„W Plastusiowie lalki mają umywalki” M.Kownacka
Wszystkie nasze lalki maja umywalki. Takie same, jak i dzieci - z kranów czysta woda leci!
I ręczniki, i wieszaki -tak jak wszystkie przedszkolaczki...
Ale czy nam wierzycie? Nie wszystkie kochają mycie!... Dorotka -Złotowłosa myje sobie czubek nosa!...Jedno ucho myje Ela - mówi:
-Starczy do wesela!
Czarna Weronika - to wody unika! A śliczna Beata - mówi, że „i bez mycia - gładka”!
Już dziewczynkom zbrzydło mycie - tyle strapienia z tym myciem!
Po prostu życie zbrzydło - niech lalki zobaczą mydło - zaraz krzyki i grymasy - to nie lalki to brudasy!...
A to w oczy „piana szczypie”, buzie myć - to ledwo zipie! Zawołać ją do jedzenia - rączki - chlap ciap - od niechcenia... Bez mydła - w wodzie popluska, a brud siedzi na paluszkach.... Brudne ręce ręcznik wytrze - i już plamy są najbrzydsze... Ręcznik musi iść do prania - od takiego wycierania.
Powiedział wreszcie Ania:
-To nie do wytrzymania!
A dziewczynki:
-Nasze lale - nie lubią czystości wcale!
Usłyszał to kotek Mruczek:
-Miauu! Czystości je nauczę
Więc się dzieci cieszą:
-Czyż to może być?...
A kot usiadł na woreczku i zaczął się myć!
Z pokoiku swego lale widziały go doskonale!
Mył się kotek, mył - ile tylko sił.
Sierść języczkiem mocno czesał, że aż prawie iskry krzesał, brzuszek mył i pierś, i grzbiecik, aż mu klaskały dzieci.
Mył się łapką i języczkiem - czesał ogon jak grzebyczkiem...
Laleczki nie wytrzymały:
-Po co się tak myjesz cały - języczkiem różowym?
-Miau! Powiem wam, moje lale, kto się myje doskonale, będzie ładny, silny, zdrowy!
Jak to usłyszały lalki - hyc! Hyc! Hyc! Do umywalki!
-Dalej mydło, dalej woda - niech nam siły, zdrowia doda!
Przecież to nie może być, by kot miał się lepiej myć!
No i odtąd lale myją się wspaniale!
„Czyścioszki” muz. Z. Stankiewicz, sł. H. Stankiewicz
Kotek, kotek nosek myje
pyszczek, pyszczek, uszka, szyję,
a ja, a ja wraz z koteczkiem,
piorę do nosa chusteczkę.
Ref.
Woda z kranu kap, kap, kap
Piorę chustkę chlap, chlap, chlap.
Woda z kranu ciur, ciur, ciur.
Piorę chustkę szur, szur, szur.
Kotek, kotek czysty, miły,
dzieci, dzieci patrzcie proszę,
a ja, a ja do przedszkola,
co dzień czystą chustkę noszę.
Ref.
Woda z kranu kap, kap, kap
Piorę chustkę chlap, chlap, chlap.
Woda z kranu ciur, ciur, ciur.
Piorę chustkę szur, szur, szur.
„Uparty kotek”
Brzydka dzisiaj jest pogoda,
Prosto z nieba kapie woda.
Wracał z misiem kot z przedszkola
-Zapomnieli parasola.
Wszędzie mokro są kałuże
Jak ocean takie duże.
Miś ominął wodę grzecznie,
Ale kot się spieszy wiecznie!
Śmieją się wróbelki wkoło
-Zaraz będzie tu wesoło!
Kotek w górę już wyskoczył,
Wpadł do wody spodnie zmoczył.
Już mu z wąsów woda kapie,
Pewnie kotek katar złapie.
I choć kota łapią dreszcze,
To po dworze biega jeszcze.
Biegnie z misiem na boisko,
Bo to przecież całkiem blisko.
Kaczki, które mecz tam grały,
Wcale wody się nie bały.
Gdy do domu kotek wrócił
I ubranko mokre zrzucił,
Mam długo go suszyła
Do łóżeczka położyła
Lis wspaniałym był doktorem
Leczył wszystkie dzieci chore,
Kotka pilnie dziś obsłuchał -
Zajrzał w gardło i do ucha.
Mama poszła do apteki,
Wykupiła różne leki:
Na gardziołko -te do ssania,
Witaminki -do łykania.
Gdy tak kotek w łóżku siedzi
I nad losem swoim biedzi,
Pije syrop wprost z łyżeczki,
Zaglądając do książeczki.
Czyta bajki o piratach,
Dobrych wróżkach,
Leśnych skrzatach.
A gdy zmęczył się troszeczkę,
Mama czyta mu bajeczkę.
Kotek leży, pilnie słucha,
Bajka wpada mu do ucha.
Gdy wieczorem zasnął wreszcie,
Miał wspaniały sen -uwierzcie!
Rano katar miał już z głowy
I był prawie całkiem zdrowy.
Lecz dni kilka leżeć musiał,
Tak kazała mu mamusia.
Odtąd kotek się pilnuje,
Więcej już nie zachoruje.
Dba o sweter i kurteczkę,
Zawsze nosi też czapeczkę.
