Słowa Stachury: "Chodzę tu, chodzę tam, z tłumem ludzi zawsze sam" uczyń mottem rozważań O bohaterach, którzy doświadczyli samotności w tłumie.
Problem wyobcowania, alienacji, samotności człowieka, a także artysty, znany jest w literaturze od wieków. Przyczyny tego wyobcowania są bardzo różne, mogą wiązać się z nieprzystosowaniem społecznym jednostki czy też z niezrozumieniem artysty przez odbiorcę. Często źródłem tej samotności jest też poczucie wyższości, przekonanie, że stoi się ponad zwykłym, szarym tłumem.
Bohater literacki zawsze ukazany jest na tle swego środowiska, ale stopień integracji ze społeczeństwem jest bardzo różny i wtedy właśnie powstaje ta paradoksalna na pozór, ale jakże typowa sytuacja egzystencjalna człowieka, którą w tak sugestywny sposób wyraził Edward Stachura, pisząc o sobie: "Chodzę tu, chodzę tam, z tłumem ludzi zawsze sam."
Człowiek czuje się samotny najczęściej w cierpieniu, gdy przeżywa jakąś tragedię, boryka się z trudnymi problemami życiowymi, staje przed koniecznością dokonania wyboru.
Typowym przykładem człowieka "samotnego w tłumie" jest średniowieczny asceta, człowiek całkowicie wyalienowany ze środowiska, odmienny i samotny ze względu na cel, który konsekwentnie realizuje. Jest wśród nich św. Szymon Słupnik, asceta z okolic Antiochii, żyjący na przełomie IV i V wieku, który spędził 27 lat swego życia przeważnie na stojąco, w małej klatce umieszczonej na piętnastometrowym słupie. Był na pewno samotny, chociaż przechodzili obok podróżni, patrzyli z ciekawością, podziwiali, karmili ascetę.
Również w otoczeniu tłumów pędził swe życie inny średniowieczny asceta św. Aleksy, który w noc poślubną opuścił swą młodą żonę, bogatych rodzic8w, a sam prowadził ascetyczne, pełne wyrzeczeń życie: "Rozdał swe rucho żebrakom// Srebro, złoto popom, żakom// Wiec sam pod kościołem siedział,// A o jego księstwie nikt nie wiedział."
Wciąż otaczali go ludzie, Aleksy jednak nie kontaktował się z nimi, nie oczekiwał ani rozgłosu, ani uwielbienia ludzi, których nie dostrzegał. Kiedy uznano go za świętego, opuścił swe żebracze miejsce pod kościołem i postanowił udać się do Tarsu, jednak nagła zmiana wiatru przygnała okręt do Rzymu, gdzie Aleksy przez nikogo nie poznany zamieszkał pod schodami ojcowskiego pałacu. Znów skazał się dobrowolnie na głód, Chłód, spiekotę, poniżenie, a także na samotność, kura musiała być tym bardziej dotkliwa, że spędzana w sąsiedztwie najbliższych osób: "...Już tu chcę cierzpieć// Mękę i wsztkie złe chwile mieć// U mego oćca na dworze,// Gdym nie przebył za marze, (...)// Tu pod wschodem leżał// Każdy nań pomyje lał."
Pod progiem własnego domu święty Aleksy spędził 16 łat w samotności, w cierpieniu, umartwiając zarówno swe ciało, jak i duszę.
Człowiek renesansu, a później także oświecenia, rzadka doświadcza samotności, gdyż jest przede wszystkim istotą społeczną, dobrym obywatelem, zatroskanym o losy ojczyzny, doskonale zintegrowanym ze swym środowiskiem wzorowym gospodarzem. Najbardziej osamotniony jest człowiek nieszczęśliwy i cierpiący, toteż poczucie osamotnienia towarzyszy Janowi Kochanowskiemu, który w "Trenach" opłakuje swą zmarłą córeczkę Orszulkę, pisząc: "Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,// Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim!// Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:// Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło."
