CHARYZMATY OJCA PIO
Pan obdarzył swego sługę charyzmatami tak licznymi, jak i zróżnicowanymi. Wspomnieliśmy już o jego zażyłości z aniołem stróżem. Niebieski towarzysz pomagał mu odeprzeć szatańskie ataki, a kiedy nie pomagał mu dostatecznie... obrywało mu się. Ojciec Pio wysyłał swego anioła stróża w różnych sprawach do różnych osób i również prosił różne osoby, by u niego załatwiały różne sprawy za pośrednictwem swych aniołów. I udawało się to cudownie! Święty zakonnik znał jedynie swój neapolitański dialekt, włoski i łacinę, której uczył się w czasie studiów. Tymczasem mógł słuchać spowiedzi we wszystkich językach świata. Kiedy pytano go, jak to możliwe, stwierdzał: „To bardzo proste. Mój anioł stróż wszystko mi tłumaczy!"
DAR CZYTANIA W DUSZY
Padre Pio miał, podobnie jak święty proboszcz z Ars, dar czytania w duszach. Nie można było nic przed nim ukryć i to przynosiło ulgę wielu penitentom, którzy przystępowali do spowiedzi. Ojciec przypominał grzechy ich życia nawet te całkowicie zapomniane, ale też nie oszczędzał penitentom zbawczego upokorzenia wyznania ich. Często te spowiedzi były początkiem nawróceń. Ten czy tamten przybyły z ciekawości lub z zamiarem wykpienia lub zdemaskowania jakiegoś oszustwa, a znajdował się sam nie rozumiejąc jak na klęczkach przy konfesjonale dokonując spowiedzi generalnej, całkiem niespodziewanie, a potem odchodził z wewnętrzną radością, jakiej nigdy wcześniej nie znał.
Liczni są ateiści i masoni, którzy po nawróceniu gorliwie popierali stygmatyka. Przyjąwszy zakład pewien adwokat, znany mason, udał się pewnego dnia do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio rozmawiał z kilkoma osobami. Widząc go, zostawił rozmówców i podszedł do niego mówiąc: „Jak to? Pan tutaj? Przecież pan jest masonem!" Kiedy mężczyzna to potwierdził, O. Pio zapytał: „A jakie zadanie ma masoneria?" - „Zwalczać Kościół" - padła odpowiedź. I nagle adwokat odczuł w sobie miłość Boga do oddalonych od Niego. Wyspowiadał się i rozpoczął nowe życie.
I tak nawróceni lekarze, prawnicy, dziennikarze gorliwie bronili stale oczernianego i wyśmiewanego zakonnika.
Kiedyś zdarzyło się, że zabito pewnego człowieka, a morderca nie został ukarany, bo zbrodni nigdy nie udało się wyjaśnić. Przyszedł jednak do spowiedzi. Ale nie powiedział o swej zbrodni. Na koniec ojciec Pio zapytał: „To wszystko, mój synu?" Mężczyzna milczał, choć ojciec powtórzył trzy razy pytanie. Spowiednik pogrążył się w modlitwie, potem wziął mężczyznę za ramię i zaprowadził do kościoła. Tam grzesznik zemdlał, bo w ławce ujrzał człowieka, którego zabił! Kiedy odzyskał przytomność ojciec Pio zaprowadził go z powrotem do konfesjonału, gdzie ten wyznał swą winę. Odszedł rozgrzeszony.
Kiedy pytano ojca Pio, jaką ma misję do spełnienia na ziemi, odpowiadał: „Jestem spowiednikiem". Spowiadał 16-17 godzin dziennie, w wyjątkowych wypadkach nawet do 19 godzin! A wszystko to bez jedzenia. Zresztą i tak przyjmował nikłe racje. Trzeba było zorganizować specjalną służbę porządkową przy jego konfesjonale. Jeden z braci rozdzielał kartki z numerami.
