Alchemia wampiryzmu
Ma na imię Alucard i jest wampirem. Można tak powiedzieć, mniej - więcej, albo równie dobrze określić go mianem demona czy też kamienia filozoficznego. ...A, tak! Niemniej taki etap interpretacji postaci, choć nie jest bynajmniej punktem dojścia, nie może też służyć za wstęp. Dlatego więc, mając w pamięci incipit będący parafrazą słów, jakie otwierają jedną z powieści Anne Rice, warto cofnąć się do początku interesującej nas historii. Co zaś znaczy mówienie ab ovo? Po pierwsze, można sięgać do filozofów starożytnej Grecji. Ich uwadze nie umknął żaden chyba problem, a nawet jeśli jakiś przedmiot nie istniał w owych czasach, kontynuatorzy w następnych wiekach już zadbali o ciągłość, która pozwala nam dziś na przykład na interpretowanie Internetu w kategoriach platońskich. Brzmi to może nadto cynicznie, kojarzy się nieładnie z hasłem „anything goes”, albo zasadą „tout se tiens”. Sokratesa i Arystotelesa zostawmy więc w spokoju, pozostaje nam bowiem „po drugie”. Oto można rozpocząć od Adama i Ewy.
W ten czas ja się poczęła,
Gdy Ewa jebłko ruszyła;
Adamowi jebłka dała,
A ja w onem jebłku była.
Śmierć, voilà; tu wręcz we własnej osobie. „Wszyscy ludzie są śmiertelni” występuje w logice i filozofii nauki jako exemplum wykorzystywane równie chętnie, jak „kawaler to mężczyzna nieżonaty” lub „snow is white”. Tak jak w wymienionych dyscyplinach nacisk kładziono na wskazywanie sytuacji wątpliwych, szukanie kryteriów formalnej prawdziwości podobnych stwierdzeń, tak żywioł ludzki od tysiącleci już spontanicznie i implicytnie starał się zakwestionować „hipotezę” o śmiertelności. Najbliżej rzeczywistego sukcesu jest chyba formuła non omnis moriar, czy jednak ów fakt może mieć wpływ na dobre samopoczucie osobowości - świadomości zapamiętanej jako Horacy? Pytanie jest retoryczne, i postawione jedynie dla ukazania potrzeby - lub też chęci - zyskania bardziej dosłownego, fizycznego życia wiecznego. Co jednak z religią? Żaden z wielkich systemów - ani judaizm, ani chrześcijaństwo, ani islam, buddyzm czy hinduizm - nie waloryzują ziemskiej pielgrzymki duszy ludzkiej na tyle, by zachęcać wędrowca - wyznawcę do przedłużenia prawa pobytu, starań o „zieloną kartę”. Wręcz odwrotnie - najważniejsze jest to, co czeka za progiem śmierci, tak więc usiłowania mające uczynić z człowieka stałego, choć nielegalnego emigranta należy uznać za herezję albo uzurpatorstwo wobec boskich praw, w najlepszym razie, za zabiegi niezrozumiałe albo bezcelowe. Nie oznacza to, że w dalszej części mojego szkicu obędzie się bez odwołań religijnych - przeciwnie! Teraz jednak pora doprecyzować, jaki rodzaj nieśmiertelności wymyka się poczynionym dotąd zastrzeżeniom: oczywiście jest nim egzystencja wampira. To dość paradoksalne, a przynajmniej niejednoznaczne. Wampir to wszak potwór, który powstaje z martwych i by trwać - w świetle ludowych wierzeń sprzed wieków najadekwatniej byłoby tu mówić o bezświadomej wegetacji - musi pić krew, najchętniej ludzką. Czy bycie cuchnącym stęchlizną (jeśli nie zgnilizną), nawet niekoniecznie bezmyślnym żywym trupem, za którym, jak chcą dalsze tradycyjne wyobrażenia, goni mniej lub bardziej predestynowana do takich zadań chmara pogromców uzbrojonych w krucyfiksy, wodę święconą, drewniane kołki i pochodnie, czy taka kondycja może być godna pożądania, jeśli śmiertelnik ma w perspektywie nirwanę, Tokoyo-no kuni, Walhallę albo - by pozostać w naszym kręgu kulturowym - zbawienie? Odpowiedź byłaby oczywista, gdyby - również w tradycji - nie istniała druga strona medalu. Współczesna koncepcja wampiryzmu bazuje na obrazach pochodzących z literatury dziewiętnastowiecznej, a wśród fundujących ją utworów, do najważniejszych należą Wampir Polidoriego, Carmilla Le Fanu oraz Dracula Stokera. Ich eponimiczni protagoniści za sprawą swych mocy erotycznych oraz niekonwencjonalnego zachowania byli burzycielami wiktoriańskiego porządku moralnego, byli niebezpiecznymi Innymi. Wywoływanie przez samą ich potworność przerażenia odbiorców zdaje się być kwestią drugorzędną. Te same jakości przyczyniły się po latach do swoistej rehabilitacji postaci tych wampirów, oraz do wykreowania takich, które od początku postrzegane byłyby pozytywnie - tu wystarczy wymienić filmy: Zagadka nieśmiertelności, Wywiad z wampirem, popularne powieści Anne Rice czy Chelsea Quinn Yarbro, nie wspominając już o skierowanym do dzieci cyklu Wampirek. Obdarzając swe wampiry odpowiednimi cechami, a także stosując określone zabiegi literackie (np. czyniąc wampiry, a nie ich pogromców czy ofiary, postaciami ogniskującymi), dowiodły one, iż wampiry nie muszą być bezmyślnymi zabójcami, kierującymi się jedynie nieodpartą żądzą krwi.
