Pewna pomoc w doświadczeniach!!!
Wiecie, że sama wiedza nie wystarcza, aby poznawać Pana, i często potrzebujemy objawienia, aby móc zrozumieć Słowo Boże. Tak właśnie było ze mną, wiedziałem o wielu sprawach, ale bez objawienia BYŁY ONE MARTWE.
Wiele razy czytałem werset za wersetem, i znam niektóre na pamięć, ale to jest bez znaczenia, jest to bezużyteczne, jeżeli Żywe Słowo nie zostanie nam objawione, jeśli nie ożyje w naszych sercach.
Jakiś czas temu bardzo mnie dotknęło Słowo Boże. I zacząłem się zastanawiać…
Jezus powiedział: ”Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, i niech weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną” (Mat. 16;24)
Każdy wierzący powinien zadecydować z własnej, nieprzymuszonej woli, że będzie brać i nosić swój krzyż codziennie. Musi obliczyć koszt, zaprzeć się samego siebie i naśladować Jezusa każdego dnia.
Co jest naszym krzyżem? Każdy z nas niesie inny krzyż. Nie raz było, o tym już mówione, ale chciałbym powiedzieć coś na temat krzyża:
Kiedy każdego dnia mamy przed sobą ukrzyżowanego Jezusa, krzyż może być słodyczą i radością w naszym życiu.
„Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie.” (Mat.11;30)
Trudno jest przyjąć SWÓJ krzyż. Bywa, że mówimy - Boże dajesz mi tak ciężki i niewygodny krzyż. Gdybyś mi dał inny krzyż, dałbym sobie radę.
W odpowiedzi mam dwie historie:
1). Przyszedł do Boga człowiek ze swoim krzyżem, i mówi, że ma tak ciężki i niewygodny krzyż. Prosił Boga, aby ten zmienił mu jego krzyż. Bóg zgodził się, pozwolił aby człowiek z pośród wielu krzyży wybrał sobie inny. Człowiek przymierzył, wybrał, podziękował i poszedł. Po jakimś czasie jednak znowu wrócił prosząc o zmianę krzyża. Bóg ponownie się zgodził. Historia powtarzała się wiele razy i za każdym razem człowiek wychodził od Boga z nowym krzyżem. Kiedy "sprawdził" już prawie wszystkie krzyże - został jeden jedyny. Przymierzył go i nagle poczuł, że to jest ten jedyny. Bóg pokiwał mu głową twierdząco - TO JEST WŁAŚNIE TEN KRZYŻ, Z KTÓRYM PRZYSZEDŁEŚ DO MNIE PO RAZ PIERWSZY.
2). Szło ścieżką wielu ludzi. Każdy miał na ramionach swój krzyż. Krzyże były różne, małe i duże. Kiedy pewien człowiek się zmęczył, stwierdził, że jego krzyż jest nie wygodny - zbyt długi. Pomyślał, że go skróci, i tak zrobił. Szedł dalej, było już mu wygodniej, nie potykał się i właściwie mógłby tak iść przez całe swoje życie. I tu rozczarowanie - koniec drogi, ogromna przepaść. Idący z nim ludzie, kładąc swój krzyż, przechodzili po nim na drugą stronę przepaści. Mieli różnej długości krzyże, ale przechodząc, każdy po swoim, mogli bezpiecznie przejść. Okazało się, że ów człowiek nie przejdzie na drugą stronę - jego krzyż był za krótki o ten obcięty kawałek.
Czy i my, nie przycinamy swojego krzyża próbując ułatwiać sobie w życiu? Czy w trudnościach jakie przychodzą, ufamy Panu, czy raczej załatwiamy sprawy po naszemu?
Ludzie uważają, że krzyż to trudności, słabości i ograniczenia. Tak jednak nie jest. Krzyż to coś, co bierzemy na siebie i przez co przechodzimy, kiedy zapieramy się samych siebie. Krzyż jest dobrowolnym wyborem każdego człowieka.
Dla nas krzyż NIE jest zniszczeniem, ale uwielbieniem, oślepiającym objawieniem miłości Boga do nas, zwycięstwem nad złem i grzechem; krzyż Jezusa jest drogą do zmartwychwstania i do życia.
Jezus mówi: "Chcę, byś zaparł się samego siebie i wziął swój krzyż, jaki ci daję, kierując krokami twojego życia w sposób, jaki zaplanowałem.
A czyniąc to bez przerwy trwaj w naśladowaniu Mnie, przez Moje życie i Moje Słowo, mieszkające w tobie. Nie zaprzestawaj naśladować Mnie".
Siła duchowa musi przezwyciężyć nasze uczucia nad wolą.
Każe swojemu ciału rano wstać i ono wstaje, by pójść do pracy.