«Stał się cud - wyznała kiedyś pewna włoska dama - mój mąż się wyspowiadał! Nie chciał się udać w podróż do San Giovanni Rotondo, prosiłam go, by ofiarował mi ją jako prezent urodzinowy. Najpierw wpadł w gniew, a potem przystał na moje pragnienie, mówiąc: Ale nie każ mi iść do spowiedzi.» Mężczyzna uczestniczył we Mszy św. Ojca, a po niej pośpieszył do zakrystii i upadł na kolana. Wrócił do małżonki z rozradowaną twarzą" „Gotowe. Wyspowiadałem się." Nie rozumiał przyczyny. Nie potrafił rzec nic innego jak tylko: „Cóż chcesz, po tej Mszy św. nie mogłem się nie wyspowiadać. To było silniejsze ode mnie. Czułem się do tego przymuszony. Tu wszystkim kieruje jakby niewidzialna ręka.»
Jedna z osób, która napisała biografię Ojca, Maria Winowska, opowiada, jak pewnego dnia jakiś kupiec z Genui przybył do San Giovanni Rotondo po 52 godzinach podróży, wioząc list, który kazano mu dostarczyć ojcu Pio. Ten spojrzawszy na niego powiedział: „Czy chcesz się wyspowiadać? Kiedy byłeś ostatnio w spowiedzi?" - „Kiedy miałem siedem lat!" - „A kiedy przestaniesz prowadzić to ohydne życie?" Mężczyzna poczuł, że jest zdemaskowany, wyspowiadał się i jego serce napełniła radość.
Ojciec Pio przejawiał czasem anielską łagodność wobec penitentów, a czasem surowość, która mogła się wydawać przesadna. Pewna Angielka uklękła kiedyś przy jego konfesjonale: „Dla pani nie mam czasu" - powiedział jej zamiast powitania. Przygnębiona kobieta powróciła po 5 dniach, aby usłyszeć te same słowa. Po upływie dwudziestu dni ojciec przyjął ją mówiąc: „Biedna ślepa, zamiast uskarżać się na surowość z mojej strony powinnaś postawić sobie pytanie, jakże Miłosierdzie może cię przyjąć po tak wielu latach świętokradztw... Czyż dla zachowania szacunku nie przystępowałaś do Komunii św. u boku męża i matki w stanie grzechu śmiertelnego?"
Kobieta zalała się łzami. Rozpoczął się jej wielki powrót do Boga.
Straszliwy widok przedstawiał o. Pio cierpiący w konfesjonale. Często jak proboszcz z Ars płakał, tak wielkim przerażeniem napawał go grzech. Mawiał: Nigdy nie zostanie zrozumiane, co znaczy buntować się przeciw Bogu.
Nie lubił też rozróżniania grzechów śmiertelnych od grzechów powszednich. Dla niego każdy grzech był straszny, bo był odrzuceniem miłości Bożej. Wolałby umrzeć tysiąc razy niż ujrzeć, jak błoto grzechu dotyka jego duszy. W konfesjonale ze wszystkich sił walczył, żeby penitent pojął Kim był Ten, którego miłość grzesząc znieważył. Jego współbracia zastanawiali się, dlaczego przy konfesjonale tak wiele dusz traktował surowo. Zrozumieli, że postępuje tak z natchnienia Bożego.
On, który miał dar jasnowidzenia w stosunku do innych, żył sam niemal ciągle w nocy duszy. Istnieją listy, które kierował do różnych kierowników duchowych. Za każdym razem mówił im o swej wielkiej niegodności, przekonany o tym, że wielce obraża Boga, lękał się utraty wiary. Często myślał, że z powodu swych grzechów zostanie na wieczność potępiony. Te diabelskie pokusy były z pewnością dopuszczone przez Boga, aby go doświadczyć, jak i po to, żeby zwiększyć jego zasługi oraz po to, by rozwinąć jego pokorę. To było potrzebne, gdyż już za życia wszyscy uznali go za świętego: nosił stygmaty, odprawiał Mszę św. tak jak nikt na świecie, co dnia czynił cuda. Każdemu groziłoby wpadnięcie w pychę.