A gdy deszczyk mokry pada,
To kalosze kot zakłada
I choć czasem w wodę skoczy,
Łapek sobie nie zamoczy.
Warto przecież dbać o zdrowie,
To wam każdy kotek powie.
„Zjadaj miód” sł. A.Galica, muz. T.Pabisiak
Na katarek i na chrypkę,
kaszel, dreszcze albo grypkę.
Ref.:
Zjadaj miód, słodki miód.
Pszczoły dadzą miodu w bród. /bis
Łyżka miodu, szklanka mleka.
Katar z kaszlem niech ucieka.
Ref.:
Zjadaj miód, słodki miód.
Pszczoły dadzą miodu w bród. /bis
Chcesz być zdrowy, tak jak misie,
chlebek z miodem jedz od dzisiaj.
Ref.:
Zjadaj miód, słodki miód.
Pszczoły dadzą miodu w bród. /bis
„Chory kotek” W. Grodzieńska
Wyszedł kotek na deszczyk,
Dostał kataru i dreszczy.
Boli głowa i oczy,
Nogi w błocie przemoczył.
Kładzie mama koteczka
Do ciepłego łóżeczka.
Bierze synka za rączkę:
„Oj masz kotku gorączkę.”
Przyszedł tatuś wieczorem
Z siwym panem doktorem.
„Ratuj, panie doktorze,
Bo synkowi wciąż gorzej!”
Doktor kotka opukał,
Okularów poszukał
I powiada: „Dam ziółka,
Będzie zdrowy jak pszczółka.
Dam i proszki na dreszcze,
Niech przeleży dzień jeszcze,
Ale lepsze niż proszki
Są na dreszcze kaloszki.”
„Chory kotek” St.Stachowicz
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku,
I przyszedł kot doktor: „Jak się masz koteczku?”
„Źle bardzo” -i łapkę wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktor poważnie chorego,
I dziwy mu prawi: „Zanadto się jadło,
Co gorsza nie myszki, lecz szynki i sadło,
Źle bardzo... gorączka! Źle bardzo, koteczku!
Oj! Długo, ty długo poleżysz w łóżeczku,
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta.
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!”
„A myszki nie można?” -zapytał koteczek?
Broń Boże! Pijawki i dieta ścisła!
Od tego pomyślność w leczeniu zawisła.
I leżał koteczek: kiełbaski i kiszki
Nietknięte, z daleka pachniały mu myszki
Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę,
Musiał więc, nieboraczek, srogą ponieść karę.
Tak się i z wami, dziateczki stać może:
Od łakomstwa strzeż was Boże!
„O Jurku, którego bolał ząb”
H.Kunzel, Ch. Unzner-Fischer
Był kiedyś mały chłopiec, nazywał się Jurek. Ponieważ nadzwyczaj lubił łakocie, wszyscy nazywali go Jurkiem -Łakomczuchem.
Gdy tylko dostał od kogoś pieniądze, wydawał je na słodycze.
Na śniadanie jadał najchętniej lukrowane ciastka, a na obiad -kaszę na słodko. Jeśli na kolację dostał razowy chleb i jabłko, Jurek-Łakomczuch zaczynał beczeć: „Nie będę tego jadł, chcę czekolady! Chcę cukierków! Chcę lizaka!”
Niedobrze działo się z Jurkiem. A już najgorsze było to, że bardzo rzadko mył zęby. Ani po żadnym posiłku, ani nawet przed snem. Mył je najwyżej rano, jeśli mama mu o tym przypomniała.
Wieczorem, bardzo często jego szczoteczka do zębów tkwiła sucha i smutna w ładnym, czerwonym kubku, gdy tymczasem Jurek beztrosko wskakiwał di łóżka z brudnymi zębami.
Przed zaśnięciem, już w łóżku, Jurek znowu coś łasował, nie myjąc potem zębów.
Kiedyś, gdy leżał już w łóżeczku, poprzez okno wskoczył mały, dziwny stworek. Błyskawicznie podbiegł do Jurka, jednym susem wskoczył na kołdrę i zaczął tańczyć.
Jurek przeraził się. Diablik wywijał groźnie malutkim kilofem, który trzymał w ręku, i śpiewał przy tym skrzeczącym głosem:
„Hi, hi, hu, ha! Hi, hi, hu, ha!
Szczotka w twoim kubku sucha!
Stoi smutna tam w łazience,
Więc z radości klaszcze w ręce!”
A potem dziwny stworek zaśmiał się szyderczo: „Wkrótce będę miał ciepłą dziurę, w której będę mógł kuć do woli! Hi, hi, hu, ha!”
Jurek zebrał się na odwagę i rzekł do diabełka: „Co cię obchodzi moja szczoteczka? Kim ty jesteś?” -„Zaraz mnie poznasz!” -odparł diabełek. „Jedz tylko dalej dużo słodyczy, nie myj zębów i nie używaj szczoteczki.”
I równie nagle, jak się pojawił, dziwny stworek przepadł bez śladu. Gdzie? Jurek Łakomczuch nie wiedział. Daremnie wytężył wzrok, by znaleźć kryjówkę nieproszonego gościa. Potem zasnął. Rano, kiedy się obudził, miał spuchnięty policzek i bolał go ząb.
