zagadnienia ze wspolczesnej, S-awomir Mro¬ek, Sławomir Mrożek


Sławomir Mrożek

  1. Tango - dotychczas najlepsza pełnospektaklowa sztuka Mrożka ; utwór, gdzie tendencje jego teatru, jego stylu wyrażają się najpełniej.

    1. Zbudowane jest z różnych elementów, każdy akt utrzymany jest w innej poetyce teatralnej. Jak w tyglu pomieszały się tu style - często sprzeczne- a także treści nie zawsze zrazu dostatecznie czytelne. I dopiero z tego konglomeratu form i myśli, redukowanych z każdym aktem, wyłania się odrębny, samoistny świat Mrożka, zaczyna nabierać wartości nadrzędnych, wyznaczających rangę utworu. Sztuka zaczyna się od świadomego nawiązania do Witkacego i Gombrowicza, ociera się o klimat utworów Ionesco. W jakimś dużym skrócie pokazana została awangarda artystyczna XX wieku. Cały pierwszy akt stamtąd czerpie pożywkę

    2. Bohaterów Tanga oglądamy w nieprawdopodobnie zagraconym pokoju: sprzętami, meblami z różnych epok i stylów, w pokoju, w którym jest także miejsce na duży, połamany wózek dziecinny sprzed pół wieku oraz ogromny katafalk ze świecami, od lat towarzyszący lokatorom tego dziwnego pomieszczenia. Jacy oni są? Są symbolami, jak przedmioty. Należą do przeszłości, jak cała ta rupieciarnia. Stara, zdziwaczała i zidiociała Babcia w sukni z trenem i w trampkach, jowialna, lubiąca grać w brydża; Wujcio w tużurku i w krótkich spodniach; Ociec zwany Stomilem, zbuntowany artysta i przedstawiciel dawnej awangardy, opowiadający się za wolnością jednostki, który w imię tej wolności chodzi w rozchełstanej piżamie; Matka, romansująca z typem podejrzanego autoramentu, debilem Edkiem; no i wreszcie młody człowiek, Artur, student filozofii, próbujący zapanować nad całym tym chaosem, buntujący się niczym Hamlet przeciwko rozluźnionym normom i obyczajom moralnym. On jeden poszukuje jakiejś budującej idei, chce za wszelką cenę wprowadzić ład i znaleźć drogę wyjścia z marazmu.

    3. Taka jest konkretna rzeczywistość Mrożka, realna i najzwyklejsza, ukształtowana jedynie w sytuacjach groteskowych, farsowych, bo przecież ten zastany świat - zdaniem Mrożka - pokazywać można nie tylko w tak tragikomicznej formie; bo ten świat, który należy do przeszłości, nie dał następnemu pokoleniu żadnej konstruktywnej idei, na której mogłoby ono stawiać swoje fundamenty. Jest trupiarnią, jak ten symboliczny katafalk. Jest pusty, jak owa próba eksperymentalnego teatrzyku z Adamem i Ewą, intelektualisty Stomila.

    4. Artur, aby uporządkować ten bezład, domaga się najpierw tragedii, rodzinnego wstrząsu. Daje Ojcu do ręki rewolwer, aby zastrzelił kochanka swej żony. Gdy to staje się niemożliwe - bo w takich sytuacjach nawet tragedia jest śmieszna - Artur swoim domownikom styl i obyczaj dawny. Zagracony uprzednio pokój przybiera teraz inny wygląd. Został uporządkowany po mieszczański, a wszyscy ubierają się w dawne stroje przesiąknięte naftaliną. Nawet Ojciec zmuszony zostaje do włożenia przyzwoitego ubrania. Sam Artur pragnie mieć ślub z Alą z całym tradycyjnym ceremoniałem i z błogosławieństwem Babci. Szybko okazuje się jednak, że i ta anachroniczna maskarada nie ma sensu. Do tamtej formy nie można dobudować żadnej nowej idei. Zrozumiał to Artur i sam w stanie alkoholowego zamroczenia zaczyna kpić z całej tej błazenady. Okazuje się, że wszystko to było li tylko bełkotem, i nawet jemu, przedstawicielowi młodego pokolenia, nie udało się odnaleźć idei. Zupełnie nieoczekiwanie przychodzi z pomocą Babcia, która organizuje własną śmierć. Kładzie się na katafalku i żegna się z otoczeniem. Śmierć… Wtedy bełkot Artura przestaje już śmieszyć. Atmosfera się zagęszcza, zbliżamy się do tragicznego finału. Artur, ten „utopista, gaduła i marzyciel”, zdobywa się na czyn. Włazi na stół i wygłasza swoją „Wielką Improwizację”: „Władza nad życiem i śmiercią, co może mi dać większe panowanie? (…) Mogę was zabić!” Swym pomocnikiem w sprawowaniu władzy mianuje Edka. Jednak chwila słabości nie pozwala mu konsekwentnie spełniać swej roli. Wtedy na arenę wchodzi Edek, lokaj, pachołek. Wesele Artura nie dochodzi do skutku, natomiast Edek organizuje swój okrutny bal: puszcza płytę i tańczy tango. Do tańca zaprasza… Wujka, który jako pierwszy „ulega przemocy, ale będzie nim gardził”. Na razie został zmuszony do zdjęcia Edkowi butów i zaproszony do tańca. Autor pisze w didaskaliach kończących sztukę: „Tańczą klasycznie, z wszystkimi figurami i przejściami tanga popisowego. Tańczą, dopóki nie zapadnie kurtyna, a potem jeszcze przez jakiś czas słychać La Cumparsitę, nawet kiedy zapala się światło na widowni, przez głośniki, w całym teatrze”.

