Światło Anioła
Zanim zaczniesz czytać, proszę, weź pod uwagę, że niektóre z uogólniających stwierdzeń dotyczą tylko i wyłącznie upadłych aniołów (UA przyp. L.Ż.). Wszyscy jesteśmy istotami świetlistymi i pochodzimy od doskonałych istot przedwiecznych. Każdy z nas ma swoją wiedzę, moc i posłanie. Tę moc w nas wyzwala anioł stróż, który jest naszym mistrzem duchowym, opiekunem, strażnikiem i nauczycielem wiedzy istot przedwiecznych. Nasza doskonałość znajduje się w naszej nadświadomości - to nasze światło, które w połączeniu ze światłem anioła stróża daje nam moc istoty przedwiecznej. Część wiedzy naszej istoty przedwiecznej znajduje się w centrum czakramu splotu słonecznego, a drugą część naszej wiedzy posiada nasz anioł stróż. W czakramie splotu słonecznego znajduje się gwiazda rdzenia, czyli dusza istoty doskonałej. Zaś komunikatywna dusza w ciele fizycznym jest w czakramie gardła i to ona odbiera wszystkie wskazówki i informacje ze światów mentalnego i fizycznego.
Gwiazda rdzenia jest centrum naszej mocy, wiedzy, która przekazuje tę wiedzę i moc na inne czakramy. Wiedza nasza poprzez naszą nadświadomość odczytywana jest przez umysł dzięki aniołowi stróżowi. Gwiazda rdzenia to klejnot wiedzy kryształowej. W niej jest umieszczone nasze zadanie do zrealizowania, nasze talenty i światło pochodzenia jako istoty świetlistej - anielskiej. Splot słoneczny rozświetlony gwiazdą rdzenia jest jedynym czakramem odkrytym w przestrzeni widocznym przez inne energie, takie jak byty astralne.
Poprzez rozwój duchowy otwieramy się z miłością na siebie i możemy nawiązać kontakt poprzez swoje wyższe ja, czyli świetlistą nadświadomość z mistrzem duchowym (aniołem stróżem). Anioł stróż to świetlista doskonała istota. Kobieta uosabiająca energię żeńską, będąc blisko oświecenia ma anioła energii męskiej, natomiast mężczyzna bliski oświecenia ma anioła energii żeńskiej. Bywają energie żeńskie wcielone w ciało mężczyzny, które mają za anioła stróża istotę świetlistą męską Ta sytuacja spowodowana jest tym, że istoty takie mają obciążenia karmiczne i na pewno nie uwolnią się od nich w tym życiu. Po śmierci trafiają do władcy karmy i są reinkarnowane z uwagi na karmę, którą muszą odpracować w innym ciele. Otrzymując płeć istoty ludzkiej o odpowiedniej energii mamy szansę na kontakt z naszym aniołem stróżem, który poprowadzi nasze życie w kierunku oświecenia. Światło anioła stróża to 1 części światła naszej istoty świetlistej. W chwili oświecenia światło anioła łączy się z naszym światłem tworząc jedność światła doskonałości istoty przedwiecznej. Dwie energie męska i żeńska tworzą doskonałą moc istoty świetlistej. Skąd się wziął anioł stróż? Otóż jest on przy każdym z nas od momentu, kiedy staliśmy się istotami ludzkimi.
Będąc istotami przedwiecznymi jako doskonałe światła w chwili pierwszego zesłania nas na ziemię z posłannictwem boskim jako doskonałe istoty świetliste zostaliśmy rozszczepieni na dwa światła: męskie i żeńskie. Pierwsze nasze wcielenie w ludzką formę było czyste dla nas i naszego anioła stróża. Jako para zgodnie z naszym posłaniem nauczaliśmy istoty ludzkie miłości, dobroci, harmonii. Jednak któreś z nas musiało popełnić pierwszy błąd i pozostaliśmy na ziemi wcielając się w inne formy, aż do dziś. Pierwszy nasz błąd to pierwotna karma, którą trzeba odpracować. Natomiast nasza druga połowa światła stała się naszym aniołem stróżem i przez wszystkie nasze życia nas pilnuje i próbuje do nas dotrzeć. Anioł stróż w zależności od tego, czy kierujemy się dobrem, czy złem, dociera do nas i próbuje nam pomóc.
Bazą mocy istot świetlistych jest czysta i szlachetna miłość, która daje nam moc, radość i spokój. Anioł stróż jako nauczyciel ukazuje w przekazach i kontakcie z nami, jak powinno się kochać siebie i otoczenie. Nasza nadświadomość to nic innego jak połowa światła istoty przedwiecznej, która w połączeniu z naszym aniołem stróżem tworzy całość. Tak więc kontakt z aniołem stróżem i innymi istotami świetlistymi nawiązuje nasza nadświadomość, nasze doskonałe ja. Pracując z aniołem stróżem poprzez medytację i modlitwę do niego możemy poznać jego imię, lub ujrzeć postać. Kontaktuje się z nami mówiąc do nas, lecz głos anioła słyszalny jest nie tylko w uszach, a także w półkulach mózgowych i w sercu. Głos anioła stróża jest subtelny i nie da się brzmienia tego głosu porównać z falami dźwiękowymi istniejącymi na ziemi. Dotyk anioła jest ciepły i delikatny, jak muśnięcie piórkiem. Anioł stróż, gdy stwierdzi, że nadszedł czas, aby się ujawnił, subtelnie daje nam pierwsze wskazówki, a my naprowadzamy się w kierunku dobra. Poprzez niesienie dobra i miłości kontakt z aniołem stróżem nasila się i wtedy nasza nadświadomość zaczyna kreować piękno, szczęście i miłość. Anioł stróż prowadząc nas do doskonałości wprowadza nas w świat istot świetlistych i gdy zauważy, że jesteśmy godni pracować i kontaktować się z innymi istotami świetlistymi, daje nam tę możliwość. Anioł stróż pracując nad naszym polem aurycznym i uszlachetniając nasze światło naukami i miłością, ukazuje nam, jakie błędy popełniliśmy w innych życiach i obecnym oraz jak je naprawić. Wskaże źródło pierwszych naszych cierpień i błędów, które popełniliśmy jako istota ludzka. Anioł stróż jako mistrz duchowy odkrywa przed nami nasze talenty (zależne od rodzaju posłannictwa) pokazując jednocześnie możliwość ich realizacji i stworzenia warsztatu pracy. Każde marzenie może być spełnione dzięki naszemu aniołowi stróżowi, ale tylko gdy otworzymy się z miłością na siebie i na niego. Imię anioła stróża nie jest przypadkowe. Mój anioł stróż podając swoje imię objaśnił mi jego znaczenie.
Energie w świetle anioła są ułożone na podobieństwo skrzydeł lub świetlistego wachlarza. Anioł stróż jest naszym strażnikiem, chroni nas światłem miłości przed złymi energiami, tworząc świetlistą pelerynę. Światło anioła to doskonałość miłości. My - ludzie nie władamy mocą istot świetlistych. Nasza moc osłabiona jest karmą lub bytami astralnymi, które chcąc się wcielić opętują nas, dlatego że jesteśmy skłonni na złapanie w swoje pole auryczne takich energii. Będąc w kontakcie z aniołem stróżem, pracując z energiami jako uzdrowiciele, zwiększamy dzięki nim naszą moc. Poprzez intencję i prośbę do anioła stróża łączymy się z jego światłem, a on z kolei obdarowuje nas w zależności od intencji mocą istot świetlistych. Dzięki tej mocy możemy uzdrowić inną istotę ludzką. Miłość anioła do nas powinna być odwzajemniona przez nas czystymi i subtelnymi intencjami. Gdy nasze życie toczy się w strachu, żalu, lub w cierpieniu, nasz anioł stróż cierpi trzy razy mocniej, ponieważ nie może do nas dotrzeć i jako istota świetlista jest sam. Jego światło wygasa, a wraz z nim wygasa nasze światło, wiedza i doskonałość.