Epoka romantyzmu wykreowała nowy typ bohatera literackiego, którego najbardziej charakterystyczną cechą była właśnie samotność. Bohater romantyczny, naznaczony piętnem tragizmu, nie kocha świata, w którym żyje, a ze swym cierpieniem ucieka w samotność. Chroni się w klasztornej celi, ucieka w samotność Giaur, tytułowy bohater powieści poetyckiej Jerzego Byrona, rozpaczając po śmierci swej ukochanej Leili, branki tureckiego baszy Hassana, który tureckim zwyczajem rozkazał utopić niewierną. Giaur czuje się odpowiedzialny za śmierć Leili, ale nawet zabicie Hassam nie przynosi ulgi w cierpieniu. W samotności zmaga się ze swym cierpieniem, niczego nie oczekuje od okrutnego świata: "Żyłem, lecz ból mi oddychać nie dawał,// Wąż pierś mą ścisnął, serce me obwinął,// Myśli me kąsał i zemstą napawał.// Odtąd świat cały miałem w obrzydzeniu,// Nie śmiałem zajrzeć w oczy przyrodzeniu,// Na wszystkie jego wdzięki i ozdoby// Padł całun mojej wewnętrznej żałoby."
Podobny stosunek do świata ma Mickiewiczowska Karasia, bohaterka ballady "Romantyczność". Jej także po śmierci ukochanego Jasieńka jest bardzo źle "w złych ludzi tłumie", którzy nie rozumieją jej cierpienia, czuje się samotna i zagubiona.
Jednak polski bohater romantyczny był nie tylko nieszczęśliwym kochankiem, ale przede wszystkim bojownikiem o wolność swej ojczyzny. Jemu także towarzyszy poczucie osamotnienia, połączone z irracjonalną wiarą, że jednostkowe poświęcenie przyniesie upragnioną wolność.
Galerię takich bohaterów samotników otwiera Konrad Wallenrod, porwany w dzieciństwie i wychowywany w Zakonie Krzyżackim Litwin, któremu udaje się w młodości powrócić do swoich. Młody rycerz uczył Litwinów nowych metod walki, wkrótce też pojął za żonę córkę księcia Kiejstuta, Aldonę. Chociaż młodzi kochali się, Waltera Alfa (bo tak nazwali go Krzyżacy) wci~łż dręczyła sytuacja Litwy, ustawicznie narażonej na agresję wroga: "Walter kochał swą żonę, lecz miał duszę szlachetną;// Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie."
Powrócił więc do zakonu, po tajemniczej śmierci Konrada Wallenroda zaczyna używać jego nazwiska, a wkrótce zostaje mistrzem zakonu. Jest bliski celu, teraz już może poprowadzić zakon do zguby. Zdemaskowany przez Krzyżaków popełnia samobójstwo. Konrad jest bohaterem, który wierzy, że samotne, jednostkowe poświęcenie przyniesie oczekiwane rezultaty. W swym działaniu jest zawsze sam, tylko Halbam litewski wajdelota, podtrzymuje go na duchu. Umiera także w samotności swej zakonnej celi, gdzie wypija truciznę, aby uniknąć haniebnej śmierci z ręki wroga. Strąceniem lampki w oknie swej celi daje znać swej żonie, która jako pustelnica mieszka w samotnej wieży w pobliżu krzyżackiego zamku, że umiera.
Poczucie osamotnienia ustawicznie towarzyszy też bohaterowi "Dziadów" cz. III, poecie Konradowi, który mówi: "Samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi?// Gdzie jest człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,// Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?// Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi."
Konrad czuje się samotny nie tylko jako bojownik o wolność ojczyzny, ale także jako poeta, którego geniuszu nikt nie zdoła zrozumieć. Konrad porównywany jest z mitologicznym Prometeuszem, który także podjął samotny jednostkowy bunt przeciwko Bogu, w imię dobra ludzkości. Konrad swój dialog z Bogiem podejmuje w samotności bazyliańskiej celi, gdzie nikt nie jest w stanie dorównać mu siłą uczucia. Sam Konrad we wzruszający sposób mówi o swej wielkiej miłości do ojczyzny, którą tak bardzo chciałby widzieć szczęśliwą i wolną. Jest gotów, tak jak mityczny Prometeusz, podjąć samotną walkę z Bogiem w celu uszczęśliwienia swego narodu: "Ja kocham cały naród! - objąłem w ramiona// Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia.// Przycisnąłem tu do łona// Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,// Chcę nim cały świat zadziwić."