„Uuu, uuu” płakał Jurek, „ząb mnie boli!” Mama odpowiedziała: „To się zdarza, zwłaszcza tym, którzy jedzą dużo słodyczy i nie myją zębów.”
Resztki ciastek, cukierków i czekolady wciskają się między zęby. A wtedy zjawia się diablik -Boliząb, który dotąd kuje ząb swym malutkim kilofem, dokąd nie zrobi w nim dziury.
Jeśli w porę nie pójdzie się do dentysty, taki dziurawy ząb zaczyna boleć. Bo diablik póty rozszerza i pogłębia dziurę, póki cały się w niej nie schowa. No, a uszkodzony ząb zaczyna chorować.
Jurek-Łakomczuch zaczął szlochać: „Ten Boliząb wskoczył mi wczoraj wieczorem na łóżko, widziałem go!”
Mama uspokoiła chłopca i powiedziała: „Chodź, pójdziemy zaraz do dentysty. On wyczyści i zalepi dziurę, a diablika przepędzi!”
- „A czy ten Boliząb nie zacznie mi wiercić nowych dziur?” -spytał Jurek.
-„Jeśli przestaniesz jeść bez przerwy słodycze i po każdym posiłku będziesz starannie czyścił zęby, to Boliząb nie będzie miał w twojej buzi nic do roboty. On nie znosi czystych zębów.”
Wkrótce mama i Jurek siedzieli już w poczekalni u dentysty. Było tam kilkoro dzieci i dorosłych. Miła pielęgniarka zapraszała ich kolejno do gabinetu. Kiedy zawołała: „A teraz proszę Jurka-Łakomczucha!”, chłopiec, słysząc to przezwisko, bardzo się zawstydził.
W gabinecie dentystycznym chłopiec nie mógł wyjść z podziwu. Nad fotelem dla pacjenta świeciła jasno wielka lampa. Dentysta miał małą szprycę do wody i dmuchawkę z pompką.
Lekarz pozwolił Jurkowi nacisnąć pompkę i dmuchawka powiała wiatrem. Potem chłopiec usiadł
w fotelu, a dentysta naciskał dźwignię i siedzenie to podnosiło się, to opadało, więc chłopiec jeździł
w górę i w dół. To było zabawne!
Jurek zapomniał niemal o bólu zęba. Otworzył szeroko usta, żeby dentysta mógł znaleźć diablika. W okrągłym lusterku, w którym wszystko co małe wydaje się duże, dentysta oglądał każdy ząb ze wszystkich stron.
Przeszukał wszystkie zakamarki. Wkrótce znalazł Bolizęba. Diablik nie mógł się przed nim ukryć. Dentysta wyborował z chorego zęba resztki jedzenia i cały brud i Boliząb nie wiedział już, gdzie się podziać.
A kiedy woda ze szprycy trysnęła wprost do jego jamy, o mało się nie utopił. Potem dentysta, chcąc osuszyć dziurę w zębie Jurka przed zaplombowaniem, użył dmuchawki. Strumień powietrza wyrzucił po prostu Bolizęba z dziury. Jurek już nigdy więcej nie zobaczył diablika i nigdy więcej nie zabolał go ząb.
Dentysta doprowadził chory ząb do porządku i Jurek wkrótce mógł znowu dobrze gryźć.
Od tej pory chłopiec je słodycze tylko wtedy, gdy mama mu pozwoli. I zaraz potem czyści zęby.
A w ogóle myje je starannie po każdym posiłku i dwa razy do roku chodzi do dentysty, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Od roku Jurek chodzi do szkoły. Nikt nie nazywa go więcej Jurkiem-Łakomczuchem. Pieniądze, które czasem dostaje w podarunku, wkłada do świnki-skarbonki, która ma śmiejące się oczka i staje się coraz cięższa.
Kiedy pękaty brzuch świnki-skarbonki będzie pełny, tata dołoży Jurkowi trochę pieniędzy.
Wtedy chłopiec będzie mógł kupić wymarzoną kolejkę elektryczną.
„Chory ząb” j.Bechler
Ledwie wrócił Grześ z przedszkola,
ząb okropnie go rozbolał.
Ząbek bolał, płakał Grześ
i kolacji nie mógł jeść.
Więc orzekli wszyscy zgodnie,
że Grześ pójdzie do przychodni.
W poczekalni jasnej, dużej,
czas nikomu się nie dłuży:
chcesz -obrazki tu oglądaj,
chcesz -masz misia i wielbłąda.
A dentystka uśmiechnięta
grzecznie mówi do pacjenta:
-chodź tu bliżej, Grzesiu, siadaj
zaraz chory ząbek zbadam.
„Brudasek” I.Salach
Czy widzieliście takiego przedszkolaka brudnego?
Krzyś się nie chce z nikim bawić, nic go dziś nie zaciekawi.
Do łazienki nie chce wejść -brudny chyba będzie jeść.
Brudna buzia, brudne ręce, potargane włosy też.
Czy to miły przedszkolaczek? Czy też z lasu groźny zwierz?
Straszy Krzysiu swym wyglądem panią, dzieci i zabawki.
A to brudas, a niedbaluch -wnet przyklei się do ławki.
Ale na to też jest rada. Już złapały dzieci Krzysia.
Zaciągnęły do łazienki -umyjemy chłopcu pysia.