A dlaczego jesteśmy tak ważni dla anioła stróża? Otóż anioł stróż jako istota świetlista opiekuje się nami i naszą wiedzą, bo cała wiedza nasza i naszego anioła stróża jest ukryta w nas, a on jako istota świetlista nie ma czakramów. Jedynie my jako istoty ludzkie posiadamy te kanały energetyczne, które są jakby magazynami energetycznymi dla naszej energii i dlatego posłanie nasze ukryte jest w nas. Anioł stróż jako nasz opiekun, nauczyciel potrafi dotrzeć do naszej wiedzy, którą nam ukazuje. To tak jakby wyciągał księgi w biblioteki naszej wiedzy kryształowej i odczytywał dla przypomnienia. Jednocześnie anioł stróż nas naucza i daje wskazówki do tej wiedzy. Nieświadomie sami możemy zniszczyć anioła stróża i siebie, gdy w porę nie zmienimy swego życia. Niszcząc anioła stróża poprzez swoje postępowanie niszczymy siebie i wtedy może wygasnąć światło nasze i naszego anioła.
Wszyscy twierdzą, że dusza ludzka jest nieśmiertelna. Tak, jest nieśmiertelna! Gdybyśmy od początku naszego istnienia jako istoty ludzkie czynili samo zło, to światło nasze z każdym wcieleniem byłoby coraz słabsze i kiedyś by wygasło. Anioł stróż oddalałby się od nas gubiąc nas i wspólne posłanie, i wygasł by w przestrzeni razem z nami, z jedną różnicą - on by cały czas cierpiał, a my czyniąc zło dla siebie i innych umacnialibyśmy się w tym tracąc czyste światło, które umożliwia nam szczęśliwe życie.
Było trochę istot świetlistych, którym wygasło światło poprzez ich postępowanie, ale to były istoty, które czyniły zło w czasach panowania istot przedwiecznych. Natomiast my żyjemy w przeplatance czynienia dobra i zła, dlatego iż nasze pierwsze zejście na ziemię było z posłaniem czynienia dobra, ale popełniliśmy błąd i zgubiliśmy swoją doskonałą drogę. Dlatego jesteśmy tutaj na ziemi, aby poczuć dobro, szczęście, cierpienie, ból jako istoty materialne. Światło anioła pozwala nam dotrzeć do najpiękniejszego wnętrza w nas samych. Rozświetla naszą doskonałość, wiedzę i szlachetność. Anioł stróż jako druga połowa naszego światła ma to samo zadanie co my. Jako jedność światła mamy wspólne posłanie. Gdy jesteśmy blisko oświecenia, anioł stróż ukazuje nam wszystko, co dla nas jest najlepsze. W chwili śmierci wychodzi po nas z orszakiem anielskim i prowadzi do władcy karmy, który posyła nas do wymiaru anielskiego. Na tym poziomie pracujemy jako istoty świetliste ze swoim aniołem stróżem, a później w czwartym wymiarze archanielskim nasze światła łączą się jako jedność. Gdy w chwili śmierci widzimy światło i podążymy za nim, to światło kieruje nas do władcy karmy umożliwiając nam otrzymania następnego ciała do odpracowania pozostałej karmy przed oświeceniem. Przechodząc na drugą stronę bez światła w chwili śmierci, możemy mieć obciążenia karmiczne do przepracowania jeszcze przez wiele wcieleń i po śmierci możemy błąkać się w przestrzeni.
A wszystko to zależy od naszego życia: czy kierujemy się dobrem, czy złem. Czy nasza witalność wobec siebie i otoczenia jest kreowana z czystymi intencjami. Czynienie dobra dla siebie i innych, kierowanie się miłością, przyjaźnią, daje nam możliwość spełnienia wszystkich naszych oczekiwań, marzeń. Realizujemy nasze plany, zbliżając się do swojej doskonałości - jako istoty świetlistej. Pracując z energiami anielskimi nabiera się wartości dla siebie i otoczenia. Podczas pracy z aniołem stróżem on ukazując nam nasze posłanie dobiera inne istoty świetliste jako przewodników duchowych do pracy z energiami. One przekazują moc na świetliste dłonie anioła stróża, a anioł stróż tę moc przekazuje nam jako kanałowi i medium przekazu energii. Tak dzieje się podczas przekazów Reiki
Reiki umożliwia nam odkrycie się z miłością dla siebie i innych. Przechodząc inicjacje stopni i otrzymując wiedzę uzdrawiania, techniki uzdrawiania, i pracując nad sobą każdy z nas będzie miał zaszczyt kontaktu z aniołem stróżem. Na wyższych stopniach Reiki kontakt z aniołem stróżem się pogłębia. Wchodząc w stopień mistrzowski wprowadzany jesteś energetycznie w trzeci poziom istot świetlistych i pracując z nimi na ich poziomie masz stały kontakt z nimi. Do stopnia mistrza kontakt z aniołem stróżem jest słabszy, gdyż anioł stróż kontaktuje się na poziomie ziemskim. Gdy przechodzimy inicjacje energii uniwersalnej otrzymując dar uzdrawiania, wówczas nasz anioł stróż jako jedność naszej miłości duchowej otrzymuje tajemnice mocy energii uniwersalnej i podczas inicjacji przyjmuje od istot świetlistych mistrza nauczyciela intencje inicjacji, które to intencje przekazuje nam jako kanałowi przekazu. Gdy podczas uzdrawiania innej istoty ludzkiej, my jako kanał, i medium naszych istot świetlistych wypowiadamy intencję dla osoby uzdrawianej z prośbą do istot świetlistych, nasz anioł stróż łączy się swoim światłem z naszym światłem i nakładając swoje świetliste dłonie na nasze obdarowuje nas mocą przekazu energii uniwersalnej. Nasza moc poprzez naszego anioła stróża jest wzmagana, a tę moc odczuwają istoty potrzebujące pomocy. Dar niesienia pomocy innym to szlachetność i pokora wobec siebie i istot świetlistych, tym bardziej, że i my nimi jesteśmy w ciałach materialnych.
Naszą pierwszą cywilizacją była Atlantyda, a my jako jedyna cywilizacja mamy szansę odtworzyć świat istot przedwiecznych. Jako jedyni w wszechświecie mamy najwyższe uduchowienie. Są może inne cywilizacje technicznie bardziej rozwinięte, ale nie mają tak wysokiego uduchowienia jak my i to po części badają przybysze z innych planet, aby odkryć naszą moc istot doskonałych.
Miłość, pokora i dobro to doskonały lek na uzdrowienie ciała i duszy. Emanując doskonałym czystym światłem i miłością obdarowywujemy tym samym swojego anioła stróża. Nasza wieczność to miłość światła duchowego Miłość duchowa jest najwyższą wartością i największą mocą światła doskonałości.
Pierwszą wiedzę istot doskonałych poznali mieszkańcy Atlantydy dzięki istotom świetlistym. Wiedzę tę mistrzowie wyryli w kamieniach i kryształach. My też otrzymujemy tę wiedzę dzięki aniołom, które w swoich przekazach uczą nas, jak mamy tę wiedzę wykorzystać dla dobra swojego i innych kierując się miłością.
Mój anioł stróż przekazując mi wiedzę istot przedwiecznych powiedział do mnie: "uczę cię doskonałości i miłości, byś była doskonała i kochała. Przekazuję ci wiedzę i moc, abyś z miłością tę wiedzę i moc przekazywała innym, zostawiając po sobie miłe wspomnienie". Światło, które otrzymuję od swojego anioła stróża, przyjmuję z miłością do niego. Podczas przekazów energetycznych i sesji mój anioł stróż z miłością prowadzi mnie obdarowując swoim światłem, które wzmaga moją moc uzdrawiającą.
Warto kochać siebie i otworzyć bramy w swoim sercu, aby światło anioła rozświetliło nas, abyśmy byli szczęśliwi, że mamy kogoś, kto nas kocha czystą subtelną miłością, że ktoś nas chroni, uczy, otula i w każdej chwili jest przy nas.