Dlaczego postawa indywidualistycznego buntu, chęć poświęcenia się i samotnego cierpienia w imię szczęścia ludzkości była tak bliska romantykom? W związku z niewolą narodową w polskim romantyzmie funkcjonował mit jednostki niezwykłej, zbuntowanej, o wybitnej indywidualności, działającej w osamotnieniu. Prometeizm urósł więc do rangi symbolu, stał się jedną z najbardziej charakterystycznych cech bohatera romantycznego.
Do samotnego działania zmuszony jest także Kordian, tytułowy bohater dramatu Juliusza Słowackiego. Autor zdaje sobie sprawę, że samotne działanie to główny błąd szlacheckich rewolucjonistów, najważniejsza przyczyna klęski powstania listopadowego. Tę zgubną ideę samotnej walki podpowiada ukryty pod postacią Nieznajomego szatan, śpiewając na Placu Zamkowym pieśń: "Pijcie wino! idźcie spać!// My weźmiemy win puchary,// By je w śklanny sztylet zlać." ,.
Słowa tej pieśni wyrażają zgubną ideę szlacheckich rewolucjonistów, którzy sami pojęli walkę z wrogiem, nie dopuszczając do udziału w walce ludu. Tak więc Kordian i grupa spiskowców pozostają sami, zbierają się w podziemiach katedry świętego Jana, gdzie mają podjąć decyzję dotyczącą zamachu na cara Mikołaja I. Prezes (Julian Ursyn Niemcewicz), ówczesny duchowy przywódca narodu, jest zdecydowanym przeciwnikiem carobójstwa. Przypomina, że tron polski nie był dotąd splamiony krwią swoich władców:
"Na grobie królów naszych? O hańbo! O wstydzie!// Ostrzyć miecz królobójczy! sztylety?"
Zabójstwo człowieka jest czynem wysoce niemoralnym, a państwa europejskie mogą z oburzeniem zareagować na zbrodnię carobójstwa: "A gdy jaki Antoniusz Europie pokaże// Płaszcz skrwawiony Cezara?... i do zemsty zbudzi?// A kiedy się na Polskę wszystkie ludy zwalą,// Wielu przeciw
postawiszwojska? Wielu ludzi?// Czym zbrojnych? Czy sztyletu zakrwawioną stalą?..."
Te argumenty Prezesa sprawiają, że spiskowcy rezygnują z zamiaru zabicia cara. Podchorąży Kordian pozostaje sam, postanawia więc samotnie dokonać tego czynu. Jednak samotnemu człowiekowi trudno jest pokonać przeciwności losu, nieraz własne obawy, wątpliwości, urojenia. Pada ich ofiarą także Kordian, mdlejąc przed sypialnią cara. Nikt go nie poparł, nikt mu nie pomógł i dlatego bohater poniósł klęskę. Posądzony o próbę zamachu staje przed plutonem egzekucyjnym i nie wiadomo, czy adiutant zdąży z aktem ułaskawienia.
Osamotnieni byli nie tylko bohaterowie romantyczni, ale także poeci tej epoki. Juliusz Słowacki, obracający się w kołach tej samej polskiej emigracji co Mickiewicz, nigdy nie cieszył się zbytnim uznaniem rodaków. Jakże musiał czuć się rozgoryczony i osamotniony ten genialny poeta, kiedy pochylał się nad strofami "Beniowskiego" i sam walczył o należne mu uznanie, chyląc jednocześnie czoło przed wielkością poezji Mickiewicza. O swej woli towarzyszenia swemu narodowi w dobrych i złych chwilach pisze także poeta w wierszu "Testament mój": "Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,// Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny, (...)// A póki okręt walczył siedziałem na maszcie,// A gdy tonął z okrętem poszedłem pod wodę."