DAR BILOKACJI
Inny z jego darów to dar bilokacji. Istnieją dowody na to, że od czasu wystąpienia z armii w r. 1916 ojciec Pio nigdy nie opuścił San Giovanni Rotondo, a jednak był widziany w wielu miejscach na świecie, nawet w Kalifornii...
Przytoczmy najpierw wydarzenie opisane przez franciszkańskiego biografa. Za czasu pontyfikatu Piusa XI z powodu licznych przejawów zazdrości, ludzie Kościoła oskarżyli go o uchybienia, których nigdy nie popełnił. Święte Oficjum (obecnie: Kongregacja Nauki Wiary), bez głębszego badania zastosowała wobec niego surowe sankcje zakazując mu publicznie odprawiać Mszę św., spowiadać, pisać do duchowych synów i córek. Pomimo to lud, wiedząc, że był to święty, nadal przybywał tłumnie do San Giovanni Rotondo. Zastanawiano się nad suspendowaniem go, co oznaczałoby zakaz odprawiania Mszy św. nawet prywatnie. Aby podjąć tę ważką decyzję Święte Oficjum zebrało się w komplecie, w obecności Papieża. Podczas dyskusji tego szacownego gremium ujrzano, jak wchodzi kapucyn z dłońmi ukrytymi w rękawach. Szedł krokiem powolnym, lecz pewnym. Zakonnik podszedł wprost do Papieża i zanim któryś z kardynałów mógł się odezwać upadł do nóg Papieża, ucałował jego stopy i wyraził błaganie: „Ojcze Święty, dla dobra Kościoła i dusz nie pozwól im tego uczynić". Poprosił o błogosławieństwo, wstał i wyszedł. Niektórzy kardynałowie zapytali strażników, dlaczego - pomimo oficjalnego zakazu - pozwolili wejść temu mnichowi. Oszołomieni powiedzieli, że nie widzieli nikogo.
Pius XI zakazał im mówić o tym komukolwiek, natychmiast przerwał spotkanie i nakazał jednemu z kardynałów udać się do San Giovanni Rotondo, by zapytał Gwardiana, gdzie znajdował się ojciec Pio w dniu spotkania i w jego godzinie. Dodał stanowczym tonem: Powiedzcie mu, że może swobodnie odprawiać Mszę św. w kościele. Gwardian zapewnił kardynała, że o. Pio wcale nie opuszczał klasztoru i że w godzinie spotkania udał się na chór odmówić Oficjum.
Inne wydarzenia przytacza o. Cataneo, także biograf ojca Pio. Pewnego dnia stygmatyk zatrzymał się przed oknem na korytarzu klasztornym. Nagle przejęty odległą wizją zamarł. Jeden ze współbraci przechodząc ujrzał go, pocałował w rękę, lecz ojciec niczego nie zauważył. Współbrat usłyszał, jak wypowiadał słowa rozgrzeszenia... W kilka dni potem Gwardian otrzymał telegram z podziękowaniem za przysłanie do Turynu ojca Pio, który rozgrzeszył chorego w chwili śmierci. A przecież on nie opuścił klasztoru...
W czasie II wojny światowej pewien generał, Bernardo Rossini, z bazy wojskowej w pobliżu Bari, dowiedziawszy się, że magazyn wojskowy znajduje się tuż obok San Giovanni Roitondo zorganizował wypad, by go zniszczyć. Stanął na czele eskadry, lecz przybywszy w pobliże celu ujrzał wznoszącego się z ziemi zakonnika z podniesionymi rękoma, który zabraniał mu wstępu. Stacje samolotów nie odpowiadały. Bomby spadły w inne, bezpieczne miejsce, samoloty zaś zawróciły do bazy. Po jakimś czasie generał, który nie był wierzący, usłyszał o mnichu z klasztoru w San Giovanni Rotondo, który dokonywał cudów. Postanowił się tam udać, aby go zobaczyć... i rozpoznał w nim zakonnika, którego widział w górze. Ojciec położył mu rękę na ramieniu, mówiąc dobrodusznie: „A więc to ty chciałeś nas wszystkich zabić?" Generał był zaskoczony, lecz zwyciężyło go spojrzenie ojca Pio. Nawrócił się.
