HLN CZ-III R-07, Kozicki Stanisław


Wydawca „MYŚL POLSKA”; 8, Alma Terrace, London, W. 8

Z zasiłkiem Instytutu im. Romana Dmowskiego w St. Zjednoczonych

Do druku przygotowali: Antoni Dargas, Józef Płoski i Hanka Świeżawska

Printed by Gryf Printers (H. C.) Ltd. — 171 Battersea Church Road, London, S. W. 11.

STANISŁAW KOZICKI

HISTORIA LIGI NARODOWEJ

(OKRES 1887 — 1907)

MYŚL POLSKA, LONDYN 1964

CZĘŚĆ III

POLITYKA LIGI NARODOWEJ
W OKRESIE 1904—1906

ROZDZIAŁ SIÓDMY

WALKA O SZKOŁĘ POLSKĄ

Podjęcie walki o szkołę polską wynikło z całości programu Ligi Narodowej, która walkę o prawa narodu polskiego postawiła była jako naczelne wskazanie dla swej akcji politycznej w związ­ku z kryzysem wewnętrznym w państwie rosyjskim. Ta akcja, zgodnie z komunikatem Komitetu Centralnego Ligi z dnia 27 października 1904 r., musi się wyrażać przede wszystkim w walce o prawo, o język polski i o instytucje polityczne, obejmu­jące kraj cały. Zajmowały się tą sprawą koła kierownicze Ligi, była ona na porządku dziennym w Związku Młodzieży Polskiej, od października 1904 r.,[1] zainicjowano z ramienia Ligi spol­szczenie szkół powszechnych. Lecz akcja praktyczna została roz­poczęta dopiero na tle strajku młodzieży szkół rządowych w Warszawie, który to strajk był wywołany przez organizacje so­cjalistyczne i radykalne młodzieży szkół średnich, działające pod wpływem stronnictw socjalistycznych.

Po krwawej niedzieli petersburskiej stronnictwa socjali­styczne proklamowały w Warsza­wie (28.1.1905) strajk powszech­ny. Gdy robotnicy opuszczali fabryki, młodzież opuściła szkoły, nie stawiając zresztą żadnych żądań. Wówczas władze Ligi po­stanowiły ruchowi, zaczętemu przez młodzież pod wpływem so­cjalistów, nadać charakter narodowy i wystąpienie młodzieży wziąć za podstawę do poprowadzenia walki o szkołę polską. W sprawozdaniu Komitetu Centralnego dla Komisji Nadzorczej Skarbu Narodowego (1904—1905) takie znajdujemy przedsta­wienie tej sprawy:

Kiedy na hasło, idące z Petersburga, żywioły socjalistyczne, a za nimi i inne, nie zdające sobie sprawy z zadań narodowej polityki, zaczęły organizować ruch ogólny, wybuchł także strajk młodzieży szkolnej. Wtedy Liga użyła wszelkich środków, żeby to odruchowe wystąpienie zamie­nić w świadomą walkę narodową o szkołę polską. Zorganizowany przez Ligę i pozostający pod jej rozkazami Związek Unarodowienia Szkół pokierował sprawą bez­pośrednio wśród młodzieży, Liga zaś użyła wszelkich swoich wpływów, by odpowiednio zorganizować opinię całego społe­czeństwa. Dziś można powiedzieć [sprawozdanie jest datowane 5 sierpnia 1905 r.], że dzieła dokonano, jakkolwiek żywioły so­cjalistyczne próbują akcję szkolną wykoleić, nadając jej charak­ter rewolucji młodzieży w duchu ogólnoradykalnym, dla wszyst­kich jest już jasnym, że utraciła ona ten charakter, że stała się akcją narodową. Bojkotować szkołę rządową, organizować polską szkołę prywatną — oto jej hasła, przy których stoi cała opinia narodowa, pomimo prób dezorganizacyjnych ze strony arysto­kracji, pomimo listów pasterskich arcybiskupa. Akcja szkolna jest dziś najważniejszą akcją narodową — jest ona walką nie tylko o szkołę polską, ale o polską autonomię Królestwa, bo za szkołą musi pójść spolszczenie całego zarządu krajem.