    5. Tango kończy się nastrojem grozy. Edek tępy i prymitywny, może zatańczyć takie tango wszędzie. Reprezentuje siłę, która zdolna jest wykorzystać słabość władzy zagubionej w filozoficznych i mętnych dociekaniach nad przeszłością i jej błędami, zapatrzonej w wąski krąg własnych intelektualnych spekulacji. Ta siła zdolna jest do przechwycenia władzy i wówczas biada zwyciężonym!

  2. Emigranci- wydarzenie na miarę Tanga; sztuka dwuosobowa, bardzo bogata w problemy, zamknięta w nieefektownej scenerii teatralnej z taką precyzją opisanej - jak zwykle zresztą - u Mrożka.

    1. Zostały tu przedstawione beznadziejne losy dwóch emigrantów, który sylwestrowy wieczór spędzają w jakimś kraju, w obskurnej, oplecionej rurami kanalizacyjnymi, niczym symboliczną siecią, komorze - suterenie, dokąd dochodzą jedynie echa zabawy. Spędzają ten wieczór na nocnej rodaków rozmowie. Nazywają się po prostu: AA i XX. Z tych nic nie mówiących kryptonimów, w miarę rozwoju akcji scenicznej, zarysowują się dwa wyraźnie skontrastowane i w pełnię cech ludzkich wyposażone typy.

    2. Jeden (AA) jest emigrantem politycznym z ideowego wyboru, intelektualistą, który znalazł się tu, żeby w książce, którą ma zamiar napisać, wypowiedzieć się - jego zdaniem - pełniej i swobodniej na temat wolności i niewolnictwa doskonałego.

    3. Drugi (XX) - niewykwalifikowany robotnik ze wsi o prostackim sposobie myślenia, raczej uchodźca w celach zarobkowych, zachłannie ciułający ciężko zapracowane pieniądze na budowę domku w kraju i beztroskie urządzenie się tam, z oczekującą jego powrotu rodziną.

    4. Obu ich łączy wspólna dola bankrutów życiowych, znajdujących się za burtą własnego kraju, nędzna egzystencja ludzi wyobcowanych, wspólnie mieszkających, ale jednocześnie wiele dzieli: wzajemne niedopasowanie, a przede wszystkim antynomia: Inteligent - Cham. Cała ich rozmowa, której ton i kierunek nadaje AA, inwigilujący nieustannie swego partnera, odnoszący się do niego z pogardą i sadystycznie wykorzystujący swoją wyższość intelektualną, przybiera różny charakter: od typowych dla Mrożkowego humoru przekomarzań i aluzji słownych, do zastanawiających w swej przenikliwości refleksji serio i pełnych dramatyzmu spięć. W końcowych scenach wyjaśnia się też cel, dla którego AA przyjął do wynajętej przez siebie i opłacanej piwnicy XX, chętnie korzystającego z cudzych aranży. Otóż XX był potrzebny AA jako „muza i natchnienie”, jako materiał do studiów, potrzebny do napisania dzieła „o człowieku w stanie czystym, czyli o niewolniku, czyli o sobie”. Dlatego żeby napisać książkę, AA opuścił kraj, ale „uciekłszy przestał być niewolnikiem”, „rozrzedził się i rozpłynął w wolności” i dzieło straciło sens. Bo problem wolności poza granicami kraju przedstawił się już w innych wymiarach. Dopiero spotkany XX, przedtem „niewolnik państwa,, a tutaj własnej chciwości”, czyli niewolnik rzeczy, dla którego tak czy owak nie ma wyzwolenia - przywrócił szanse i nadzieje napisania ksiązki. Bo „być niewolnikiem rzeczy, to niewola jeszcze doskonalsza niż więzienie. To niewola doprawdy idealna, bo tu już nie ma żadnej przemocy z zewnątrz, żadnego przymusu. To już tylko sama dusza niewolnicza niewolę sobie stwarzam, bo niewoli łaknie. Ty masz duszę, niewolnika - mówi AA do XX - dlatego mnie interesujesz”. Zawiódł się jednak AA, ale jednocześnie jego sofizmaty i frazesy o wolności odniosły skutek, bo XX nagle, na moment potrafił wyzwolić się „ze swojej niewolniczej kondycji, zbuntował się przeciwko tyranii pieniądza” i udowodnił, że stać go na „luksus wolności”. Mianowicie podarł z takim trudem i poświęceniem ciułane banknoty. W tej sytuacji i AA skapitulował, podarł notatki i szkice swojego przyszłego „wielkiego dzieła”, którego napisać nie jest już w stanie. W konsekwencji, korzystając z prawa człowieka całkowicie wolnego, XX pragnie się powiesić. Zamiar kończy się jednak tylko gestem podszytym ironią autora. Finał jest więc potwierdzeniem bankructwa idei absolutnej wolności i doskonałego niewolnictwa. W końcowym monologu AA, pełnym melancholii i dramatycznych akcentów, zwróconym do chrapiącego XX, jest już tylko marzenie o stworzeniu „dobrej i rozumnej wspólnoty”. W kraju, oczywiście. Tragizm sytuacji podkreśla sam autor w uwagach kończących sztukę: „Po chwili z chrapaniem miesza się inny dźwięk, szloch najpierw cichy, a potem coraz głośniejszy, rozdzierający”.