Tak jak wampir mógł stać się sympatyczny (należy pamiętać o łacińskiej etymologii tego słowa!) i przejawiać ludzkie uczucia, zmienił się też człowiek: bohater opowieści oraz czytelnik pozazdrościł wampirowi jego nadnaturalnych przymiotów, pośród których najważniejszym wydaje się nieśmiertelność. Czy żadna z religii rezerwujących nieśmiertelność dla duszy nie zdołała zwalczyć ludzkiego strachu przed śmiercią fizyczną? Zapewne nie u wszystkich.
Po tym przydługim wstępie, pora wreszcie zajrzeć do Hellsinga. Zazwyczaj miejscem akcji mang i anime jest bądź Japonia, bądź jakaś odrealniona baśniowa kraina, tymczasem Hellsing rozgrywa się w Wielkiej Brytanii. Europejska rzeczywistość oraz odniesienia kulturowe są potraktowane ze sporą dezynwolturą. Dzięki temu zyskujemy pierwszy trop: mimo bezsprzecznej emancypacji cywilizacyjnej „reszty świata”, wampiryzm pozostał mocno osadzony w optyce europejskiej, w najlepszym zaś razie - euroatlantyckiej.
Jak wiadomo z Hellsinga (ale co dla porządku wywodu warto powtórzyć), na świecie, zasadniczo poza wiedzą szarych obywateli, egzystują wampiry, istoty niebezpieczne i nieczyste, bluźniercze - z tych powodów zwane potworami i antychrystami. Ich eksterminacją trudni się Hellsing, tajna organizacja funkcjonująca w strukturach państwowych (i zapewne finansowana ze środków publicznych) oraz kościelnych, wszak brytyjski monarcha jest zarazem zwierzchnikiem Kościoła anglikańskiego. Na czele tego specyficznego zakonu stoi niejako z urzędu (i na prawie dziedziczenia) aktualna głowa rodu wywodzącego się od Stokerowskiego pogromcy Draculi, Abrahama van Helsinga. Na przełomie tysiącleci tą głową jest młoda, wcześnie osierocona nosząca tytuł rycerski sir Integral. Formacja Hellsing jest niezwykle profesjonalna i skuteczna nie tylko dzięki stuletniemu doświadczeniu, ale też za sprawą niezwykłego atutu - posiadania w swych szeregach prawdziwych wampirów jako lojalnych agentów. Są to: również młodziutka i również nieposiadająca rodziny była policjantka, a obecnie wampirzyca, Seras Victoria, oraz ten, za którego sprawą dokonała się jej przemiana, Alucard. Dlaczego wampiry służą ludziom i parają się eksterminacją przedstawicieli własnego gatunku?
W tradycji historii wampirycznych, krwiożerczy bohater wydaje się zwykle być naturalnym żywiołem, kojarzącym się z uderzającym przypadkowo piorunem. W uniwersum mangi Hellsing natomiast także wrogowie są zorganizowani... choć jeśli nadal mówić o sposobach uderzania, w tym przypadku można przywołać działania współczesnych terrorystów, i to nie tylko dlatego, że za główny cel obierają Londyn. Mamy zatem do czynienia z tajną formacją paramilitarną, nazywającą się Millenium.