Magia elfów
Magia elfów Jedną z praktyk szeroko stosowanych w świecie astralnym jest magia elfów. Elfy rzadko inkarnują na planie fizycznym i jest ich bardzo mało, jako dusz. Aby bliżej przybliżyć ich sylwetkę, powiedzmy że są inną odmianą aniołków. Mają podobne wibracje, choć różnią się one w niektórych szczegółach od wibracji aniołków i ludzi. Rozpoznać je można po pewnych znakach szczególnych, jakie zarysowują się w ich sylwetkach, gdy przebywają na planie fizycznym. Cechują ich szpiczaste uszy, lekko odstające i bardzo smukła sylwetka. W ich ruchach widać ogromną zwiewność. Są to istoty, które najczęściej przebywają w świecie astralnym i tam zbierają doświadczenia od innych istot. Jeśli któraś z tych istot schodzi na plan fizyczny, to rzadko wybiera Ziemię. Istoty te wolą przebywać na planach fizycznych innych planet. Szczególnie tam, gdzie przyroda jest mniej zatruta odpadami. Jako, że żyją one w harmonii z naturą , reagują bardzo silnie na zmiany, jakie zachodzą w niej poprzez ingerencje w jej środowisko człowieka. Są częścią natury i bardzo się z nią identyfikują. Swe doświadczenia pobierają bezpośrednio z natury, a nie jak człowiek, poprzez przeżywanie różnego rodzaju emocji. Ich emocjonalność jest bardzo różna od tej, którą gromadzi człowiek. Istoty te bardzo wsłuchane są w energię życia całego wszechświata. Nie walczą z naturą, a raczej znajdują w niej dla siebie miejsce, tworząc z nią symbiozę.
Kiedyś, gdy ziemia była jeszcze dziewicza i nieskażona, częściej schodziły na plan ziemski. Wtedy bardzo pociągała je nasza natura. Poprzez jej silny ruch i zmienność istoty te mogły czerpać z jej doświadczeń dowoli i budować swoją karmę. Te istoty, które uległy skażeniu, musiały pozostać na ziemi i włączyć się w jej cykl przemian. Można je czasami spotkać pośród ludzi. Bardzo wystraszone i nieufne. Jako dzieci są zamknięte w sobie i raczej żyją swoim własnym rytmem. Często też korzystają z mocy, które dają im możliwość skorzystania z energii Ziemi. Ich zmysły bardziej przypominają zmysły niektórych zwierząt. Są bardziej wyczulone i rozwinięte, niż zmysły ludzi. Istoty te odbierają dźwięki na dużo wyższych i niższych częstotliwościach niż ludzie. Ich widzenie i smak także są ostrzejsze. Czasami zmysły te są u nich równomiernie rozwinięte, ale czasami któryś ze zmysłów dominuje szczególnie.
Od wieków elfy znane były, jako istoty, które nie szukały kontaktu z ludźmi, ani innymi istotami żyjącymi na ziemi. Znane są też z mocy magicznych, które rozwijają i bardzo pielęgnują. Najczęściej ich moc ujawnia się w wyniku wyczucia zagrożenia. Potrafią jej także użyć, gdy wyczuwają, że coś może zaszkodzić ich środowisku. Ich moc najsilniej rozwija się w świecie astralnym, gdzie obecnie przebywają. Można czasami ją wyczuć. Potrafią pięknie śpiewać, wplatając w wibracje wydawanego dźwięku elementy hipnozy. Od ich muzyki można się więc uzależnić, ale jest ona śpiewana po to , by uśpić czujność przeciwnika. Czasami słyszałam ich muzykę, ale długo nie udawało mi się jej słuchać, gdyż od razu zasypiałam. Z ich magią spotykam się u niektórych aniołków, które wymieniały swe doświadczenia z elfami. Gdy elfy rodziły się na ziemi pośród ludzi, najczęściej szukały ucieczki i kryły się w lasach. Z czasem zaczynały słynąć z wiedzy zielarskiej, jak i z leczniczego działania wywarów lub jadów zwierząt, które były w normalnych warunkach śmiertelnym zagrożeniem dla innych. Doskonałe zrozumienie znajdowały wśród zwierząt. Żyły takim samym rytmem przyrody, jak rośliny i zwierzęta, wśród nich zatem czuły się najlepiej. Jednym z rodzajów ich magii jest magia przyrody. Dzisiaj najsilniejszy przejaw ich magii widać w pszczelarstwie, ziołolecznictwie, jak i u kahunów.
My, zawdzięczamy im całą wiedzę związaną z wywarami i nalewkami. Nie są to groźne istoty, choć mogą uśpić na śmierć. Ich magia potrafi przenosić dusze do świata astralnego, gdy osoba będzie chciała zapanować nad ich wiedzą i mocą.
Ataki energetyczne między UA
W związku z rozpracowywaniem wzorców i mechanizmów UA, pojawił się nowy wątek związany z upadkiem świadomości. Chodzi mianowicie o ataki energetyczne między upadłymi aniołami.
Chciałam się podzielić swoim doświadczeniem w tym temacie. Podczas sesji regresingu okazało się, że do tych ataków energetycznych nie dochodziło ot, tak sobie. Najpierw były inicjacje.
Pamiętam, jak podczas łapanki urządzonej przez białe anioły dostałam się w ich sidła. Poddały mnie hipnozie, a następnie oberwałam silną bombą energetyczną, która rozerwała mi aurę i serce. Wraz z atakiem otrzymałam sugestię, że mam umrzeć, że to właśnie miłość zabija w ten sposób tych, który zeszli na ziemię i że każdy anioł zrobi mi to samo, gdy się do niego zbliżę, wobec tego to ja pierwsza muszę uderzyć, by przeżyć. Hipnoza nie musi być logiczna, aby okazała się skuteczna.
Nie mogłam dojść do siebie po tej hipnozie, podjęłam decyzję, że nigdy więcej nie chcę oberwać - widziałam tylko dwa wyjścia - ucieczka przed aniołami lub atak. A ponieważ innym wkodowano to samo, skutki były opłakane. Gdy spotkały się dwa tak inicjowane anioły, następował samonakręcający się trans "naparzania" się nawzajem z wielką mocą. Pamiętam towarzyszące temu rosnące przerażenie: "co my właściwie robimy i dlaczego nie możemy tego przerwać?" oraz pytanie: "dlaczego po okazaniu innym miłości jest im niedobrze lub umierają?". Często taka wymiana ciosów kończyła się wycieńczeniem lub śmiercią. Gdy taki wyczerpany i bezsilny aniołek padał, wtedy pojawiali się "czarni opiekunowie" i wzmacniali jeszcze w hipnozie przekonanie, że doświadczanie miłości Boga na ziemi jest niemożliwe i że tak właśnie się kończy....
Mojej śmierci towarzyszyła beznadzieja, zwątpienie w Boga, niemoc i okropny ból w sercu.
To wszystko spowodowało silną blokadę na boską miłość i boską moc, zamknięcie się i zgaszenie, byle tylko nie emanować tym, nie świecić, by przypadkiem żaden UA mnie nie namierzył.
Oprócz w. w. atrakcji założono mi też oczywiście zakaz spotkania UA, który najbardziej ze mną harmonizuje, aby przypadkiem nie podwyższyć swoich wibracji i nie wrócić w ten sposób do Boga. Miałam odczuwać irracjonalny lęk na samą myśl o tym. Nie mogłam dojść do tego, czym mnie nastraszono. Okazało się, że była to taka cwana hipnoza kodująca "coś". "Coś" miało się stać, kiedy spotkam tę istotę, coś naprawdę strasznego, ale tak naprawdę nie wiadomo co. Na szczęście teraz puściłam wzorzec energetyczny tego "coś" wraz z oczekiwaniem na to i mogłam się śmiać z całej sprawy.
Przez parę dni chodziłam rozbita, z wielkim bólem i dziurą w sercu. Nic mi nie pomagało. Często w podobnych przypadkach, gdy potrzebowałam uzdrawiania na wyższych poziomach, modliłam się do Jezusa i ta pomoc przychodziła wraz ze świetlistymi istotami, które wykonywały mi "operacje" na aurze. Tym razem nie mogłam się o to nawet pomodlić. W końcu zaskoczyłam, o co chodzi. Potrzebowałam pomocy od osoby fizycznej posiadającej ciało, aby odwrócić zakodowaną intencję i wyobrażenie, że nie da się doświadczać miłości w ciele na ziemi, że miłość boska na ziemi zabija i jest czymś innym od miłości, która istnieje w świecie nieprzejawionym. Po uzdrawianiu duchowym wykonanym przez człowieka (a właściwe UA) wszystko odeszło ode mnie.