Mydło, woda, szczotka też i już zniknął z lasu zwierz.
Włosy gładko przyczesane, wszystkie plamy przepędzone.
Ale zmiana! Jaki czysty! Czy to aby jest nasz Krzyś!
Patrzy Krzysiu zadziwiony, jaka zmiana zaszła wielka.
I uśmiecha się do dzieci: chcesz być czysty? W lustro zerkaj!
„Czy wiesz?” I.Salach
Czy wiesz o tym mój kolego,
że o czystość trzeba dbać:
kiedy siadasz do śniadania
albo kiedy idziesz spać!
Kiedy skończysz już zabawę,
pora aby obiad jeść:
to pamiętaj, mój maluchu
umyj ręce -no i cześć!
„Przeziębienie Krzysia” I.Salach
-Co się dzieje z Krzysiem? -zaniepokoiła się pani Hania. -Od kilku dni nie przychodzi do przedszkola!
-Przeziębił się i musi leżeć w łóżku -odpowiada Basia -Jest bardzo chory. -odwiedzasz go Basiu? -zapytała pani.
-Tak -kiwnęła głową dziewczynka -opowiadam mu codziennie o tym, co się wydarzyło w przedszkolu -dodała zadowolona.
-W takim razie opowiedz nam co słychać u Krzysia? -powiedziała pani.
-Jest bardzo smutny -Basia opuściła nisko głowę -bo rozchorował się z własnej winy.
-Z własnej winy? -zdziwiła się pani.
-Tak -Basia znowu kiwnęła głową -gdy wychodził na dwór nie założył czapki ani szala. Dlatego teraz cierpi z tego powodu. -Basia zamyśliła się.
Rzeczywiście -zgodziła się pani -to bardzo smutne. Nie słuchał mamy i przeziębił się.
-I musi jeść gorzkie lekarstwa -skrzywił się Piotruś -Brr!
-Takie gorzkie to one nie są -uśmiechnęła się Basia. -Musi pić dużo Herbaty z lipy. I jego mama zrobiła mu syrop z cebuli.
-Syrop z cebuli? -zdziwiły się dzieci -A co to takiego?
-No cóż... -powiedziała pani Chorobę leczy się nie tylko lekarstwami z apteki. Przeziębienie można wyleczyć domowymi sposobami, pijąc herbaty ziołowe, syrop z cebuli i cukru albo syrop z czerwonego buraczka. Nawet największy kaszel można wyleczyć takimi syropami.
-A czy te syropy są dobre? -zapytały dzieci.
-Możemy spróbować -roześmiała się pani -przyniosę cebulę i buraczki, i zrobimy z nich syropy.
-Ale jak? -nie dawały spokoju dzieci.
-Oj, to bardzo proste -powiedziała pani. Cebulę trzeba pokroić w plasterki, położyć na talerzyku, posypać cukrem i postawić tam gdzie jest ciepło. Po kilku godzinach wypłynie z niej słodki sok.
-A buraczek, buraczek? -niecierpliwił się Piotruś
-Z buraczkiem jest tak -ciągnęła pani -trzeba go umyć i wydrążyć dużą dziurę w środku. Do tej dziury nasypać cukru.... i czekać aż wypłynie czerwony sok.
-To ja powiem o tym mamie Krzysia -powiedziała Basia z wypiekami na policzkach.
-Świetnie -odpowiedziała jej pani -na pewno mu nie zaszkodzi. A jeżeli pomoże, to trochę dzięki nam Krzysio prędzej wyzdrowieje.
Dzieci były bardzo zadowolone.
PRZEŹROCZA:
„U pana doktora” M.Terlikowska
/z cyklu: „Praca w różnych zawodach”/
* Przed drzwiami pana doktora
czeka kolejka dość spora.
* Pawełka boli brzuszek
Marek skaleczył paluszek.
* Dorotka także jest chora,
bo bardzo kaszle od wczoraj.
* Małgosię wciąż boli głowa
Lalka także nie jest zdrowa.
* Wchodzi Pawełek. No śmiało!
Badanie nie będzie bolało.
Trzeba otworzyć buzię raz -dwa,
Pokazać język, powiedzieć a-a-a.
* Oddychać, stanąć na wadze,
potrzymać termometr -i już .
Więc płakać nikomu nie radzę-
Chyba, że jesteś tchórz.
* Pan doktor zna różne sposoby,
żeby przepędzić choroby,
-przepiszę ci proszki , Pawełku
różowe w niebieskim pudełku.
* Pan doktor smaruje palec
śmiesznym lekarstwem fioletowym
-Bolało Marku? -Prawie wcale.
I palec Marka będzie zdrowy.
* A co dla kaszlącej Dorotki?
Syrop. Naprawdę słodki.
* Małgosia pójdzie na naświetlanie.
A lalka? Czy nic nie dostanie?
* Prawda lalka jest trochę blada...
Ale Małgosia sama ją zbada.
Przecież Małgosia pamięta
Jak doktor bada pacjenta.
O niedźwiadku Fąfeluszku bardzo wielkim łakomczuszku” H.Łochocka
Jest miś pewien Fąfeluszek, który ma okrągły brzuszek. Ach bo z tego Fąfeluszka ładny kawał łakomczuszka.
