołał tym głośniej, im większą miał świadomość swej biedy, sponiewieranej godności, zmarnowanego życia z powodu ślepoty. Pomyśl, jak wiara zmieniła styl życia Bartymeusza. Kiedyś ślepiec - teraz widzący; kiedyś żebrak - teraz kroczący za Jezusem. Odzyskał wzrok i idąc za Jezusem, jest jego żywym świadkiem. Odzyskaną godność realizuje we wspólnocie. W świecie, w którym żyjemy, tak wiele osób potrzebuje nowej ewangelizacji, czyli nowego spotkania z Jezusem Chrystusem, Synem Bożym.
Niech historia Bartymeusza pobudza nas do wychodzenia do ludzi znajdujących się na peryferiach wiary. Módlmy się, abyśmy byli głosem Jezusa, który zachęca do zbliżenia się do Niego. Niech spotkanie z Jezusem, który może ponownie otworzyć ich oczy i wskazać im drogę, zmieni kierunek ich życia, skłoni ich do odrzucenia tego, co jest tylko namiastką szczęścia. I dla nas niech będzie motywacją, abyśmy, odrzucając „Bartymeuszowy płaszcz”, „przyoblekli się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczyli się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” (por. Rz 13, 14).
Ks. Sebastian Adamczyk (Włocławek)
Cz@t ze Słowem!
MEDYTACJA IVb, styczeń 2014
__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________
W drodze na XXXI Światowy Dzień Młodzieży - KRAKÓW 2016
www.kdm.org.pl, www.krakow2016.com