Od początku lektury odbiorca wie, iż opowieść zakłada możliwość stwarzania sztucznych wampirów zwanych „chip freakami”, albowiem o ich nadnaturalnej egzystencji przesądza właśnie takie urządzenie. Najbliższą analogią wydają się tu sterowniki wszczepiane zwierzoludom na wyspie doktora Moreau z powieści G. H. Wellsa.
Istnienie takich nienaturalnych (nie powstałych na drodze „zwykłej” przemiany człowieka w wampira) dziwolągów jest nie tylko ważną przyczyną trosk Integral Hellsing, ale i wielkiego niezadowolenia Alucarda. Ten ostatni nazywany jest „prawdziwym nieumarłym” (true undead), aczkolwiek dowiadujemy się, iż również i ten bohater poddany został pewnej ingerencji. W niej zawiera się sekret podległości Alucarda wobec ludzi, a precyzyjniej, wobec aktualnej głowy rodu Hellsing. By to wyjaśnić, należy cofnąć się do czasów, gdy po śmierci ojca nastoletnia Integral, wychowywana w przekonaniu, że wampir to najgroźniejszy przeciwnik rodzaju ludzkiego, musi walczyć ze swym występnym wujem o przywództwo organizacji. Richard Hellsing nie wycofałby się, nim nie wyeliminowałby „przeszkody” w dążeniu do władzy, gdyby nie ratunek, jaki owa ludzka przeszkoda - Integral, znalazła w zapomnianych lochach, w których ponad dwie dekady wcześniej Hellsing prowadził badania nad wampirami. Od nieuchronnej śmierci zranioną przez wuja dziewczynkę uratował wówczas wampir obudzony dzięki przypadkowemu strumieniowi jej krwi. Poddał się jej zwierzchnictwu, nazywając ją swą panią, i - choć Integral sama nacisnęła spust - pomógł jej pokonać Richarda. W ten sposób Alucard dołączył, a precyzyjniej, ponownie dołączył do bojowych sił organizacji, oczywiście na dość szczególnych prawach, adekwatnych do wymiaru „obowiązków” i statusu nie tylko podwładnego, ale i obrońcy oraz - tak! - przyjaciela Integral.
Mimo licznych „ekstrawagancji” autora, wampiry w Hellsingu są tradycyjnie odporne na zwykłą broń palną, potrafią sklepiać rany nią zadane, natomiast zgubne jest dla nich srebro (a osobliwie, poświęcone kule), osinowe kołki i wersety biblijne. Nie mogą przekraczać płynącej wody, „rozmnażają” się przez infekowanie swych ofiar, są nadnaturalnie szybkie i silne, mają wyostrzone zmysły, a w najwyższych stopniach zaawansowania zdolne są do telepatycznej ingerencji w umysły nie tylko ludzi, ale i własnych współplemieńców. Owo zaawansowanie nie jest prostym rezultatem doświadczenia zebranego podczas długiej egzystencji; w przypadku głównych sił Millenium, ale także Alucarda, jest ono w mniejszej lub większej mierze osiągnięte dzięki eksperymentalnej ingerencji. To jedna z cech, która czyni Alucarda szczególnie interesującym. Z nieprecyzyjnych napomknień dowiadujemy się, iż prawdopodobnie już od momentu pojmania Alucarda - Draculi przez pierwszego pogromcę i założyciela Hellsinga, potężny wampir był przedmiotem badań mających wspomóc jego naturalne moce (przenikanie przez mury, przywoływanie demonów - pomocników, itp.) i uczynić poddanym organizacji. Kulminacją tych dążeń były prace ojca Integral, sir Arthura, który po ich ukończeniu z nieznanych przyczyn uwięził Alucarda w lochach. Nie wyjaśnia się, czy była to kara za niesubordynację, czy może element strategii głowy rodu, w zamyśle której Alucard miał osiągnąć pełnię swych możliwości dopiero pod wodzą potomka Arthura... który okazał się kobietą.
W sposobie kreacji wampira znajdujemy liczne ciekawe elementy. Alucard siłą woli panuje nad swą formą fizyczną, a strój zdaje się być integralnym fragmentem jego postaci - niszczony np. przez kule, regeneruje się podobnie, jak ciało. Miarą stopnia zaangażowania bohatera tak w walki czy rozmowy są oczy. Ukryte za szkłami ciemnych okularów znamionują obojętność lub lekceważenie przeciwnika, o czym przekonuje nas zaskakująca sekwencja w anime, gdzie w momencie znacznego podniesienia się temperatury rozprawy z Incognito, okulary po prostu znikają. W szczególnych momentach oczy mogą pojawiać się w dowolnym miejscu ciała Alucarda, co sugeruje, że w istocie przez cały czas są wszędzie - w wielu sytuacjach wampir strzela bez mierzenia, nie patrząc w kierunku celu, i nie chybi. Podobnie specyficzne są włosy - im dłuższe, tym u bohatera większa wola walki.