Gruntowne i obszerne uzasadnienie stanowiska Ligi w spra­wie akcji o szkołę polską dał Dmowski w artykule Szkoła i spo­łeczeństwo, zamieszczonym w Przeglądzie Wszech­polskim (R. 1905, nr 3-4). Dmowski zajmował się żywo za­gadnieniem szkoły rosyjskiej w Polsce i jej oddziaływaniem na młodzież polską. Napisał był dwa interesujące studia na ten temat;[2] uważał wpływ szkoły obcej na młode pokolenie za bardzo szkodliwy. Nie tyle dlatego, że nauczanie odbywało się w języku rosyjskim, ile dlatego, że nauczali ludzie obcy w duchu sprzecznym z tradycją i z naturą duszy polskiej. Nie nauczanie jest, według Dmowskiego, najważniejszym zadaniem szkoły, lecz jej wpływ moralno-wychowawczy. Za pośrednictwem szkoły prze­nosi się na młode pokolenie ten system pojęć, uczuć i instynktów, którymi żyło pokolenie poprzednie, które są duchowymi węzłami wewnętrznymi danego społeczeństwa, które stanowią najistot­niejszą podstawę społecznego bytu. Zburzenie tego systemu pojęć, uczuć i instynktów zniszczyłoby podstawy bytu społecznego na­rodu, zamieniłoby go w niespójne zbiorowisko, pozbawione naro­dowej duszy i niezdol­ne do wspólnego życia na jednym obszarze bez jakiejś siły zewnętrznej, trzymającej je w karbach silą fizyczną. Burzeniem takim zajmowała się konsekwentnie szkoła rosyjska — i to było jej zasadnicze, niszczycielskie zadanie, które (stwierdzają to wyniki, które dziś jeszcze naród nasz odczuwa) było przeprowadzane skutecznie. Szkoła rosyjska nie zamieniła Polaków na Rosjan, lecz w wychowańcach swoich podkopała te podstawy, które ze zbiorowiska jednostek czynią społe­czeństwo. Stwierdziwszy niszczycielski wpływ szkoły rosyjskiej w Polsce, dochodzi Dmowski do wniosku, że strajk szkolny jest rozpacz­liwym odruchem młodzieży, która nie ma całej świado­mości krzywdy, jaką szkoła wyrządza jej i całemu społeczeństwu, ale która instynktownie czuje, że jest ofiarą powolnej, lecz strasznej operacji, nieodwołalnie prowadzącej do duchowego kalectwa.

Dmowski był przeświadczony, że nie jest rzeczą właściwą, by młodzież brała na swe barki i na swoją odpowiedzialność walkę polityczną o szkołę polską, był przeciwnikiem metody strajko­wej, i wtrącania dużych zastępów młodzieży w przymusową bezczyn­ność, wstrętnym mu było wie­cowanie i politykowanie młodzieży, lecz zważywszy wszystkie strony ujemne i dodatnie ruchu mło­dzieży doszedł do wniosku, że szkoła rosyjska dłużej istnieć nie powinna i że zadaniem starszego pokolenia jest wyjść z faktu, strajku i poprowadzić energiczną akcję dla zdobycia szkoły polskiej. Pierwszy odruch każdego — pisał Dmowski — ma­jącego poczucie odpowiedzialności rodziciel­skiej, był w silniej­szym lub słabszym stopniu ten sam, ale gdy przyszła refleksja, gdy człowiek uprzytomnił sobie całą okropność rzeczy, o której się codzień nie pamięta, gdy zobaczył swego syna, brata lub krewnego i wysłuchał powodów, dla których ten szkołę opuszcza — zawahał się i prędzej lub później na stronę młodzieży prze­chylił. Niejeden wyraźnie sobie powiedział, że woli krótkotrwałe zło, jakim jest ów niezwykły `strajk szkolny', niż zło stałe, niszczące pokolenie za pokoleniem, jakim jest szkoła rosyjska w naszym kraju.

Streściliśmy obszernie wywody Dmowskiego, bo zarówno wpływ szkoły rosyjskiej, jak i reakcja przeciw niej w postaci strajku szkolnego wywarły bardzo duży wpływ na życie politycz­ne Polski — nie tylko w okresie przedwojennym, lecz także w okresie wojny i dwudziestoletniego istnienia państwa polskiego. Gdy sprawa szkolna nabrała aktualności, Liga powołała do życia osobną organizację, która miała poprowadzić akcję, zmierzają­cą do zdobycia szkoły polskiej — Związek Unarodowienia Szkół. Na czele tego związku stanęli następujący członkowie Ligi: Maria Dzierżanowska, Helena Ceysingerówna, Kazimierz Janikowski i Ludwik Zieliński. Miał on za zadanie oddziaływanie na rodziców i społeczeństwo oraz podejmowanie kroków w stosunku do rządu.

W porozumieniu ze Związkiem Unarodowienia Szkół działał Związek Młodzieży Polskiej, jego Komisja Gimnazjalna, która kierowała organizacjami młodzieży gimnazjalnej, — ogólną, sku­piającą całą młodzież (Sekcja Koronna Centralnego Komitetu) i narodową (Przyszłość, czyli Pet).

Grupa warszawska Związku Młodzieży Polskiej zainicjowała wystąpienie młodzieży na Uniwersytecie i na Politechnice oraz pokierowała akcją uczniów szkół średnich po opuszczeniu przez nich w dniu 28 stycznia szkół rządowych.[3]

Związek (Zet) działał w wyższych uczelniach przez pozosta­jące pod jego wpływem Bratnią Pomoc na Uniwersytecie i Zjed­noczenie na Politechnice. Próbowano działać wspólnie z młodzie­żą socjalistyczną i postępową, zgrupowaną w Spójni, to jednak się nie udało. Czynem decydującym miały być wiece ogólno-akademickie, zwołane na 28 stycznia w obu wyższych szkołach warszaw­skich. Rokowania wstępne wszakże Bratniej Pomocy ze Spójnią rozbiły się o nieprzejednane stano­wisko tej ostatniej. Narodowcy chcieli, zgodnie z polityką Ligi, opuścić Uniwersytet, postawiwszy na pierwszym miejscu żądanie jego spolszczenia; socjaliści, zgodnie z polityką partii socjalis­tycz­nych, uważali wystąpienie młodzieży za fragment ogólnego ruchu rewolucyj­nego. Wobec tego członkowie Bratniej Pomocy nie poszli na wiec, natomiast później (20.III.1905) wysłano delegację do ku­ratora okręgu szkolnego, Szwarca, która złożyła deklarację pod­pisaną imiennie przez wszyst­kich członków Bratniej Pomocy (401 studentów), zawierającą żądanie przywrócenia Uniwer­syte­towi warszawskiemu jego polskiego charakteru w całej roz­ciągłości, to znaczy wykładów w języku polskim, obsadzenia katedr przez profesorów Polaków i prowadzenia administracji w języku polskim, a także nadania uniwersytetowi autonomii wewnętrznej i zniesienia wszelkich praw wyjątkowych i da­nia im swobody stowarzyszania się.