Zupełnie odmienna wydaje się być kreacja bohatera pozytywistycznego. Propagowane hasła społeczne rodzą potrzebę integracji ze środowiskiem, a hasła demokratyczne nie pozwalają na alienację. Wszelkie poczucie wyższości staje się wadą, a nie zaletą. Bohaterowie tej epoki to nie wybitni indywidualiści, samotnicy, lecz zwykli ludzie, tak jak każdy z nas borykający się ze swymi problemami życiowymi, realizujący mniej lub bardziej świadomie szlachetne ideały. Bohaterowie literatury pozytywistycznej zawsze ukazani są na tle własnego środowiska, stanowią jego integralną cząstkę. Czy jednak nigdy nie czują się samotnie? W końcu samotnie boryka się ze swymi kłopotami Benedykt Korczyński, bohater "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej. Za wszelką cenę chce utrzymać dom, rodzinną ziemię, ale w walce z zaborcą pozostaje sam, opuszczony przez żonę, niezrozumiany przez bogatych krewnych, na których pomoc nie może liczyć. Bardzo samotnie w korczyfiskim dworze czuje się ich uboga krewna Justyna Orzelska. Ucieka ona przed samotnością w pa6skim dworze do wiejskiej chaty Janka Bohatyrowicza, którego pokochała. Bohater romantyczny celowo szukał samotności, uciekał w samotność ze swym cierpieniem i bólem, natomiast bohater pozytywistyczny próbuje tę samotność przezwyciężyć. Nie zawsze jedna wychodzi z tej próby zwycięsko. Nie udaje się przezwyciężyć samotności głównemu bohaterowi "Lalki" Stanisławowi Wokulskiemu, być może dlatego, że tak bardzo wiele łączy go z bohaterami romantycznymi. Przejawem romantycznej postawy był nie tylko udział w powstaniu styczniowym, ale także typowo romantyczne przeżywanie miłości, zako6czone próbą samobójstwa. Na sprzeczności w psychice Wokulskiego zwraca uwagę doktor Szuman, mówiąc o swym przyjacielu: "Wszakże ten człowiek ani razu w życiu nie działał przytomnie... Kiedy był subiektem, myślał o wynalazkach i o uniwersytecie, kiedy wszedł do uniwersytetu, zaczął bawić się polityką. Później zamiast robić pieniądze, został uczonym i wrócił tu tak goły, że gdyby nie Minclowa, umarłby z głodu... Nareszcie zaczął robić majątek, ale nie jako kupiec, tylko jako wielbiciel panny, która od wielu lat ma ustalony reputację kokietki. Nie koniec na tym, już bowiem mając w ręku i majątek i pannę, rzucił oboje, a dzisiaj co robi i gdzie jest. (...) Czystej krwi romantyk, co to wiecznie szuka poza rzeczywistością."
To właśnie te sprzeczności w psychice bohatera powodują, że czuje się on samotny. Nie udaje mu się wedrzeć do arystokratycznych salonów, mimo iż zdobywa duży majątek. Wśród kupców także czuje się obco, jedni drwią z jego naukowych zainteresowań, inni z arystokratycznych manier. Próbuje tak wiele robić dla społeczeństwa, dla warszawskiej biedoty, a mimo to czuje się wciąż osamotniony, niedoceniony, wyalienowany ze środowiska. Żyje wśród ludzi, ale często nie rozumieją go nawet najbliżsi przyjaciele - doktor Szaman i Ignacy Rzecki. Oni zresztą także są bohaterami osamotnionymi, którzy nie potrafią zintegrować się ze środowiskiem, w którym żyją. Ignacy Rzecki wychowany przez ojca, byłego legionistę, w kulcie Napoleona, uczestnik powstania węgierskiego, świadek klęski styczniowej, mimo tragicznych przeżyć nigdy nie zatracił swej romantycznej wiary w Bonapartych. W okresie triumfu idei pozytywistycznych nie zwątpił nigdy w słuszność idei niepodległościowych. W związku z tym staje się coraz większym dziwakiem, człowiekiem samotnym, żyjącym w swym własnym świecie marzeń. Ze względu na sposób bycia i ubierania się Rzecki traktowany jest jako dziwak z minionej epoki. Poświęca się wówczas całkowicie prowadzeniu sklepu Wokulskiego. Zawsze uczciwy, sumienny w pracy, pobłażliwy wobec innych, wymagający dla siebie. Los obszedł się z nim okrutnie, gdyż po sprzedaży sklepu pozbawiony możliwości pracy w magazynie, z którym związał całe życie, załamał się psychicznie, podupadł na zdrowiu i zmarł. Żył samotnie i umierał samotnie, "w tłumie ludzi zawsze sam", jednak wartości moralne, które reprezentował, pozostaną na zawsze aktualne.