Zdolności Alucarda znacznie przewyższają to, do czego władna jest którakolwiek inna postać z opowieści. Niemożność pokonania czyniłaby go na swój sposób... nudnym, bo jakże ekscytować się perypetiami kogoś takiego - najsilniejszego, nieśmiertelnego, wszechwładnego... Z tego kłopotu wybawia nas nie tylko gmatwająca się fabuła mangi, ale przede wszystkim niejasny status, pour ainsi dire, ontologiczny Alucarda.
Wiekowym, nędznie zrodzon starzec
Przydomek smoka dźwigam w darze.
I za to jestem uwięziony,
Że byłem królem urodzony.
Do stroju Alucarda (a może jego wyposażenia bojowego?) należą rękawiczki zdobne w sigil o kształcie pentagramu okolonego rozmaitymi napisami. Pieczęć ta jest narzędziem kontrolującym moc angażowaną przez bohatera w trakcie poszczególnych walk, w zależności od rangi przeciwnika. Rozumiemy, że protokoły pozwalające na „uwalnianie”, na zdejmowanie blokad dostępu do coraz wyższych poziomów, zostały ustalone przez sir Hellsinga jako część kontraktu wampira z organizacją. W każdym razie, sigil przywołuje na myśl... wywołującego demona Fausta, a wraz z nim, renesansowych alchemików. W Hellsingu Alucard może być postrzegany zarówno jako demon (choć explicite mówi się o nim raczej jako o potworze), jak i kamień filozoficzny, wieńczące opera magna połączenie przeciwieństw. Na wieku trumny, w której wampir sypia, umieszczony jest fragment poetyckiego traktatu alchemicznego - „Jam jest ptak Hermesa, poskromiony zostałem przez pożarcie mych własnych skrzydeł”.
Alchemik musiał być czysty, nieskalany. Wedle pierwszej intuicji zatem Sir Arthur zmuszony był przerwać swe prace z/nad Alucardem i uwięzić go w lochach wtedy, gdy zdecydował się założyć rodzinę i spłodzić potomka - następcę. Jednak niekoniecznie tak było; Arthur Hellsing, jakiego poznajemy w czasach drugiej wojny światowej, wydaje się być bon vivantem niestroniącym od whisky czy uciech cielesnych. Alucard z kolei, biorący w 1944 roku wraz z młodziutkim Walterem udział w misji unieszkodliwienia grupy nazistów pracujących nad sztucznym stwarzaniem wampirów, wygląda niczym nastoletnia dziewczynka. Można to tłumaczyć na dwa sposoby. Po pierwsze, ta aparycja (i uwięzienie w trumnie, póki nie wsączyła się do jej wnętrza krew) jest oznaką niegotowości, niepełności, i niemożności dokończenia dzieła przez Arthura nie dość po temu zdyscyplinowanego. Jednak z opowieści wiemy, iż Alucard zawsze z szacunkiem wyrażał się o „byłym przywódcy”, druga hipoteza wydaje się zatem bardziej prawdopodobna: nieokreśloność czy też dowolność płci wampira jest oczywistym elementem coniunctio oppositorum, obok choćby kondycji bycia jednocześnie żywym i zmarłym. Niemniej, jak wspomniałam, swą pełnię Alucard osiąga dopiero, gdy jego panią zostaje dziewicza Integral (rozumiemy zatem, że jej oryginalne imię jest nieprzypadkowe), co w tym momencie budzi dla odmiany skojarzenie ze średniowieczną damą poskramiającą dzikiego jednorożca... ku jego zgubie.