Na Politechnice odbył się wiec wspólny, lecz doszło na nim do ostrej scysji między naro­dowcami i socjalistami. W rezul­tacie przedstawiono dwie różne rezolucje, a w końcu nie wie­dziano, jaka była uchwała wiecu. Rezolucja, proponowana przez Zjednoczenie i przyjęta w ogólnych zarysach przez komisję orga­nizacyjną wiecu była co do treści podobna do deklaracji, złożonej kuratorowi okręgu. Wynik ostateczny był ten, że studenci Polacy opuścili Uniwersytet i Politech­nikę, a obie te szkoły władze zamknęły do końca roku szkolnego (1904—1905).

Co się tyczy szkół średnich, to władze zetowe warszawskie (Komitet Okręgowy) posta­nowiły zorganizować wystąpienia mło­dzieży w szkołach prowincjonalnych[4] i w tym celu (30.I.1905) wysłały emisariuszów do tych miast, gdzie były szkoły rządowe, z dokładnymi wska­zówkami, co miała tam robić młodzież szkol­na. Chodziło o to, by uczniowie opuścili szkoły, stawiając jed­nocześnie wyraźne żądania pod adresem władz szkolnych.

Emisariusze wywiązali się dobrze z włożonego na nich za­dania — w pierwszych dniach lutego młodzież polska opuściła prawie wszystkie szkoły rządowe w Królestwie: 1 lutego w Piotr­kowie, 3 lutego w Kielcach, Łomży, Siedlcach i Pułtusku, później — w Kaliszu, Sosnowcu, Płocku, Suwałkach itd. Uczniowie, opu­szczając szkołę, składali władzom szkolnym deklarację, w której żądali: polskiego języka wykładowego i administracyjnego w szkole; nauczycieli i kierowników szkoły Polaków; kontroli ro­dziców nad sprawami szkolnymi; zniesienia wszelkich ograni­czeń i różnic w przyjmowaniu do szkoły. Zapowiadali wreszcie, że do czasu zadośćuczynienia tym żądaniom do szkoły uczęszczać nie będą. Po załatwieniu sprawy na prowincji zajął się Zet tym, by młodzież szkół warszawskich uzupełniła swe opuszczenie szko­ły złożeniem deklaracji z żądaniem spolszczenia szkół. Uczy­niono to w większości gimnazjów, gdy je znów otwarto dla tych co pragnęli wrócić do szkoły.

Wyjście uczniów ze szkół nie zakończyło działalności Zetu i jego Komisji Gimnazjalnej. Trzeba było powstrzymać młodzież wahającą się od powrotu do szkoły, zająć się nią i utrwalić w opinii starszego społeczeństwa życzliwy stosunek do akcji, wszczętej przez młodzież. Zwoływano zjazdy, ustanowiono objaz­dowego wizytatora (najpierw był nim Jerzy Łempicki, a po­tem Józef Kożuchowski), wydano (łącznie ze Związkiem Una­rodowienia Szkół) broszurę pod tytułem O szkolę polską w Kró­lestwie. Fakty i materiały z chwili obecnej (nakładem No­win Polskich, 1905, str. 54). Zawierała ona opis wystą­pień szkół na prowincji i w Warszawie oraz ważniejsze odezwy i komunikaty wydane w sprawie unarodowienia szkół.

Stanowisko społeczeństwa wobec strajku szkolnego nie było jednolite. Przedstawiliśmy już powyżej zachowanie się Ligi: uzasadniał je Dmowski we wspomnianym artykule Szkoła i spo­łeczeństwo, dała mu wyraz Liga przez upoważnienie Zetu. do działania celem wywołania wystąpień młodzieży i przez po­wołanie do życia Związku Unarodowienia Szkół.

Zwolennicy natychmiastowego przerwania strajku szkolnego byli zarówno na prawicy, jak na lewicy politycznej. Na ustalenie jednak opinii, że młodzież nie powinna wracać do szkoły, a społeczeństwo powinno poprowadzić energiczną akcję w celu zdo­bycia szkoły polskiej, wpłynęły uchwały wiecu rodzicielskiego (19.II.1905), zwołanego z inicjatywy i za staraniem ziemianinasędziego gminnego pow. łukowskiego, Stanisława Lewickiego.[5] Zebrani na wiecu żądali: Przywrócenia szkoły polskiej i nie otwierania szkół, obecnie istniejących, aż do ukonstytuowania się danej szkoły polskiej. Uchwałę wiecu rozpowszechnił Zwią­zek Unarodowienia Szkół z takim komentarzem: Uznając po­wyższą uchwałę Wiecu Ogólno-Narodowego za obowiązującą dla całego naszego społeczeństwa, wzywamy: 1. Rodziców, by od dnia dzisiejszego swych dzieci do szkoły rosyjskiej nie posyłali; 2. Młodzież, by do szkoły rosyjskiej odtąd nie uczęszczała.