Walki magiczne i magia ochronna, które pojawiły się w późniejszych czasach, mają swoje źródło właśnie w tych pierwotnych atakach energetycznych między UA.
(LŻ): Warto zaznaczyć, że inicjacji w "pozbawienie mocy i miłości" często dokonywano w odurzeniu narkotycznym. Ja sobie przypomniałem, że kiedy byłem odurzony i leżałem związany, nacięto mi na piersiach jakieś znaki i wypełniono żrącą trucizną. Podano sugestię hipnotyczną, że kiedy będę chciał poczuć moc lub miłość, od razu będę czuł ten piekący ból doprowadzający mnie do bezsilności i paraliżu. Tak więc mnie paraliżowało, a czasami nawet dostawałam gorączki, kiedy tylko dłużej pomyślałem o mocy, miłości do kobiety, czy o szczęściu w związku.
(MB): Kolejnym elementem, który mi się przypomniał, były misje kodowane przez strażników astralnych. Miałam wrażenie utraty mocy, tak jakby mi ją odebrali. Mogłam ją odzyskać dopiero po wypełnieniu misji, gdy już zasłużę i wtedy też zostanie mi ukazana droga powrotu do Boga.
Moja misja - całkowicie tajna, jedyna i niepowtarzalna - polegała na tym, by zejść na samo dno, zaliczyć wszystko, co się da, a następnie wygrzebać się z tego. Wszystko to po to, by wiedzieć, jak potem pomóc innym UA w uwalnianiu się od tego. W zasadzie to nie widziałam powodu, dla którego mam się uwolnić od tej misji, przecież wychodzę z dołka i coraz lepiej mi się wiedzie w życiu. Przetrzeźwiałam dopiero, gdy sobie uświadomiłam, co jeszcze musiałabym zebrać i doświadczyć po drodze, by mieć pełne spektrum doświadczeń i praktyk.
Pamiętam, że nie chciałam się tak od razu zgodzić na tę misję. Więc, żeby mnie przekonać, wmówiono mi, że te doświadczenia i cierpienie, których będę doświadczać, w ogóle mi nie zaszkodzą i nie zmącą mojej świadomości boskości. Po prostu będą się kodować tylko w ciele, a gdy będę wracać do Boga, to i tak porzucę to chore i cierpiące ciało.
Z tymi hipnozami wiązała się silna presja i blokada na gardle, nie tylko na moc; przez gardło można kontrolować inne czakramy. Na nich to pozakładano mi mandale wraz z programami utrudniającymi życie na ziemi i tworzącymi problemy. To wszystko oczywiście po to, by tak naprawdę nigdy nie wrócić i zasilać astral niskowibracyjną energią powstającą na skutek niezadowolenia z niespełnionego życia.
Leszek Żądło:
Ataki energetyczne i psychiczne wśród UA to nie zamierzchła przeszłość. Wiele z nich poświęciło sporo wcieleń, by komuś dokopać, lub by zrealizować misję związaną z urojonymi możliwościami wyeliminowania innych z życia (z tej planety) za pomocą ataków i walk energetycznych. Przynosiło to raczej mizerne rezultaty, nie licząc wikłania się w karmie i systematycznego zaniżania wibracji. Efekty dalsze to pomieszanie w związkach, coraz trudniejsze i bardziej obrzydliwe warunki inkarnowania się w kolejnych wcieleniach i inne "atrakcje", jak lęk przed zemstą, narastająca nerwica lękowa, zaburzenia seksualne itd.
W obecnym życiu z atakami energetycznymi spotykałem się od poczęcia. Większość z nich jednak była do wytrzymania i nie robiła na mnie większego wrażenia. Kiedy jednak zacząłem zajmować się rozwojem duchowym, stałem się wielokrotnie celem ataków energetycznych. Część z nich pochodziła od UA lub od strzyg sprzymierzonych z UA.
Na początku nie wiedziałem, o co chodzi. Należałem do Stowarzyszenia Psychotronicznego w Katowicach i miałem pewność, że ludzie kroczący duchową ścieżką mają czyste intencje, a ich głównym pragnieniem jest dojście do oświecenia przez rozwijanie miłości do siebie i innych. Panowała atmosfera życzliwości, zaufania, miłości bliźniego, duchowej otwartości. To dlatego bardzo zdziwiłem się, kiedy podczas wykładu znany uzdrowiciel Joachim Rongen otaczał ochronną kulą siebie i swą żonę. Wydawało mi się to śmieszna i niepotrzebne. Ale... po kilku miesiącach zaczęły do mnie docierać niepokojące wieści. Pewną panią przyłapano podczas wykładu, jak wykonywała zabieg wampiryczny usiłując zebrać energię z całej sali. Potem mówiono o pewnym ponad 80-letnim joginie, że uprawia z członkiniami Stowarzyszenia seks astralny i dziwiono się, że 20-letnia żona mu nie wystarcza. Te opowieści (z wyjątkiem wieku żony, którą znałem) traktowałem jednak jak bajki.
No i ... mnie też dopadło.
Zakochałem się w pięknej dziewczynie i postanowiłem jej to wyznać. Zresztą z jej strony widziałem zainteresowanie i także miłość. Wtedy jeszcze nic nie wiedziałem o UA, a ona nim była. Wtedy jednak dowiedziałem się, co potrafią strzygi. Otóż cała przygoda skończyła się dla mnie szokiem. Zostałem tak zmaltretowany energetycznie, że ledwo żyłem przez najbliższy tydzień. Pomógł mi kolega, który na koniec pocieszył mnie, że po takim ataku mogłem umrzeć.
Co się stało?
Otóż moja ukochana anielica tak się przestraszyła miłości, że uruchomił się u niej mechanizm opisany wcześniej przez Gosię, a polegający na ataku na serce i rozbiciu aury. Dodatkowo, by poczuć się bezpieczniej i pewniej chronioną, wezwała na pomoc swą babcię - strzygę, która przez dłuższy czas życzyła mi śmierci i "modliła się" za mnie z wiadomymi intencjami. Atak został odparty dzięki temu, że nauczyłem się wizualizować lustra odbijające takie energie i jeszcze kilka innych sztuczek.
Cały mechanizm i intencje tego ataku udało mi się pojąć dopiero po wielu latach. Ale przez ten czas atakowano mnie na różne sposoby. Najbardziej zawzięte w atakach były te UA niebieskie, które przeszły inicjacje u strzyg. Przez pewien czas czułem się wręcz osaczony przez wysłanników z Atlantydy.
Moja późniejsza miłość (również niebieska UA) potrafiła podczas pocałunku energetycznie wgryzać się w serce i kąsać je aż do bólu. Nie widziała w tym nic złego. A w poczuciu dobrze spełnionej misji czy zemsty była gotowa nawet zabić energetycznie.
Owszem rozstaliśmy się dość szybko. Bo po co się męczyć i szarpać. Wiele lat później zrozumiałem, że miała powód bronić się przede mną, bo ja chciałem, żeby mi wreszcie pokazała drogę powrotu do "nieba", ale ona wcale nie chciała wracać i drogi nie znała, więc traktowała mnie jak natręta od tysięcy lat. Chociaż miewaliśmy też i dobre relacje, a najlepszy seks. To jednak była "zasłona dymna" założona na prawdziwe intencje i mechanizmy walk energetycznych.
Moja kolejna ukochana (UA) po kilku latach wspaniałego wspólnego rozwoju okazała się strażniczką, której zadanie polegało na tym, by mnie trzymać z daleka od związku z taką kobietą, która mogłaby pomóc mi podnieść moje energie i rozszerzyć świadomość… I może, mimo to, ten związek byłby udany, gdyby nie ... tu się zacznie opowieść, za którą każdego klienta skierowałbym na badania psychiatryczne. I taka też była moja pierwsza reakcja, kiedy do mnie dotarły informacje od ludzi w to zamieszanych.
