Sigitas Parulskis
Miałka teleologia
(tłum. Kinga Stanaszek)
Mycie podłóg gołymi (isikibus) do brudnej ścierki przepełnionej teleologicznymi aluzjami, bo schyliwszy się, widzisz nie tylko inny wymiar świata, zmiana przestrzennego punktu obserwacji zmienia nie tylko (jusline), ale i komunikację duchową z otoczeniem, jedynie już czegoś wart ciągły (lankstymasis) kurzem, (sapeliams), piórami, jabłek (zieveliu atplaiselems) pod stół (nuriedejuiems pavieniams) zieleniącymi ziarenkami, nasionami jabłek, akurat (lankstausi) jak prawosławny i nie przestając czczę śmieci i im więcej czczę, tym jaśniej czuję, że odkurzacze i wszelkie (ilgakociai) szczotki są diabelskimi wynalazkami, bo jeśli człowiek już nie kontaktuje się z najdrobniejszymi zjawiskami świata, nie będzie rozumiał i tak już wcześniej (painios) cele naszego bytu.
Na krześle stojącym pod kuchnią widziałem swoje buty, wcześniej były czarne, teraz posiwiały, pokryły się --> pyłem[Author:k] cementu i wapna po niedawnym drobnym remoncie. Kiedy i jak (issisunkineciau), one, pasożyty, mają wcześniejszy --> końcowy[Author:k] cel - doprowadzić mnie do grobu, bo czarne, pokryte pyłem buty kojarzą mi się tylko ze zmarłymi. I tylko bardzo dużym wysiłkiem woli i fantazji próbuję je połączyć z podróżami („pył na sandałach podróżnika” itp.), których w życiu podobnych nie tylko swój bezsens i (laikinybes) przeżyć, ale i arsenałem iluzji - masz cel, ruszasz, ergo - żyjesz. I nagle, wciąż się poniżając się kurzem i innymi śmieciami, czuję że wszystko to nie jest tak sobie, jak wszystkie te drobiazgi, pokazałyby chaotycznie (pabirusios) w przestrzeni swojej egzystencji są rozłożone według pewnego, dla mnie nie do końca pojętego, ale sensownego planu, że ich zadanie - pomóc mi otworzyć szlak do pamięci - która co więcej, jest samotną duszą - formy Boga i nieśmiertelności na tej ziemi.
Wszystko zaczęło się od plastikowego pakieciku z napisem „Refreshing towel” lub „Osvėžujici ubrousek”, nie moge go wyrzucićbo dała mi go w samolocie czeskich linii, idąca obok kobieta, której bezwstydnie pożądałem i pożądam, nie jej ciała, --> raczej[Author:k] jej widoku w swojej świadomości, wiedząc że trzeba się go jak najprędzej pozbyć, ale nijak nie byłem w stanie przekroczyć bezsilności wzbudzającej przyjemność. Tutaj, na kartach książek (metosi) i boarding pass, cząstkę biletu, której nie wyrzuciłem, bo ją nosiłem na ateńskim lotnisku, już podniósł się trap, przy drzwich do Boeinga przepuściłem (nawet wybełkotałem „after you”) strasznie sympatyczną Czeszkę i jesli w takiej sytuacji - gdy spodnie są pełne strachu przed lotem - jeszcze potrafię być grzeczny, --> znaczy się [Author:k] nie jestem ostatnim --> sukinsynem[Author:k] na ziemi. Usiadła niedaleko mnie, tylko w innym rzędzie, z początku próbowałem pokazać jej zęby - mężczyzna zrobiwszy nawet nadrobniejszą przysługę kobiecie, czuje że ma prawo żądać od niej wynagrodzenia, już choćby przespać się - choć obok niej usiadł taki tłusty starzec, zajmując dwa siedzenia, że nie miało już sensu uśmiechanie się do wora tłuszczu - ona tego już najzwyczajniej nie zobaczyła.
Choć to tylko koniec epizodu, początek był na ateńskim lotnisku, gdzie miałem spędzić pięć godzin, niemal całą noc, czekając na samolot do Pragi. Siedziałem w strefie przeznaczonej dla palaczy, usiłowałem czytać, ale czytać nocą i jeszcze czekając na samolot - samooszukiwanie. Chciałem piersiówki, w której chlupotała ciągle (sylantis) brandy, ale pociąganie z niej jest okropne: (ga --> l[Author:k] as) wie, jak na to zareagują włóczący się wokół policjanci, przecież mogą „przypisać” pijaństwo w miejscu publicznym, a wylądować w izbie wytrzeźwień, nawet gdyby była na samym Akropolu, nie chciałem. Wyratowała mnie walizka, ściślej, histeria wzbudzona akcjami wszystkim znanego terroryzmu. Jeden typ zostawił swoją walizkę i poszedł do toalety. Po kilkudziesięciu minutach przyszedł do niej policjant i zaczął wypytywać, czyja [to] walizka. Nikt sobie nie przypominał, jedno spali, inni [to] turki, a ja tak daleko, że mnie nawet nie pytał. Jeszcze po pięciu minutach policjant już nerwowo kręcił koła wokół zostawionej walizki, kierując się rozsądkiem wezwał pomoc, przybiegło jeszcze dwóch i rozumiem, że przyjedzie brygada saperów, lotnisko zostanie ewakuowane, a swoich rodziców szyko nie zobaczę. Ale dlatego też mogę pociągnąć kilka --> głębszych[Author:k] ze swojego „Flachmana”, nie tylko pić publicznie, ja teraz mógłbym wtłoczyć sobie igłę w żyłę - nikt nie zwróciłby uwagi, bo oczy policjantów są przykute do zostawionej bez nadzoru walizki, w której bez wątpienia kolebie się ktoś z ekipy Osamy bin Ladena.