Wkrótce potem (9.III.1905) wręczyła delegacja obywatelska, pod przewodnictwem Władysława hr. Tyszkiewicza, prezesowi rady ministrów hr. Wittemu petycję, noszącą około 30.000 pod­pisów i domagającą się od rządu rosyjskiego spolszczenia szkol­nictwa w Królestwie Polskim.[6] Sprawę szkolną omawiano w komitecie ministrów 18 i 19 kwietnia i co do szkół średnich ko­mitet uchwalił, by w szkołach rządowych wykładać język polski po polsku, by w szkołach prywatnych, nie posiadających praw, nauczanie odbywało się po polsku za wyjątkiem języka rosyj­skiego, historii i geografii, w szkołach prywatnych z prawami dopuszczono język polski w ciaśniejszym zakresie. Uchwały ko­mitetu ministrów zostały opublikowane 19 czerwca 1905 r.

Uchwały komitetu ministrów nie czyniły zadość żądaniom polskim — zarówno w sprawie języka polskiego w gminie, jak w sprawie spolszczenia szkolnictwa, nie ujmowały one w ogóle całkowicie zagadnienia polskiego. Tak też ocenił położenie Komi­tet Centralny Ligi w odezwie z dnia 1 sierpnia 1905 r.,[7] mó­wiąc, że pomimo niesłychanego osłabienia rządu moskiewskiego, sprawa nasza bardzo mało posunęła się naprzód i że w od­powiedzi na wszystkie wyrażenia potrzeb otrzymaliśmy zatwier­dzone przez cara uchwały komitetu ministrów, zawierające parę nędznych, drobiazgowych ustępstw, obok nich zaś postanowienia, uzupełniające systemat narodowego ucisku. Wobec tego wzy­wał Komitet Centralny do dalszej walki o prawo — musimy wziąć sobie, co nam jest potrzebne, nie drogą wymuszania gwał­tem, bo do tego nie mamy środków, ale drogą wprowadzenia w życie własnymi siłami, własną wolą tego, co uważamy za ko­nieczne... Własnym czynem, własnymi siłami musimy przy­wrócić wierze naszych ojców, naszemu językowi ojczystemu, na­szej godności narodowej należne im poszanowanie i znaczenie; własnymi środkami musimy tworzyć instytucje i mocno stać przy nich i tym zmusimy rząd obcy do uznania ich. Zgodnie z tymi założeniami politycznymi wzywał Komitet Centralny do całko­witego wyzyskania ukazu tolerancyjnego, czemu władze miej­scowe stawiały różne przeszkody, do wprowadzenia języka pol­skiego (nie dwujęzyczności, jak chciał komitet ministrów) do urzędowania gminnego, do całkowitego wprowadzenia języka pol­skiego w urzędowaniu kolei wiedeńskiej (co rozpoczęli byli zgod­nie pracownicy tej kolei, opierając się na uchwałach komitetu ministrów), wreszcie do dalszej walki o szkołę polską. Ze wzglę­du na wagę samej sprawy, a także ze względu na fałszywe często przedstawianie stosunku Ligi do zagadnienia szkolnego, przytaczamy ustęp, dotyczący szkoły, w całości:

Walka o szkołę polską dziś dopiero naprawdę się za­czyna. Wbrew sztucznej agitacji żywiołów, konspirujących przeciw społeczeństwu, wbrew intrygom, usiłującym wy­zyskać Kościół do tej sprawy, opinia narodowa, zwarta i jednolita, jak nigdy, dobrowolnie, bez przymusu żadnego, z całą siłą odrzuca korzystanie ze szkoły mos­kiewskiej, niszczącej w zarodku siły fizyczne, moralne i umysłowe na­rodu. Szkoła rosyjska dziś nie istnieje i nie ma już wido­ków prawdziwego funkcjonowania. Bojkot jest bezwzględny, trwa nadal i musi być utrzymany. Komitet ministrów uznał w zasa­dzie możność zakładania szkół prywatnych polskich — my na tej drodze musimy szkol­nictwo polskie stworzyć, musimy działać w tym kierunku nawet wtedy, gdy władze wykonawcze ociągać się będą z wprowadzeniem uchwały w życie i wydawaniem odpowiednich koncesji. Społeczeństwo nasze poniosło ogromne straty moralne podczas działania szkoły moskiewskiej w naszym kraju, ponosi jeszcze większe dziś skutkiem bezrobocia [Bezrobocie, według ówczesnej terminologii, oznacza strajk.] młodzieży, ale przestanie je po­nosić i osiągnie zdrowe warunki wychowawcze dla swych dzieci, jeżeli się zdobędzie na wielkie ofiary materialne i na dzielny czyn, jeżeli swymi środkami stworzy szkołę pry­watną polską i swą energią powoła ją do życia. To musimy zrobić, to najważniejsze zadanie obecnej doby, to sprawa, od której zależy nasza przyszłość narodowa.

Komitet Centralny powołuje się też w swej odezwie na mę­ski protest, jaki podnieśli wobec uchwał komitetu ministrów przedstawiciele całego społeczeństwa, protest, do którego... przyłączają się manifestacyjnie mieszkańcy wszystkich zakąt­ków kraju.