Otóż moja partnerka ostrzegła mnie, że pewna grupa ludzi modli się, byśmy się rozstali. Nie uwierzyłem, bo wcześniej dostawała z astralu idiotyczne instrukcje, jak ma ze mną postępować. No to jak miałem teraz na to spojrzeć? Wydawało mi się, że się kobiecie całkiem pomieszało w głowie, tym bardziej, że ludzie, na których wskazała, traktowali mnie jak przyjaciela. No i... kilka miesięcy po rozstaniu dostałem gratulacje od tych właśnie ludzi. Nie ukrywali radości, że ich modlitwa się spełniła.
A o co się modlili?
O lepszą kobietę dla mnie!
A kiedy pojawiła się ta lepsza..., zaczęli ją obrzucać klątwami i modlić się, żebyśmy się rozstali. No i żeby pojawiła się jeszcze lepsza. Już domyślałem się, w czym ma być lepsza. Miała być wobec nich uległa i ułatwiać im darmowe konsultacje u mnie. No i jeszcze lepiej by było, gdyby im za darmo robiła sesje i sponsorowała ich rozwój z mojej kasy. Wygląda na to jednak, że mnie dokładnie o co innego chodziło, więc związałem się z osobą silną psychicznie i energetycznie (oczywiście, że UA). No i wtedy rozpętało się prawdziwe piekło! Pewna grupa durnych UA już nie kryła się z tym, że posługują się klątwami, modlitwą śmierci, a także innymi modlitwami, żeby ten związek też mi szlag trafił, a partnerka przeniosła się na tamten świat. Te durne istoty były tak zapamiętałe i czuły się tak bezkarne, że wydawało im się, iż mogą na egzorcystkę nasyłać demony. Byli w takim amoku, jakby ktoś nimi wręcz sterował!!! Nie trafiały do nich żadne racjonalne argumenty, a nasilający się ból głowy i inne zaburzenia samopoczucia przechodzące w pogarszający się stan psychiczny zamiast postrzegać jako ostrzeżenia, traktowali jako zachętę do nasilenia walki. Wszystkie z tych osób wiedziały dobrze, że konsekwencje karmiczne uprawiania czarnej magii są fatalne, jednak ich to nie powstrzymywało. Moje ostrzeżenia też traktowali jako "makaron na uszy". A efekty są dla nich opłakane. Wątpię, czy w tym wcieleniu jeszcze będą mieć ochotę na jakikolwiek rozwój duchowy. No bo jaki to rozwój gwarantuje opętanie, odizolowanie się od świata z przekonaniem, że wszystko "syfi" lub szpital psychiatryczny?
Widząc, że nie dają rady w walce przeciw nam, zaczęli angażować sojuszników, którzy oficjalnie zajmują się uzdrawianiem, egzorcyzmami, rozwojem duchowym. Jak wyglądały ich praktyki duchowe i uzdrowicielskie, poinformowali mnie "zdrajcy", którzy w rozwoju duchowym szukają oświecenia, a nie ześwirowania. Otóż co jakiś czas (bodajże raz w tygodniu) zbierała się silna grupa, której zadaniem było prowadzić walkę ze mną o rząd dusz. Wysyłano więc przeciw mnie całe armie wojowników astralnych, które miały mnie unicestwić i odciąć od ode mnie wszystkich, którzy są moimi zwolennikami. No i wobec niektórych się to udało. Ale ja zyskałem więcej.
Podczas jednego z takich ataków przeprowadzonego bardzo fachowo podczas nowiu, by był jak najsilniejszy, poczułem się zmęczony i poprosiłem Boga o skuteczną ochronę przed takimi durniami i ich atakami. I otrzymałem ją.
Wtedy forma ataków zmieniła się. Jakieś nieszczęśliwe duszyczki w astralu zaczęły kwilić i wzywać na pomoc mą partnerkę - egzorcystkę, żeby zrobiła za mną porządek, bo ja wprowadzam tam straszne zamieszanie. I jaki jestem przy tym niebezpieczny dla porządnych duchów tam zamieszkujących. I jakież mogę spowodować straszne spustoszenie - np. zamknąć "wrota czasu" umożliwiające reinkarnację oraz powrót to Boga. I podobne bzdety. Na początek naprawdę tym się przejęła.
Na dziś interesuje mnie, czy owe UA, które tak zawzięcie atakowały mnie, bym nie był szczęśliwy po swojemu, postępują tak, bo zostały tak w przeszłości zaprogramowane, czy też jakiś koordynator astralny nadal czuwa nad całością. No a jeśli tak, to zupełnie nie wiem, po co. Chyba tylko silne zaślepienie jest go w stanie motywować do takich działań.
Zauważyłem też przy okazji, że spora część UA, którym chciałem pomóc w rozwoju duchowym, jest otoczona strażnikami - strzygami. To w nich upatrują gwarancji swego bezpieczeństwa w konfrontacji ze mną. Pozornie to ja przegrywałem, bo poczucie winy nie pozwalało mi się rozprawiać ze strzygami. W rzeczywistości, przegrywają te UA, które gwarancji swego bezpieczeństwa i wolności dopatrują się w strzygach i demonach.
Przegrana ma wymiar zahamowania w rozwoju, pogorszenia jakości życia, pomieszania w związkach, zamknięcia na miłość i boską moc.
Na koniec chcę zaznaczyć, że podczas sesji regresingu często dochodzi do ujawnienia się mechanizmów oraz intencji dokonywania ataków energetycznych. Towarzyszy temu wyzwalanie się emocji i szkodliwych energii. Gdyby nie moja dość duża odporność na ataki energetyczne, z wieloma z moich klientów nie mógłbym prowadzić sesji regresingu.
Małgorzata Białach:
Co robić, jeśli trafiamy na podobne mechanizmy u siebie?
Warto oczyszczać sobie intencje dotyczące doświadczania i przejawiania boskiej miłości na ziemi.
Przydadzą się też afirmacje:
Przebaczam sobie, że atakowałam energetycznie inne istoty.
Otwarcie mojego serca na boską miłość we mnie jest bezpieczne i korzystne dla mnie i dla innych istot.
Otwarcie mojego serca na boską miłość w innych istotach jest bezpieczne i korzystne dla mnie i dla nich.
Mogę i potrafię doświadczać boskiej miłości tu na ziemi.
Mogę i potrafię przejawiać boską miłość tu na ziemi.
Doświadczanie i przejawianie boskiej miłości na ziemi jest dla mnie bezpieczne, przyjemne i korzystne.
Jestem kochana, bezpieczna i żyję, kiedy (znani mi) ludzie fizycznie się do mnie zbliżają. (LŻ)
Droga Aniołów Izabelle Padovani
Każdy ma podobne wyobrażenie Aniołów, w Polsce może bardziej związane jest ono z ikonografią katolicką i ograniczone do wyznaczonej im w tej religii funkcji oraz do panteonu Aniołów o znanych imionach, chociaż pojawiają się też indywidualne opisy osobistych spotkań z Aniołami o nieco innych imionach, funkcjach i wyglądzie amerykańskich autorek i autorów, a także przypadki podejmowania tej tematyki w literaturze (artykułach, esejach, książkach) najogólniej mówiąc świeckiej.
Do mnie przyszły przez kabałę, a ściślej mówiąc - przez Tarot Aniołów Kabalistycznych, który odkryła przede mną, a następnie podarowała mi talię kart i do niej grubą książkę, moja przyjaciółka z duchowej ścieżki. Karty i książka (a nawet księga), drukowane na szlachetnym czerpanym papierze, otworzyły przede mną sefirotyczne ścieżki kabalistycznych Posłańców. Jest ich siedemdziesięciu dwóch.
