Zrobiłam dziś - zaczęłam wg Górochmury, ale potem poszło zupełnie inaczej, więc podaję przepis. Pasztet jak dla mnie jest pyszny, ale ja LUBIĘ paszet sojowy
Składniki:
250 g soi
200 g pieczarek
1 duża cebula
1 kopiata łyżka mąki z amarantusa (na lepszą puchatość)
1 białko (ja dałam dwa ale bardzo małe, więc chyba jedno)
przyprawy: ziele angielskie, listek laurowy, gałka muszk., mielony kminek bułgarski (ok, wiem, że w każdym domu jest bułgarski kminek, ale piszę dokładnie, co ja dałam), lubczyk, oregano, sól cebulowo - lubczykowa, czosnek - tu niech każdy modyfikuje wedle swojego gustu.
Sposób przygotowania:
Soję namoczyć na noc, gotować około 3 godzin z listkiem laurowym i 2 ziarenkami ziela angielskiego. posolić dopiero pod koniec gotowania (ja posoliłam solą cebulowo - lubczykową). Odcedzić, wystudzić, przepuscić przez maszynkę do mielenia.
Pieczarki pokroić w co się chce, cebulę też, dusić na patelni ewentualnie przetartej oliwą. Sypnąć ciutkę soli do tego duszenia, to puszczą sok i nie będą przywierać do patelni błagając o kapkę tłuszczu... Następnie przepuścić przez maszynkę razem z dwoma zębami czosnku. Dodać białko, mąkę i pozostałe przyprawy. I tu sugestia - myślę, że można dodawać różne inne smaki - paprykę duszoną albo odparowany sos pomidorowy, co tam komu przyjdzie do głowy. Będę próbować, to najwyżej dopiszę.
Wymieszać porządnie, wywalić do foremki. Piekarnik nagrzać do 180 - 200 stopni i piec, aż będzie rumiany (pasztet nie piekarnik). Mnie to zajęło równo godzinę przy termoobiegu i 200 stopniach.
Ja, żeby nie smarować masłem, wsadziłam do foremki folię alu i dzieki temu bawiłam się potem w odklejanie od folii alu. Pewnie papier do pieczenia byłby inteligentniejszym wyjściem, ale ja jeszcze niedoswiadczona
Dobre Może pasować do chlebka mm albo tekturek z pomidorkiem albo ogórkiem