Ciągle nęcą go łakotki, cukier i miód słodki, że po prostu trudno zliczyć, ile miś ten zjadł słodyczy.
Mówi mama: Tam w garnuszku jest dwadzieścia pięć racuszków. Dobrze wymyj więc paluszki i zjedz sobie dwa racuszki.
Dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem... jeszcze jeden, jeszcze jeden -i ot, widać dno w garnuszku. Gdzie racuszki? A no... w brzuszku!
Co tez na to mama powie? Co powiedzą dwaj wujkowie?... Lepiej chyba umknąć z domu, nie narażać się nikomu.
Wyszedł z domu Fąfeluszek i pod wielką trafił gruszę. A pod gruszką? Gruszki leżą. Wyglądają ładnie, świeżo.
Fąfeluszek, chociaż w brzuszku miał dwadzieścia pięć racuszków, myśli: -popróbować muszę, jaki też jest smak tych gruszek.
I tak oto zjadł niedźwiadek tuzin gruszek na obiadek. A nadmienić trzeba przy tym, że to owoc był nie myty.
Siadł pod gruszką Fąfeluszek, łapką trzyma się za brzuszek. -Co ci to -zajączek rzecze. -Och zajączku, kłuje, piecze!...
Dziecioł dziobem w korę kłu-je: -W brzuszku kłu-je, w brzuszku kłu-je, bo-li brz-szek, bo-li brzu-szek, za-cho-ro-wał Fą-fe-lu-szek!
Usłyszeli przyjaciele, wiec się zeszło zwierząt wiele. Ten się dziwi, ten coś radzi, tamten misia łapką gładzi.
Zakrył oczy Fąfeluszek: -Już się chyba stąd nie ruszę! Wszystkie gruszki czuje w brzuszku i dwadzieścia pięć racuszków...
Głośno widać jęczeć musiał, bo zjawiła się mamusia, niespokojna, drżąca cała - i aż łapy załamała.
Wnet zabrała Fąfeluszka: -Musisz teraz iść do łóżka! Już łóżeczko lisek ściele, pomagają przyjaciele.
Mama wzdycha i powiada: -Tak łakomstwo -brzydka wada! Słuszna cię spotkała kara. Po doktora biegnę zaraz.
-Ach doktorze, ach doktorze, niech pan doktor nam pomoże. Właśnie synek, Łakomczuszek, rozchorował się na brzuszek.
Doktor /miły to staruszek/ spojrzał, widzi: Fąfeluszek leży cicho na poduszkach -nosek blady, na dół uszka...
Doktor słucha, puka, bada...Hm! -powiada -Hm!... -powiada. -Musisz miły Fąfeluszku, jeść kleiki, leżeć w łóżku.
-Żeby znów był brzuszek zdrowy, weźmiesz olej rycynowy. Oto łyżka i butelka. Porcja nie jest nawet wielka.
Fąfeluszek cichuteńko rzekł: -Posłuchaj mnie mateńko: wypij za mnie ten olejek, a ja zaraz wyzdrowieję!
Czy mamusia się zgodziła? Czy olejek ten wypiła? Czy też musiał Fąfeluszek sam lekarstwo pić na brzuszek?
ZAGADKI :
Leczy wszystkich ludzi,
odwiedza tez chore dzieci.
Chodzi w białym fartuchu.
Kto to jest? Czy wiecie?
/lekarz/
Zawsze w przychodni
w fartuchu białym,
zęby tak leczę,
by nie bolały.
/dentysta/
Nosi biały czepek
i biały fartuszek,
ażebyś był zdrowy,
czasem ukłuć musi.
/pielęgniarka/
Kto w białym fartuchu
przez dzień cały czeka,
czy go ktoś poprosi
o sprzedanie lekarstw?
/aptekarz/
Od tego zależy
dobre zdrowie twe,
wypij, połknij prędko,
czy jest dobre, czy złe.
/lekarstwo/
Co to jest, na pewno wiesz,
najeżona jest jak jez.
Lecz nikogo nie kłuje,
tylko ząbki szczotkuje.
/szczoteczka do zębów/
Brudas - Jan Brzechwa
Józio oświadczył: "Woda mi zbrzydła,
dość już mam szczotki, wstręt mam do mydła!"
I odtąd przybrał wygląd straszydła.
Płakała matka i ojciec gryzł się:
"Ten Józio wszystkie soki z nas wyssie,
od dwóch tygodni już się nie myje,
czarne ma ręce, nogi i szyję,
twarz ma od ucha brudną do ucha,
czy kto takiego widział smolucha?
Poradźcie ludzie, pomóżcie, ludzie,
przecież nie można żyć w takim brudzie!"
Józio na prośby wszelkie był głuchy,
lepił się z brudu jak lep na muchy,
czego się dotknął, tam była plama,
wołał: "Niech mama myje się sama,
tato niech kąpie się nieustannie,
stryjek z wujkiem niech siedzą w wannie,
niech się szorują, a ja tymczasem
będę brudasem! Chcę być brudasem!"
Przezwał go stryjek "Józio - niemyjek",
wujek doń mówił "niemyty ryjek",
błagała ciotka: "Józiu mój złoty,
myj się!" Lecz Józio nie miał ochoty.
Wyniósł się w końcu z domu na Czystem
i zawiadomił rodziców listem,
że myć się nie ma zamiaru, trudno!