Książka autorstwa Kabalewa, jednego z najsławniejszych popularyzatorów i badaczy Kabały, nosi tytuł: "Wielka Księga Tarota Kabalistycznego - Bogowie Wewnętrzni". Mówi się także "Geniusze kabalistyczni" (les Genis Cabalistiques). W języku francuskim widać wyraźne ślady kabalistycznego, hebrajskiego sposobu myślenia. Geniusz oznacza talent, połączenie ze źródłem wiedzy i umiejętności, a więc cechę, esencję - coś wewnętrznego. Podtytuł "Bogowie Wewnętrzni" zmienia wszystko w pojmowaniu Aniołów. Wskazuje, że esencja, którą każdy z Aniołów wyraża, reprezentuje, przekazuje, jest wartością duchową, wewnętrzną. Każdy z Aniołów symbolizuje jedną z 72 wartości duchowych, które możemy w sobie uruchomić. Oczywiście, ponieważ ją wyraża i się nią zajmuje, może nam pomóc w przyswojeniu jej i przejęciu pieczy nad sytuacjami, które wchodzą w zakres tej wibracji, ale prawdziwa praca polega (wg tradycji) na rytualnym "otwieraniu wewnętrznym przestrzeni w sobie", swego rodzaju naczyń, które przyjmują w siebie którąś (lub wszystkie po kolei) z tych esencji i uruchamiają w nas odpowiadające im wartości duchowe. Do tego rodzaju pracy trzeba znać mapę niewidzialnych ścieżek i drzwi - czyli dni i godziny "panowania" każdego z Aniołów oraz dopasować subtelne klucze w postaci odpowiadających poszczególnym sefirotom wibracji kadzidlanych i kolorów świeczek. Trzeba też znać inwokacje i odpowiednie modlitwy. Każdy z Aniołów ma swoje 5 dni w miesiącu i 20 minut w ciągu doby.
Oczywiście - jak każdego systemu mistycznego opisującego swą strukturą prawa wszechświata można go także używać czasem do dywinacji (podobnie jak I- Ching - Księga Transformacji - jest przede wszystkim zapisem Praw Stworzenia i stwarzania, a dopiero później - i właśnie dlatego, że zawiera tę wiedzę - może być używana do przepowiadania za pomocą ciągnięcia patyczków krwawnika).
Przez całe lata znałam tylko te tradycyjne Anioły. Aż tu pewnego dnia natknęłam się na książkę "Droga Aniołów" (La Voie des Anges) niejakiej Izabelle Padovani, która - ni mniej ni więcej - porozumiewa się z nimi bezpośrednio od ponad 10 lat. Oczywiście kupiłam tę książkę i już nie rozstałam się z nią ani na chwilę. Tu też są te same 72 Anioły, ale oprócz skrótu informacji z tradycji kabalistycznej, każdemu z nich towarzyszy zapis bezpośredniego przesłania zakomunikowanego Izabelle. Język tych przesłań i opis zawartości tematycznej wibracji, której każdy z Aniołów jest przyporządkowany, jest już bardziej współczesny, a przede wszystkim zorientowany na zadania duchowe Nowej Ery Wodnika. Przetłumaczyłam już w zasadzie całą książkę, bo posługuję się nią przygotowując zamawiane u mnie portrety numerologiczne, a każda data urodzenia daje wskazówki, z którymi trzema Aniołami umówiliśmy się na to wcielenie, by pracować nad przyswojeniem odpowiednich wibracji. Przez ostatnie 2 lata mieszkałam w Nicei, gdzie - jak odkryłam - mieszka i działa właśnie Izabelle Padovani. Postanowiłam spotkać się z nią i nagrałam dwugodzinny wywiad, który zainspirował mnie do napisania scenariusza filmu dokumentalnego o Aniołach. Fragmentami tej rozmowy pragnę się podzielić z Czytelnikami CZWARTEGO WYMIARU.
Izabelle mieszka w niezbyt bogatej czy okazałej dzielnicy Nicei, blisko nabrzeża, w "normalnym", dosyć starym, budynku....Jest szczupłą, krótko ostrzyżoną brunetką o świetlistej twarzy ....Rozmawiałyśmy w pokoju wypełnionym do sufitu książkami. Na biurku stoi zapalona świeczka i komputer. Panuje niezwykła harmonia. Na ścianie wisi obraz z tajemniczymi postaciami - to „Maleńki Lud” , obraz pożyczony przez jej przyjaciółkę duchową. „On emanuje energiami „Małego Ludu” i nasyca się energiami Aniołów „- mówi Izabelle - „ale gdy tylko zagubię się tu, w tym świecie na ścieżce duchowej, od razu przyjaciółka gotowa jest zabrać mi ten obraz. Pilnują mnie „- uśmiecha się.
„Nazywam się Izabelle Padovani. Urodziłam się w 1964 roku w Nicei, gdzie dotychczas mieszkam. Jakieś niepohamowane pragnienie, by "wiedzieć " i "zrozumieć" bardzo wcześnie spowodowało, iż uznałam, że pytania są bardziej interesujące niż odpowiedzi. Popchnęło mnie to, od najmłodszych lat, do stawiania ich samej sobie w zdumiewającej ilości, prawdopodobnie niepotrzebnie. W dodatku byłam tzw. "dzieckiem przedwcześnie rozwiniętym intelektualnie", co spowodowało, że mając 7 lat, zdążyłam już "pochłonąć" bibliotekę moich rodziców i zabrałam się do dzieł, które według mnie stawiały interesujące pytania. Jako ośmiolatka czytałam "jak leci" wielkich autorów literatury francuskiej, pionierów amerykańskiej science-fiction, Biblię - aż do dnia, gdy natknęłam się na serię "Tajemnicza przygoda"( wyd. "J'ai Lu" ) "Trzecie oko" (Lobsanga Rampy) i wszystkie jego dzieła: Atlanta MU, Enigma Chartres, Katarzy etc. Stały się odtąd moimi książkami do poduszki ku wielkiej rozpaczy moich rodziców, boleśnie dotkniętych posiadaniem dziecka, które nie czytało, jak wszystkie inne dzieci w jego wieku, "Klubu pięciu" czy innych powieści podobnego wymiaru (nb. nie mam nic przeciwko "Klubowi pięciu", przeczytałam je wszystkie mając 6 lat). Wszystko to doprowadziło mnie do stawiania sobie coraz większej ilości pytań o ukryty sens życia, a zwłaszcza mojego. W wieku 10 lat, któregoś dnia, gwałtownie oznajmiłam moim rodzicom : Tak czy inaczej, czuję, że mam tyle miłości w sobie, że jedynie Bóg będzie mógł odpowiedzieć mi podobną miarą. Wyznanie to wprawiło ich w radość, lecz zastanawiali się, co poczną z tą opętaną.
Od tego dnia moja droga była różnorodna i pod prąd, robiąc zawirowania i nagłe zwroty o 180 , idąc na skróty, badam , od jakichś 20 lat, horyzonty ofiarowywane przez wielkie Tradycje. Każda z nich przyniosła mi specyficzną wizję świata, zarówno poprzez proponowaną kosmogonię, jak i przez swe wielkie Sakralne Teksty.
"Na początku było słowo" ... i moje pierwsze kroki na Drodze odbyły się w tradycji chrześcijańskiej: w ciągu 10 lat uczestniczyłam w grupach modlitewnych, w seminariach teologicznych, hermeneutycznych. Na tej Ścieżce Miłości Współczującej nauczyłam się pojmowania mych ograniczeń, moich braków w miłości... Mistrz Jezus odcisnął na tych chwilach swój delikatny ślad, tchnąwszy we mnie przekonanie, że czyny miłości liczą się bardziej niż pobożne sentencje...
Z drugiej strony czułam silny związek z Buddyzmem Tybetańskim. Szlachetna Ścieżka Ósemkowa Buddy, Droga Środka, odpuszczanie i praca nad uświadomieniem sobie naszego uzależnienia od naszych pragnień - były również ważnymi drogowskazami na drodze Miłości- Mądrości... Tradycja orientalna zaprowadziła mnie także ku jednej z największych ksiąg mądrości "I-Ching - Księdze Przemian". Poprzez 8 Pa-kua i 64 hexagramy ujrzałam cykliczną naturę zdarzeń pojawiających się w naszym codziennym życiu i odkryłam niezwykłą skuteczność ciągnięć za pomocą 50 pałeczek krwawnika...