    5. Emigranci pod komediową formą kryją nutę tragiczną. Z prawdziwych, sprawdzonych i - chyba po części - osobistych doświadczeń, pozwalają wysnuć niepokojące refleksje na temat ludzkich i konkretnych losów, związanych z samotnością i wyobcowaniem. Realizm sytuacji czy beznadziejność emigranckiej egzystencji poza wspólnotą, do której człowiek z natury swej tęskni, prowadzi do niepokojących w swej pesymistycznej z zarazem uniwersalnej wymowie wniosków, mówiących wprost o trudnościach w międzyludzkich kontaktach we współczesnym świecie.

    6. W Emigrantach zaznaczył się także wyraźniej zwrot pisarstwa Mrożka w innym jeszcze kierunku: w dalszym odchodzeniu od teatru sytuacji w komedię charakterów, typów ludzkich. AA i XX są przykładem pojawienia się w naszej najnowszej dramaturgii - jak słusznie podkreślano - indywidualności scenicznych, nie abstraktów, ale bohaterów w sensie literackim z krwi i kości.

Na podstawie: Gąssowski Sz., Współcześnie dramatopisarze polscy, Warszawa 1979.

  1. Emigranci (1974) na podstawie : Gutkowska B., O „Tangu” i „Emigrantach” Sławomira Mrożka.

    1. Sytuacja emigranta. Wprowadzenie. W jednym z listów S. Mrożka do Jana Błońskiego znajduje się następujące objaśnienie rozumienia przez niego sytuacji emigranta:

Sytuacja emigranta - piszesz, zmusza do definiowania się przeciwko Zachodowi. Wydaje mi się, że zawsze pisarz może zaistnieć tylko w dialektycznym związku z czymś, co by można nazwać formacją, tematem, tonacją. (…) Można by wobec tego założyć, że skądkolwiek by ktoś przybył na Zachód, to - jeżeli przyniesie ze sobą odpowiednio solidną formację, obsesję, czy to coś właśnie, i będzie wobec tego czegoś odpowiedni intensywnie, wewnętrznie w sobie samym uwarunkowany i odnoszący się, to wtedy, Zachód czy nie Zachód, emigracja czy nie emigracja, nie Zachód będzie jego dialektycznym sprzymierzeńco - wrogiem, ale to co przyniósł, a wobec Zachodu ustosunkuje się tylko o tyle, o ile Zachód podstawi się w tamtą jego główną sprawę.

„Główną sprawą” twórczości Mrożka było i jest nadal wskazanie rozbieżności pomiędzy nadętą, napuszoną formą zachowań i wypowiedzi a wyrażaną przez nie treścią, często miałką lub po prostu wstydliwą. Anachroniczność i nieadekwatność form i masek nakładanych przez Polaków w zetknięciu ze światem zachodnim była tematem poprzedzającego Emigrantów opowiadania Moniza Clavier z 1963 roku, groteskowej historii o weneckich perypetiach inteligenta, syna :

„(…) narodu północnego, surowego, doświadczonego przez historię, z odrębnością swoją, mądrością swoistą, drogo zapłaconą, niedostępną innym - jak kabanos.

„Był takiej wielkości, że chyba służył celom nie tylko reklamowym, ale także metafizyczny,. Tryumf rozszalałej wędlinności, wykraczającej poza samą siebie. (…)

Nic przeciwko niemu nie wskórał kabanos, który choć odrębny i specjalny - był tylko zwyczajną wędliną”

    1. Konstrukcja Emigrantów.