I poszedł mieszkać - dokąd? - na Bródno.
Sprzątanie - Danuta Gellnerowa
Po zakupy poszła mama
- ja porządki robię sama!
Spieszę się jak tylko mogę.
Wazon upadł na podłogę.
Wszystko z ręki mi wypada,
i zacina się szuflada.
Przewróciłam książek stos,
ubrudziłam sobie nos.
Gdzie jest szczotka?
Gdzieś przepadła!
Pewnie mysz ją w kącie zjadła.
Kot przestraszył się sprzątania,
wyprowadza się z mieszkania.
Pies mi zabrał ścierkę w kratę,
wlazł ze ścierką pod kanapę.
A szufelka kolorowa
ciągle się przede mną chowa.
Strasznie trudne to sprzątanie!
Łatwiej mieszkać w bałaganie.
Grzeczne dzieci - Wanda Grodzieńska
Stoły ślicznie nakryte,
rączki czysto umyte,
każdy cierpliwie czeka
na swój kubek mleka.
Nie ma plam na fartuszku,
nie ma resztek w garnuszku.
Pod stołem nie ma śmieci
bo tu jadły grzeczne dzieci.
Wielkie pranie - Wanda Grodzieńska
Plastu - chlastu! Od poranka
wielkie pranie robi Janka,
bo te lalki kocmołuszki
pobrudziły znów fartuszki.
I pończoszki zabłociły,
i koszulki zasmoliły.
Plam bez liku,
trzeba wyprać je w szafliku.
Mydłem, mydłem
trze sukienki
nie żałuje Janka ręki.
Naprawiamy misia - Czesław Janczarski
Kto misiowi urwał ucho?
No, kto?- pytam cicho, głucho...
Nikt się jakoś nie przyznaje
Może jechał miś tramwajem?
Może upadł biegnąc z górki?
Może go dziobały kurki?
Może Azor go tarmosił,
urwał ucho, nie przeprosił?
Igła, nitka rączek para.
Naprawimy szkodę zaraz!
O, już sterczą uszka oba.
Teraz nam się miś podoba!
Mycie - Maria Konopnicka
Kotek: Aj, aj, gwałtu rety,
tom się dostał w piękne ręce.
Od tej rannej toalety,
już się pewnie nie wykręcę.
Mama czesze, tata myje.
Aj, aj, gwałtu, ledwie żyję.
Mama: A, pfe, kotku, pfe brudasku!
Masz w futerku tyle piasku!
Umyć by się trzeba z brudu,
tyle pracy, tyle trudu!
Tata: A ty wrzeszczysz, kocie bury,
jakby kto cię darł ze skóry.
Pranie - Maria Konopnicka
Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu!
Nie mam rączek jedenastu,
Tylko dwie mam rączki małe,
Lecz do prania doskonałe.
Umiem w cebrzyk wody nalać,
Umiem wyprać... No... I zwalać,
Z mydła zrobię tyle piany,
Co nasz kucharz ze śmietany...
I wypłuczę, i wykręcę,
Choć mnie dobrze bolą ręce.
Umiem także i krochmalić,
Tylko nie chcę się już chwalić!
- A u pani? Jakże dziatki?
Czy też brudzą się manatki?
- U mnie? Ach! To jeszcze gorzej:
Zaraz zdejmuj, co się włoży!
Ja i praczki już nie biorę,
Tylko co dzień sama piorę!
Tak to praca zawsze nowa,
Gdy kto lalek się dochowa!
Każdy po sobie sprząta - Maria Terlikowska
W naszym domku, w czterech kątach,
Każdy sam po sobie sprząta.
Pierwszy kącik jest Elżbietki,
Która właśnie sprząta kredki.
Drugi kącik jest Agatki:
Chowa szmatki do szufladki.
Trzeci kącik jest Rozalki,
Która sprząta pokój lalki.
W czwartym kącie, w kącie Janki,
Ktoś wycinał wycinanki.
Na podłodze, koło szafki,
Ktoś rozrzucił jakieś skrawki,
Ktoś zostawił klej otwarty
W zaśmieconym kącie czwartym...
Kto tu sprzątnie, moje dzieci?
Oczywiście, ten, kto śmiecił!
Drogie dzieci - Julian Tuwim
W mym liściku o jedno was proszę ,
żebyście się co dzień myły,
bo brudnych nie znoszę.
Czy pod studnią, czy na misce,
w rzece, czy w sadzawce,
ale myć się! Bo przyjadę
i sam wszystko sprawdzę!
Myć się dzieci, myć do czysta
chłopcy i dziewczynki,
bo inaczej powiem żeście
nie dzieci, lecz świnki!
Trzeć się mydłem, gąbką, szczotką,
w misce, w nurtach rzeczki!
Bądźcie czyste!
Z poważaniem - Autor tej książeczki.
Recepta na zdrowie - Julian Tuwim
Pierwsza rzecz - to wstawać rano.
Dwa - kto o krzepkie zdrowie dba, ten się długo myje co dzień.
Mydłem, szczotką w zimnej wodzie, pluska, pryska, parska, rży.
Trzy - trzyj ręcznikiem suche ciało, żeby aż poczerwieniało.
