JAK UCIEC OD KLĄTWY
Wiele razy słyszałam o klątwach, przekleństwach, rzuconych urokach, ale - tak jak to zwykle bywa ze zjawiskami, których nie da się dotknąć - trudno mi było w to wszystko uwierzyć, dopóki sama tego nie doświadczyłam.
Od tamtej pory zwracam baczniejszą uwagę na osoby - zwłaszcza ze świata ezoteryki - z którymi się spotykam. Bo to, że ktoś ma tytuł mistrza reiki albo dyplom bioterapeuty, nie znaczy wcale, że musi być od razu dobrym i uczciwym człowiekiem i że swoich umiejętności nie używa w złej wierze. Przekonałam się o tym przed paroma miesiącami.
Wybrałam się z wizytą do osoby, o której miałam napisać artykuł. W czasie wywiadu do gospodyni przyszła jej znajoma - mistrzyni reiki i tarocistka. Kiedy tylko usłyszała, że jestem dziennikarką, momentalnie zmieniła się na twarzy. W jej - niewątpliwie pięknych - wielkich, czarnych oczach zobaczyłam coś groźnego. I zaraz potem przeżyłam coś, co śmiało można nazwać atakiem mentalnym. Muszę tu dodać, że miewałam już do czynienia z wampirami energetycznymi, czyli osobami, przy których źle się czułam, traciłam siły, ale czegoś podobnego nigdy wcześniej nie przeżyłam, a nawet nie wierzyłam, że coś takiego jest możliwe!
Czułam, jak mistrzyni "wchodzi" mentalnie do mojej głowy, czyta w moich myślach i manipuluje nimi.
Próbowałam się jakoś przed tym ochronić, ale na obronę było już za późno.
|
Po chwili, nie wierząc własnym uszom, zaproponowałam tej kobiecie, że napiszę o niej tekst. Zrobiłam to wbrew własnej woli. Miałam przy tym wrażenie, że to nie ja mówię, lecz ktoś inny mówi przeze mnie. Chciałam od razu wycofać propozycję, ale dopóki przebywałam w obecności mistrzyni, nie byłam w stanie wyzwolić się spod jej wpływu. Ochłonęłam dopiero, kiedy wyszła. I już wtedy wiedziałam z całą pewnością, że nigdy nie napiszę o niej pochlebnego artykułu, ponieważ używa ona swojej energii do manipulowanie ludźmi, a to jest przecież absolutnie niedopuszczalne, choć, niestety, się zdarza - słyszy się przecież czasem o wróżkach, które przywiązują do siebie klientów i stopniowo pozbawiają ich majątków! Zdawałam sobie też sprawę, że kiedy wycofam swoją - wymuszoną - propozycję, narażę się na gniew mistrzyni, ale nie mogłam postąpić inaczej.
Po kilku dniach zadzwoniłam do niej.
Powiedziałam, że sprawa artykułu jest nieaktualna. I jeszcze tamtego dnia zaczęły się na mnie sypać nieszczęścia.
Odsunęli się ode mnie znajomi, przestałam zarabiać, choć wcześniej zarabiałam naprawdę nieźle. Telefon, który zwykle bez przerwy dzwoni, milczał jak zaklęty. Nie mogłam się do nikogo dodzwonić. Coraz gorzej się czułam. Nabrałam pewności, że mistrzyni rzuciła na mnie klątwę, najprawdopodobniej próbując mnie zmusić do tego, abym zwróciła się do niej o pomoc.
Podejrzenia co do klątwy potwierdziła moja znajoma, wróżka Eulalia, która najpierw mi powróżyła i zaraz potem oczyściła mnie jajkiem. Po zabiegu oczyszczenia w rozbitym jajku widać było coś, co przypominało igły z białka. Według Eulalii oznaczało to, że mistrzyni, oprócz rzucania klątw, zajmuje się również wbijaniem igieł w laleczki wudu - w serce, w oczy, w głowę.
Natychmiast powiązałam to z faktem, że od kilku tygodni nie tylko bolały mnie serce i głowa, ale i coś dziwnego zaczęło się dziać z moim wzrokiem.
Dziś wszystkie te problemy mam już - na szczęście - za sobą. W przewalczeniu klątwy pomogła mi czwórka terapeutów, z których każdy posługuje się innymi metodami. Kiedy ich odwiedzałam, przyszło mi do głowy, że przecież w podobnej sytuacji, jak ja, może się znajdować wielu Czytelników "Gwiazd", i że nie wszyscy oni wiedzą, jak sobie pomóc. Dlatego też postanowiłam przybliżyć im techniki pomocne w zdejmowaniu klątw i osłabiające działanie przekleństw.