Miał tu Komitet Centralny na myśli memoriał, przesłany do Rady Państwa 16. VII.1905 r., przygotowany przez Związek Pracy Narodowej, skupiający ludzi narodowo myślących, głów­nie spośród ziemiaństwa i inteligencji zawodowej miejskiej, bę­dący pod wpływem Ligi, bo większość członków zarządu Związ­ku należała do Ligi. Memoriał ten był opatrzony 359 podpisami wybitnych obywateli; rada ministrów otrzymała nadto około 30.000 nadesłanych później podpisów, solidarny­zujących się z memoriałem, a więc i z wyrażoną w nim krytyką systemu rzą­dowego i z posta­nowionymi w nim żądaniami, zawartymi w sło­wach następujących: Raz jeszcze oświadczamy, że koniecznym dla unormowania naszego stosunku z Rosją warunkiem jest na­danie naszemu krajowi możliwie szerokiej autonomii ustawodaw­czej i administracyjnej, uznanie języka polskiego, jako urzę­dowego we wszystkich gałęziach służby cywilnej i sądach oraz jako wykładowego w szkołach [podkreślenie na­sze]; powierzenie zarządu krajem siłom miejscowym, zabezpie­czenie ludności swobód obywatelskich.

Gdy Liga wzięła uchwały komitetu ministrów za punkt wyjścia do prowadzenia dalszej walki o prawo do wyzyskania uzyskanych ustępstw i zdobywania nowych, koła ugodowe, zgodnie ze swą na­turą i założeniami swej polityki, uznały, że czas zakończyć bojkot szkoły rosyjskiej. W lipcowym zeszczycie Biblioteki War­szawskiej ukazał się napisany w tym duchu artykuł prof. Szymona Askenazego p.t. Bezrobocie szkolne, w czerwcu i lipcu odbyło się kilka zebrań zwolen­ników polityki realnej, które wypowiedziały się przeciw bojkotowi. Ogłoszono potem odezwę i broszurę odpowiednią. Wreszcie 27 lipca został odczytany z ambon list pasterski ks. arcybiskupa Popiela, nawołujący do zaniechania bojkotu szkolnego. Wszystkie te kroki spotkały się z przeciw­działaniem tych, co walczyli o szkołę polską, a więc — między innymi — i działającego z ramienia Ligi — Związku Unarodowienia Szkół. Wszystkie zabiegi ugodowców — pisze korespondent warszawski Przeglądu Wszechpolskiego (R. 1905, nr 8-10, str. 728) — okazały się bezowocne. Na broszurę Askenazego odpowiedziano dwiema: jedną Bezimien­nego, drugą Wacława Szeligi, które wykazały jej wartość, arcybiskup zaś Popiel, ujrzawszy, że został w błąd wprowadzony i źle poinformowany, napisał list do cara, w którym przed­stawił istotne położenie kraju, mówiąc, że aczkolwiek wezwał lud do posyłania dzieci do szkół, bo wielu młodzieńców demora­lizuje się, uważa jednak, że tylko przywrócenie szkoły polskiej, która nam się należy, może położyć kres niezadowoleniu.[8]

Bojkot szkoły rządowej został tedy utrzymany, a społeczeń­stwo zajęło się wykorzystaniem praw, które dały uchwały ko­mitetu ministrów, zatwierdzone w reskrypcie carskim, z dnia 14 października 1905 r., a więc przede wszystkim zorganizo­waniem szkoły prywatnej polskiej.

Korzystając z nowego prawa o stowarzyszeniach zalegali­zowano (ll.VI.1906 r.) istniejącą już poufnie (od maja 1905 r.) Polską Macierz Szkolną, która miała za zadanie być instytucją pomocniczą przy rozpowszechnianiu oświaty i organizowaniu szkolnictwa prywatnego, zwłaszcza elementarnego.[9]

Zapoznawszy się z faktami, powyżej wskazanymi, nie może nikt mieć wątpliwości, że Liga, głównie za pośrednictwem pod­władnego sobie Związku Unarodowienia Szkół, przyczyniła się walnie do zdobycia możliwości zorganizowania w Królestwie Polskim szkolnictwa prywatnego, które w okresie od roku szkol­nego 1905/1906 do odbudowania państwa polskiego w r. 1919 odegrało tak poważną rolę w wychowaniu kilku pokoleń młodzieży.

W walce o średnią szkołę polską brały udział obok Ligi różne odłamy polityczne i różne instytucje społeczne, cała akcja na­tomiast, mająca na celu spolszczenie szkolnictwa elementarnego, była dziełem Ligi Narodowej. Przeprowadzała je Liga za po­mocą dwóch organizacji: Towarzystwa Oświaty Narodowej i To­warzystwa Nauczycieli Ludowych Królestwa Polskiego.