Można przytoczyć setki poświadczonych nawet przez biskupów i kardynałów, kapłanów oraz przez osoby świeckie przypadków bilokacji.
DAR UZDRAWIANIA
Ojciec Pio miał też charyzmat uzdrawiania. Zawsze powtarzał: „To nie ja uzdrawiam, lecz Pan. Ja się tylko modlę." Albo: „To nie moja sprawa, lecz Matki Bożej". Jakże wysłuchiwana była jego modlitwa!... Święci są zawsze pokorni.
W noc Bożego Narodzenia w roku 1939 urodziła się mała dziewczynka Gemma de Giorgi - bez źrenic. Była więc skazana na to, że nigdy nie będzie widzieć. Miała 6 może 7 lat, kiedy jej rodziców odwiedziła ciocia zakonnica. Poradziła im udać się do ojca Pio. Napisała do niego, a on odpisał: „Droga córko, zapewniam cię, że będę się modlił za dziewczynkę." Babcia towarzyszyła jej do San Giovanni Rotondo. Po Mszy św. obydwie udały się do spowiedzi. Była to pierwsza spowiedź dziewczynki i babcia chciała, aby korzystając ze spotkania z o. Pio przystąpiła do I Komunii św.
Ponieważ podczas spowiedzi dziecko nie pomyślało o tym, by poprosić o uzdrowienie, babcia postanowiła to uczynić. Ojciec Pio odpowiedział jej: „Zachowaj ufność, córko. Dziewczynka nie powinna płakać, a ty nie powinnaś się niepokoić. Gemma widzi i ty o tym się dowiesz."
Dziewczynka przystąpiła do I Komunii, podczas której O. Pio uczynił jej znak krzyża na oczach. Wracając pociągiem Gemma zauważyła, że widzi. Gdy udano się z nią do lekarza, stwierdził, że dziecko widzi nie mając źrenic! Nie potrafił tego wyjaśnić. Ukończyła studia, podjęła pracę. Dziś widzi nadal, stawiając czoła logice nauki.
Sześciomiesięczne niemowlę było w beznadziejnym stanie. Jego matka postanowiła pokusić się o to, co niemożliwe, aby spróbować ocalić dziecko. Postanowiła je zawieźć do ojca Pio. Podróż była długa i jak można było się obawiać dziecko umarło w drodze. Wiara matki nie zachwiała się. Owinęła dziecko w kilka pieluszek i włożyła je... do walizki. Przybywszy do San Giovanni Rotondo pobiegła do kościoła i stanęła z niewiastami oczekującymi na spowiedź. Gdy nadeszła jej kolej upadła na kolana przed ojcem i otwarła walizkę. W kościele był nawrócony lekarz. Orzekł, że jeśli dziecko nie umarłoby od swej choroby, to udusiłoby się w walizce. Na widok małego ciała ojciec Pio głęboko się wzruszył. Wzniósł oczy ku niebu i zaczął się modlić, potem powiedział do zalanej łzami matki, której płacz słychać było w całym kościele: „Dlaczego krzyczysz tak głośno? Czy nie widzisz, że twój syn śpi?» Dziecko istotnie spokojnie spało.