Woskiem w negatywne energie
Przelewanie wosku, znany od wieków sposób wiejskich szeptunek, stosuje warszawska hipnoterapeutka Alicja Szymonik. Zabieg ten, nazywany koronacją, ponieważ kończy się przelaniem wosku nad czakrą korony, jest silnie działającym egzorcyzmem, zwłaszcza jeśli jest wykonywany przez osobę o wysokich wibracjach i w dobrej intencji.
Koronację wykonuje się w różnych sytuacjach - kiedy kończymy związek czy jakiś etap w życiu, w przypadku nerwic, depresji, ale również jako antidotum na klątwy i przekleństwa. Rozgrzany wosk pszczeli ma moc pochłaniania wszelkich negatywnych energii, a modlitwa odmawiana w czasie zabiegu przez pacjenta i terapeutę wzmacnia jego efekt.
W czasie przelewania wosku na wysokości czakry serca poczułam, jakby ktoś zdjął mi stamtąd wielki ciężar, a przy czakrze korony poczułam spływającą z góry piękną, jasnozieloną energię. Odczułam ulgę i spokój.
Uwolnienia egipskie
To sposób na klątwy, przekleństwa i uroki, jaki mi zaproponowała wróżka Sandra, czyli Aleksandra Kościelska z Kielc, która jest jednocześnie tarocistką, jasnowidzem i bioterapeutką.
W czasie pierwszej wizyty Sandra sprawdza za pomocą tarota, co jest przyczyną choroby lub też - co ściągnęło pecha, który prześladuje pacjenta. Kiedy tylko rozłożyła karty, od razu zawyrokowała, że klątwę na mnie rzuciła starsza brunetka - w zemście za to, że nie poddałam się jej manipulacjom. Jako antidotum zaproponowała mi dziewięciokrotne powtórzenie uwolnień egipskich, ale widząc moją przerażoną minę, bo oznaczało to naprawdę spory wydatek, zapewniła, że jeśli nie mogę sobie na to pozwolić, nie muszę przychodzić do niej co tydzień - wystarczy, że pojawię się co trzy tygodnie. Uwolnienia w każdym razie powinny być przeprowadzane regularnie, ponieważ najefektywniej działają, kiedy przechodzi się ich całą serię - po jednym zabiegu na każdy czakram.
W czasie każdego uwolnienia Sandra odmawia specjalną modlitwę, która została jej przekazana z Góry, gdy sama chorowała i miała problemy życiowe. Słowa modlitwy, wypowiadane przez uzdrowicielkę mocnym, zdecydowanym głosem, a także jej działanie energetyczne, przynoszą niesamowite efekty. Najsilniejsze wrażenia przyniósł mi pierwszy zabieg - czułam wtedy, jak to, co złe, ciemne, negatywne wychodzi ze mnie i jak wypełnia mnie piękna, jasna energia i siła.
Po kilku uwolnieniach moja sytuacja szybko zaczęła się poprawiać.
Tajemnicza ormiańska metoda
Aruszan Koczarian, egzorcysta i bioenergoterapeuta z Armenii, na spotkanie ze sobą polecił mi przynieść jakiś niewielki przedmiot. Kiedy już byłam u niego, zapalił ormiańskie kadzidło z żywicy (huszk), które ma moc oczyszczania energetycznego, uśmiechnął się i... powiedział, że nie zdradzi mi, na czym dokładnie polegać będzie przeprowadzane przez niego oczyszczanie, ponieważ nie jest to wiedza dla osób niepowołanych - gdyby ją bowiem posiadł ktoś o niskich wibracjach i złych zamiarach, mógłby zrobić z niej niewłaściwy użytek.
Aruszan zapewnił mnie jedynie, że jego metoda oczyszczania z negatywnych energii jest skuteczna zarówno w przypadku dolegliwości zdrowotnych, takich jak bezpłodność czy osłabienie, spowodowanych przez wypowiedziane przez kogoś przekleństwo czy klątwę, jak i wtedy, gdy na skutek czyichś złych życzeń ktoś przeżywa zawód miłosny. W takich sytuacjach - jak twierdzi - można wszystko odwrócić.