W kołach wiejskich T.O.N. byli zorganizowani włościanie, których dzieci zapełniały szkoły elementarne. Równocześnie z akcją na rzecz spolszczenia gmin rozpoczęły koła T.O.N. akcję na rzecz spolszczenia szkół powszechnych. Pierwsze wystąpienia były w kilkunastu gminach gubernii łomżyńskiej. Jednocześnie wydała redakcja Polaka odezwę,[10] w której wzywała do pójścia za przykładem, danym przez studentów Uniwersytetu i Politechniki w Warszawie oraz uczniów szkół średnich w całym kraju i za akcją w sprawie spolszczenia szkół, prowadzoną przez inteligencję. Włościanie i mieszczanie przestali posyłać swe dzieci do szkół i zawiadamiali nauczycieli, że dzieci powrócą, gdy nauczanie będzie prowadzone po polsku. W Polaku, obok ar­tykułów uzasadniających potrzebę szkoły polskiej, znajdujemy począwszy od czerwca r. 1905 w listach z różnych stron kraju dane o akcji na rzecz spolszczenia szkół elementarnych.[11]

Aby osiągnąć pożądany skutek — wprowadzenie do szkół po­wszechnych języka polskiego — trzeba było wywołać współ­działanie nauczycieli. To zadanie właśnie wzięło na siebie To­warzys­two Nauczycieli Ludowych Królestwa Polskiego.

Taką nazwę przybrało w r. 1905 grono nauczycieli, zorga­nizowanie przez Ligę (Cz. II). Prezesem Towarzystwa został Aleksander Zawadzki, do zarządu należeli t.zw. inspektorzy: Stanisław Gołębiowski, Eugeniusz Nawroczyński, Wacław Rosiński i Aleksander Zwierzyński oraz kilkunastu nauczycieli ludowych z Michałem Arcichowskim na czele. Stanisław Gołębiowski był sekretarzem zarządu.[12] Organizacja Towarzystwa nastąpiła na XXIII zjeździe (liczono od pierw­szego zjazdu nauczycieli ludowych, zwołanego w r. 1899 przez T.O.N.), który odbył się pół jawnie w czasie letnich wakacji r. 1906 w sali Towarzystwa Wioślarskiego w Warszawie. Uchwały w spra­wie spolszczenia szkół powszechnych zapadły na XXII zjeździe Towarzystwa (r. 1905).

Zgodnie z uchwałami i wskazówkami swego Towarzystwa nau­czyciele bądź to wprowadzali na żądanie rodziców nauczanie po polsku, bądź też, bojaźliwsi, zamykali szkoły i donosili o tym swej władzy. Wywołało to ostre represje ze strony władz szkol­nych. Setki nauczycieli usunięto z posad. Zajęło się nimi To­warzystwo, dając im zapomogi, wyszukując posady i podtrzy­mując moralnie. Ofiarność społeczeństwa na ten cel była duża, między innymi Henryk Sienkiewicz nadesłał na ręce Osuchowskiego około 5 tysięcy rubli, złożonych przez Polaków amery­kańskich; Polskie T-wo Pedagogiczne we Lwowie dało 15 ty­sięcy koron. Pieniądze składane w Banku Han­dlowym wypła­cał przedstawicielom Towarzystwa Nauczycieli (M. Arcichowskiemu i St. Gołębiow­skiemu) urzędnik Banku, Konstanty Paprocki, za czekami A. Osuchowskiego. Wydalonych nauczy­cieli umieszczono w szkołach Polskiej Macierzy Szkolnej oraz na róż­nych posadach prywatnych. Ponieważ wydaleni byli nauczyciele najzdolniejsi i najenergiczniejsi, więc wielu z nich później (tak­że w odbudowanym państwie polskim) zajęło wybitne stanowi­ska w szkolnictwie i w adminis­tracji państwowej.

W marcu 1906 r. dzięki staraniom ziemianina Stanisława Gawrońskiego przyjechał z Peters­burga na wizytację szkół se­nator Mamontow. Zwiedzał szkoły i przesłuchiwał nauczycieli, przygo­towanych do tego przez Towarzystwo. Złożył potem raport bardzo nieprzychylny dla władz szkol­nych w Królestwie. Gdy zwołano pierwszą Izbę Państwową z inicjatywy Towarzystwa wniosło Koło Polskie interpelację w sprawie wydalonych nauczycieli ludowych. Uzasadniali ją (18.VI.1906) posłowie ks. J. Gralewski i dr Antoni Rząd, a Izba uchwaliła ją znakomitą większością głosów.

Wspomniany już XXIII zjazd Towarzystwa (lato 1906 r.) uchwalił[13] podziękowanie za ofiary, złożone przez Polaków z Ameryki, przez Lwowskie T-wo Pedagogiczne i innych oraz powołał w dalszym ciągu cały ogół nauczycielstwa... do wy­trwałego zdobywania szkoły ludowej polskiej, w której do przed­miotów obowiązujących nauczania nie będzie wchodził żaden inny język poza ojczystym.

To ostatnie zastrzeżenie było zamieszczone w związku z tym, że szkoły otrzymały były okólnik z nakazem nauczania po polsku języka polskiego oraz historii i geografii Polski, równoległego prowadzenia arytmetyki po polsku i po rosyjsku i nauczania ję­zyka państwowego, jako przedmiotu obowiązującego.

Taki był wynik praktyczny akcji o spolszczenie szkolnictwa ludowego.

Jej wynik polityczny był bardzo duży. Prowadzona równo­cześnie z działalnością, zmierzającą do wprowadzenia języka polskiego w urzędowaniu gminnym, wstrząsnęła ona szero­kimi sferami ludowymi, pogłębiła odczucie i zrozumienie zagadnień narodowych, wreszcie przeko­nała rząd rosyjski o tym, że — gdy chodziło o prawa polityczne — istnieje zupełna zgodność dążeń inteligencji i warstw ludowych. To ostatnie godziło w dotych­czasowy system polityki rosyjskiej w Polsce, było całego tego systemu ostatecznym przekreśleniem.