Mówię: "Nie będę jadł dzisiaj tych słodyczy" i moja wola ma taką siłę, że nie jem ich. Mówię: "Wypocznę tyle, ile trzeba" i w Panu poprzez Słowo moja wola otrzymuje taką siłę, że zdobywam się na właściwy odpoczynek.
Mówię sobie: "Mógłbym się martwić. Mógłbym przeżywać pokusy. Ale ja nie będę tego robić" - i przez Jezusa Chrystusa i Jego Słowo, mieszkające we mnie, nie robię tego!!! Wiem, że nie jest to łatwe, i często przy tym upadamy, ale uczymy się tego przez całe nasze życie, a odmawianie sobie pewnych rzeczy rozwija mięśnie duchowe.
I kiedy stajesz twarzą w twarz przeciwko szatanowi, siłom demonicznym i wszelkim zasadzkom, pokusom, pochodzącym z ciała, doświadczasz nowego zwycięstwa. Stwierdzasz, że jesteś spokojny i odprężony. Masz pokój. Kierujesz się motywami miłości. Czujesz w sobie łagodność. A jeśli zawiedziesz, jesteś natychmiast gotowy zdobyć się na szczerość i wyznać to. Nie ma wielkiego problemu, ponieważ załatwisz to i idziesz dalej.
Najpiękniejszą rzeczą w tym wszystkim jest to, że postępując tak, jesteś "lepszy niż mocny, lepszy od zdobywcy grodu".
„Więcej wart jest cierpliwy niż bohater, a ten kto opanowuje siebie samego, więcej znaczy, niż zdobywca miasta.” (Przyp. 16, 32).
Możesz panować nad szatanem, demonami, okolicznościami, nad ciałem i rzeczami tajemnymi i niewidzialnymi, ponieważ wewnątrz posiadasz Chrystusa. Posiadasz zdrową naukę, która jest prawdziwa i skuteczna przez wiarę.
Posiadasz przemieniony charakter, ponieważ Duch Święty tworzy w tobie autentyczną miłość Bożą, w której możesz odpoczywać.
Całe życie Jezusa jest dla nas wzorem do naśladowania, a więc Bóg także poprzez cierpienie tuż przed śmiercią naszego Pana, chciał nas czegoś nauczyć...
...Biczowanie osłabiło Jezusa tak bardzo, że nie był On w stanie nieść własnego krzyża i potrzebował pomocy. Pomógł mu człowiek, który nie miał nic wspólnego z Jezusem.
A ponieważ jego synowie są wymienieni po imieniu w Ewangelii Marka, najprawdopodobniej byli znani chrześcijanom, do których kierowana była Ewangelia. Może przyjęli oni wiarę, a może, sam Szymon Cyrenejczyk uwierzył, że Jezus jest Mesjaszem i Synem Boga.
Biblia mówi, że Szymon został zmuszony, aby pomóc nieść krzyż Panu Jezusowi.
„I zmusili niejakiego Szymona Cyrenejczyka, ojca Aleksandra i Rufa, który szedł z pola i przechodził mimo, aby niósł krzyż Jego.” (Mk. 15;21) (Mat. 27;32)
Szymon, szedł z pola (przechodził obok niosącego krzyż, Jezusa) pewnie był zmęczony i chciał jak najszybciej wrócić do domu, żeby odpocząć po ciężkiej pracy (Łuk. 23;26)
nie chciał nieść czyjegoś krzyża, ale pod przymusem żołnierzy, pomógł Jezusowi.
Wierzę, że Szymon nawrócił się do Pana, po spotkaniu z Nim, w tych trudnych okolicznościach.
Bóg nie daje nam doświadczeń, aby było nam ciężko w życiu. On nas doświadcza, żeby nas sprawdzić, wypróbować naszą wiarę, tak jak np. Abrahama.
„Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną!” (PS. 139;23-24)
Pan pomaga nam w próbach i doświadczeniach, jeśli szukamy Go i pragniemy Go słuchać.
„Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście mogli je znieść.” (I Kor. 10;13)
Zobaczyłem, że Jezus potrzebował pomocy w bardzo trudnej sytuacji, kiedy nie miał już siły nieść swojego krzyża. Sam Jezus!!! Nasz Pan potrzebował pomocy!!!
Jezus pokazał nam, że nawet najsilniejsi chrześcijanie potrzebują wsparcia od Boga i innych ludzi.
Czy w naszym życiu były chwile kryzysu, kiedy sami nie dawaliśmy sobie rady? Kiedy potrzebowaliśmy wsparcia? Kiedy nasz krzyż stawał się za ciężki?
Ja jeszcze krótko żyję, i mało wiem… jednak zawsze, kiedy jest mi ciężko mam wsparcie w Panu!!! On pomaga mi nieść mój krzyż!!! Dodaje mi otuchy, a Jego Słowa są dla mnie siłą! Przy Nim mój krzyż staje się lżejszy!!!