NIEZWYKŁE ZAPACHY
Można tu wspomnieć jeszcze o jednym charyzmacie ojca Pio, o którym jego duchowi synowie i córki świadczą do dziś: o zapachach. Niektórzy mistycy wydzielali zapachy i nie można się tu powstrzymać przed myślą o ludowym wyrażeniu dotyczącym osoby, która prowadziła przykładne życie i o której mówi się, że umarła wydzielając zapach świętości [po polsku mówimy częściej: „w opinii świętości" - przyp. red.]. Jeśli chodzi o ojca Pio tysiące osób dały o tym świadectwo: zapach często zapowiadał uzdrowienie lub szczególną łaskę (oznaczały dar specjalnej opieki, nawrócenie drogiej osoby itd.). Miły zapach rozchodził się w jego obecności lub z przedmiotów, które były przez niego pobłogosławione lub po prostu dotknięte doświadczano nawet w odległości tysięcy kilometrów. To były głównie zapachy kwiatów: lilii, fiołków, róż, jaśminu i inne. Zapach mógł pojawić się nagle i nagle zniknąć. Czasem wystarczyło pokazać kilka przeźroczy z jego życia, by cała sala wypełniła się niezwykłym zapachem.
Zapach lilii był często spostrzegany jako znak uzdrowienia. Tak było we wrześniu 1951 r. z naczelnikiem stacji kolejowej w Rzymie. Został tak uprzedzony o mającym się dokonać cudzie wyzdrowienia z raka gardła, podczas gdy udzielono mu już wiatyku. W ostatniej chwili dano mu do ucałowania zdjęcie ojca Pio. Wszyscy członkowie rodziny, którzy uczestniczyli w tym, poczuli utrzymujący się miły zapach. Byli pomiędzy nimi też niewierzący. Umierający, który od dawna nie potrafił mówić, odezwał się nagle: „Zdejmijcie te wszystkie bandaże, jestem zdrowy."
Czasem działo się to w czasie Mszy św., czasem w konfesjonale. Jego rany, które powinny były wydzielać woń rozkładającej się krwi, wydzielały miły zapach.
Innym razem ojcowie franciszkanie, wracając pociągiem z San Giovanni Rotondo odczuli w przedziale zapach. Towarzysze podróży zastanawiali się, co to mogło być. Zjawisko towarzyszyło im aż do Rzymu.
Jeden z braci posiadał cukier pobłogosławiony przez ojca Pio i napełniał on takim zapachem jego celę, że Gwardian dopytywał się, skąd on pochodzi, bo można go było odczuć nawet na korytarzu. Nie dało się tego ukryć przed przełożonymi.
W pewnym klasztorze franciszkańskim był chory jeden z braci. Poprosił swego współbrata, jednego z biografów ojca Pio, aby przyniósł mu nagranie głosu Ojca. Zaledwie zaczął słuchać, a już celę wypełnił przenikliwy zapach. Ojciec Pio przyniósł tak pociechę cierpiącemu bratu.
DAR PROROCTWA
Wśród innych charyzmatów można przytoczyć dar proroctwa. Wiele zapowiedzi już się zrealizowało, m. in. ta dana młodemu Karolowi Wojtyle, że będzie Papieżem... Także dar niewidzialności, niejako przeciwieństwo daru bilokacji. Gdy niestosowni goście przychodzili do niego z niegodziwą intencją, zdarzało się, że mijali go nie dostrzegając go. Dopiero po ich odejściu można było ponownie dostrzec ojca Pio. Miał on też często kontakt z duszami w Czyśćcu. Przychodziły prosić, aby modlił się o ich uwolnienie. Zdarzało mu się pocieszać osoby niespokojne o los zmarłego. Mówił im, że ich bliski jest zbawiony lub że przebywa już w chwale nieba.
DOM ULGI W CIERPIENIU
Miłość ojca Pio dla braci i sióstr nie miała granic. Prosił dla nich i często otrzymywał łaskę uzdrowienia, lecz czasem niebo nie udzielało tej łaski i smucił się tymi, którzy nie zostali uzdrowieni. Zastanawiał się: „Wielu otrzymuje od Pana w sposób widowiskowy uzdrowienie z ich chorób. Ci jednak, którzy nie znajdują się w tym planie, czy są skazani na noszenie krzyża swych boleści? Czy nie można dla nich nic uczynić?"