----------

[1] Stanisław Dobrowolski w artykule o Związku Młodzieży Pol­skiej, zamieszczonym w dziele zbiorowym Walka, o szkołę polską 19011917 (Warszawa 1932), pisze, że członek Z.M.P. i Ligi Narodowej, Alfons Bogusławski, stawiał w październiku 1904 r. na jednym z ze­brań warszawskich członków Ligi wniosek wszczęcia akcji celem spolszczenia szkół. Wniosek na zebraniu tym nie został uchwalony; wówczas Bogusławski wszczął tę sprawę w Komi­tecie Okręgowym Z.M.P., gdzie wszczęto odpowiednią akcję. Zajęła się nią komisja gimnazjalna Zetu, pod której kierownictwem była organizacja naro­dowa młodzieży szkół średnich, tzw. Przyszłość (Pet). Na zjeździe Przyszłości w styczniu 1905 r. podjęto też sprawę spolszczenia szkół. Dyrekcja (była nią komisja gimnazjalna Zetu) oświadczyła, że o tej sprawie myśli i w odpowiedniej chwili powoła Pet do wystą­pienia.

[2] Ze studiów nad szkolą rosyjską w Polsce, Przegląd Wszechpolski, nr. 14-24, r. 1895. Młodzież polska, w zaborze rosyjskim. Przegląd Wszechpolski, nr. 1-10, r. 1896.

[3] W książce Nasza walka o szkołę polską pisze o wystąpieniu Bratniej Pomocy Bogdan Nawroczyński (str. 221), a o wystąpieniu Zjednoczenia Przemysław Podgórski (str. 2&9), obydwaj podówczas bracia zetowi. Prezesem Bratniej Pomocy był w tym czasie Włady­sław Jarecki (brat zetowy) a w delegacji do kuratora, obok nie­go, brali udział: Edward Kirst, Ignacy Kozielewski, Bogdan Mirski, Bogdan Nawroczyński i Władysław Osmulski. Autorem deklaracji był Bogdan Nawroczyński. Prezesem Zjednoczenia w r. 1904/1905 był Tadeusz Łazowski (brat zetowy). Najczynniejszy udział w całej akcji w związku z wystąpieniem młodzieży na Politechnice brali obok niego bracia zetowi: Jan Purwin, Alfons Bogusławski, Zygmunt L. Zaleski i Przemysław Podgórski.

[4] Do komisji gimnazjalnej Związku Młodzieży Polskiej w War­szawie należeli w r. 1905 (Nasza walka o szkołę polską, str. 130): Stanisław Dobrowolski, jako przewodniczący, Mirosław Dobrzański, jako sekretarz, Wanda Klambo­rowska (później Nawroczyńska), jako skarbniczka, oraz Wiktor Ambroziewicz, Stanisław Gieysztor, Ignacy Kozie­lewski, Henryk Kułakowski, Jerzy Łempicki, Eugeniusz Meller, Kazimierz Próchnik, Wacław Szulc i Feliks Wojcie­chowski. Do po­mocy w grupie warszawskiej Zetu, przysłała Centralizacja ze Lwowa dwóch braci zetowych: Włodzimierza Bochenka i Bolesława Batora. Jako emisariusze Komisji Gimnazjalnej Zetu, wyjechali: do Płocka — Jerzy Łempicki, do Pułtuska — Bogdan Winiarski, do Łomży — Mirosław Dobrzański, do Siedlec i Suwałk — Wiktor Ambroziewicz, do Białej — Kazimierz Danowski, do Lublina — Stanisław Masztalerz, do Radomia — Tomasz Millak, do Kielc — Stanisław Możdżeński, do Częstochowy i Zagłębia — Eugeniusz Meller, do Łodzi — Wacław Szulc, do Kalisza — Konstanty Jakimowicz.

[5] O wiecu dnia 19 lutego znajdujemy obszerne informacje w bro­szurze Stanisława Lewickiego — Pamiętnik od r. 1897 do r. 1908 jako przyczynek do historii odrodzenia Polski, Kraków 1931. Pozwolenie na odbycie wiecu uzyskał jego inicjator S. Lewicki. On też był prze­wodniczącym wiecu w asystencji, jako asesorów — Władysława Bukowińskiego, Tadeusza Balickiego, Ludwika Krzywickiego, Adolfa Pepłowskiego. Przemawiali: Zygmunt Heryng, Ludwik Krzywicki, Franciszek Nowodworski i Ignacy Chrzanowski. Był obecny i prze­mawiał kurator Szwarc, jemu też doręczył Stanisław Lewicki uchwałę wiecu.

[6] Przegląd Wszechpolski, r. 1905, str. 732.

[7] Przegląd Wszechpolski, r. 1905, str. 729.

[8] Patrz także: H. Ceysingerówna, Liga Narodowa i Związek una­rodowienia szkól w walce o szkolę polską.