W następstwie poszukiwań hebrajskich korzeni Biblii postawiona zostałam wobec KABAŁY (Hokmah nistharah: Mądrość Tajemna): Sefer Yetsirah, Raza Rabba, Sefer Ha-Zohar... Tyle wielkich tekstów, które otworzyły mój umysł na inne wymiary.
Gematria (nauka wartości numerycznej liter), Notarikon (nauka polegająca na łączeniu liter początkowych lub końcowych wielu słów, by utworzyć z nich jedno), Temurah (nauka zamienności, przestawiania liter) zaprowadziły mnie do zawrotnych refleksji, w których każda z odpowiedzi stawała się źródłem następnego pytania...
Wewnętrzna struktura alfabetu hebrajskiego ze swymi 3 Literami- Matkami , swymi 7 literami podwójnymi i 12 literami prostymi zawiodła mnie ku Astrologii Kabalistcznej, gdzie po raz pierwszy miałam kontakt (11 lat temu) z "72 geniuszami Kabbały", które nazwałam Aniołami Służącymi. Mandala Drzewa Życia ze swymi 10 Sefirotami i swymi 22 Cinerothami (Ścieżkami) zaprowadziła mnie prosto do wewnętrznej struktury Tarota z jego 22 Arkanami Wielkimi, 4x10 arkanów małych oraz 4x10 figur połączonych z Tetragramem (tetra:4 gramma - imię święte Boga zawarte w 4 literach: YOD, HE, VAV,HE )... dzięki wyrazistej mocy tych obrazów o transcendentnym symbolizmie, zostało mi w ten sposób zaproponowane 78 nowych źródeł pytań..
Kontynuując moje poszukiwania na drodze kabalistycznej, przyswajałam progresywnie znaczenia, które ona proponuje w magii talizmanów i rytualnej: prawo powiązań i odpowiedzialności wpisywało się powoli w moje życie codzienne.
Chcę się podzielić z wami zdaniem, które było wtedy dla mnie drogocenne: "Symbole są wazami, z których każdy może czerpać jedynie napój, który umie sam stworzyć poprzez alchemię swej własnej myśli". Co zaprowadziło mnie w sposób naturalny do Alchemii (Al.-kemia: Chemia Boska po arabsku) w jej duchowym wymiarze, jako narzędzia transformacji wewnętrznej, za pomocą transformacji 4 żywiołów, z których się składamy (ziemi, wody, powietrza i ognia) w celu wydobycia z nich esencji (kwintesencji - quinte-essence, piąta esencja,” esencja - niebo”, cyfra 5, która jest właściwością człowieka zrealizowanego). Pewien przyjaciel podarował mi (10 lat temu) małą błękitną książeczkę zatytułowaną "Kwiaty z Ogrodu Maryi". To był mój pierwszy kontakt z całym panoptikum Tradycji Inicjacyjnej Zachodu, do tej pory zupełnie mi nieznanej: wymiar Mistrzów Wniebowziętych, Teozofia, Gurdjieff, Agni Yoga, dzieła A.A. Bailey otworzyły mi wtedy swe strony z całym orszakiem ich odpowiedzi... i nowych pytań.
W trakcie moich pytań i poszukiwań zetknęłam się z Advaitą Vendatą, drogą jedności (braku podwójności i podziałów) poprzez dzieła takich mistrzów, jak Ramana Maharishi, Swami Ramdas, Sri Ma Andandamayi, Swami Siddheswarananda, Krishnamutri, Swami Prananpad, Arnaud Desjardins...Byłam zachwycona, że znalazłam w ich nauczaniu praktyczne narzędzia pracy nad sobą, mającej na celu przekroczenie iluzji rozdzielenia między "podmiotem" a "przedmiotem" , która jest właśnie mayą (złudzeniem).
Tradycja indiańska i szamanizm przykuły całą moją uwagę na kilka lat: jestem szczególnie wrażliwa na relację, którą podtrzymują z Ziemią Matką i na ich wizję Świata, w której człowiek nie jest na szczycie piramidy zhierarhizowanej według gatunków (mineralny, roślinny, zwierzęcy i ludzki), lecz punktem, takim jak inne w Wielkim Kole Medycyny Życia ...
Poprzez dzieła wielu współczesnych indiańskich szefów, a także tych od Carlosa Castanedy, próbujących latami przebudzić owego Naguala w towarzystwie Czarownika- Przewodnika, uzmysłowiłam sobie swe możliwości, drzemiące w każdym z nas, oraz to, że mogą nam one pomóc odnaleźć "bezpośrednie łącze" z naszym otoczeniem
Równolegle do tych różnych tradycji, czuję się od zawsze związana, poprzez jej muzykę o zawodzących akcentach harfy i kobzy, z Drogą Celtycką. Gdy mając 7 lat dostałam pierwszy adapter, rodzice spytali mnie, jaką chcę płytę: "Poniedziałek w słońcu" Claude'a Francois czy "Vanina" Dave'go, moja odpowiedź pogrążyła ich, kolejny raz, w rozpaczy i wywołała pytania o moje zdrowe zmysły. "Alan Stovel, jego album "Live w Olimpii" - odpowiedziałam. Tak to 28 lat wcześniej zanim pewien zespół zrobił plagiat, wydając przebój "Valee de Dana", ja śpiewałam całymi dniami (wrzeszcząc) "Tri Morttolod, yoho, la la la, la la lo la.
Mówią, że muzyka jest duszą narodu i że to dzięki niej możemy rozpoznać Drogę, która przemawia do naszego serca i powoduje, że nasza dusza śpiewa. Galia rzymska, Keltia grecka, Celtia - we wszystkich twych imionach rozpoznaję cię i kocham. W każdej nucie twej muzyki, czuję pogłębiającą się nostalgię za twą zieloną nadzieją, smutek twych zapomnianych rytuałów, radość, gdy czuję je celebrowane na nowo... Ar-Mor, Tir-na-nag Avalon... Twój język budzi we mnie tysiąc i jeden wspomnień z przeszłych czasów, gdzie dusza celtycka biła w moim sercu powolnym, lecz pulsującym rytmem Starego Aliansu.
Menhiry, dolmeny, ślady mineralnej akupunktury praktykowanej przez Dru-Widów, "Mędrców Dębu", tych o tzw. ”Gęstej Wiedzy” - powodujecie wibrowanie mego ciała całą waszą monolityczną mądrością i przypominacie mi, z mocą i spokojem, konieczność zakorzenienia się w ziemi, by móc lepiej spostrzegać przekazy z nieba... Przez magię spotkań i dzięki Wielkim Istotom, poprzez 3 Krzyki Światła i inspirację Awen, miałam szczęście poznać "Żyjących" tradycji Druidycznej, którzy nie są Druidami, bo noszą białą szatę, lecz dlatego, że w każdym ich czynie, słowie i w ich życiu Stary Aliance jest odnawiany każdego dnia... Na tej drodze nauczyłam się ponownie rytmu Ośmioczęściowego Cyklu z jego 8 świętami - 4 święta księżycowe: Samain, Imbolc, Beltaine, Luguassad; 4 święta słoneczne: Przesilenie Zimowe, Zrównanie Wiosenne, Przesilenie Letnie i Zrównanie Jesienne,
Skomponowałam Bardity (rytualne śpiewy) z okazji każdego z tych świąt i poznałam niewypowiedzianą radość uczucia, gdyż cała Natura odpowiada na mój śpiew, począwszy od wiatru szumiącego w gałęziach drzew aż do ptaków odpowiadających na moje słowa i na dźwięki mojej harfy. Jak inni, Starcy, Bardowie z dawnych czasów, nauczyłam się mnogich Triad, zapamiętałam Cad Godden (walkę drzew), próbowałam przeniknąć tajemnicę Gospered Ar Rannou (Śpiew Serii). Odnalazłam język Ogham i Run Świętych, głos drzewa i ziemi, przekaźników wiadomości od Małego Ludu, jak i od Wielkich Istot.