Bóg mówi do nas w Liście do Hebrajczyków: „A że sam przeszedł przez cierpienie i próby, może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą.” (Hebr. 2;18)
Jezus chce nam pomóc, tylko czy my tej pomocy chcemy?
Duch Święty mi pokazał, że powierzchownie wiele razy chciałem pomocy, ale w głębi serca pragnąłem coś sobie zostawić ze starego życia…. Wyznałem to Panu, i teraz On pomaga mi w walce!!! Dziękuję Bogu, że mnie uczy i wyciąga na światło moje ukryte myśli i pragnienia.
Znalazłem pewną opowieść….
Ślady na piasku.
Pewnego dnia śniło mi się, że spacerowałem plażą z Panem, a na ciemnym niebie rozbłyskiwały sceny z mego życia. Po każdej z nich na piasku pojawiały się dwie pary stóp: jedne należały do mnie, a drugie do Pana. Kiedy błysnęła przede mną ostatnia scena, spojrzałem znowu za siebie. Nie zauważyłem śladów stóp Pana. Uświadomiłem sobie, że był to najgorszy i najsmutniejszy czas w moim życiu. Nigdy nie mogłem o nim zapomnieć. „Panie - rzekłem - kiedy postanowiłem iść za Tobą, powiedziałeś mi, że zawsze będziesz przy mnie. Jednak w najtrudniejszych chwilach mojego życia na piasku widniały ślady tylko jednych stóp. Panie, dlaczego, gdy najbardziej Cię potrzebuję, Ty mnie zostawiasz?”.
„Moje drogie dziecko - wyszeptał Bóg - kocham cię i nigdy cię nie opuszczę, nigdy i nigdzie w chwilach prób i doświadczeń. Gdy widziałeś ślady tylko jednych stóp to znak, że cię niosłem”.
Piękna historia i jaka prawdziwa!
Kiedy jesteśmy doświadczani, możemy być pewni, że Pan nas nie opuści- że zawsze chętnie nam pomoże!!! A jeśli tego nie robi, to ma w tym swój cel, i chce nas czegoś nauczyć i pokazać nam nasze życie, z Jego perspektywy. Przyjmijmy z pokorą próby, i z wiarą przez nie przejdźmy- tak jak Job!
Ale nie tylko Bóg jest naszą pomocą w ciężkich chwilach. Paweł napisał do Galicjan: „Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony. Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy…”
(Gal. 6;1-2)
„A my, którzy jesteśmy mocni, winniśmy wziąć na siebie ułomności słabych, a nie mieć upodobania w sobie samych.” (Rz. 15;1)
Mamy się wspierać zawsze, gdy jest to potrzebne. To jest także wolą Bożą dla naszego życia... nie tylko razem się cieszyć i uwielbiać Pana, ale i razem płakać, i prosić Boga w modlitwach, kiedy jest źle!
Uważam, że każdy z nas potrzebuje wsparcia, tak jak nasz Pan, gdy niósł krzyż za nas wszystkich. Choć może się do tego nie przyznajemy przed innymi i samym sobą…
Uważałem się za silnego duchowo chrześcijanina, któremu wystarcza Bóg, a Duch mi objawił, że jeszcze bardzo długa droga przede mną, dużo prób i doświadczeń muszę przejść, aby stać się naprawdę silnym.
Każdego dnia mamy iść na krzyż, aby stary człowiek, stara natura, nie panowała w naszym życiu. Ale jak to Paweł powiedział:
„Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele, jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie.” (Gal. 2;20)
Dziękuję Bogu, że jesteście dla mnie pomocą, że mogę do was przyjść, kiedy jest dobrze i kiedy jest źle. I mam nadzieję, że kiedyś ja będę mógł wspierać was.
Chwała za wszystko Bogu!!!
Mam na koniec świadectwo: To jest moim osobistym objawieniem od Pana!!!
Paweł powiedział, że moc Boża objawia się w słabościach- nie rozumiałem tego, ponieważ moje słabości brały górę nad moim życiem.
Zastanawiałem się, co jest nie tak, dlaczego w moim życiu nie widzę mocy Bożej??? Przecież Bóg nie kłamie, Jego Słowa są PRAWDĄ!!! Słowo Boże jest żywe, i Duch Święty pokazał mi, że przez wiarę Bogu, On używa moich słabości, na swoją chwałę!!!
Jeszcze 2 lata temu nie byłem wstanie stanąć przed ludźmi, zawstydzało mnie nawet spojrzenie kilku osób na raz. A teraz Pan dał mi siłę i odwagę i już nie mam takiego lęku. Jezus leczy moją duszę, sprawia, że staję się odważniejszy.
Strach nie może panować w naszym życiu!!! Jeśli Pan jest przy nas!!!
Nie mówię, że Pan działa natychmiast- często Duch mówi mi: „cierpliwości Pawle”, „wszystko w swoim czasie”, „nie usunę wszystkich twoich wad na raz, ale po kolei”