[9] Polska Macierz Szkolna ujawniła swe istnienie w październiku 1905 roku, lecz brak przepisów o stowarzy­szeniach nie pozwolił jej na rozwinięcie działalności na legalnych podstawach. Dopiero po wy­daniu (17.III.1906) przepisów tymczasowych o stowarzyszeniach wystąpiono (9.IV.1906) do odpowiednich władz o zalegalizowanie Macierzy. Jako założyciele podpisali podanie: ks. Jan Gralewski, dr Jan Harusewicz, Stanisław Libicki, Mieczysław Brzeziński, Piotr Drzewiecki, Ignacy Chrzanowski, Kazimierz Arkuszewski i Wacław Brygiewicz. Dr Harusewicz, ks. Gralewski, W. Brygiewicz i St. Libicki byli członkami Ligi, inni — bezpartyjnymi działaczami społecznymi. Ustawę Macierzy zatwierdzono 11 czerwca 1906 r., a pierw­sze zebranie ogólne odbyło się w Warszawie dnia 8 lipca 1906 roku, przy udziale 215 delegatów, reprezentujących 77 szkół prowincjonal­nych i 21 szkół warszawskich (patrz: Dziennik Naród z dnia 10.VII.1906 r.). Do pierwszego zarządu weszli: Mieczysław Brzeziński, Ignacy Chrza­nowski, Maria Dzierżanowska, ksiądz Jan Gralewski, dr Kazimierz Chełchowski, dr Henryk Nussbaum, Antoni Osuchowski, Konstanty Paprocki, Stanisław Libicki, Paweł Sosnowski, Karol Stawecki i Aleksander Zawadzki. Na zastępców do zarządu zostali wybrani: Kazimierz Łazarowicz, Mieczysław Pfeifer, dr Kopczyński i Helena Ceysingerówna. Do rady wreszcie wybrani zostali: Piotr Drzewiecki, Roman Dmowski, Stanisław Krzemiński, Adam hr. Kra­siński, Marian Lutosławski, Józef Natanson, Henryk Sienkiewicz, Julian Adolf Święcicki i Władysław Smoleński. Spośród wyżej wy­mienionych osób do Ligi należeli: Maria Dzierżanowska, ksiądz J. Gralewski, dr K. Chełchowski, St. Libicki, Al. Zawadzki, K. Łazaro­wicz, H. Ceysingerówna, R. Dmowski i M. Lutosławski. Wśród in­nych byli sympatycy stronnictwa demokratyczno-narodowego i bez­partyjni. Postępowcy i socjaliści, którzy na ogólnym zebraniu byli w ilości około 20 osób, podnieśli zarzuty, że Demokracja Narodowa chce z Macierzy zrobić instytucję partyjną. Odpowiadał im Naród w sposób następujący: ...nie wyda się nikomu dziwnym, że ci, co nie czekali na czasy obecne, lecz prowadzili pracę oświatową od dawna i nabyli wprawy i doświadczenia, że ci natychmiast jęli się działal­ności w nowej postaci, że ci dawni pracownicy w oświacie narodo­wej potworzyli natychmiast koła Macierzy, a że to byli przeważnie zwolennicy stronnictwa demokratyczno-narodowego, więc i wśród de­legatów na pierwszym zjeździe Macierzy Demokracja Narodowa mia­ła większość. Mimo to — powiada Naród — Demokracja Narodowa wiedząc o swojej przewadze, na którą zapracowała zresztą długimi latami pracy, oświadczyła z góry, że nie chce robić z Macierzy urzą­dzenia partyjnego, że przeciwnie pragnie by w pracy oświa­towej mogli się spotkać i wspólnie działać wszyscy Polacy. I — dodajmy — dała tego dowód, wprowadzając do zarządu i rady ludzi nie tylko nie należących do Demokracji Narodowej, lecz krytycznie do niej usposobionych. Do ich rzędu należeli np. Antoni Osuchowski, który dzięki głosom demokratów narodowych został wybrany na prezesa Macierzy. Podobnie jak założyciele Macierzy, tak i jej następna dzia­łalność były przede wszystkim dziełem Ligi Narodowej.

[10] Przegląd Wszechpolski, r. 1005, str. 140; Polak, r. 1905, nr. 2, str. 21: Walka o język polski w szkołach. artykule tym wydanym w odbitce jako odezwa czytamy:Bracia włościanie! W kilkunastu gminach gospodarze przyszli do nauczyciela i zażądali, żeby uczył w szkole po polsku, a nie po moskiewsku, jak dotąd, i żeby doniósł o tym swoim władzom. Gdy nauczyciel nie chciał spełnić tego żąda­nia, rodzice zabrali ze sobą dzieci ze szkoły do domu. W kraju pol­skim powinna być tylko polska szkoła. Zróbcie więc tak samo i żą­dajcie szkoły polskiej. Gdy wszyscy tak postąpią, gdy wszyscy mocno zaczną się domagać tego, rząd będzie musiał ustąpić i przystanie na szkołę polską. Precz ze szkołą moskiewską co zatruwa dusze na­szych dzieci. Zabierzcie z tej szkoły swoje dzieci!

[11] W nr. 4 Polaka, pisze o tym A. Swojak [Michał Arcichowski] w artykule pt. Walka o szkołę polską. Powraca do tej sprawy ciągle redakcja w rubryce Z całej Polski.

[12] Przegląd Wszechpolski, r. 1924, str. 733. Artykuł Michała Arcichowskiego: Towarzystwo Nauczycieli Ludowych Królestwa Polskiego. (Także teczka M. Arcichowskiego).

[13] Naród, r. 1906, nr. 91, z 8. VII.

Strona 7 z 8



Wyszukiwarka