Lecz wszystko, o czym powiedziałam, nie miałoby sensu i nie mogłoby ujrzeć realizacji cudu transformacji "umiejętności intelektualnej i sterylnej w wiedzę", przechodząc przez serce, gdybym nie spotkała tej, która była, i mam nadzieję, że ciągle jest, moim Przewodnikiem.
Stare przysłowie mówi, że "Gdy uczeń jest gotów, Mistrz przychodzi". Nie wiem, czy byłam gotowa, lecz ona przyszła, 7 lat temu pojawiła się w moim życiu. Było "przedtem" i "po" tym spotkaniu. Przedtem: stawiałam sobie mnóstwo pytań, myślałam, że zrozumiałam sporo rzeczy; podsumowując - byłam tym, co nazywają "mądrą małpą duchowości". Po: stawiałam sobie tyle samo pytań, lecz zrozumiałam, że nic nie rozumiałam i że wszystko jest jeszcze do zrobienia, do przeżycia, do marzenia i do kochania... przede mną. Mogłabym to podsumować mówiąc, że wszystko, co wiem dzisiaj, wiedziałam przed spotkaniem Jej, lecz wszystko czym jestem dzisiaj, mogło się obudzić, mogło się pojawić jedynie dzięki jej cierpliwemu przewodnictwu.
Tak naprawdę, w głębi duszy, czego szukamy wszyscy, wertując te tysiące stron książek napisanych przez innych? Co podziwiamy w tych " przebudzaczach", u tych mistrzów? Czemu idziemy do nich zamiast iść ku sobie samym? Przeczuwamy, że oni mają to, czego my nie mamy i czego szukamy. Lecz czym to jest? Co stanowi różnicę między nimi i nami? Być może, po prostu zrobili ten jeden krok więcej na Drodze: przystanek. Pewnego dnia przestali maszerować, gonić za czymś, co tak naprawdę znajduje się w sercu każdego z nich i...znaleźli samych siebie. A więc, jakikolwiek jest sposób, narzędzie, kierunek poprzez który nauczają, stali się "wiedzącymi".. Jedyny problem to, że "wiedza" jest nieprzekazywalna : tylko "umiejętności" można przekazać. Krótko mówiąc, wiedza jednych (którą się posiadło poprzez Drogę Wewnętrzną ) staje się umiejętnością (otrzymaną drogą zewnętrzną) dla drugich ...Oto dlaczego, Przewodnik, godny tego tytułu, większość czasu poświęca temu, by popchnąć was w sytuacje, mogące spowodować, że zrobicie ten decydujący krok, który stanie się znaczącym początkiem waszych prawdziwych Poszukiwań, zamiast nauczaniu, które wprawdzie pomnoży wasze umiejętności, które są skrystalizowanymi "przeszkadzaczami" w ciągłym kochaniu... A "Droga Aniołów" w tym wszystkim? To droga, która przemawia do mego serca i duszy, ta, po której idę, krok po kroku, od 12 lat... Moje pierwsze podejście do Aniołów dokonało się przez kabbałę: 2 lata próbowałam każdego dnia wejść w kontakt z nimi, poprzez modlitwy, inwokacje, przez wszystko, czego kabbała uczy jako praktyki na ten temat. Przez 2 lata spaliłam 720 węgielków, 3 kg kadzideł (rozmaitych), 1040 świec... lecz nie zobaczyłam najmniejszego kawałka skrzydła na horyzoncie mej świadomości. Kontynuowałam jednak przyzywanie ich, bez odpoczynku, silna słowami Mistrza Jezusa: "Pukajcie, a będzie wam otworzone. Proście, a otrzymacie".
Pewnego wieczoru byłam w trakcie przyzywania jednego z mych Aniołów, gdy zmęczona późną godziną, zamilkłam na chwilę. Usłyszałam w tym momencie głos wewnętrzny, mówiący: Gdybyś umilkła, usłyszałabyś nas. (Oczywiście... Jak mówi tradycja orientalna: "Nie można napełnić naczynia, gdy jest pełne"). W następnych miesiącach starałam się zachować ciszę, gdy je przyzywałam, lecz nic nie zachodziło... Nie tracąc nadziei, kontynuowałam poszukiwania kontaktu, rano i wieczorem, podczas mych codziennych medytacji. Pewnego wieczoru, gdy byłam w trakcie przyzywania mego trzeciego Anioła (Iah-Hel), poczułam się nagle otoczona, dosłownie otulona energią tak łagodną i tak kochającą, że rozpłakałam się, zanurzona w miłości ... Poznałam w ten sposób ,konkretnie i prawie fizycznie, łagodność Aniołów... Począwszy od tego dnia, zaczęła się tkać progresywnie więź, najpierw słaba, a potem coraz mocniejsza, między tym Aniołem a mną, Zaczynałam też w tym czasie rozumieć, że Droga Aniołów, nawet jeśli objawia się czasem przez niektóre "chanels" (kanały), jest obecna wszędzie, w codziennym życiu, pod warunkiem, że umie się odczytywać znaki, które są nam dawane. Jak mówi także Mistrz Jezus: "Mają oczy, lecz nie widzą, mają uszy, lecz nie słyszą". W ten sposób, dzień po dniu, nauczyłam się odkodowywać ich przekazy w małych, nic nie znaczących rzeczach codziennych, do których z reguły nie przywiązujemy wagi.
Tak jak Anioły powiedziały mi pewnego dnia "nie jest mądre staranie się bez przerwy o to, by nas zobaczyć czy usłyszeć. Jesteśmy Posłańcami i przesłanie ważniejsze jest niż Posłaniec..." Jaka jest natura tego przesłania? Po prostu przypomnieć każdemu z nas powód jego wcielenia, temat jego lekcji, którego przyszedł się nauczyć na planetę-szkołę, nazywaną Ziemia. Anioły są w pewnym sensie, naszymi nauczycielami, zobowiązanymi, by tchnąć nas każdego dnia, za pomocą wydarzeń w życiu codziennym, te elementy które będą nam potrzebne, by żyć i przyswoić lekcję, którą wybraliśmy do nauczenia przed wcieleniem.
Oby każdy z Was mógł, pewnego dnia, otworzyć się na ich życzliwe przewodnictwo i zrobić pierwszy krok na Drodze Aniołów.
Wizerunek Izabelle znakomicie uzupełnia jej lakoniczna informacja o codziennej pracy. Oto co mówi o sobie:
- Jestem Bardem w College Graala.
- Daję kursy Djembe, drogi rozpoznawania naszego wewnętrznego rytmu i panowania nad naszą energią witalną.
- Prowadzę warsztaty Tarota Inicjacyjnego i Świętych Run.
- Przyjmuję na indywidualne konsultacje w zakresie; lektury i interpretacji Tematu Astro-Anielskiego, Tarota Duszy i Świętych Run, porad psychologicznych i duchowych.
- Prowadzę konferencje i seminaria o Aniołach.
- 11 lat w ich towarzystwie, zaowocowało moją książką "Droga Aniołów" , która ukazała się w maju 2000 roku w Wydawnictwie Mortague.
- W życiu codziennym jestem specjalistą ds. organizacji i informatyki w szpitalu, gdzie, jak stwierdza: "Moja rola polega na tym, że w pewnych sytuacjach ktoś inny na moim stanowisku, gdyby musiał podjąć jakąś decyzję, powiedziałby „nie”. Ja mówię TAK i wszystko łagodnie zmienia swój bieg. Na lepsze. Każdy, tam, gdzie jest, ma do spełnienia taką rolę: powiedzieć TAK z powodów duchowych."
Przede wszystkim próbuję zadawać sobie coraz mniej pytań i wcielać praktycznie, każdego dnia, to, co odpowiedzi, które mogłam zebrać w ciągu tych 20 lat, pozwoliły mi zrozumieć.”
Wszystko to - kursy i seminaria, konsultacje i swą funkcję Barda w College Druidów a także ogromną korespondencję internetową, pisanie książki - robi poza swoją pracą w szpitalu. Całą sobą daje świadectwo, że duchowość polega na wcielaniu tych wysokich wibracji na Ziemi. Mówi także: „spotkanie z Aniołem to także po prostu poczucie szczęścia, radość, spełnienie, porozumienie z innym człowiekiem...”