Wampir, choć jest na tyle potężny, iż nie szkodzi mu słońce, bardzo ceni piękno nocy, a arenie zdarzeń w Hellsingu często przyświeca księżyc w pełni. Choć upodobanie Alucarda jest w obszarze wampirycznych opowieści co najmniej typowe, należy też pamiętać, że alchemiczny Hermes, czyli Merkury, „żywe srebro”, wiązany był ze „srebrnym” księżycem. Inny trop można przywołać za sprawą alchemicznej alegorycznej bajki braci Grimm. Oto biedny student znalazł w lesie zamkniętą butelkę, w której więziony był Merkuriusz. Ulegając namowom ducha, student go uwolnił, lecz ten zaczął mu grozić. Student podstępem zagonił go ponownie do butelki. Wtedy Merkuriusz obiecał młodzieńcowi nagrodę za oswobodzenie. Gdy ten spełnił prośbę, duch dał mu szmatkę. Kiedy student potarł nią siekierę, z którą przyszedł do lasu, zamieniła się ona w srebro, a szczęśliwiec sprzedał ją, opłacił dalsze studia, i został lekarzem - cudotwórcą. Trudno przypuszczać, iż Hirano miał w pamięci tą opowieść, lecz można pokusić się o wskazanie interesujących analogii. Odpowiednikiem pierwszego uwolnienia ducha będzie w Hellsingu wątek pierwszej walki Alucarda (i Waltera) z siłami późniejszego Millenium. Wtedy jednak było jeszcze za wcześnie na sukces; obie strony - wampir i jego pan - nie były gotowe do pełnego i kontrolowanego wykorzystywania mocy demona. Właściwy „kontrakt” sygnuje (swą krwią!) dopiero mała Integral, a nie nosi on - podobnie jak umowa studenta z Merkuriuszem - cech paktu z diabłem, albowiem tak, jak szmatka nie straciła swych właściwości, jak pieniądze nie zmieniły się w łajno, tak Alucard nie zdradził organizacji, której oddał cały swój kunszt. Uwolniony po raz wtóry okazał się lepszy, utemperowany.
To tylko niektóre z intuicji stojących za odbiorem Hellsinga w duchu tradycji europejskiej. Zdają się więc - mimo łatwych do wytropienia nieścisłości - świadczyć o oryginalności japońskiej opowieści i ujętej w niej koncepcji wampiryzmu w sposób paradoksalny, ponieważ z alchemicznej rekwizytorni nie korzysta żadna ze znanych mi fabuł mających za swych bohaterów wampiry. Równie interesujące byłoby przeanalizowanie postaci Alucarda pod kątem kultury samurajskiej i innych aspektów związanych z krajem pochodzenia mangi, a nie z miejscem, w jakim rozgrywa się historia w niej przedstawiona.
Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią, w. 137 - 140.
Spośród powodów, dla których ostatnia z wymienionych pozycji stała się najszerzej spopularyzowana, wspomnę tylko magiczną moc kina, albowiem powieść Stokera miała, pour ainsi dire, szczęście do licznych interesujących ekranizacji.
Ciekawe ujęcie kategorii potworności znajdujemy u Noëla Carrolla w pracy Filozofia horroru albo paradoksy uczuć, przeł. M. Przylipiak, słowo / obraz terytoria, Gdańsk 2004, zwł. rozdz. Definicja emocji.
Także u wspomnianego autora; wystarczy wymienić niedostępne na polskim rynku Coyote.
Mamy też fragmenty włoskie oraz epizod z wyprawą do Brazylii, a nawet małą retrospekcję związaną z Polską.
Zaawansowany w odbiorze fabuły czytelnik dochodzi do momentu, w którym dowiaduje się, iż w uniwersum mangi protoplasta ów miał na imię nie Abraham, lecz Gabriel.
Por. przypis 12.
Versus Hermes (1620), przeł. M. Brykczyński. Za: C.G. Jung, Rebis, przeł. J. Przylipiak, PIW, Warszawa 1989.
One, podobnie jak ciemne okulary, mogą również służyć do ochrony wampira przed nadmiarem doznań zmysłowych, jakie za sprawą ogromnej wrażliwości w sposób nieunikniony byłyby jego udziałem.
Przekład autorki. W cytacie tym ujawnia się też aspekty bluźnierczy wampirycznej natury. Oto Hermes przedstawiany był m.in. jako ouroboros niejako powielający misterium boskiej śmierci ofiarnej - zapładniający, rodzący i pożerający samego siebie, a więc samego siebie stwarzający i zabijający.
Późniejszej organizacji Millenium.
W jednym z odcinków anime widzimy sekwencję sugerującą, iż w przeszłości Alucard buntował się przeciwko Hellsingowi.
Wyjątkiem mogłaby być powieść Hotel Transylvania Chelsea Quinn Yarbro, jednak w niej to wampir, hrabia St. Germain, jest alchemikiem, i to nie „metafizykiem”, a praktycznym producentem klejnotów.