--> Znamienne[Author:k] , że jak wrócił po niemalże dwudzistu minutach (viduriavęs) gospodarz, policjanci nie powiedzieli mu ani słowa. Grecy! Nie wierzę powiedzeniu ”dobry człowiek” ale przecież wiele spraw, w które nikt nie wierzy, mimo to istnieją.
W sklepie z płytami CD chciałem sobie kupić pieśni prawosławnych mnichów, oni tam do tej pory siedzą w dziuplach i tak silnie, razem tęsknie i smętnie wyją ku chwale Boga, że ciężko się oprzeć. Sprzedawca, taki okrągły bąbel, usłużnie uruchomił płytę. Jeden kawałek, drugi, starczy, powiedziałem, kupuję, wspaniała muzyka, I like. Ni diabła. Jemu samemu tak się spodobały pieśni, kołysze głową, patrzy na mnie wilgotnymi czarnymi oczami, już i nucić i zgadzać zaczyna (ima) i puszcza coraz dalej i więcej, a na płycie [jest] może piętnaście pieśni! Zacząłem posądzać (itarineti), że już mi nie sprzeda płyty, sam będzie słuchał aż się rozpłacze i napluje (nusispjauti) mu wszyscy klienci i pieniądze, i świat. Dobrzy ludzie, myślałem już siedząc na lotnisku w Atenach, przy którego wejściu stoi kilka brył granitu, ozdobionych wykopanymi na Krecie i jeszcze gdzieś fragmentami rzeźb z IV wieku. Ale - kopie. Wątpię, czy z powodu strachu, oryginane ukradną. Najprawdopodobniej komuś sprzedali, ludzie przecież [są] dobrzy, i ja pełen dobroci, co prawda brandy ma takie cechy - chwilowo poprawia struktury naszych dusz, choć mnie rozbawiła historia walizki, a tym bardziej, że bomba mimo wszytsko wybuchła, następstwa były jeszcze zabawniejsze. Moja piękna Czeszka, wcielenie mojego byłego dżentelmeństwa, stała z plecakiem na plecach i widocznie nie obliczyła środka ciężkości, bo trzęsła się na całej długości (aukstelninka), zamykając w górę niezbyt wdzięcznie mimo wszystko bardzo zgrabne nogi. Choć nie z powodu nóg i nawet nie z powodu „after you” zostawiłem założoną część biletu, a z powodu czerwonego (uzliejusio) jak ranka córka Różanopalcej Jutrzenki jej zachwycające policzki. Nieśmiałość jeszcze może ocalić świat. Nie strach i nie pogarda, i nie wpaniałość, tylko lekki szybko --> łagodniejący[Author:k] , lecz zostawiający na twarzy ślady nieśmiałości.