Będąc już w lepszej kondycji, zostawiłam u Aruszana pewien drobiazg i udałam się do Galerii Wróżka, gdzie przyjmuje wróżka Sława*.
Rozrywanie złego układu kart
Sława za pomocą wahadła i specjalnych tabel sprawdziła mnie energetycznie. Jak się okazało, kiedy do niej dotarłam, byłam już oczyszczona, nie musiała mi więc pomagać. Wiem jednak, że jest w stanie pomóc osobom "obłożonym" negatywnymi energiami, o znacznie obniżonym potencjale życiowym i jest przy tym bardzo uczciwa - nie wmawia klientom klątw, które w rzeczywistości wcale na nich nie ciążą.
Zdaniem Sławy, do zdjęcia klątwy zawsze potrzebne jest do przyzwolenie Góry. Kiedy więc w rozłożonym układzie widzi złe energie, dopiero za zgodą Góry, a następnie zainteresowanej osoby rozrywa zły układ kart, oczyszcza je, układa na nowo i energetyzuje. Jak twierdzi, metodę tę stosować mogą wyłącznie wróżki dysponujące niezwykle silną energią. W przeciwnym razie można samemu na siebie ściągnąć negatywne wibracje i zły los.
- Jest to przerażające, ale ludzie coraz częściej rzucają na innych klątwy - mówi wróżka Sława. Najwidoczniej nie wiedzą albo nie wierzą, że po pewnym czasie złe energie wracają do nadawcy, i to zwielokrotnione!
Może nie wierzyła w to również "moja" mistrzyni reiki. I najwyraźniej źle na tym wyszła, bo z tego, co słyszałam, ledwo dziś przędzie...
tekst i zdjęcia:
Patrycja Siemiątkowska
Co chroni przed energetyczną agresją
Dobrze jest nosić przy sobie medalik św. Benedykta albo małe lustereczko, które odbijałoby złe życzenia.
W mieszkaniu można powiesić krzyż św. Benedykta, wizerunek Ojca Pio, obraz "Jezu ufam Tobie" lub oko Horusa. Warto też zasadzić w doniczce papirus lub kroton - obie te rośliny "żywią się" złą energią i w ten sposób nas przed nią chronią.
Jeśli po wizycie którejś z sąsiadek więdną lub marnieją wszystkie kwiaty w domu, może to znaczyć, że jest ona zazdrosna albo ma "złe oko". Od takiej osoby należy pożyczyć szklankę cukru i to powinno stanowić wystarczającą ochronę.
Przed źle życzącymi osobami chroni ustawione w oknie lustro - taflą na zewnątrz, albo położony tam nóż - ostrzem na zewnątrz, czy główka czosnku. Można również wysypać wszystkie kąty mieszkania święconą solą i opryskać poświęconą wodą (w Warszawie wodę, sól i świece można poświęcić np. w kościele na ul. Czarnieckiego na Żoliborzu - w każdą środę o godz. 19).
Przed złymi energiami skutecznie chroni paląca się w mieszkaniu poświęcona świeca (najlepiej z pszczelego wosku).
Uroki, przekleństwa czy złe życzenia mogą być przekazywane poprzez prezenty, dlatego też, jeśli komuś nie ufamy, nie bierzmy z jego ręki niczego - lepiej poprosić o położenie prezentu np. na stole. Bezpośrednio z cudzych rąk nie powinno się też brać papryki, soli, pieprzu, noża ani mydła.
Aby nie przyjąć czyjejś złej energii, zajmując miejsce w autobusie czy w kinie, powinniśmy najpierw dyskretnie "omieść" ręką siedzenie.
Jeśli przebywamy w towarzystwie osoby, która, jak przypuszczamy, źle nam życzy, dobrze jest zwizualizować wokół siebie lustrzany płaszcz, który odbija złe życzenia.
A wreszcie, jeśli nie życzymy sobie doświadczyć czyjejś klątwy, sami także uważajmy na to, co mówimy - negatywną energię ma wiele zwrotów wypowiadanych przez nas na co dzień, jak choćby: "niech cię diabli wezmą" lub "żeby cię cholera wzięła". Niektórzy znawcy huny są zdania, że pozorne ostrzeżenia, jak np.: "uważaj, żeby ktoś cię nie oszukał przy sprzedaży samochodu" - też są rodzajem klątwy, bo negatywnie kodują podświadomość adresata.