Spraw mu bracie mocne wciery, aż we krwi poczujesz skry, raz, dwa, trzy…
Cztery - gdy chcesz czerstwej nabrać cery, żywym, bystrym być jak rtęć, wiedź, że robią to spacery. A codziennie rano:
Pięć - musisz się gimnastykować, ciało w ruch rytmiczny wprowadź,
ćwicz je prężnie i miarowo, bo to pięknie, bo to zdrowo. A dopiero potem…
Sześć - jeść.
Brudasek - autor nieznany
Z talerzyka rogal znika
a na kuchni mleko kipi
i tak syczy:
- "Jeśli łaska zabierajcie stąd brudaska!
Kto się nie mył przed śniadaniem
ten śniadania nie dostanie!"
Kotek Brudasek - autor nieznany
Kotek: Woda mi zbrzydła,
dość mam już szczotki,
wstręt mam do mydła!
Mama: Ten kotek wszystkie z nas
soki wyssie!
Od dwóch tygodni już się
nie myje, czarne ma
ręce, nogi i szyję.
Tata: Łepek ma brudny od ucha do ucha.
Czy ktoś takiego widział smolucha?
Poradźcie dzieci, pomóżcie ludzie,
przecież nie można żyć w takim brudzie!
Brudasek (o piesku) - autor nieznany
A ten piesek Bryś,
co się nie chciał kąpać dziś,
ma na łapach kurz i piasek,
więc spać pójdzie jak brudasek. Fe!
Tu mydło, tu gąbka - autor nieznany
Słonko spać poszło, czas nam do łóżeczka.
Umyjemy przedtem małego syneczka.
Tu mydło, tu gąbka, tu czyste ręczniki.
Na jednym kogutek, pieje : kukuryku!
A na drugim kotek, łapką pyszczek myje.
I my, jak ten kotek, myjemy buzię i szyję.
Kolorowa krowa - autor nieznany
Żyła, była sobie krowa,
niesłychanie kolorowa.
Brzuch brązowy, pysk zielony,
róg czerwony z jednej strony.
A na grzbiecie popatrz - łata,
jaka wielka i pstrokata.
Co za wstyd, taka pstrokacizna,
rzecz nie krowia każdy przyzna.
Bo wypadek przecie rzadki,
krowa w kolorowe łatki.
Jak żyć można tak pstrokato,
trzeba coś poradzić na to.
Krowo, bardzo jest niezdrowo
być tak strasznie kolorową,
gdy się taka rzecz wydarza
trzeba ruszyć do lekarza.
Niech cię zbada, niechaj powie,
czy w porządku krowie zdrowie.
Lekarz krowę zważył, zmierzył,
język zbadał, w róg uderzył,
kazał westchnąć jej głęboko,
ryknąć głośno, zamknąć oko,
nogę zgiąć i wyprostować,
aż się zadyszała krowa.
Zbadał ją od stóp do głowy
i powiada tymi słowy:
- Całkiem zdrowa jest ta krowa,
niesłychanie kolorowa.
Brzuch brązowy - zabłocony,
róg - z tej strony pobrudzony,
pysk - zielony prosta sprawa,
ze śniadania jeszcze trawa.
A ta łata tak pstrokata,
bo nie myta całe lata!
Bardzo przyda się urodzie,
kąpiel w rzece, w ciepłej wodzie.
Znikła krowa kolorowa,
stoi czarno biała krowa.
Teraz wie, już innym powie,
co przystoi każdej krowie -
niechaj dobrze zapamięta:
myj się co dzień, nie od święta!
O pewnym chłopczyku - autor nieznany
Ach, zna go z tego całe miasteczko,
we włosach zawsze ma pełno pierza,
nigdy nie czyści zębów szczoteczką,
a drzwi zostawia wszędzie na ścieżaj.
Mydła i wody pilnie unika,
co weźmie do rąk, wszystko poplami.
A jak takiego nazwać chłopczyka?
Ja wam nie powiem? Nazwijcie sami
Kino w łazience - autor nieznany
- Jestem szczotka.
- Jestem tuba.
- Pani tuba jest za gruba.
- Jestem gruba, ale schudnę, bo to wcale nie jest trudne.
- Buzia sama się otwiera - mycie zębów będzie teraz.
Będę myła zęby póty, aż umyję - w dwie minuty!
- Teraz pora na mój występ -
dam ci trochę wody czystej.
Wypłucz buzię, umyj szczotkę
i piosenki zanuć zwrotkę.
Szła szczoteczka do kubeczka
do kubeczka szła, do kubeczka szła.
I cieszyła się wraz ze mną
jak piosenka ta.
Kto zawsze, kto zawsze o zęby dba,
ten uśmiech wesoły na twarzy ma.
Przedszkolak - autor nieznany
Przedszkolaczek mały, duży
wie do czego mydło służy
płynie woda plusk w łazience
i już czyste uszy, ręce.
Przedszkolaczek mały, duży
wie do czego gąbka służy
mydło, ręcznik, pasta, szczotka
i czyściejszy jest od kotka.
Przedszkolaczek proszę pana
zawsze zęby myje z rana
patrzy w lustro roześmiany
bo ma białe wąsy z piany.