Mimo wszytsko nieumiarkowane sławienie człowieczeństwa (atsisuko) przeze mnie swoją surową połowę. Nie wiem, jakie przyczyny zdecydowały o tym, że mnie nękał na praskim lotnisku w salonach tranzytowych, gdzie znów miałem spędzić okoo pięciu godzin: może hamburger, pożarty w Atenach (rodzi się podejrzenie, że produkcję „McDonalda” bez --> sensacji[Author:k] mogą spożywać tylko Amerykanie i dzieci, choć to niemal to samo), może kwaśne tanie wino w samolocie, piwo, „becherovka”, piwo, woda z kranu już w Pradze, ale mogę przysiąc, że na pewno nie strach. Byłem tak zmęczony, przez dziesięć dni pięć razy wzniosłem się do nieba i tyleż razy lądowałem, przyjżawszy się (grauciu) kultury hellnistycznej i już współczesnemu, niejasnego pochodzenia mięsu, że najzwyczajniej nie miałem sił i fantazji, żeby się bać. Czuć w sobie zwierzęcy strach i (reflektuoti) go - bardzo miły i twórczy proces, rozumieć że jeszcze nie wsztsko ginie, że może żyć choćby ze strachu. Ale oto, gdy cię uderzy przeczucie biegunki świata i nie ze strachu, a z powodu diabli wiedzą czego - wtedy refleksje i kontemolacje stają się bardzo jasne, ale mizantropiczne. Jak może w sobie cenić wierzchołek wieńca dzieła - ludzi, jeśli to człowiek, mieszkający w twoim ciele, nagle staje się obiektem urologii i ekskrementologii, a jedyną nadzieją jest słomka, której może ( --> griebtis[Author:k] ) w egzystencjalnej ślepej uliczce - (sikpopieris). Straszne. Usłyszałbym z wiszącego nad głową telewizora, jak Kidman z Williamsem śpiewają „Something stupid” i już kroczę, bojąc się (kosteleti); przeczytałem czeskie „Prst” na informacyjnym schemacie pomieszczeń (cóż, że słowo „pirsar” po litewsku, czy angielsku zupełnie nie [jest] śmieszne) i już (tekinas)…Zwiedziłem wszytskie osiem pomieszczeń, przeznaczonych so spraw przyziemnych. Nie raz. I zaczęły mną targać wątpliwości, że ludzi może i [są] dobry, ale bardzo już nieładni. Zrobić wszystko według tego samego banalnego modelu, wszystko jakieś (kerepliski), a jeśli jestes zmuszony siedzieć z nimi razem w przylegających budkach - roznoszą jakieś straszne dźwięki, jak (.…)… I ze swoją przeklętą, choc bardzo szanowaną i humanistyczną nieśmiałością mam sterczeć obok tych wszyskich sodom i gomor… Przypominam sobie zapłakane oczy greka, słuchającego pieśni mnichów i chce mi sięe płakać, ale w takim miejscu płacz byłby świętokradczy… A tylko wyjdź z toalety, zaraz sam (priesais) jakaś grupa turystyczna Japończyków, czy Koreańczyków. Kobiety wszystkie jak jeden mąż [mają] krzywe cienkie nogi, piersi płaskie jak moja piersiówka, głowy nieproporcjonalnie duże, a zęby wylazły pół metra do przodu, że nie --> zawiesiłby[Author:k] , bo zanieś pół szczęki… Niezwykłe, dlaczego stamtąd nie (kyla) rasizm, no, choćby uczciwa nienawiść do białych… Ale co tam biali - oto Rosjanie, pyski pełne dostojewskich i puszkinów, a wyglądają jak foki, wciśnięci w drogie garnitury i obserwują się tak (gailiai), tacy zaplątani, bez żadnej wielkosci zdobywców Europy w oczach. Jeśli Polak - to na twarzy [ma] katolicyzm i (blediskumas), poza tym oni w ogóle nie pracują. Jeśli Irlandczyk - koniecznie rudy, piegowaty i czyta ksiażkę - gdzie to widziane! A wszyscy inni uwieszeni swoich telefonów komórkowych i nie przestając mówią mówią mówią, akurat niepojęte, co jeszcze ludzie mogą opowiedzieć sobie wzajmeniei to jeszcze na lotnisku. Oto moja wyższość - dręczy ich strach, z tego powodu chwytają się telefonu i choć na okamgnienie czuje się dorosły, bo tam, na drugim końcu łącza, dom, a dom - ochraniam i (pastovu), i niemal nie można umrzeć w domu, bo teraz przecież niemal wszyscy cywilizowani ludzie umierają na ulicach, albo w szpitalach. W centrum grupy mnichów lecących do Salonik, siedzi stary, brodaty, owłosiony jak Abraham --> pop[Author:k] i coś bezustannie półgłosem mruczy. Przechodzę obok tej grupy mniej wiecj co 15 minut i widzę dziwną metamorfozę: z początku jego mamrotania słuchali tylko lecący razem mnisi, później pokazała się grupka cywilnych słuchaczy, potem - ku mojemu zdziwieniu - stanęła przy nim polska drużyna koszykarzy i Irlandczycy z książkami w rękach, i Japończycy, czy Koreańczycy z zębami, i Murzyn o różowych dłoniach, i rosyjskie foki, i cała tranzytowa masa ludzi z lotniska skupiona słuchała pomruków starego Greka, ni diabła nie rozumiejąc, ale zastygli bez słowa, zaczarowani hipnotycznym (galiu) sługi Boga, jakby nie byli na lotnisku, a u podnóży góry Atos i tylko ja jeden (tupiu sikinyke) i jestem największym na świecie (apsikelis), bo nie rozumiem i nie osiągnę światła świętości, a lekarka jeszcze powiedziała, że jak [jest] takie duże ciśnienie krwi, to nie moge być długo schylony, bo strzeli do głowy i jeszcze większe --> nonsensy[Author:k] , dlatego od tamtej pory myje podłogę pełzając na czterech i zobaczywszy jakieś papierzyska nie goniłem do niego pół dnia, a zaraz sam rzucałem do śmietnika.
5
pyłami
ostateczny
prędzej
vadinasi
psią mordą)
mieszkaniec terytorium Francji???
objętości
keisciausia
uspokajający, pocieszający
podarków
szukać/znaleźć?
neuzkabintu
duchowny prawosławny
nieświadomość???