JAK ODNIEŚĆ SUKCES PEDAGOGICZNY
To, co wyjdzie w edukacji jednego, w kształceniu innego może stać się przyczyną prawdziwej klęski. Dobrą metodę nauczania poznamy po tym, czy jest skuteczna i czy przynosi zamierzone efekty. Powinna być dostosowana do możliwości i potrzeb dzieci - o tym wie każdy nauczyciel. Rzadko zwraca się jednak uwagę na to, że dana metoda musi stać się `'kompatybilna'' także z pedagogiem. Dorosły człowiek styka się przecież z podobnymi problemami, co jego młody podopieczny - ludzie, bez względu na wiek, mają różne zdolności, upodobania, pracują w różnym tempie, jedne metody przypadają im do gustu, a inne wręcz przeciwnie - wydają im się nudne, nieciekawe. Dlatego metoda pracy z dzieckiem powinna być dostosowana do obojga - dziecka i nauczyciela. Tymczasem małe dziecko uczy się przez własną aktywność, doświadczanie świata wszystkimi zmysłami. Trzeba w związku z tym tak mu przedstawić zadanie, by mogło rozwiązać go naturalnie, posługując się konkretem, własnym doświadczeniem, dziecięcym zdrowym rozsądkiem. Dlatego mało skuteczne okazują się tu ustne wyjaśnienia, wygłaszanie teorii, odwoływanie się do abstrakcyjnych przykładów. Dziecko ma działać. Ale potrzebuje do tego rekwizytów, jak aktor w teatrze. Skąd je wziąć? Praktycznie skądkolwiek. Księgarnie to miejsca, gdzie można kupić piękne podręczniki, pakiety książeczek dla trzylatków, zeszyty ćwiczeń, podręczniki. Wszystko kolorowe, przejrzyste, na białym, pachnącym drukarnią papierze., Nauczycielowi aż robi się miło, kiedy wyobrazi sobie dwudziestkę przedszkolaków siedzących spokojnie i równo przy stolikach zatopionych w lekturze. I słusznie - podręczniki przydają się. Jednak nie zawsze. Rysunek, nawet najlepiej skonstruowany, nie zastąpi bowiem doświadczeń manipulacyjnych. Nie ma idealnego scenariusza na zajęcia z dziećmi. Scenariusz to tylko propozycja pracy z dziećmi, zajęcia im w pożyteczny sposób kilkunastu minut w przedszkolu. Nie można go jednak skopiować i bezrefleksyjnie krok po kroku realizować, nie reagując na potrzeby dzieci, sygnały jakie one wysyłają do nauczyciela. Czasami coś wydaje im się nudne, za trudne, skupią uwagę na bardziej zajmującym zjawisku niż proponowane przez scenariusz zajęć jak np. padający za oknem śnieg. Dobry pedagog powinien sam poszukać właściwej drogi do dziecka, tak jak dziecko powinno nauczyć się własnej drogi do stawianych mu celów. Gotowanie sprawia przyjemność, gdy dobrze się w kuchni bawimy, nie męczymy się i nie nudzimy. Z uczeniem jest podobnie - najszybciej wiedza wchodzi do głowy, gdy dziecko wie, po co to wszystko, gdy jest zainteresowane daną sytuacją, a jednocześnie sposób uczenia się jest atrakcyjny i przyjemny. Przez zabawę do umysłu dziecka. To właśnie zabawa powinna być podstawowym przejawem aktywności dzieci w przedszkolu. Dzieci bawią się jednak coraz krócej. Zabawę zastępują gry komputerowe, programy telewizyjne, Internet. Smutnym przejawem obecnych czasów jest ograniczona u dzieci umiejętność zabawy. Dlatego muszą ją im organizować dorośli. Klocki, piłki, lalki, samochodziki przechodzą do lamusa. Dzieci coraz wcześniej rezygnują z zabawy. Słyszą od dorosłego, że czas' „wydorośleć'' i zająć się czymś poważnym. Takim momentem jest najczęściej pójście do szkoły. Ten smutny fakt ma duże znaczenie w perspektywie planów posłania do szkoły dzieci o rok młodszych - sześciolatków. Rodzi się tu poważne niebezpieczeństwo dla ich harmonijnego rozwoju, do którego po prostu niezbędna jest zabawa. Maluchy należy zachęcać do zabawy. I to najlepiej w grupie. Towarzyszących jej wartości nie zastąpi gra komputerowa, film na DVD, czy Internet. Dziecko jest członkiem stada - rodziny, grupy przedszkolnej, potem klasy szkolnej, zespołu pracowników. Musi się nauczyć porozumiewania, dyskutowania, dochodzenia do kompromisu, umiejętności obrony swojego zdania, słuchania, przyjmowania pochwał i krytyki, reagowania na emocje drugiego człowieka, rozwijania wrażliwości, empatii, troski o innego człowieka. Takie zdolności można rozwinąć tylko poprzez kontakty z innymi - od pierwszej wizyty w przedszkolu począwszy. Dziecko uczy się pracując na konkretach, przedmiotach. Skąd wziąć te przedmioty? Trzeba rozejrzeć się w koło i zastanowić, do czego mogą się przydać otaczające nas przedmioty. Większość z nich doskonale nada się do zabawy z przedszkolakami. Jak choćby klamerki do wieszania bielizny. W paczce jest ich sporo, a kosztują parę złotych. Nauczyciel może zrobić z nimi cuda. Dzieci na kartoniku przypinają klamerki - 3 czerwone, 3 zielone i 3 niebieskie. Ile jest ich razem? - wystarczy przeliczyć. Mamy `'zwykłe” dodawanie. Następnie wykorzystujemy klamerki do zrobienia stonogi. Na skakance dzieci przypinają po 10 klamerek w każdym kolorze, aż w sumie będzie ich 50. Stonoga gotowa. A gdzie sto nóg? Każda klamerka ma przecież „dwie” nóżki - 50 klamerek razy dwa to sto. Można też przypiąć na kartoniku na przemian po jednej klamerce - czerwona, niebieska, czerwona, niebieska, czerwona. Co mamy? Model wyrazu zbudowanego z samogłosek i spółgłosek - na przykład słowo „kotek”. Przy okazji zabawy z klamerkami dzieci ćwiczą także sprawność manualną, bo klamerkę trzeba nacisnąć, przytrzymać i puścić. Dziecko musi wiedzieć, po co się uczy. Powinno zdawać sobie sprawę z tego, że umiejętność czytania nie jest jakąś abstrakcyjną czynnością, ale pomaga zdobyć potrzebne mu informacje zawarte w różnych źródłach - książkach, gazetach, reklamach, Internecie. Liczenie zaś jest niezbędne do tego, by poradzić sobie na przykład w sklepie. Można pobudzić dziecko do działania, rozbudzić jego motywację, doprowadzając je także do wniosku, że coś jest intrygujące, ciekawe, wciągające. Idealna sytuacja to taka, gdy samo postawienie zadania okazuje się być wystarczającą motywacją i magnesem dla dziecięcej ciekawości. Pamiętajmy : praca z dziećmi to przede wszystkim zaproszenie do wspólnej zabawy! [na przykład we wspólne gotowanie…]