Taka śmieszna historyjka - autor nieznany
Taka śmieszna historyjka,
świnka nie umyła ryjka,
koń nie strząsnął sieczki z pyska,
indor błotem się opryskał,
jamnik nie wylizał skóry,
brudne piórka miały kury,
kot nie umył wąsów łapką!
Gdzie to było? Kto odpowie?
Ja to wiem, ale nie powiem.
Wiersz o higienie - autor nieznany
Kasia co dzień z rana myje, zęby, ręce, uszy, szyję.
Nie żałuje mydła, wody, bo dodają jej urody.
Kasia dba o swoje ząbki, nie ma ani jednej plombki.
Miga pasta i szczoteczka, buzia piękna jak laleczka.
Siedzi Kasia, cicho czeka na pełniutki kubek mleka.
Szybko znika ze stolika, serek i owoców kilka.
Wśród zabawek Kasi ład, każdy byłby z tego rad.
Wnet wymiecie śmieci, kurze i te w dole i te w górze.
Kasia ma kolegów ma, bo jest grzeczna, tak jak ja.
Zawsze miła i pogodna i w zabawie bardzo zgodna.
Chcesz być zwinny tak jak Kasia, więc nie zwlekaj,
Biegaj - hasaj! Kasia wszystkim wam podpowie,
Gimnastyka - samo zdrowie.
Wiersz o brudzie - autor nieznany
Proszę Państwa, chciałbym dzisiaj głośno tak, by każdy słyszał-
Stwierdzić, że choć reform czasy, żyją pośród nas brudasy.
Gdzie nie spojrzeć - tak dokładniej - mogłoby być czyściej, ładniej.
Spróbujmy się zastanowić, co w tej sprawie można zrobić?
Już od dziś na każdym polu: w domu, szkole i przedszkolu,
Choć być może przyjdzie z trudem zaczynamy walkę z brudem!
Sen Jadwisi - Świerszczyk 1968/7
Taki sen dzisiaj
miała Jadwisia.
Żalił się obrus na stole:
- Uciec daleko stąd wolę,
popłynę z wiatrem, z wiekami,
bo Jadzia zupą mnie plami...
Żalił się biały talerzyk:
- Doprawdy chciałbym już nie żyć,
bo Jadzia, przykra osoba,
chce mi dno łyżką wyskrobać.
Wreszcie głos zabrał i stolik.
- Każda deseczka mnie boli,
bo Jadzia nogą mnie kopie.
Ucieknę i schowam się w szopie....
A Jadzi przykro,
już płacze prawie:
- Nie uciekajcie,
ja się poprawię!
Zosia - autor nieznany
Była sobie taka Zosia
co zabawki wciąż niszczyła,
ciągle nowe kupowała,
lecz się o nie nie troszczyła.
Te zabawki wciąż o Zosi
szeptem z sobą rozmawiały,
że po prostu jej nie lubią
i czym prędzej uciec chciały.
Miś bez nosa, pies bez ucha,
pajac co się już nie rusza,
lalki małe, lalki duże
wszystkie mają smutne buzie,
klocki lego też zmartwione
bo po kątach są rzucone.
W owocach i warzywach zdrowie się ukrywa - M. Witewska
Chomik Pacuś dba o zdrowie,
teraz o tym wam opowie:
Zjada jabłko i marchewkę,
groszek, gruszkę, kalarepkę.
Bo w owocach i warzywach
samo zdrowie się ukrywa.
Przed jedzeniem łapki myje,
szklankę mleka rano pije.
I dentysty się nie boi.
Nie ma czego, mili moi!
Tak czy nie - autor nieznany
Kiedy ktoś ma brudne ręce
i rękami tymi je,
Czy powiecie, że to zdrowo,
Moi drodzy? Bo ja, nie!
Kiedy ktoś nie myje zębów,
Szczotki, pasty, ani tknie.
Potem biega do dentysty
Czy wam żal go? Bo mnie - nie!
Gdy ktoś przed grzebieniem zmyka,
Płacząc, że mu włosy rwie.
Czy go za to pochwalicie
Moi drodzy? Bo ja, nie!
Komu woda, mydło, szczotka
Niepotrzebne i nie w smak.
Czy nazwiecie go brudaskiem,
Moi drodzy? Bo ja - tak!
Psuje - autor nieznany
W moim pokoiku
psuje grasowały,
popsuły zabawki,
lale połamały.
Zepsuły mi palec!
Nadłamały nos!
Naderwały ogon!
Odebrały głos!
Włosy mi wyrwały!
Połamały nogi!
Oko zakleiły!
Zabrały mi rogi!
Co to za rozboje,
co to za wybryki!
Kto popsuł zabawki?
Co to za psotniki?
Nie trzymaj się fartuszka mamy,
nie jesteś przecież mały brzdąc.
Buciki oczyść, podlej kwiatki,
Do pracy zawsze chętny bądź.
Ze szczotką zatańcz raz i dwa,
podłogę ślicznie zamieć,
pamiętaj, że każdego dnia
pomagać trzeba mamie.
Bo w domu zajęć jest bez liku,
żeby czystością wszędzie lśnił,
więc pracuj mały pomocniku
ile masz tylko w rączkach sił.
Wieczorem ułóż w swoim kątku
pluszowe misie, koty, psy,
Bo kto nauczył się porządku,
ten w nocy zawsze dobrze śpi
ZDROWIE
24
ZDROWIE