Typowym przykładem takiego bohatera samotnego w tłumie jest doktor Tomasz Judym, bohater "Ludzi bezdomnych" Stefana Żeromskiego. Jest to jedna z najpiękniejszych postaci prozy Żeromskiego, człowiek ogarnięty szlachetną pasją walki z niesprawiedliwością społeczną, obok której nigdy i nigdzie nie może przejść obojętny. Pochodząc z ubogiej rodziny proletariackiej, osierocony wcześnie przez matkę, kosztem wielu wyrzeczeń kończy Judym szkołę średnią i studia medyczne. Jako lekarz szczególnie dotkliwie odczuwa nędzę proletariatu, na przyjęciu u doktora Czernisza bezskutecznie próbuje zainteresować innych lekarzy warunkami życia i pracy robotników. W Cisach walczy 0 osuszenie stawów, które są siedliskiem komarów roznoszących malarię. We wszystkich tych działaniach Judym jest zupełnie osamotniony, nikt nie popiera jego idei, nie docenia szlachetnych intencji. Wobec braku społecznego oddźwięku działalność Judyma jest z góry skazana na niepowodzenie. Judym jest także samotnikiem z wyboru, gdyż odrzuca miłość Joasi, która gotowa jest dzielić z nim trudy życia, a także nieść bezinteresowną miłość wszystkim potrzebującym. Judym jednak wybiera samotność, gdyż lęka się, że po założeniu rodziny zapomni o swych ideałach. Spacerując po robotniczym osiedlu zagląda do cuchnących nor, w których żyją biedacy, górnicy, pracownicy hut, którzy w wieku trzydziestu lat wyglądają jak nędzarze. Wybierając życie w samotności doktor Tomasz Judym w następujących słowach argumentuje swą decyzję: "Otrzymałem wszystko, co potrzeba. Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty. Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden, żeby obok mnie nikt nie był, nikt mnie nie trzymał!"
Tak więc postać Judyma utrzymana jest w typowo romantycznej konwencji, gdyż jest bohaterem działającym samotnie. Jest to nie tylko samotność z wyboru, ale takie samotność spowodowana brakiem poparcia i zrozumienia w społeczeństwie, w tym obojętnym tłumie, w którym jednostka szlachetna musi poczuć się obco i samotnie.
Dramatyczne poczucie osamotnienia towarzyszy też twórcom XX wieku. Egzystencjaliści traktują człowieka jako jednostkę wolną i niezależną od warunków historycznych i społecznych, ale jednocześnie całkowicie odpowiedzialną za własne czyny. Jednocześnie człowiek wciąż lęka się śmierci, odczuwa boleśnie beznadziejność własnego istnienia, jest nieszczęśliwy i samotny, a zajmując się bez reszty własną egzystencją, nigdy nie pozna prawdy o drugim człowieku. Poznawalny wszechświat wciąż rozszerzał swe granice u progu XX wieku, toteż rosło poczucie samotności człowieka w tym wszechświecie.
Podobne problemy pojawiają się w twórczości Franza Kafki, autora takich powieści, jak "Proces" i "Zamek". Świat dla bohaterów Kafki jest koszmarem, człowiek wyalienowany ze społeczeństwa, nieprzystosowany do życia jest bezbronny wobec zbiurokratyzowanego świata. Jest bezbronny i całkowicie samotny w świecie rządzonym przez groźne i wrogie dla człowieka siły.
Każdy człowiek, nawet najbardziej zintegrowany ze środowiskiem, w którym żyje, czuje się czasem samotny, opuszczony, bezradny. Przyczyny tego osamotnienia mogą być różne. Czasem ich źródłem może być poczucie wyższości i pogarda wobec innych, innym razem zagubienie w skomplikowanym i wrogim świecie. Rodzi się więc pytanie - jak żyć? Uciekać w samotność, borykając się z życiowymi problemami, czy też szukać pomocy wśród ludzi? Na pewno poczucie stabilności i bezpieczeństwa zagwarantuje nam integracja ze środowiskiem. Zawsze jednak możemy pozwolić sobie na chwilę refleksji o życiu, o samym sobie w zupełnej samotności.