Ojciec mówił, że w każdym chorym trzeba dostrzec obraz Chrystusa cierpiącego i uczynić wszystko, aby im ulżyć. To tak przyszła mu myśl, by powstało dzieło nazwane „Domem Ulgi w Cierpieniu". I tak w czasie trwającej wojny, 9 stycznia 1940 roku zrodziło się w celi pokornego zakonnika dzieło, które miało być wkrótce znane na całym świecie. Jak wskazuje nazwa nie miał to być zwykły szpital, bo w takim budynku troską otacza się jedynie ciało. Ojciec Pio pragnął, aby w tym Domu leczono też serce i duszę, z myślą o słowach Nauczyciela: „To, co uczyniliście najmniejszemu z Moich braci, Mnieście uczynili." Budowę opóźniła wojna, jednak kiedy powrócił pokój, zaczęły zewsząd napływać ogromne sumy, szczególnie z Ameryki. Trzeba było podjąć znaczące prace i to dopiero w 1956 można było otworzyć drzwi do szpitala największego i najnowocześniejszego w Europie. Sale szybko się zapełniły tym bardziej, że opieka lekarska była darmowa, bogaci płacili za biednych, a dobrze się mający za chorych. Lekarze i personel nie otrzymywali wynagrodzenia.
W maju 1987 roku Papież Jan Paweł II odwiedził ten szpital.
DIABELSKIE ATAKI
Ojciec Pio nie mógł wyrywać tysięcy dusz piekłu, aby nie odczuć zemsty tego, którego nazwał „niebieskobrodym". Szatan ukazywał się więc stale albo sam, albo za pośrednictwem swych - jak ich nazwał Ojciec - „kozaków". Pochlebstwa i brutalności przeplatały się: zrzucanie z łóżka, bezlitosne bicie, przewracanie wszystkiego co miał w celi, rozlewanie atramentu na otrzymane listy tak, iż nie można było ich odczytać. Wszystkie te próby miały go pogrążyć w rozpaczy. Biedny ojciec był nieraz tak zmaltretowany, że sądził, iż umiera. Pewnego dnia przyszedł do niego z wizytą człowiek przypominający kierownika duchowego, utrzymując, że chce go wyspowiadać. Zdziwiony jego dziwnym wyglądem i niemiłym zapachem o. Pio rzekł: „Zawołaj: niech żyje Jezus!" Gość zniknął, zostawiając za sobą woń siarki. Kiedy uwalniał opętanych i wtedy „niebieskobrody" protestował i zadawał mu nowe udręki. Wyobraźnia tego, którego Chrystus nazwał Księciem tego świata wydaje się nieograniczona. Doszło nawet do tego, że pewnego dnia szatan zasiadł w konfesjonale Ojca Pio i oświadczył młodej dziewczynie, że jest potępiona. Ona zaś, załamana poszła odszukać Gwardiana. Ten zrobił gorzkie wyrzuty ojcu Pio. Łatwo mu było się wytłumaczyć, skoro nie opuszczał swej celi. Dziewczyna powróciła i wyspowiadana przez ojca Pio odeszła uspokojona.
To także szatan popchnął niektórych ludzi do zniesławienia stygmatyka aż zakazano mu sprawować publicznie Najświętszą Ofiarę oraz spowiadać. Zbyt dobrze wiedział szatan, ile kosztowało go działanie ojca Pio. Te diabelskie machinacje trwały jednak tylko przez dziesięć lat. Na końcu zawsze zwycięża Bóg.
Nieprzyjaciel przeciwstawił mu nawet współbraci. Dom Ulgi w Cierpieniu otrzymywał znaczące dary pieniężne. Przez statuty ojciec Pio był ich gwarantem aż do śmierci. Tymczasem niektóre domy kapucynów popadły w ruinę i usiłowały część wpływów przeznaczyć na zasilenie swych finansów. Ojciec Pio się na to nie zgadzał, dlatego również dotknęło go zniesławienie.